Moi drodzy,
Pomyślałem sobie, że jako osoba z gruntu ateistyczna i „walcząca” z patologiami wiary, szczególnie katolickiej, w zasadzie mógłbym pominąć milczeniem religijne tradycje i związane z tym życzenia, wszechobecne w naszej kulturze. No ale trafiłem akurat na artykuł, którego fragment zacytuję:
Potrzeba celebrowania czasu świątecznego w sensie czasu nie tyle sakralnego, co niecodziennego, wyjątkowego jest ogólnoludzka – mówi dr Radosław Tyrała, socjolog z Wydziału Humanistycznego Akademii Górniczo-Hutniczej, autor badań nad osobami niewierzącymi oraz kilku książek, np. „Bez Boga na co dzień. Socjologia ateizmu i niewiary”.
I jeszcze coś:
„Ateista, a Boże Narodzenie obchodzi?”. Pojawiają się zarzuty o hipokryzję.
Tak, i jedną z linii obrony jest wówczas atak: że to nie są wcale wasze, czyli chrześcijan, święta, tylko zostały przejęte od innych religii i w związku z tym każdy ma pełne prawo kontynuować tradycje, które ludzkość znała jeszcze przed powstaniem chrześcijaństwa.
To bardzo ciekawy materiał, poruszający chyba wszystkie aspekty, które sam chętnie bym poruszył, gdybym był socjologiem, psychologiem, czy dajmy na to antropologiem kulturowym. Ponieważ jednak jestem prostym blogerem, ograniczę się do deklaracji, że jeśli o mnie chodzi, to świąt mogłoby nie być i nie odczuwałbym z tego powodu dyskomfortu, a być może wręcz przeciwnie. Oczywiście nie chodzi wyłącznie o Boże Narodzenie, ale akurat jest ten czas, więc się odniosłem.
No ale jeśli ktoś odczuwa przemożną potrzebę świętowania, to przecież nie można mu tego zabronić, a złożenie życzeń nic nie kosztuje. Myślę, że małym gestem „na nie” mogłaby być rezygnacja z dzielenia się opłatkiem, który też może przecież przenosić różne wirusy, ale nawet w ateistycznej rodzinie trudno z tym walczyć, więc obawiam się, że za mojego życia nic już się w tej kwestii nie zmieni. Inna sprawa, że mam wiele innych obaw „cywilizacyjnych” wobec których ta jest raczej mało znacząca.
Tak więc życzę wszystkim odwiedzającym to miejsce Zdrowych i Wesołych Świąt, a do życzeń dołączam zdjęcie mojego świątecznego drzewka, które znacznie różni się od tradycyjnej choinki, co stanowi mój niewielki wkład w negację barbarzyńskiego zwyczaju. W kadrze widoczne są 2 stare psy i młoda kotka sąsiadki, która trafiła do nas pod opiekę, z powodu pobytu właścicielki w szpitalu. Być może poświęcę jej specjalną notkę, bo zdjęć mam już całe mnóstwo.
Pantryjota
Drzewko zaiste przecudnej urody.
Odwzajemniam życzenia. Życzę zdrowia, reszta sama przyjdzie.
Pozdrawiam
Dziękujemy.
Od dawna nie interesuje mnie Wielkanoc, ponieważ jest to święto z Bliskiego Wschodu…
Choinkowe święto przesilenia zimowego zawsze będzie mnie interesować, poniwqż jest to święto Europejskie, jest przeciwstawnym świętem w stosunku do dnia Kupały.
Lekko absurdalne wydaje mi się takie dzielenie na czysto nieświeckie święto/a.
w moim mniemaniu wszystkie święta pochodzenia pogańskiego są świeckie, jeżeli odseparujemy od nich element mistyczny (niekoniecznie magiczny).
Kiedyś jak się będę chciałwysilić to o takim podziale napiszę.
W interesie kościoła jest celebrować jak największą liczbę świąt, nie ma prawa patentowego na świeckieVpogańskie Święta, aby kościół nie mógł ich zawłaszczyĆ.
Tak wykorzenia się podbite (kulturowo) ludy/narody.
Czarne mzimu w Afryce jest świeckie, czy może „duchowe”?
Ateiści mają jak najbardziej prawo do święta z choinką, prezentami i nawet z tym pedofilem (duchowym? Platonicznym?) – Mikołajem, który ma niejasny interes w tym aby rozdawać małym dzieciom prezenty.
A co na to Urząd Skarbowy minus dwa Maybachy….
Hhhhhhhyhyhy…
Ateistami są najczęściej bardzo kulturalni ludzie i nie muszą przeżywać jakiejś niesamowitej „ekstazy” duchowej przy tzw „świętach kościelnych”.
Nieprzypadkowo Tteatr Szekspirowski powstał po Heniu 8 Tudorze – szopki r-katollickie zbyt ogłupiały i tak już prostych ludzi, na ten przykład…
Dalej już mi się nie chceeeEM…
ViC-Thor,
Niezła wykładnia.
Trzymaj się ciepło.
Pantryjota,
Ależ jak najbardziej dziękuję.
:))
Teraz mogę sobie spokojnie poczytać ten artykuł w Gazecie Wyborczej.
Jeszcze nie czytałem.
Przepraszam za literówki, czasem wydaję mi że wciskam inne literki, niż wychodzą…
Pantryjota,
Ciut za dużo słów…
(nut)
Szybciutko Radosnych, Spokojnych i Zdrowych Swiat Bozego Narodzenia zyczy Kominiarz.
Zazdroszcze niewierzacym, ze tez maja wolne, wyzerke i w ogole.
Amstern,
Niektórzy niewierzący dysponują w razie czego taką „podkładką” na wypadek, gdyby coś im się odmieniło:
To coś właśnie odnalazła moja mama w jakichś szpargałach, więc od razu sfotografowałem i wrzucam do sieci, oczywiście zaklejając dane, bo mamy przecież Rodo.
Pantryjota,
Ja miałam taki z Miriam Częstochowską! No i obowiązkowy ryngraf miałam. Z Ostrobramską, siostrą Częstochowskiej z wygrawerowaną datą i imieniem…. Nie wiem, gdzie to jest. Wsiąkło.
Przykro powiedzieć ja nie mam nic. Już dawno wszelkie artefakty wyrzuciłem.
Kfiatushek,
Ryngraf? No ładnie.
U nas chyba cięli koszty.
https://www.parafia-marymont.pl/
Quartz,
Ja tam nic nie wyrzucam. Chomik jestem:)
Pantryjota,
Ja od guseł odszedłem bardzo wcześnie i żadne blaszki czy też koraliki nie robiły na mnie żadnego wrażenia.
Quartz,
Ja pod koniec podstawówki „straciłem wiarę”, której jednak nigdy specjalnie nie miałem.
Pantryjota,
Ciekawe. Mnie tez zostala tylko fotka zbiorowa po I Komunii Swietej. Swiety obrazek zaginal. Radziecki zegarek „Mir” lezy jeszcze, ale juz nie chodzi.
Warto bylo!
Najlepszego!
Amstern,
Ja bym wolał fotkę zbiorową zamiast tego świętego obrazka. A mam tylko solowe i z rodziną. Na niektórych z nich dość dobrze widać mój „stosunek” do tej uroczystości, więc jak je skopiuję, to wkleję. Póki co takie:
A na komunię dostałem aparat Smiena 8 od dziadków. Więcej prezentów nie pamiętam.
Też uważam, że warto było 🙂
Ciekawe. Ja dostałem na komunię Smienę Symbol. Rozbudziła we mnie trwającą do dziś miłość do fotografii (choć nie do radzieckiej optyki). Przesyłam zdjęcie z dziś. Wiem, że łoś to nie to samo co kot, ale mam nadzieję, że się spotka z sympatią.
Wito,
Masz rację – łoś to nie to samo co kot, a tym bardziej kotka:)
Ale oczywiście taki łoś spotka się z sympatią, jak każde zwierzę. Choć dwoje moich znajomych w różnym czasie zderzyło się z łosiem jadąc samochodem. Oba łosie nie żyją i oba auta mocno ucierpiały.
Wito,
A co do radzieckiej optyki, to miałem jeszcze jeden z modeli Zenitha, a do dziś mam Kieva i Łomo – oba jak nowe, czyli nieużywane. A także 2 rozkładane lunety, znacznie lepszej jakości niż ta, opisana tutaj:
https://www.onet.pl/technologie/optyczne/chinska-luneta-za-65-zl-to-co-otrzymalem-przeszlo-moje-oczekiwania/mvqcpwl,30bc1058
Kiedyś miałem też teleskop, bo tego typu rzeczy przywoziło się dawniej z ZSRR na handel. Ale nie użyłem go ani razu, co oznacza, że ktoś go szybko kupił.
Cóż, miałem tego sprzętu sporo, zanim definitywnie przesiadłem się na japońską technologię spod marki na literę N. Miałem Zenitha z piekielnym światłomierzem selenowym – Bóbr jeden wie, jak udawało mi się ustawić na tym ekspozycję. Potem chyba ze 2 Zenithy TTL, wszystko z obiektywem stałoogniskowym, o ile pamiętam, nazywał się Helios. Nie do obronienia był ten sprzęt, rzęchy potworne, o precyzji zbliżonej do zamka kałacha. Choć oczywiście lepszy niż Smiena. Aha, gdzieś jeszcze wala mi się w gratach radziecka rozkładana luneta, mająca taką cechę, że nie da się ustawić ostrości.
Jedyne, co ponoć mieli dobre, to lornetki.
Poszargam świętości – łoś ma tę przewagę nad kotem, że trudniej go spotkać.
Wito,
W tamtych czasach wybór był miedzy sprzętem z ZSRR i Z NRD. Kto miał więcej kasy wybierał Pentacona albo Practicę. Lornetki to mieli też na podczerwień i to w „wolnej sprzedaży” jakieś ćwierć wieku temu, o ile dobrze pamiętam.
Co do „przewagi” Łosia nad kotem, to jak byłem z 10 lat temu w Biebrzańskim Parku Narodowym, to Łosia miałem na dystansie ok. 50m, a kota nie spotkałem wtedy żadnego:)
Pantryjota,
Jak chciałem na koniu pogalopować, to mi powiedzieli że bym sobie łosia znalazł.
I że powinienem mieć więcej empatii wobec zwierząt na których chiałbym siedzieć.
Na kocie to tylo Zbyszko/Wicia miał jeździć.
Łoś OK.
Wito,
Pewien „standart” Helios miał specjalne szkło, ale kijewem to my gwoździe wbijaliśmy.
ViC-Thor,
Wbijanie gwoździ kopią Pentacona Six-a to lekka przesada.
Znalezione w sieci:
No właśnie, wydaje mi się że bardziej sprawiedliwie byłoby porównywać kievy 60 z Pentaconami. Kiev 88 to troszkę inna bajka, choć równie ciekawa.
Swego czasu miałam dylemat który aparat nabyć (kiev 60/ Pentacon Six) i stanęło na Kievie. Nie wiem czy był to do końca dobry wybór. Obczytałam kilka tematów na innych forach, gdzie generalnie faworyzowany był kiev, że ma jaśniejszą matówkę, że mniej awaryjny(!?), no i tańszy 😀 …
Mój nabytek nakłada klatki, czasem dość znacznie, w zależności od rodzaju kliszy. W Krakowie był u najlepszego znachora, ale diagnoza była dość ponura: nakłada i będzie nakładał. Jakaś ośka naciągająca film wymaga wymiany- a części brak. Dam mu jeszcze może szansę i podeślę go kiedyś do Warszawy na badanie. Ponoć jest nadzieja.
Pomimo tego jestem zadowolona z mojego Kieva, inna sprawa że dość szybko przystosowuję się do tego co jest mi dane. Teraz planuję zakup Flektogonu i Sonnarka, bo na razie testowałam tylko Wolnę-3 i 2 pierścienie makro. Ogółem: kupa radochy.
Ja przez wiele lat robiłem „kijem” 88. Moje wnioski:
– obiektywy bardzo dobre/dobre. Wyjątkiem był 150/2,8. Moje ulubione to 45/3,5, 80/2,8 i 120/3,5
– wbrew pozorom dobra standardowa matówka, pryzmatu praktycznie nie stosowałam, prawie zawsze „kominek”. Warto stosować lupę w niego wbudowaną
– migawka bardzo ładnie trzymała czasy otwarcia. robiłem dużo diapozytywów i nie było problemów z ekspozcją
– pięta achillesową jest mechanicznie połączenia kasety z korpsem. Żaden ze znanych mi mechaników nie był w stanie spawić, by korpus równo przewijał film. Ale od czego jest okienko w tylnej ściance….
– zabawa z polaroidem do odzielna historia.
Generalnie Bardzo polecam ten aparat
Oczywiście są też negatywne opinie:
https://forum.optyczne.pl/viewtopic.php?t=2462