Stan nijaki i Bacharach

Nie lubię stycznia. To taki miesiąc trochę neurasteniczny, trochę depresyjny, a już na pewno miesiąc czegoś, co chyba nazywa się „syndromem pękniętego balonika”. Ot, wszystkie ważniejsze zimowe atrakcje za nami ( o ile, oczywiście nie jest się narciarzem, lub snowboardowcem), a do wiosny jeszcze daleko. W styczniu drastycznie rosną moje rachunki za gaz (ogrzewanie gazowe) i alkohol, a także waga. Spada za to libido i chęć do pracy.

Ten styczeń nie stanowi niestety w tym względzie wyjątku. Przyłapałam się właśnie na tym, że leżę na kanapie i … właściwie prawie nawet nie myślę.

A jednak jest coś, co sprawia, że jest mi jakoś tak trochę lepiej – płyta, którą dostałam od przyjaciela i która przypomniała mi, że piosenka może wpadać w ucho i ….. mieć słowa, które coś znaczą.  W dodatku wymagają od wokalisty umiejętności czystego śpiewania , a od instrumentalistów gruntownego przygotowania profesjonalnego. Aż dziw, że z piosenek Bacharacha jeszcze nikt nie złożył zgrabnego musicalu…

 

Wielbicielka SuperRedaktora, niepoprawna pesymistka, nieobliczalna "rycząca -tka", filolożka, ale w przeciwieństwie do Samueli, nie z zamiłowania, a z przypadku.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. McQuriosum pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Ech, ten kalendarz…
    Dobrze, że są jeszcze inne miesiące, choć, niekoniecznie: jeśli ma się do każdego z nich podejście zdecydowanie negatywne, to, mój święty Bobrze, nigdy nie będzie dobrze.
    Na wszelki wypadek zamieszczam odpowiedni kalendarz:
    PS.
    Bacharach jest przyjemny, ale jak dla mnie do samochodu nie pasuje, NIE WIEM DLACZEGO?
    😉

  2. Pantryjota pisze:

    Nareszcie jakiś optymistyczny wpis na forum.
    Tym bardziej, że chyba lepiej płacić za gaz i nawet za alkohol, niż za seks 🙂

  3. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    jeśii placisz za seks cudzymi, bo możesz, to to się, nie liczy…
    A z tym optymizmem, to pojechałes chyba trochę na wyrost, albo ja się nie znam,,, 😉

  4. Quartz pisze:

    McQuriosum,

    Cudzymi? na przykład 65 000 na miesiąc

  5. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Każdy odbiera jak mu pasuje, a mnie bardziej pasuje np. taka wersja:

  6. Pantryjota pisze:

    Quartz,

    Ta, co tyle zarabia to tak wygląda, że musiałaby chyba z pół roku zbierać na kupę, żeby ktoś się zgodził 🙂

  7. Quartz pisze:

    Pantryjota,

    Każda stwora znajdzie swojego amatora

  8. McQuriosum pisze:

    Quartz,

    a co to jest drobne 65 tys na miesiąc płacone z cudzej kieszeni, zwłaszcza jeśli w tle chodzić może o szczęście nie tylko jednego czlowieka? Przecież wszyscy ludzie powinni być szczęśliwi!
    😉

  9. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    jakoś nie wyobrażam sobie siebie przemieszczającego się po drogach z typową dla mnie prędkościa ( zdarza się 200 i więcej ) słuchającego Bacharacha albo T.Jones’a. Jakoś to do mnie nie pasuje, a i obawiam się, że straciłbym poważanie u moich dzieci, choć wprost tego by mi nie powiedziały.

  10. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Zasadniczo nigdy nie przekraczam 100km, no chyba że o bardzo niewiele, na drodze szybkiego ruchu. Nie widzę potrzeby po prostu.

    Oprócz wakacji nie jeżdżę w trasy dłuższe niż 50 km w jedną stronę i nie przejeżdżam więcej niż 1000 km miesięcznie. Dzięki temu moje auto ma 70 tysięcy przejechane, choć zostało wyprodukowane w 2011r. Zawsze tak było i nie zamierzam nic zmieniać w tym zakresie, a w ub. roku obchodziłem (choć nie hucznie) 40 lecie uzyskania prawa jazdy, oczywiście za 1 podejściem.
    Miałem w tym czasie jedną, bardzo niegroźna stłuczkę przy prędkości ok. 5 km/h i ze 3 razy zapłaciłem mandat. Nigdy nie odebrano mi żadnych punktów i niech tak zostanie.
    A co do muzyki w aucie, to ten temat już poruszałem, więc nie będę się powtarzał. Dodam tylko, że słucham ( jeśli w ogóle) dokładnie tego, co w domowych pieleszach. Np. czegoś takiego:

  11. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    fajna muzyka do spokojnego zwiedzania jakiegoś parku krajobrazowego.
    A co do jazdy: nie jestem zwolennikiem jazdy agresywnej, mam to juz za sobą, niemniej lubię porządną prędkość i tyle, choć starszawego siwego pana w dużym rodzinnym kombi raczej nikt o to nie podejrzewa. Konto punktowe mam czyste, choć mandaty oczywiście placiłem, ostatni bodajże w 1991 r, co jak na 46 lat za kółkiem nie jest czymś oczywistym, a jeżdżę codzienie, bo taka jest potrzeba.
    Tu coś typowego dla prędkości autostradowych: można się skupić na jeździe i cieszyć muzyką, równocześnie… 🙂

  12. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Fajna muzyka do jakiegoś spokojnego zwiedzania muzeum ruchów narodowo-wyzwoleńczych 🙂

  13. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    fakt, można wypróbować gdzies w Chinach czy Wietnamie, ciekawa sugestia, muszę tylko nie zapomnieć zabrać ze soba jak się tam wybiorę… 😉

Dodaj komentarz