Polska szkoła – wkrótce jak w RPA

Ponure porównanie z tytułu bierze się stąd, że w RPA szkoły państwowe cieszą się zasłużenie jak najgorszą opinią. Lata niedofinansowania, a przede wszystkim płacenia nauczycielom niskich pensji w końcu doprowadziły do tego, że nawet niezbyt zamożni rodzice wysyłają dzieci do szkół prywatnych,  często się na ten cel zadłużając. Wszystko byle tylko uniknąć kontaktu z państwowa oświatą.

Analizując realia polskich szkół można wyciągnąć pewne uśrednione wnioski. Po pierwsze – średnia pensja to ok. 3200 zł na rękę. Tyle zarabia nauczyciel z paroletnim doświadczeniem. Początkujący zarabiają najniższą ustawową pensję, ci bardzo doświadczeni dochodzą do 4000 zł. Za te pieniądze trzeba przeprowadzić 20 godzin zajęć w tygodniu, co oznacza dodatkowo ok. 10 godzin pracy. Przygotowanie sprawdzianów, sprawdzenie sprawdzianów, rady pedagogiczne, zebrania, papierologia. W podstawówkach i tzw. gorszych szkołach dochodzi bardzo czasochłonne zarządzanie problemami wychowawczymi. Wykazujący skłonności przemocowe uczniowie muszą dostać opiekę i dodatkową uwagę każdego nauczyciela, ten z kolei musi współpracować z pedagogiem i psychologiem szkolnym. Współpraca musi być dokumentowana – sporo papierów do ogarnięcia

W pewnym uproszczeniu za 3/4 etatu – 3200 zł. Niby nie najgorzej, ale… Godzina pracy przy tablicy to naprawdę dużo większe obciążenie niż inaczej spędzane godziny w pracy. Poza tym – wykonywanie tej pracy to dużo odpowiedzialność, a wykonywanie jej dobrze wymaga dużych umiejętności i porządnego wykształcenia. No i dodajmy, że w dużych miastach za te pieniądze trudno się ustawić – mam na myśli tak prozaiczną rzecz jak wzięcie kredytu hipotecznego na zakup niewielkiego choćby mieszkania.

Powie jakiś ignorant – no i wio, niech będzie co ma być, nie podoba się to won do roboty w Biedronce. No i tak właśnie jest. Od paru lat do szkół nie zgłaszają się młodzi nauczyciele. Ci starsi odchodzą na emeryturę. Odejścia z zawodu też są może nie masowe, ale częste. Oczywiście nie wszyscy odchodzą, najstarszy nauczycie w Warszawie ma ponad 80 lat, a są podstawówki, gdzie średnia wieku przekracza 60.

Przepisy w tym przypadku nadążają za sytuacją – i to jak! Jeśli dobrze je rozumiem, to jest tak: o ile dyrektor szkoły wykaże, że nie jest w stanie zatrudnić nauczyciela z odpowiednimi kwalifikacjami i uprawnieniami, to może zatrudnić kogokolwiek, kogo wykształcenie zbliżone jest do wymogów nauczanego przedmiotu.

I tak oto mnożą się ciekawe  historie. Inżynier uczy matematyki, sekretarka angielskiego, bibliotekarz polskiego. To te gorsze przypadki. Bo te lepsze to że chemik z wykształcenia, za to bez przygotowania pedagogicznego, uczy chemii, choć nie ma pojęcia, jak to się robi. Młodzież zastanawia się, kim jest ten pan/pani którzy nie umieją ani poprowadzić lekcji ani wyegzekwować wiadomości ani ocenić oddawanych prac. Rodzice się buntują. Nauczyciele nawet jeśli mają kwalifikacje, to czasem nie mają siły.

I tak to leci, równo w dół. A na imprezach partyjno-religijnych słychać peany, że takiego ministra jak obecny to jeszcze Polska nie miała.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Quartz pisze:

    Najważniejsze by uczniowie mieli katechezę .

  2. Wito pisze:

    O tak

  3. Pantryjota pisze:

    Minister od oświaty, którego nazwiska z obrzydzenia nie wymieniam, zapowiada zwolnienie ok. 100 tysięcy nauczycieli w najbliższych latach. To może oznaczać, że dla tych co zostaną będzie więcej do podziału.
    Taki żart mi przyszedł do głowy w starym roku…

  4. Wito pisze:

    Tiaa, teraz będzie niż, pozbędą się nauczycieli. Ale po niżu będzie stabilizacja albo wyż. I wtedy jedynym ograniczeniem liczebności klas będzie to, ile ławek dla ilu uczniów da się upchać w przeciętnej sali lekcyjnej. Sądzę, że graniczną wartością jest 50. I tylu uczniów będzie w klasach.
    Głos środowiska, że można zmniejszyć liczebność klas i poprawić warunki nauki, tego ministra nic nie obchodzi. On jest od tępienia inności.
    Zresztą coraz więcej wskazuje, że PiS za rok nie będzie już rządzić, a Czarnek będzie prowadził wykłady z nienawiści u Rydzyka.

  5. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Ciekawostką jest fakt, że jeśli chodzi o wykształcenie dzieci osób ze słabym wykształceniem, to w Polsce tylko 7% takich dzieci kończy studia i jest to najgorszy wynik w Europie. To chyba realizacja hasła o oświacie, która miała trafić pod strzechy.

  6. Pantryjota pisze:

    Mam już pierwszy komentarz emerytowanej (choć wciąż pracującej) koleżanki nauczycielki:

    Przeczytałam ten tekst, dla mnie nie wnosi nic nowego, wieczne narzekanie na system oświaty.
    Też nie należę do zwolenników obecnego ministra oświaty, ale za żadnego nie było dobrze.
    Pensje zawsze były niewspółmiernie niskie do wysiłku, obciążenia itd. tego nie zrozumie nikt kto nie spróbował.
    Mimo to można w tej pracy mieć satysfakcję i ją lubić. Ja skupiam się na działaniu. Relacje z młodzieżą dają energię i mobilizują do własnego rozwoju.
    Oczywiście zaplecze finansowe emerytalne daje mi komfort.
    Mam młodego kolegę, tuż po studiach, uczy też geografii, dojeżdża 2 godziny do szkoły. Jest pasjonatem, jest kreatywny, robi dobrą robotę. O pieniądzach nie rozmawiamy.

    Moja znajoma „młodzież” pracująca w korporacjach może i zarabia większe pieniądze ale jest wykorzystywana czasowo i przemęczona fizycznie i psychicznie.
    Mój syn porzuca fizykę w Narodowym Centrum Badań Jądrowych, będzie pracował jako analityk danych i programista w Samsungu. Finanse nie były głównym powodem, raczej ograniczone możliwości prowadzenia badań i własnego rozwoju.
    Ważne w pracy jest poczucie sensu.

  7. Pantryjota pisze:

    Pantryjota,

    Szczerze mówiąc nie do końca rozumiem te uwagi (np. o Czarnku ) a już w zupełną konfuzję wprawił mnie przykład syna (dr fizyki) który przenosi się właśnie w miejsce, gdzie z pewnością będzie bardziej wykorzystywany fizycznie i psychicznie niż jako fizyk, który ma w życiorysie np. bliską, osobistą współpracę z laureatem Nobla w tej dziedzinie.
    Inna sprawa, że też mam kolegę dr fizyki, który przez wiele lat był prezesem pewnej amerykańskiej firmy ubezpieczeniowej, a teraz zasiada w radzie nadzorczej czołowej firmy komp. w Polsce.
    Być może te kariery wynikają z faktu, że w swoim czasie absolwenci nauk ścisłych to była jednak elita intelektualna, nie tylko w wąskim zakresie swojej specjalności.

  8. Wito pisze:

    Też mnie zastanowił pobłażliwy stosunek do Czarnka. Możliwe, że bycie nauczycielem powoduje jakieś uodpornienie na to, jacy są ministrowie edukacji. Zgodzę się, że ci za PO nie byli dobrzy, choć, o ile wiem, to właśnie za PO były największe podwyżki dla nauczycieli. Ale innych istotnych reform chyba nie było, więc OK, nie było dobrze. Później przyszła jednak Zalewska, która dokonała demolki i masakry. Piontkowski nie błysnął niczym szczególnym. I wreszcie nastał Czarnek – wobec którego ja pobłażliwy być nie jestem w stanie, ponieważ uważam, że on powoduje gnicie oświaty. Nie zajmując sobie uwagi żadnymi jej problemami (albo im zaprzeczając) robi mnóstwo, aby doprowadzić do wieloaspektowego zawalenia się systemu. Porównywanie ministrów z poprzedniej ekipy z Czarnkiem jest po prostu niesprawiedliwe.

  9. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Też uważam, że Czarnek to jedna z największych porażek PiS w całej historii ich rządów. Gość, na widok którego zbiera mi się na wymioty całkiem podobnie, jak na widok ministra Zero.

  10. Quartz pisze:

    Wito,

    Oświata zmierza że lekcje będą się odbywać w salkach katechetycznych za wynajem będzie płacił (suto) podatnik.

  11. Hosanna pisze:

    Mam sporo refleksji dotyczących oświaty ale 1. tu się nie zmieści hłe hłe, 2. samo dyskutowanie dla dyskutowania szkoda mi czasu, bo nie mam wpływu (jestem już na emeryturze i nie mam kontaktów z kuratorium ani władzami). . Gdybym była w kołach rządzących lub mających wpływ miałaby to sens. Jestem w innym miejscu i doskonalę co innego.
    W kwestii oświaty:
    1. Moja ogólna idea – to zrobić z wykształcenia dobro elitarne – tylko dla zdolnych lub pracowitych. Szkoły prywatne dla i praktyczne wykształcenie ogólne, w BARDZO małych grupach (niż sprzyja) pod ścisłą kontrolą dorosłych i możliwie kreatywne i nowoczesne. Średnie krótkie i pozwalające jedynie na optymalny wybór profilu do kształcenia wyższego.
    Wyższe tylko dla ludzi którzy wiedzę potrafią albo stosować praktycznie (rozwój techniki) ( i to w ścisłym powiązaniu z potrzebami przemysłu i technologii, albo teoretycznie (rozwój nauki) . Zawodowe na wysokim poziomie dla bardzo ważnego i wymagającego praktycznej mądrości szkolenia w konkretnych zawodach, pod kierunkiem Mistrzów a nie lewusów którym nie chce się ani uczyć ani pracować w zawodzie.
    Zainwestowałabym w to całą kasę, zaoszczędzoną na elitarności. Jeśli będzie radykalnie mało szkół średnich i wyższych (państwowych), będzie potrzeba radykalnie mniej kadry i ta kadra będzie na wysokim poziomie i dostanie wystarczająco kasy aby mądre osoby chciały tam pracować i miały warunki.
    Najtrudniejsze jest pytania co z najtrudniejszym sortem ludzi mało inteligentnych , społecznie niedostosowanych ani do pracy w zawodzie ani do uczenia się – i to pytanie niestety pozostawiam otwarte.
    Jedno jest pewne – aby można było uczyć dzieci muszą przebywać w warunkach opieki i wpływu dorosłych a obecnie dzieci są podczas szkoły gdzie? w Internecie. A po szkole gdzie są ? w Internecie.
    Bez opieki dorosłych z nieograniczonym dostępem do treści i ilości .
    Dorośli sa dla nich jakąś przeszkadzającą głównie postacią z przeszłości a nawał treści przelatuje przez niuch jak burza , za krótko by pozostawić ślad w pamięci.
    Nie interesuje mnie Czarnek czy inny – to nei ma znaczenia a jeśli ma to Nowy program z biologii i chemii po reformach Pisu jest lepszy ( np wprowadza ewolucję oraz fizjologię ciała do programu biologii ogólnej w szkołach średnich – KTÓYCH NIE BYŁO – CO JAKOŚ NIKOGO NIE BULWERSOWAŁO a w chemii wprowadza budowę atomu, SOLE KWASY ITPczy stężenia i inne wartościowe rzeczy KTÓYCH UPRZEDNIO W PROGRAMIE ODÓLNEJ CHEMII szkoły średniej NIE BYŁO.
    Tak więc Czarnek robi wiele rzeczy które mi się nie podobają (rola dyrektorów i kuratorów) a ponadto pozbyłabym się całkowicie ze szkoły religii oraz finansowania religii nawet poza szkołą. Jakby tak jeszcze opodatkować Kościół i zmusić więźniów do pracy na własny chleb (nie pracujesz nie jesz) – to pewnie forsy by nie zabrakło/
    Tyle w skrócie pozdrawiam Pantryjotę i gości

  12. Pantryjota pisze:

    Hosanna,

    Hosanna na wysokości 🙂

    Dzięki za komentarz – to już druga emerytowana nauczycielka zabrała głos, choć ta pierwsza wciąż pracuje, bo lubi:)
    Ty zdaje się też lubiłaś, ale mając wiele zainteresowań, z pewnością na emeryturze można je twórczo rozwijać, a edukację zostawić młodszym.
    Całkowicie zgadzam się z tezą, że wykształcenie (szczególnie to na poziomie wyższym) powinno być czymś bardziej „elitarnym” niż obecnie, bo nie każdy musi być magistrem, że o doktoratach nie wspomnę. Wyrugowanie religii ze szkół to absolutna konieczność „dziejowa” i bez tego nie wyobrażam sobie żadnej, poważnej reformy oświaty.
    Ogólnie temat jest na dłuższą dyskusję, która być może tutaj się rozwinie jak to już drzewiej bywało.

  13. Wito pisze:

    Nie sądziłem, że dyskusja pójdzie w tę stronę, ale naprawdę mocno się z Wami nie zgadzam.
    Powszechnie dostępne wskaźniki wykształcenia wyższego wyraźnie pokazują, że ilościowo Polska ma dużo do nadrobienia, a nie do redukowania. W państwach, w których sprawy, mówiąc ogólnie, idą dobrze – Finlandia, Szwecja, Holandia, Belgia, Dania – ilość osób z tzw. wykształceniem trzeciego stopnia jest wyraźnie wyższa niż w Polsce. Inna sprawa to oczywiście wskaźniki jakościowe, ale tu akurat się nie wypowiadam – wiem, że bycie magistrem nie jest jednoznaczne z jakkolwiek rozumianą mądrością. Jednak nie widzę związku między zmniejszeniem liczby studentów a poprawieniem jakości nauczania.
    Co do wykształcenia 1-go i 2-go stopnia tym bardziej nie widzę robienia z niego czegoś elitarnego. Natomiast nie mam wątpliwości, że próby przekazywania młodzieży nadmiernej ilości wiedzy kończą się porażką – z wiadomych przyczyn.
    Jeśli chodzi o ewolucję w szkołach średnich – fajnie. Ale tu
    https://www.rp.pl/prawo-dla-ciebie/art10779851-teoria-ewolucji-znika-z-lekcji-biologii-w-szkole-podstawowej-alarmuja-naukowcy-z-pan
    przeczytałem, że zmarginalizowano ją w podstawówkach.

  14. Quartz pisze:

    Wito,

    To że znika z nauczania teoria ewolucji to nie dziwi. Przecież rządzący to ortodoksi religijni. Brak nauczania podstaw ekonomi i przedsiębiorczości to błąd.

  15. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Koleżanka, której komentarz wkleiłem na początku pisze teraz tak:

    Poczytałam Twoje forum. Zgadzam się z Hosanną i wcale nie jestem dla Czarnka pobłażliwa tylko nie chcę się nim zajmować. A może powinien doprowadzić do zawalenia się systemu? Bo jak inaczej szybko wprowadzić radykalne zmiany???
    Ponieważ nie mam wpływu tam wyżej to oddolnie robię swoje i tu angażuję energię.

    Poza tym Internet (jego nadmiar) oczywiście jest zmorą współczesności, ale młodzież bardzo ceni rozmowę i kontakt bezpośredni. Zarówno w szkole jak i w domu. To od dorosłych zależy jakie zbudują relacje. Jak komputer czy smartfon podarują w prezencie żeby mieć pociechę „z głowy” – to mają.

  16. Pantryjota pisze:

    Wito,

    „Na upartego” mógłbym pewnie poprosić o komentarz jeszcze kilka znajomych nauczycielek, ale obawiam się, że mogą nie znaleźć czasu, bo zarobione są:)

  17. Pantryjota pisze:

    Wito,

    I jeszcze coś: mam kolegę, którego żona wiele lat pracowała na kontrakcie w RPA.
    Gdy tam pojechał, to po powrocie stwierdził, że my, jako Polska, jesteśmy 100 lat za murzynami. Było to jakieś 1o lat temu. Tak więc może niekoniecznie procent wykształconych obywateli stanowi o jakości życia w państwie?
    Moim zdaniem największym błędem tych reform oświatowych w ostatnich dekadach była rezygnacja ze szkolenia zawodowego. Np. mój znajomy był dyrektorem warsztatów szkolnych na terenie znanego skądinąd CDZ:

    https://www.zdz.edu.pl/

    Uczniowie zawodówek i techników mieli tam zajęcia praktyczne. A potem to zlikwidowano i „na zgliszczach” powstała….Wyższa Szkoła Kosmetologii, czy jakoś tak. Tak się składa, że mam ciocię kosmetyczkę (rocznik 1939), po szkole w Krakowie, która do dziś prowadzi gabinet i nigdy nie zatrudniała żadnych pracowników. Jak widać można, nawet bez studiów w WSK.
    Kolega po zawodówce pracuje w dość poważnej firmie związanej z energetyką i jego największą udręką jest walka z niedoróbkami tworzonymi w pracowniach niedouczonych inżynierów „z łapanki”. Gdy mi czasem o tym opowiada, to włos jeży się na głowie.
    Czy tego chcemy? Moim zdaniem zdecydowanie nie i dlatego uważam, że studia wyższe powinny być dla wybranych i dobrze wyselekcjonowanych, a nie dla każdego, bo każdy może znaleźć sobie szkołę, która dla kasy da mu dyplom.

Dodaj komentarz