Prawdziwi Narodowcy to bronią granic, a nie wejścia do ponadnarodowego kościoła

Często oglądanie i czytanie wiadomości z kraju pomiędzy Bałtykiem a Tatrami sprawia mi radość pomieszaną z lekką frustracją…
Patrzę sobie na pana BONKiewicza i się zastanawiam nad podstawą jego egzystencji.
Nie mam do tego człowieka najmniejszej pretensji o miażdżący wyraz twarzy, gdy on stara się połączyć abstrakcyjne myśli. W tej swojej głowie.
Zastanawiam się nad tym jak to jest być tzw „narodowcem” na wygodnych ulicach Warszawy i opowiadać deklaracje polityczne,a nie gdzieś w ciemnym, zimnym i mokrym lesie…
Dla mnie to są tacy narodowcy, jak z Węgrów żeglarze oceaniczni.

jestem ktory jestem, ale mnie nie było i kiedyś nie będzie i tak mi dopomoże Budda i Bobry.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Quartz pisze:

    Onegdaj to najwięcej takich indywiduów było w Zaleszczykach.

  2. Pantryjota pisze:

    Narodowcy na granicy to już byłby prawdziwy dramat. Ale polecam ten artykuł z Onetu:

    https://www.onet.pl/informacje/onetbialystok/strefa-wyjatkowa-bez-kontroli-znalezienie-migrantow-zajelo-nam-godzine/jsn95gy,79cfc278

    frag:

    Rozmawialiśmy z mieszkającymi w strefie narodowcami i liberałami. Jeden z nich: – Znając polski temperament, mogę sobie wyobrazić, że tak naprawdę to aktywiści prawicowi będą się z aktywistami lewicowymi gdzieś w lesie naparzać, a sami migranci będą się temu ze zdziwieniem przyglądać

  3. ViC-Thor pisze:

    Quartz,

    Czyli przedwczoraj.

  4. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Tiaaa…
    Widziałem.

Dodaj komentarz