Szanowni Państwo,
Zgodnie z zapowiedzią, publikuję pełny zestaw felietonów, które w swoim czasie ukazały się na salonie, w moim lubczasopiśmie „Teorie Katastrof” :
A to zestawienie zbiorcze wszystkich tytułów notek z lubczasopisma w kolejności chronologicznej:
Poniżej wszystkie notki w formie plików Word, które można sobie zapisać na komputerze i przeczytać w wolnej chwili, a także wysłać znajomym i nie tylko:
1. Słuchajcie Wałęsy, czytajcie blogi – nad każdym wisi katastrofa – 15.04.2011
2. Hel-boy, czyli ostatni bój zbolałego mecenasa – 26.04.2011
3. Światy równoległe mecenasa R – 28.04.2011
4. Meandry sztuki pilotażu, czyli zbłąkani we mgle – 09.06.2011
5. Antoni na ziemi wroga, czyli patogeneza Białej Księgi – 30.06.2011
6. Obcy – 97 pasażer Tutki, czyli sen katastroficzny – 16.07.2011
7. Zamach fundamentalny inaczej, albo zwykłe szaleństwo – 23.07.2011
8. Raport Millera nieuzupełniony ekspertyzą profesora Giertycha -29.07.2011
9. Z ostatniej chwili – mistrzostwo świata !! – 01.11.2011
10. Wrona w kokpicie – znaczy Kapitan – 02.11.2011
11. Elektrycy z Naszego Dziennika – 05.11.2011
12. Meteoryt Tunguski a brzoza Katyńska -nowa teoria katastrofy – 30.11.2011
13. Jak to z umieraniem było, czyli stąd do wieczności – 27.12.2011
14. Generał pilot wyssany z brudnych paluchów zaprzańców – 12.01.2012
15. Statek obezwładniony poniżej linii wody – czyżby torpeda -14.01.2012
16. Katastrofa ku przestrodze – czyli tłok na mostku kapitańskim – 16.01.2012
17. Rocznicowy wpis nie może być zbyt mądry – 12.02.2012
18. Zamach, czyli zgroza, a nie brzoza lub nadmuchiwana koza -28.03.2012
19. Tupolew rozerwany od środka – potwierdzenie teorii Pantryjoty – 12.05.2012
20. 666, czyli Bestia albo zioło na pokładzie Tupolewa – 09.10.2012
21. Kanadyjczycy z NG zawiedli, co zresztą było do przewidzenia – 27.01.2013
22. Trotyl w żelu, czyli świrowanie nie ma końca – 09.02.2013
23. Ostatni wpis w lubczasopiśmie teorie katastrof – 10.02.2013
Tytułem wyjaśnienia dodam, że adnotacja „opublikowana w” która znajduje się na górze notki informuje, że została ona opublikowana również w innych salonowych lubczasopismach, bo taka możliwość była tam udostępniana. Zaś liczba w nawiasie przy dacie publikacji informuje o ilości komentarzy, które były umieszczone pod wpisem w dniu wykonania kopii.
Zwracam uwagę, że pierwsza notka została napisana w miesiąc po moim debiucie na salonie i była 29 w kolejności wpisem tam opublikowanym. Tak więc dwa dni temu minęło dokładnie 6 lat od momentu jej ukazania się, a przecież spokojnie mógłbym ją zamieścić dziś, bo prawie się nie zestarzała. A ponieważ dwa dni temu pokazała się u mnie piękna tęcza, pomyślałem sobie, że ją teraz pokażę, ku pokrzepieniu serc:
Z kolei ostatnia chronologicznie notka powstała nieco ponad 4 lata temu, bo już wtedy uznałem, że starczy. I znów: gdy dziś ją czytam, nie zmieniłbym w niej nawet jednego słowa…Jednak nawet ja nie sądziłem, że po 4 latach nadal będziemy tkwić w tym guanie i zanurzać się w nim coraz bardziej i że sekta smoleńska będzie rządzić Polską. No ale jestem tylko nieskromnym blogerem, a nie jakimś futurologiem, więc trochę mnie to usprawiedliwia.
Miłej lektury życzę, a ewentualne komentarze proszę odnosić do konkretnych wpisów, np. cytując fragmenty, bo oczywiście komentowanie poszczególnych notek jest niemożliwe. Być może kolejnym lubczasopismem, które zostanie zarchiwizowane w ten sposób będą „Duby smoleńskie”, co pozwoli ostatecznie zamknąć ten bolesny rozdział mojej twórczości. Znajduje się tam 37 wpisów i przy niektórych można zerwać bok, albo nawet oba, więc zapewniam, że warto zaczekać. A zupełnie przypadkowo suma notek z obu lubczasopism daje liczbę 60, która z pewnych względów ma dla mnie spore znaczenie dzisiaj. Bez związku z powyższym pokażę więc jeszcze na koniec jedno z ostatnich ujęć Rysia :
Pantryjota
Rysiek ma na ten cały cyrk smoleński najlepszy sposób. Kocham Ryśka!
Wyedytowałam ten post, bo muszę Wam powiedzieć: środowisko lotnicze znam od dziecka, latam dużo i chętnie i od 10. kwietnia 2010 roku dziękuję Losowi/Kismet/Doli/Przeznaczeniu/Fatum/Ananke/Tyche, że w kabinie pilotów znajduje się doskonale wykwalifikowana i wyćwiczona załoga, a najwyźsi rangą politycy, managerowie i koronowane głowy w trakcie lotu siedzą cicho, a przy wyjściu dziękują personelowi za wspólny lot. Na pokładzie królem i Bogiem jest kapitan. Do następnego, szczęśliwego wylądowania!
Kfiatushek,
Wyedytowałaś post? Brzmi poważnie:)
Nie trzeba być jakimś futurologiem Pantryjoto, żeby przewidzieć to, z czym obecnie mamy do czynienia – wystarczy nie mieć złudzeń co do swojego „narodu”, co to „jest jak lawa” – jak się okazało – nie tylko „z wierzchu … plugawa”, a na dodatek bez tego „wewnętrznego ognia”, którego Wieszcz się spodziewał.
Ja takich złudzeń nie miałam, no… może trochę liczyłam, że ci, którzy byli tak bardzo zbrzydzeni PO opamiętają się przy urnach i wezmą pod uwagę taki drobiazg, że „klęcznik” Komorowski to nieco inny klęcznik niż Dudapis oraz to, że innej partii, która by mogła wygrać z PiSem na naszej scenie nie ma i tu się przeliczyłam.
Cieszę się, że piszesz i serdecznie wiosennie pozdrawiam. 🙂
Pantryjota,
Za często latam, żeby milczeć, gdy czytam kretyńskie wypowiedzi pod-komisji z zespołem psychiatrycznym. Nie można by ich zapakować ze zwolennikami zamachu do tej pozostałej Tutki i powtórzyć doświadczenie ze ścinaniem brzozy w praktyce?… Taniej by wyszło.
Eva70,
A ja się cieszę, że jeszcze tu zaglądasz.
Pozdrawiam serdecznie.
Kfiatushek,
A ja ostatnio leciałem do Paryża w 81 🙂 Airbusem zresztą.
Chociaż nie, potem jeszcze z Moskwy do Baku, chyba w 90.
Ale od tego czasu już nie, bo nie mam potrzeby.
Pantryjota,
Jak bym miała Ryśka, to też bym nie miała potrzeby, a tak… Kilka razy w ciągu roku latam po świecie i nawet lubię to bujanie w obłokach, chociaż na początku było gorzej. Pierwszy lot wspominam bardzo źle, a potem był lot z dłuższym pobytem w kabinie pilotów (lata siedemdziesiąte….) i wzmocniony screwdriver (fifty-fifty) na 8’000 metrów nad poziomem morza. Od tego momentu opory przed lataniem mam jedynie w czasie burz i silnego wiatru.
Kfiatushek,
Każdy może mieć swojego Ryśka.