opowieść wigilijna dla niewierzących

Właściwie to nic się nie stało, co się stało. A dokładniej jeszcze, to co się prawie nie stało, mogło się wcale było nie stać. No, bo co się stało w sensie wydarzeń? Kilka słów, parędziesiąt wspólnie przejechanych kilometrów, wymiana uśmiechów i spojrzeń. Wszystko w ramach konwencji obowiązującej przy takich okazjach.
Wszystkiemu winne moje zamiłowanie do włóczęgostwa. Mogłem przecież odwiedzić tę krainę zaszronioną i podmarzłą w celach li tylko utylitarnych, załatwić swoje sprawy, popracować piłą, spakować opał do wielkiej skrzyni z tyłu, odjechać. Ale ten krajobraz, na który patrzyłem – teraz z niepokojem już – mieszanina mgły w powietrzu i mgły zamarzłej na wszelkiej roślinności, wciągnął mnie bez reszty i wszedłem weń.

Teraz każda gałązka była najeżona igłami mrozu, niepowtarzalna, byle badyl błyszczał klejnotami lodu, którym opakował go marznący deszcz, marne chaszcze obrosły koralowcem, białym a kruchym jak puder, który mógł strząsnąć byle podmuch czy ruch. Powietrze wszak nie ruszało się wcale, brnąłem przez nieruchomą zimną mgłę, ścieżynami które zna ledwie parę osób. Nie dam zdjęć, choćby każde warte było słów tysiące, muszą wystarczyć słowa i pobudzona przez nie wyobraźnia.
Gdy wychodziłem ponad granicę lasu mgła pomału rzedła, zostawała w dole, wraz z nią ziąb. Miałem ją poniżej, w postaci znanej jako „morze mgieł”, z którego wyłaniały się wyspy wyższych szczytów. Inwersja, więc im wyżej tym cieplej, słońce rozświetlało i Tatry. Roślinność pozbawiona nietrwałych dekoracji szreni. Dzień krótki, więc wracać przyszło, zbiegałem już goniony cieplejszym powiewem i chmurami z południa. Drobniutka mżawka, prawie niedostrzegalna, w pół godziny pokryła lukrem zimną ziemię. Łatwe szlaki stały się lodzonymi rynnami, nadającymi się dla bobslejów.
Swoimi sposobami spokojnie dotarłem na nocne leże. Rano zmiana planów, lodowa kraina mroziła kolejne warstwy błyszczącego lukru na kamieniach i stwardniałym błocie. Zostawiłem zmrożony pojazd, sam zaś ściągnąłem – unikając pułapek dróg – do kolejowego przystanku. Teraz wracałem, po pojazd i ładunek.

(c) AL

Kategoria: Różne ciekawe historie (5), Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Pantryjota pisze:

    Dla niewierzących ?
    Czyli dla mnie też ? :))
    Dziękuję, bardzo ładna.
    Czysta literatura – nieczęsto spotykana forma na tym portalu, więc tym bardziej cenny wpis.
    Zdrowych i Wesołych i proszę wpadać częściej.

    P.

  2. krawcowa pisze:

    Piękna opowieść wigilijna, dziękuję Al 🙂
    Każdy nosi w sercu taki okruch, wspomnienie od którego robi się ciepło . Takie spotkania zostawiają nadzieję, że może kiedyś…
    Może świat jest właśnie taki, jednowymiarowy, proste radości, a my niepotrzebnie doszukujemy się jakiegoś drugiego dna?

  3. al pisze:

    Pantryjota,

    Szczególnie dla Pantryjoty. Proszę zwrócić uwagę na pojemność znaczeń w słowie”niewierzący”. Przyniosłem małą historyjkę pod choinkę. A właściwie pod wszystkie choinki na tym portalu zebrane.

  4. al pisze:

    krawcowa,

    Cieszę się, że sprawiłem małą radość.

    Pozdrawiam

  5. Lukasuwka pisze:

    taki prezent pod choinką lukasuwki? BEZCENNY!
    dziękuję z serca.
    pisane pięknym, czystym słowem, pobudzające wyobraźnię, malarskie,
    chcę więcej! więcej!

    pees. kładę uśmiech pod Twoją.

  6. krawcowa pisze:

    al,

    Sprawiłeś mi nie tylko małą radość 🙂
    Przywołałeś wspomnienie zdarzenia sprzed prawie 30 lat. To był pociąg Paryż- Warszawa, wsiadłam w Berlinie, w przedziale był tylko on, i tak do samej Warszawy…Gadaliśmy cały czas, lubiliśmy te same filmy, książki, słuchaliśmy tej samej muzyki. Byliśmy jakby uszyci z tego samego materiału… tymi samymi nićmi.
    Gdy dojeżdżaliśmy powiedział, że od pierwszego spojrzenia chciał wziąć mnie w ramiona, ja, że wcale bym się nie broniła…
    Na dworcu centralnym czekali na mnie rodzice z moją córeczką, na niego, jego,.. z dziewczyną.
    W ręku została mi karteczka z pośpiesznie napisanym numerem telefonu którego nigdy nie wykręciłam…

  7. al pisze:

    Lukasuwka,

    Nie obiecuję, że będzie „więcej”. Takie historie przychodzą do człowieka niespodzianie, mają swoją kapryśność.
    Cieszę się, że prezent „trafił”.

  8. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    To ja też sobie coś przypomniałem, sprzed ponad 30 lat.
    Dworzec kolejowy w Krakowie, ale nie wiem co na nim robiłem, może wracałem od Cioci ?
    I nagle pojawiła się ona – zjawiskowa dziewczyna, oczywiście szczupła brunetka.
    Zagadałem i za jakieś pół godziny wiedziałem, że mógłbym z nią konie kraść i żyć nawet bez ślubu. Kiedy nadjechał jej pociąg, ze łzami w oczach powiedziała, że za 2 miesiące właśnie bierze ślub i że bardzo żałuje, że spotkała mnie za późno. I nawet daliśmy sobie buziaka, choć poznaliśmy się przecież tylko co.
    Nie wzięliśmy swoich namiarów i na tym ta romantyczna historia się zakończyła, jak wiele podobnych, choć nie w moim życiu, gdyż widocznie wyczerpałem wówczas limit, który mi przysługiwał.
    Czekam więc z utęsknieniem na następne wcielenie, gdyż to obecne powoli mi się już nudzi.

  9. al pisze:

    krawcowa,

    Czasami wystarczy rozmowa oczu, czasami słowa wydają się zbliżać. A potem jest „wysiadka”.
    Dziękuję za historię, którą obudziła ta malutka moja. W szufladzie mam parę „pociągowych”, o różnych „dalszych ciągach”. Lubię pociągi, są takie nieprzewidywalne…

  10. krawcowa pisze:

    al,

    Ja niestety mało podróżuję pociągiem.
    Prowadzę nieprzyzwoicie osiadły tryb życia 🙁

  11. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Wiele tracisz, albowiem rytmiczny stukot kół może powodować miłe doznania, o ile przebywa się w miłym towarzystwie. Pisałem zresztą o tym w jednym z odcinków mojej powieści, a konkretnie w pierwszym:
    (….)
    No ale na szczęście pogoda była słoneczna i ciepła, więc mogła nie przejmować się takimi drobiazgami i oddać się marzeniom, które wzmacniał regularny stuk kół pociągu. Dawno nie jechała pociągiem, więc ze zdumieniem odkryła w pewnym momencie, że ten regularny odgłos wywołuje pewne zaskakujące reakcje w miejscach topologicznie bliskich tym, które odwiedzał dziobek wspomnianej już, gumowej kaczuszki. Poczuła się tym faktem lekko skonsternowana, bo rodzice zawsze powtarzali jej, że na wszystko jest właściwy czas i miejsce, a miała duże wątpliwości, czy takim miejscem jest właśnie przedział pociągu lekko opóźnionego już na starcie, z powodu tłumu rozentuzjazmowanych zwolenników cyfrowego multipleksu, którzy spontanicznie demonstrowali na torach, z okazji przyznania 3 kolejnych koncesji ich ulubionemu ojcu. (….)

    Tak więc może udaj się w jakąś dłuższą podróż przy najbliższej okazji, a potem opisz swoje wrażenia :))

  12. Filipina pisze:

    Moja „kolejowa” przygoda, którą pamiętam, była nie tyle romantyczna co nieco zabawna.
    Pociąg relacji Zakopane-Kraków. Wraz z trójką moich kolegów wracamy z weekendowego łazikowania po górach. Koledzy stoją w korytarzu i zawzięcie dyskutują. Ja drzemię w przedziale. Mam krótką fryzurkę, wytarte dżinsy i czapeczkę z daszkiem naciągniętą na twarz.
    Pociąg zbliża się to jakiejś stacji. Starszy pan, który jest w przedziale zwraca się do mnie – „Panie, pan taki zgrabny, pomoże mi pan zdjąć bagaż?”
    Spoglądam na pytającego, wychylam spod czapeczki twarz i uśmiecham się.
    Pan, nieco skonsternowany ” O cholera, przecież to kobieta”
    Moi koledzy skręcają się ze śmiechu. I już na długi czas zostaję dla nich „panie, pan taki zgrabny.”

  13. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Zgrabność nie jest przypisana do płci.
    Weźmy np. mnie…
    Kiedyś jedna masażystka powiedziała mi, że mam bardzo zgrabne pośladki.
    A ja uważam, że cały jestem całkiem zgrabny :))

  14. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Jazda pociągiem jest idealnym miejscem do wchodzenia gwałtowne, aczkolwiek płytkie relacje, bo obliczone na czas jazdy pociągiem, a ta, nie jest zbyt długa i zawsze kończy się ,,wysiadką ” 🙂
    Wyobraźnia jednak każe nam idealizować je, podpowiadając najróżniejsze scenariusze…
    Natomiast żeby poczuć te rytmiczne wibracje, wcale nie trzeba wybierać się w podróż 😉

  15. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Prawie całkowicie się z Tobą nie zgadzam. Kiedyś bowiem wszedłem w pociągu w relację, która okazała się być bardzo dogłębna :))
    Oczywiście, że można usiąść na pralce, ale to jednak nie to samo..

  16. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Dlaczego odnoszę wrażenie, że piszesz o relacji fizycznej? 😛
    Nie masz poczucia, że to jednak nie na temat?

  17. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Zależy co jest tematem. Twoje generalizowanie jest bez sensu. Literatura, kino aż kipi od wielkich romansów nawiązywanych w pociągu. I nie mam na myśli wyłącznie Olbrychskiego i Jędrusik :))
    Po prostu każde miejsce jest dobre, gdy chodzi o poznanie osoby swojego życia, albo chociaż kogoś na jakiś dobry czas.
    Nawet tramwaj, choć nim zazwyczaj jedzie się krócej niż pociągiem.

  18. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Tematem jest tytułowa notka, a my zsuwamy się po równi pochyłej 🙂

  19. Pantryjota pisze:

    To ja rezygnuję.
    Jest tyle innych notek :))
    Np. o Zanussim – bardzo dobra, a nikt jej nie skomentował.

  20. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    No to poszukam i przeczytam 🙂

  21. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Tak myślałem, że temat Cię przerośnie :))
    Ale nie martw się, napiszę coś o tapczanach, to sobie pokomentujesz :))

  22. al pisze:

    Szanowni Państwo

    zapoznawszy się z krytyką mojego postępku w postaci usunięcia notki postanowiłem ją przywrócić. Chodzi głównie o Państwa komentarze, którym byłoby przykro, gdyby zniknęły. Ja zaś uważam, że notka to tylko chwilowy byt, plik zaledwie, nie ma nawet śladu namacalności.
    Proszę nie mieć za złe.

  23. Atom pisze:

    al,

    Hmmm…

  24. krawcowa pisze:

    al,

    Jeśli było przykro, to na pewno nie z powodu komentarzy, przynajmniej mnie 🙂

  25. Lukasuwka pisze:

    Al, dzięki.
    dla mnie ten chwilowy byt jest namacalny…wyobrażeniowo!
    cierpliwie poczekam, na kolejny,
    bo lubię macać takie teksty 🙂

  26. al pisze:

    krawcowa,

    Nie, to komentarzom byłoby przykro gdyby zniknęły. Tekst jest mój, chciałem go trochę pozmieniać, jakby miał dłużej wisieć, ale nie obeznany dobrze z portalem włożyłem w końcu do kosza. Niejedno wywalam do kosza, co mi tam. A tu patrzę, raban się zrobił, więc wyjąłem tekst z kosza, trochę przystrzygłem i może wisieć.
    Pozdrawiam

  27. Lukasuwka pisze:

    al,

    co ma wisieć…w koszu nie zmarnieje 🙂

  28. al pisze:

    Lukasuwka,

    Niczego nie mogę obiecać, takie rzeczy przychodzą do człowieka nieczęsto, a i tak połowę spieprzy próbując ubrać w słowa.

  29. Lukasuwka pisze:

    al,

    spoko, nic nie obiecowywaj 🙂
    ja sobie cierpliwie poczekam…a tymczasem może jaki wiersz napiszę ?
    bo mnie nastroiłeś romantycznie
    dobranocka

  30. krawcowa pisze:

    al,

    A znasz powiedzenie, że lepsze jest wrogiem dobrego?
    Było i jest dobrze 🙂

Dodaj komentarz