Na początku był Ziutek

Nie wyobrażam sobie życia bez kotów.

Pierwszego miałem jako dziecko i nazywał się Miluś. Potem długo, długo nie miałem zwierząt i następnie pojawił  pojawił się pies o imieniu Jef, który przybłąkał się do mnie i go przygarnąłem, mimo protestów mamy, z którą wówczas mieszkałem. Gdy zmuszony byłem go oddać, przez kilka lat nie miałem nic żywego, a następnie, gdy zostałem panem na 28 m i mieszkałem już z moją panią, pojawił się Ziutek, nasz pierwszy kot, urodzony w sklepie spożywczym na ul. Jana Pawła (wówczas Marchlewskiego).
Potem znalazłem na śmietniku małe kocię, które okazało się kotką Bubą i z tego związku urodził się m.innymi Bąbel, które potem zaginął, jak kilka innych naszych kotów, gdy przeprowadziliśmy się do domku, gdzie w tamtych czasach w okolicy mieszkało kilku gołębiarzy, którzy polowali na koty i je truli, czy zabijali w inny sposób. Buba dożyła 14 lat i właśnie została otruta, podobnie jak Ziutek, ale ten przeżył, choć miał różne neurologiczne zaburzenia do końca.
Gdybym chciał opisać historie wszystkich 17 kotów, które mieszkały z  nami przez ostatnie 30 lat, to byłaby bardzo długa notka i z pewnością niestrawna, przynajmniej dla niektórych. Wymienię więc tylko imiona jak leci i zamieszczę kilka fotek i to będzie małe uczczenie dnia kota, który przypada właśnie dziś. Kolejność nie jest chronologiczna ani alfabetyczna, tylko bliżej nieokreślona:

Ziuta, Ziutek, Buba, Bąbel, Junior, Tytus, Rudolf, Kazio, Japa, Ciupa, Brunia, Maniek, Szpulka, Bolek, Fifka, Rysiek, Myszka.

Najwięcej jednorazowo było na stanie 6 sztuk:

ferajna

Na łóżku w zasadzie w porywach mieściło się pięć – tutaj Brunia opuszcza towarzystwo mimo głasków:

Brunia odchodzi
Te trzy ostatnie z listy  to stan posiadania na dziś, przy czym najstarsza Fifka skończy w tym roku 16 lat. W nieco młodszym wieku wyglądała tak:

Fifka

w 2001 roku szedłem sobie listopadowa porą przez park i nagle z krzaków wypadło coś małego, stanęło obok moich nóg i po chwili wspięło się po nich do góry i przytuliło. Wziąłem  więc to coś pod kurtkę, bo już było zimno i padał śnieg i zaniosłem do domu.Wyglądaliśmy razem tak:
fifka i ja

Wielka psica jej nie zjadła, a pozostałe koty musiały zaakceptować. No i przeżyła już 2 psy, ale jeszcze brakuje jej 5 lat do „rekordu” długowieczności kocicy Japy, która z kolei została znaleziona przez żonę w zaroślach obok jej pracy i tylko dlatego, że bardzo głośno płakała, czyli darła japę. Była ślepym kociątkiem i karmiliśmy ją pipetą, ale udało się i przeżyła z nami 21 lat.

Z kolei Kazio był od małego kotem specjalnej troski, bo miał przednie nóżki krótsze i dość śmiesznie wyglądał, ale dawał sobie radę aż do końca, czyli przez całych 15 lat.

Kazio

I to by było na tyle w kocim temacie, a jak mnie coś najdzie, to może jeszcze kilka fotek wkleję.

Koci tata Pantryś

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Bracia mniejsi, przyroda (4)
  1. Samuela pisze:

    Mojego pierwszego kotowatego porwałam z szopy pełnej śmieci. Przyniosłam nieszczęście do domu i wtedy okazało się, że kocina składa się głównie z pcheł. Mama posypała go, by gadziny się pozbyć, skutecznie azotoxem i pchły zdechły.

    Drugą kocinę dostałam od kolegi z podwórka. Wyrosła wielka i krzepka. Któregoś dnia dłużej niż zwykle nie wracała z – jak mówiła moja mama – ksiutów, cokolwiek by to miało znaczyć. Któryś z podwórkowych kolegów doniósł mi, że chłopaki ze starówy rzucali w nią kamieniami. W nocy śniło mi się, że kotka leży zamordowana w kanale. Następnego ranka zajrzałam do kanału i w kanale leżała kotka, która wcale nie była na ksiutach. Wyjęłam zwierzę, otrzepałam futerko z białych robaków, wykopałam grób i na ścianie kredą namalowałam krzyż. Miałam wtedy 12 lat i dowiedziałam się, że świat nie jest dobry.

  2. Amstern pisze:

    O zesz cieniu…
    Mam jedna kotke i ta mi wystarczy na cale zycie.

    A propos, jak umieraja koty?
    Po czym poznac?
    Bo mojej wybija 17 rok i czekam niecierpliwie, a ta sie jakos nigdzie nie wybiera.

  3. Pantryjota pisze:

    Amstern,

    Różnie umierają, niektóre nawet na starość, jak my.
    17 lat to ładny wiek, ale jeśli jest zdrowa, to może jeszcze trochę pożyć.
    Moja koleżanka miała kota, którego uśpiła jak mu stuknęło 24 lata, bo miał nowotwór. No ale to raczej ewenement.
    Małe są fajne, ale krótko są takie, jak Rysiek na tej fotce:

  4. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Świat w ogólności nie jest ani dobry ani zły, no ale koty o tym nie wiedzą jak śpią.

  5. Amstern pisze:

    Pantryjota,

    Normalnie bym polubil koty, ale sam sobie jestem winien.
    Moja w te 17 lat zdemolowala wszystkie wykladziny, tapczany, etc.
    A ja dopiero po tylu latach dowiedzialem sie od weterynarki, ze ona nie skraca pazurow, tylko je ostrzy. Dostanie teraz co roku manicure i pedicure i po klopocie.

    A drugi problem, to z zarciem. Dwa lata temu miala grype. Poki co zarla suche za grosze. Lekarka mowi, ze na bole gardla dawac jej mokre zarcie. Dostala i od tego czasu juz suchego nie ruszy. I jest coraz bardziej wyszukana. Juz tylko rybki w dobrym sosie.

    I trzy, stara rzadziej wychodzi na dwór. Leje i wali w kuwete. A ja mam juz czyszczenia i wymiany dosc. A jak nie zmienisz, to sra bele gdzie.

    A myszy nie przyniesie, zebym i ja cos z niej mial.
    Nastepny bedzie kanarek.

    Dobrej!

  6. McQuriosum pisze:

    w Dniu Kota wszystkim przypominam, że kotów się nie pierze, zarówno w pralce, jak i w zmywarce!

  7. Kfiatushek pisze:

    McQuriosum,

    Pierze siem, panocku, pierze, ino siem nie wyżymo. Jak mawiał stary góral. Kotki uratowaliśmy!

  8. ViC-Thor pisze:

    Miałem dwa/trzy drugi był bardzo delikatny w zachowaniu. Niesamowicie miękko łapał zębami i lapkami podczas zabawy.

    Trzecia bura kotka szokowała swoją inteligencją, pewnie jeszcze żyje.

  9. ViC-Thor pisze:

    McQuriosum,

    sama wlazła?

  10. McQuriosum pisze:

    Kfiatushek,

    w potoku może się i pierze, ale w w/wym sprzętach na pewno NIE!

  11. McQuriosum pisze:

    ViC-Thor,

    uwielbia włazić do pralki i zmywarki!
    Muszę bardzo uważać, żeby jej nie wyprać!
    😉

  12. ViC-Thor pisze:

    McQuriosum,

    Pewnie lubi sterylne warunki.

  13. McQuriosum pisze:

    tak w ogóle, to moje koty lubią się objawiać znienacka i znienacka też znikać, więc jeśli któreś z futrzaków nie pojawia się dłuższy czas na widoku, to zaczyna się przeszukiwanie każdego z pomieszczeń, w tym szaf, szuflad, skrytek, półek i czegokolwiek, gdzie kot może sobie akurat dobrze spać!
    Podobnie obowiązkiem jest przeszukiwanie dobrze każdego z samochodów którym ma się zamiar wyruszyć z domu, zwłaszcza w dłuższą podróż.
    Wiele razy po przejechaniu kilku-kilkunastu kilometrów okazywało się, że mam nieplanowanego pasażera i trzeba było zawracać.
    Dobrze, kiedy śpi sobie smacznie gdzieś w kabinie, ale zdarzyło się, że jeden spał w komorze silnikowej busa, Szczęśliwie nic poważnego się nie stało, ale jestem na takie sprawy uczulony, zwłaszcza od czasu, gdy mojemu faworytowi, przejechałem po łapce i trzeba było ją amputować, Gucio żył jeszcze kilka lat po wypadku i nawet pięknie wspinał się po glicynii na balkon!

  14. McQuriosum pisze:

    PS
    to Sylwek, kot który sprawdzał, czy wygodnie podróżuje się w komorze silnikowej busa. Skończyło się tylko na lekko zgniecionym ogonie…
    Tu, odnaleziony po dłuższych poszukiwaniach na szafie.

  15. Eva70 pisze:

    Wprawdzie sama nie mam kota (chyba że takiego „kota” w sensie przenośnym), jednak koty lubię i jestem zwariowaną fanką kocich fotograficznych portretów, toteż pozwoliłam sobie przenieść do siebie na Fb Kazika i Fifkę (oczywiście podałam źródło).
    Patrząc na Twój Pantryjoto portret, na którym trzymasz Ziutka, odkryłam pewne Twoje podobieństwo do mnie, bo nawet w wieku 2 lat miałam już podobne dwie podłużne między brwiami zmarszczki. 🙂
    A poza tym, jak na swoje 28 lat, wyglądałeś wówczas bardzo młodzieńczo.

  16. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Po konsultacji ustaliłem, że to jednak nie jest Ziutek, a ja mam na tym zdjęciu 20 lat, więc szybko go usuwam, żeby nie wprowadzać w błąd.

  17. Jacek pisze:

    Amstern,

    „Nastepny bedzie kanarek.”

    Ja bym proponował rybkę, najlepiej sztuczną. Nie wrzeszczy, nie sra po kątach i na spacer nie trzeba jej wyprowadzać. Sam taką mam, to wiem.:-))

    A kiedyś miałem piękne, żywe, oczu nie można było oderwać. Do czasu, kiedy pojechałem na urlop, a kolega dwutygodniowy zapas żarła wsypał do akwariów na raz, bo mu się nie chciało przychodzić co drugi dzień.
    Co to był za smród po powrocie!!! Nie wiem, co bardziej śmierdziało; – zgniłe rybki, czy zgniłe żarełko.
    Od tamtej pory koniec, żadnej żywioły! Wychodzę kiedy chcę, wracam kiedy chcę i dobrze jest.

  18. Amstern pisze:

    Jacek,

    To moze lepiej jakiegos weza. Zezre cos i potem caly kwartal spi.
    A tak na serio, to jakas dobrze zrobiona figurka losia by mi wystarczyla. A te na zywo poobgladam sobie w pobliskim zoo.

  19. McQuriosum pisze:

    Amstern,

    krasnala sobie spraw i po krzyku, co będziesz od sąsiadów odstawał.
    raz na miesiąc umyjesz i to wszystko: żadnej wody więcej, żarcia tez nie woła, kuweta niepotrzebna, no, sam pożytek, a jak Ci się jaki ładny trafi, to i sąsiadów może z zazdrości szlag trafić!
    Tylko krasnal!
    😉

  20. Amstern pisze:

    McQuriosum,

    Nie wiem skad sie biora te historie z krasnalami.
    Nie widze po ogrodach zadnych krasnali.
    Widze natomiast coraz czesciej kamienne figury made in China.

    Sam juz kombinowalem, czy by nie postawic jakiejs klasycznej figury. Venus z Milo albo jakiegos rzymskiego kajzra. Te chinskie kamienne figury sa tanie jak barszcz.

  21. McQuriosum pisze:

    Amstern,

    gartenzwergi mają swe sekretne życie i w niektórych rejonach Niemiec nie wychodzą na powierzchnię zbyt chętnie, w innych juz bardziej, w każdym razie ja trochę ich widziałem.. Zresztą, jeszcze kilka lat temu, przed erą autostradową, w okolicach Bolesławca każdy parking na trasie do Niemiec był stoiskami z figurkami krasnali zawalony. Wniosek: gdyby nie było popytu ( ceny w euro), nie byłoby i podaży.

    *Krasnal ogrodowy (niem. Gartenzwerg) – figurka z ceramiki, gipsu lub tworzywa sztucznego, przedstawiająca krasnala, przeznaczona do dekoracji ogrodu przydomowego. Wzorem do postaci krasnala byli niemieccy górnicy z okresu średniowiecza. Według szacunkowych ocen w niemieckich ogrodach znajduje się około 25 milionów krasnali.

  22. McQuriosum pisze:

    PS
    pierwsze kamienne ozdoby z Chin w Niemczech zaczęły sie pojawiac już pod koniec lat 80-tych ( o ile dobrze pamiętam ) W ” lepszych” ogrodach zaczęły wypierać tradycyjne krasnale, gdy modne zaczęły być ogrody z elementami tradycyji z Dalekiego Wschodu.

  23. Amstern pisze:

    McQuriosum,

    Byc moze sa w Niemczech regiony pelne krasnali ogrodowych. U mnie, w okolicach Kolonii, jest jak w Polsce. Ludzie maja wlaczone olewatory na krasnali, mycie samochodow i ozdabianie elewacji. Tak samo w tutejszych warsztatach samochodowych nie naprawia ci fury, a nawet ja jeszcze bardziej spieprza.

    Te chinskie w mojej okolicy maja ludzie raczej z wyzszym IQ. I nie w strone Dalekiego Wschodu, a w dalekie czasy.
    Jak juz urzadzic sobie swiatynie dumania w ogrodzie, to raczej w kierunke Nefretete, Venus z Milo albo rzymskich legionistow.

    To sie moze zmienic, gdyby nie daj Bóg kanclerzem zostal Schulz. Jego malzonka z Radomia zajmuje sie urzadzaniem ogrodow i innej zieleni. A z racji odleglosci bylbym pierwszy w kolejce.

  24. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Żałuję, bo zdjęcie mi się bardzo podobało. 🙂

Dodaj komentarz