Pustelnik

Wczoraj w okolicach południa wysłuchałam w radiowej trójce dość obszernego wywiadu M. Olszańskiego z Jano, bieszczadzkim pustelnikiem. Muszę przyznać, że postać bardzo interesująca, podobno od dziecka inny, jako młodzian postanowił porzucić ciepły kąt u rodziców i studia aby udać się w Bieszczady celem odszukania Boga żywego. Jego zainteresowania nie ograniczały się do naszego boga jedynego, ale zgłębiał wszystkie religie świata aby zatoczyć koło, wrócić z powrotem i osiągnąć mistyczne zjednoczenie z Chrystusem, w Polańczyku nad zalewem solińskim. Niestety, okrężna droga tego człowieka jest wyboista, spotkał na niej niemal 30 lat temu kobietę, ma czwórkę dzieci, jednak po 15 latach próby życia w normalnym świecie, gdzie realizował się jako salowy w domu opieki dla dzieci niepełnosprawnych, które to zajęcie sprawiało mu szczególną radość, postanawia jednak zostawić rodzinę i to zajęcie, aby znów udać się w góry, w poszukiwaniu tego, czego tam tylko spodziewał się znaleźć. Wprawdzie zostawił im połowę domu po rodzicach, ale na tym jego rola się kończy…Dodatkowym uzasadnieniem takiego postępowania jest, jak sam to określił, niezaradność życiowa, przerastały go stosunkowo proste czynności. W ten sposób, z osoby pomagającej jeść biednym dzieciom, stał się dorosłym któremu pomagali się żywić inni ludzie. Spotkał ich na swej dalszej drodze bardzo wielu, takich jak on, tylko może trochę bardziej zaradnych…i tak pomogli mu stać się osobowością, autorytetem, bieszczadzkim VIPem. Teraz, nie wiem czy ma dom, ale posiada telefon komórkowy, konto w banku i wypasiony aparat fotograficzny, którym fotografuje Bieszczady. Fotografuje dla swojej przyjemności jak sądzę, ale są ludzie którzy pomagają mu wydawać albumy ze zdjęciami, i książki w których opisuje to w jaki sposób został pustelnikiem i mistykiem. Właśnie po to, żeby miały gdzie spływać honoraria, potrzebne mu konto. Pieniędzmi z tego konta dzieli się ze swoimi dziećmi, które miał niedawno okazję zobaczyć pierwszy raz od 10 lat. Podobno zrozumieli jego dawną decyzję i wybaczyli mu to, że nie mogli z nim dzielić jego życia. Nawet jeśli nadal nie ma domu, pogodzony z dziećmi raczej nie musi się martwić o starość.
Zastanawiałam się, czy chciałabym mieć takiego ojca. Przyznam, że mam mieszane uczucia, z jednej strony pokazał, jak w sposób bezkompromisowy realizować siebie, z drugiej jednak nie poniósł odpowiedzialności za swoje czyny, i okazał się egoistą. Nasuwa się pytanie, co lepsze …
Jest pustelnikiem na miarę nowych czasów, żyje naprzemiennie, medytując i jednocząc się z Bogiem, a jak zapragnie towarzystwa, świetnie integruje się z ludźmi.
Słuchałam go chyba ponad godzinę, to bardzo szczęśliwy człowiek, nieprzystosowany do życia jednak potrafiący bez problemów korzystać z tego co mu ofiarują inni, bardziej dostosowani, którzy może jednak nie osiągają takiego poziomu mistycyzmu, dlatego, że dostosowywanie zajmuje im zbyt wiele czasu i energii, a może po prostu nie mają predyspozycji…
Jak sądzicie, pustelnik to ma klawe życie?

Po wieloletniej hibernacji wracam do żywych, jednak zatrzymałam się w czasach przed zamrożeniem i w dalszym ciągu bliskie mi są ideały szeroko rozumianej wolności i wolnej miłości. Teraz mam zamiar ich bronic ...tak mi dopomóż Pantryjoto.pl

Kategoria: Stosunki międzyludzkie (3)
  1. Pantryjota pisze:

    Mam nadzieję, że Cyrkulator będzie miał techniczną możliwość skomentowania tego wpisu :))
    Na pewno zna jakiegoś pustelnika, więc masz szansę uzyskać odpowiedź na pytanie zadane na końcu notki.
    Ja tez kiedyś myślałem o zostaniu kimś takim, ale dostałem udaru słonecznego w Bieszczadach i mi przeszło.
    A wpis jak zwykle prima sort.

  2. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Nie jestem pewna czy powinieneś oceniać cudze wpisy, bo ktoś może mieć zupełnie inne zdanie ale nie wypada się spierać z gospodarzem 🙁

  3. Pantryjota pisze:

    U mnie każdy może mieć własne zdanie, pod warunkiem, że ja nie będę miał innego :))

  4. Jacek pisze:

    ” … nieprzystosowany do życia jednak potrafiący bez problemów korzystać z tego co mu ofiarują inni,….”

    Jednym słowem menda.

    A swoją drogą ciekawe, kto go nauczył dzieci robić. Mówił coś na ten temat?

  5. krawcowa pisze:

    Jacek,

    Nie powiedziałabym tak o tym człowieku, chociaż nie wiem, czy bym go polubiła.

  6. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Mój dziadek też miał 4 dzieci, które w końcu wylądowały w domach dziecka, bo bardziej interesowała go praca i rozwój intelektualny, niż zajmowanie się progeniturą.
    Menda ?

  7. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Zapytaj Jacka 😛

  8. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Są różne życiowe zawirowania, prawda ?

  9. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Dlaczego do mnie kierujesz pytania?
    Czy ja się na wszystkim znam?

  10. al pisze:

    Pytanie na końcu tekstu jest „niedoformułowane”. Trzeba by podać definicję „klawego życia”
    Czy ma klawe? Zależy
    Nie istnieje bowiem jeden sposób na życie. Lubię sobie trochę „popustelniczyć”, ale widzę to jako luksusowe dobro, z którego nie mogę czerpać bez umiaru. Już po trzech dniach dzieciska za ojcem tęsknią, takoż „połówka” (jak mówi sąsiad, pustelnik gdzieś na pół etatu.
    POzdrawiam

  11. Pantryjota pisze:

    Ci to mają klawe życie :

  12. Jacek pisze:

    krawcowa:
    Pantryjota,

    Zapytaj Jacka

    Jeśli chciał się rozwijać intelektualnie kosztem dzieci, to menda. I tyle.

  13. Pantryjota pisze:

    Dziś i u pustelników gra telewizor, Wyższy stopień umartwienia.

    S.J. Lec

Dodaj komentarz