Patologia z impetem wdziera się do samorządu

Przyznam, że piszę rozwalony tym, co się szykuje w moim mieście z okazji wyborów samorządowych.

Miasto powiatowe, od 12 lat współrządzone przez PiS, od 4 lat – pod władzą zdominowanej przez PiS rady miasta i nieudolnego burmistrza. Miasto, które tonie w śmieciach, które należy do 50-ki najbrudniejszych miast UE (zanieczyszczenie powietrza), miasto, w którym jedyne wyrównane drogi prowadzą do kościołów – a jest ich w tym 40-tysięcznym ośrodku bodaj 11. Miasto sławne, bo skazany ksiądz pedofil urzędował jeszcze do niedawna bez przeszkód tuż obok szkoły podstawowej.

Oto jeden z kandydatów na burmistrza. Do niedawna pisowski wiceprezydent, aczkolwiek teraz ukrywa się i startuje jako kandydat niezależny. W materiałach piszą o nim, że rzekomo, gdy uznawał, że zagrożone jest dobro mieszkańców, nie wahał się ustąpić ze stanowiska. W rzeczywistości wyglądało to tak: kandydował do rady powiatu, był wybierany, czekał, aż jego kumpel wygra wybory na burmistrza, zrzekał się mandatu i zostawał wiceprezydentem. Znany z tego, że usiłował zlikwidować przedszkola i miejskie biblioteki – jedne i drugie zazwyczaj zlokalizowane w atrakcyjnych, zabytkowych willach.

Oto drugi kandydat na burmistrza. Maleńkimi literami na jego banerach jest napisane, że jest z PiS, choć przecież wszyscy wiedzą. Obecnie przewodniczący rady miejskiej, nasz mały Kuchciński, który ucisza radnych opozycji i brutalnie odbiera im głos. Odnotowany na liście pisiewicze.pl – za przynależność partyjną sprawuje dobrze płatne stanowisko. Innych osiągnięć brak, bo to jest bardzo młody człowiek.

Kandydat na radnego – z listy PiS. Sąsiedzi mają o nim sporo do powiedzenia. Pijak, niemal codziennie wieczorem widywany z dwusetką wódki, choć w adwencie i w wielkim poście nie pije. Ale jak pije, to potrafi publicznie wydrzeć się na kilkuletniego syna, a w mieszkaniu (sąsiedzi słyszą) – na żonę. Jakiś czas temu wpadł swoim starym BMW do rowu. Nie wyrobił się na zakręcie. Chwalił się ponoć, że w terenie zabudowanym grzał 110 km/h. W rozmowach prywatnych co drugie słowo na „k”.

Kandydatka na radną – z listy kandydata krypto-pisowca na burmistrza. Bohaterka lokalnych mediów. Na osiedlu, na którym mieszka, bezprawnie zawłaszczyła kawałek wspólnego terenu i urządziła sobie tam ogródek. Jak sama przyznaje, „nie lubi żydków”.  Miłośniczka plotek i obgadywania sąsiadów, specjalistka od lokalnych intryg.

Wybaczcie, zbiera mi się na mdłości. Są też normalni kandydaci, ale mają małe szanse.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)
  1. Pantryjota pisze:

    To u nas jest jednak zupełnie inaczej.
    Szczerze współczuję.

  2. Protest-antka pisze:

    Skąd ja znam te wszystkie opisane typy? -U nas jest niestety podobnie- ja jednak pójdę na wybory- trzeba próbować rozbić te kliki. Kiedyś w końcu się uda.

Dodaj komentarz