T, czyli trudno się pisze

Dziś kolejny odcinek mojego muzycznego cyklu dla wybranych, czyli w gruncie rzeczy dla nikogo raczej. Ale staram się dotrzymywać danego samemu sobie słowa, więc skoro słowo się rzekło, T u płota. Dziś będzie zupełnie bez części „opisowej”, bo po pierwsze nie mam czasu, a po drugie, nie za bardzo mi się chce. Jeśli któraś z propozycji wpadnie komuś w ucho, to sam sobie wyszuka w sieci bliższych informacji. Jedna uwaga jest jednak konieczna: W przypadku litery T problem polega na tym, że nazwy wielu zespołów zaczynały się przecież od „The”, więc uznałem, że w moim cyklu umieszczę tylko takie, w których przedimek „the” nie występuje. I oto są – prawdziwy rock, a nie jakieś tam pitu-pitu.  No może oprócz ostatniej pozycji,  ale to „ukłon” w stronę sporadycznie tutaj zaglądającego kolegi Amsterna i trochę też w stosunku do „niemieckojęzycznej” Samueli.

Zapraszam:

Dziękuję za uwagę.

Pantryjota

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)

Dodaj komentarz