O tym, jak Kaczyński mówił po angielsku jak Himilsbach!

Dzisiaj, mimo 1 kwietnia, będzie prawie na serio!
Jest taka anegdota o Himilsbachu, która zawsze przypomina mi się, gdy mowa jest o tzw. specyficznych zdolnościach językowych pana prezesa, zwłaszcza w aspekcie panaprezesowych aspiracji do bycia kimś na skalę choćby ciut większą niż Nowogrodzka i okolice.
Ostatnio zdolności te zaprezentowane zostały w Londynie i nikt by o nich nie pamiętał, gdyby nie „prawie” dowcipne stwierdzenie niejakiego Bielana, który na pytanie w jakim języku pan prezes Kaczyński wraz z brytyjską panią premier troszczyli się o losy świata, odpowiedział, że ” Theresa May nie mówi po polsku, więc potrzebny był tłumacz”.

Po tym nieco przydługawym wstępie czas na anegdotę: ( Uwaga: będa tzw wyrazy! )

-Podobieństwo Himilsbacha do Spencera Tracy oraz Kirka Douglasa, jak niesie legenda, sprawiło, że otworzyła się przed nim wielka kariera w Hollywood.
Kiedyś więc chwalił się nawet, że rolę w filmie zaproponował mu sam Steven Spielberg. Pod jednym warunkiem: musiał nauczyć się angielskiego. – I co, uczysz się? – pytali znajomi. – Nie. Jeszcze nie. Spielberg się rozmyśli, a ja z tym angielskim zostanę jak ten chuj – odpowiadał Himilsbach.

Przed panem Prezesem Kaczyńskim również co jakiś czas otwiera się wielka szansa na to, żeby osobiście zaprezentować swoją niewątpliwe talenty różnym możnym tego świata. Niestety, od czasu, gdy w 2010 r. zszokował D. Camerona swym słynnym „i don’t understand”, prawie nikt z liczących sie na świecie nie zdecydował się zmierzyć z niewątpliwą charyzmą i intelektem pana prezesa!
Z tego też powodu, to pan prezes postanowił być tym, który stawia warunki i konsekwentnie od lat nie uczy się tego angielskiego ( ani innego ), na dodatek w szczytnym celu!
Bo nie może być przecież tak, by przywódca dopiero co powstałego z kolan Narodu ryzykował niezaprzeczalną utratą Godności przy okazji ewentualnego niespotkania się z kimś ewentualnie ważnym.
Nie od dziś przecież wiadomo, że zgodnie z prawem Murphy’ego, jeśli coś może pójść nie tak, to na pewno nie pójdzie!
Ostatnia londyńska wizyta pana prezesa tylko potwierdziła jego mądrą przezorność i godną pochwały żelazną konsekwencję w nieuczeniu się , bo strach nawet pomyśleć, na kogo by pan prezes wyszedł, gdyby nauczony tego angielskiego z powodu byle terrorysty nie spotkał się z angielską panią premier!
A tak może tylko śmiać się z Tuska, który po brexicie na pewno zostanie z tym swoim angielskim jak ten…
Ostatecznie, w otoczeniu pana prezesa zawsze znajdzie się jakiś Waszczu, Bielan czy inny Rycho Czarnecki, którzy wielkopomną myśl prezesa złapią w lot i przełożą na inne obce, tak, by prawie nikogo z rozmówców nie obrazić !
PS
„Prawie” czyni wielką różnicę!
😉

facet któremu pozostało średnio 15-20 lat życia, ale mający to w sempiternie...

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Kfiatushek pisze:

    Nawiązując do Jana Himilsbacha: myślę, że prezes Kaczyński nigdy jak ten „membrum virile” nie będzie, bo go nigdy nie posiadał. Przyczyna niechęci do nauczenia się języka Szekspira i Dickensa musi być więc inna.

  2. McQuriosum pisze:

    Kfiatushek,

    sugerujesz, że co?
    Jeszcze zamkną nam Pantrysiowisko za takie coś!
    O Bobrze Ty mój!
    😉

  3. Kfiatushek pisze:

    McQuriosum,

    No cóż. Nie wydaje Ci się dziwnym, że Jarosław Zbaffca ani kobietami, ani mężczyznami się nie interesował? To samo przytrafiało się i innym „kochającym ojczyznę”. Długo nie będziesz musiał szukać w historii. 😉

Dodaj komentarz