O nieudanych kolokacjach

Szanowni, tym razem się nie powstrzymam i dam zagadkę: dwa z poniższych obrazków to fejki, a jeden z to autentyczny autentyk. Obrazki razem z komentarzami krążyły ostatnio  na mailach wśród moich znajomych, już nie pamiętam, kto to wynalazł na FB, a potem pobawił się  z modyfikacjami.

 

Muszę tu wyraźnie zaznaczyć, że w określeniu szkoły badmintona słowa „prawosławna” i „pastafariańska” wydają mi się również niemądre.

Jak już ustalą Państwo, które obrazy to podróby, polecam oddać się refleksji na temat: nic tak chyba nie kompromituje idei, jak ogarnięci nieposkromioną gorliwością jej wyznawcy. Oczywiście mówimy tu o  ideach silnie nacechowanych emocjonalnie. A więc, komunista-betoniarz mógł tylko się ośmieszać. Wegetarianin-ekstremista (piszę to odpowiedzialnie, sam jestem wegetarianinem) wyłącznie zraża do swojej idei. Fanatyk Volkswagena Passata też nie jest chyba traktowany poważnie. No i… no właśnie, katolik prowadzący katolicką szkołę badmintona też nie.

Dlaczego katolicka szkoła badmintona jest śmieszna, a np. katolicka szkoła podstawowa – już nie? Ta druga, choć oczywiście indoktrynuje w duchu, który wielu ludziom nie odpowiada, ma rzeczywiście swoją misję, która – z trudem ale jednak – daje się wkomponować w program nauczania. W świecie, gdzie powszechność religijności – w duchu chrześcijańskim, muzułmańskim czy judaistycznym – jest wciąż powszechna, podstawowa szkoła katolicka nie śmieszy. Może trochę zasmuca nawet.

Natomiast katolicka szkoła badmintona śmieszy. No bo jak? Niekatolik nie może w niej uprawiać sportu? Czy chcąc się zapisać kandydat musi udowodnić, że jest katolikiem? Czy rakietki i lotki są poświęcane?  A może zajęcia zaczynają się od modlitwy?

Pytania są oczywiście absurdalne podobnie jak pomysł na tę szkołę, stąd też zapewne duch satyry, który przyświecał tworzeniu przerobionych obrazków.

Mnie zaś przypominają się slowa Richarda Dawkinsa z jego wspaniałego „Boga urojonego” (przytaczam za jakimś internetowym źródłem) „[…] nie ma dzieci muzułmańskich — są tylko dzieci rodziców wyznających islam! Dziecko jest za młode, by wiedzieć, czy jest muzułmaninem, czy nie. I nie ma też katolickich dzieci.” Podobnie jak nie ma dzieci liberalnych, lewicowych czy agnostycznych. Niektóre pojęcia – „katolicki” jest jednym z nich – kompletnie nie nadają się do określania niektórych rzeczy.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Pantryjota pisze:

    Teoretycznie można sobie wyobrazić, że jakaś forma badmintona istniała w czasach, gdy wykuwały się zręby katolicyzmu. A skoro tak, to być może powstały wówczas jakieś reguły tej gry, na takiej zasadzie, jak np. te, znane z chińskich szkół Kung-Fu. A ponieważ do wpajania reguł najlepsza jest szkoła, to niebawem powstaną zapewne katolickie szkoły zapasów, jazdy konnej, pływania i wiele innych, ze szczególnych uwzględnieniem strzelania, gdyż jak wiadomo, PiS zapowiedziało powstanie strzelnicy w każdej gminie, a w katolickim kraju trudno sobie przecież wyobrazić strzelnicę bez księdza.

  2. McQuriosum pisze:

    Skoro Pantryś pierwszy wyraził moją opinię swojemi słowy, nie ma więc sensu pisać cokolwiek więcej na ten temat, co najwyżej dodając, że katolicka szkola jazdy na wrotkach dla panien z dobrych domów jest – ponoć – najlepsza. Reszta to wtórność, mierne naśladownictwo…

  3. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Czasem się zgadzamy samowtór 🙂

  4. McQuriosum pisze:

    c.b.d.o.

    😉

  5. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Dawno niczego nie opublikowałeś, prawda?

  6. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    najprawdziwsza prawda, ale nie nadeszła jeszcze pora, zarobiony jestem…

  7. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    No cóż, w takim razie będę odwalał robotę za Ciebie 🙂

  8. Kfiatushek pisze:

    Postępując zgodnie z zasadą: „Panu Bogu w okno” to wypada mi, że katolicka to szkoła. I te opierzone pociski jako anieli po niebie wędrujące… Na starość poetką zostanę.

  9. Pantryjota pisze:

    Kfiatushek,

    Nigdy nie jest za późno na debiut.

Dodaj komentarz