Na fali listopadowych nostalgii postanowiłem przypomnieć dziś tekst niejakiego Eustachiusza Trąbki, opublikowany rok temu na pewnym salonie. Kto chce, niech czyta. Kto nie chce, niech sam coś napisze, choć oczywiście jedno nie wyklucza drugiego.
1.11.2016 za uszami
Wkręceni w Katarynę
W taki dzień jak dzisiejszy, który z mojego punktu widzenia niespecjalnie różni się od innych, gdyż akurat 1 Listopada na groby nie chodzę, bo nie lubię dzikich tlumów nie tylko na stadionach i na koncertach, pomyślałem sobie, że zacznę nieco nostalgicznie i zaraz wyjaśnię dlaczego.
Otóż dlatego, że gdy wszedłem dziś na Salon, w oczy me rzucił się wpis o niejakiej Katarynie, z którego wynika, że to jakaś znana blogerka, która kiedyś była lepszym sortem, a dziś zdradziła. Być może jest zupełnie odwrotnie, ale to o tyle bez znaczenia, że pojęcia nie miałem, że ktoś taki w ogóle istnieje, że nie wspomnę o autorze notki, któremu owa Kataryna najwyraźniej nie w smak.
Szybko przeszukłam „bazę” w mojej głowie i od razu przypomniała mi się ta piosenka, pochodząca z czasów, gdy nie było czegoś takiego jak „blogosfera”. Ba, nawet jeszcze nie śnił się nikomu internet, a co najwyżej golonka, bo jak wiadomo, niektórym głodnym właśnie ona często się śni.
No ale czasy się zmieniły, a ponieważ historia porusza się po okręgu, a natura nie znosi próżni, w miejsce kataryniarza pojawiła się Kataryna i cała rzesza ludzi, którym się wydaje, że pisząc zmieniają świat, a przynajmniej, że to „blogowanie” ma jakiś wpływ na rzeczywistość, która ich otacza.
Otóż muszę was zmartwić, panie i panowie – piszecie niestety przeważnie na Berdyczów, nawet wówczas, gdy śmierć jakiegoś blogera odnotuje prezydent, a z innym sfotografuje się prezes.
„Klikalność” ma jedynie wpływ na dochody z reklam portalu, który udostępnił wam „gratis” miejsce na swoim serwerze. O większości z was nikt nigdy nie usłyszy i kilka czy kilkanaście nicków o których gdzieś, coś, tam…. nie tylko nie czyni wiosny, ale właśnie potwierdza smutną prawdę.
„Oni” czyli „ciktórzypociągajązawszystkiesznurki” traktują was jak wieloryb plankton, dlatego piszę o muzyce, bo ona faktycznie czasemi potrafiła wywołać „rewolucję”. Małą, ale jednak.
You say you want a revolution
Well, you know
We all want to change the world
You tell me that it’s evolution
Well, you know
We all want to change the world
But when you talk about destruction
Don’t you know that you can count me out
Don’t you know it’s gonna be
All right, all right, all right
You say you got a real solution
Well, you know
We’d all love to see the plan
You ask me for a contribution
Well, you know
We’re doing what we can
But if you want money for people with minds that hate
All I can tell is brother you have to wait
Don’t you know it’s gonna be
All right, all right, all right
You say you’ll change the constitution
Well, you know
We all want to change your head
You tell…
Eustachiusz T.
I jeszcze kilka wybranych komentarzy, które pojawiły się pod notką:
Ano, wszyscy jestesmy tak wazni jak pierdniecie motyla na Wyspach Wielkanocnych…
Ale o Katarynie: pamietam, kiedy w wielkich dyskusjach z serii „kim jest Kataryna” ktos ujawnil nazwisko Kataryny, to nastaly ostre dni na Salonie24. Kazda notka w ktorej pojawilo sie haslo „Sadlo” byla natychmiast kasowana. Dzisiaj takoz wazne jak to legendarne piedniecie motyla.
Fatalnie grali ci Beatlesi. Wizja perfekt, tekst perfekt, a muzyka jak z kataryny.
AMSTERN1.11 12:26
Facet sie zgrywa od poczatku swojego istnienia tutaj, ze niby w niczym sie nie orientuje, tak sobie o muzyce tu przyszedl poplumkac..
Pierwsza jego notka dotyczyla Unsound, liczyl na wymiane zdan z Krzysztofem, ale sie nie udalo. Oczywiscie Toyah byl powodem zalozenia tu przez niego konta, dal temu wyraz w pierwszej notce, i teraz tez probuje szturchac.
JESTNADZIEJA1.11 13:40
Zawartos w tekscie slowa „golonka” wskazuje wprost na Pantryjote
JESTNADZIEJA1.11 13:42
Tak więc Toyah chyba już do końca swoich dni pozostanie Golonką, a Pantryjota sobą, czyli mną.
Z Bobrem
Pantryś
P.S:
A dodatkową atrakcją tego wpisu niech będzie zagadka fotograficzna: czego mniejszym fragmentem jest to coś pokazane na fotce?
Dla ułatwienia dodam, że to jest bardzo mały fragment większej całości, którą to całość najlepiej oglądać na dystans, zachowując przy okazji dystans nie tylko „odległościowy”.
niewykluczone, że jest to fragment mozaiki wykonanej z wybrakowanej zastawy fajansowej z Ćmielowa pt. „Polscy Robotnicy i Rolnicy czynem czczą uchwały XXVII Zjazdu KPZR”,
McQuriosum,
Zaraz tam wybrakowanej 🙂
Pantryjota,
z innej, w słusznie minionych czasach planowego deficytu, mozaik nie wykonywano!
Nawet dzieł chwalących to, co wtedy było prawe i sprawiedliwe!
PS
ale, ale: to coś w tym stylu, czy też jednak coś innego, np. apoteoza właśnie rozkwitłego w stołówce sanatoryjnej uczucia kuracjusza do kuracjuszki?
😉
McQuriosum,
Apoteoza ryby 🙂
Pantryjota,
no tak, czego innego nad morzem można byłoby się spodziewać, raczej nie spustu surówki z wielkiego pieca, albo górala w guni i kierpcach.
McQuriosum,
Ale można się spodziewać ducha Pantrysia 🙂
McQuriosum,
I „przysłowiowej” mewy głodnej:
Są też hasła całkiem niedawno umieszczone, a rodem jak z komuny:
I wucety, widoczne z każdej strony:
A nawet kosze na śmieci z uchylnymi przykrywkami, dzięku którym trudno do nich napluć na odległość:
Pantryś,
te przykrycia na kosze to chyba patent na mewy, które w innym przypadku latałyby z dymiącymi petami w dziobach… 😉
McQuriosum,
A wiesz, że o tym nie pomyślałem, że one pewnie lubią wydłubywać z koszy ich zawartość. Łebski facet z Ciebie 🙂
A temu misiu z lodem całkiem do twarzy:
Pantryjota,
pamiętam swoje dziecięce rozczarowanie światem, gdy dowiedziałem się ( a następnie kiedyś zobaczyłem ), że dumne białe mewy, to w gruncie rzeczy zwykłe ptasie szczury śmietnikowe, buszujące najchętniej na różnych wysypiskach. Po takiej informacji w dorosłym życiu łatwiej już było przyjąć do wiadomości, że określenie „tupot białych mew” znaczyło to, co znaczyło… 😉
McQuriosum,
Dumna mozaika specjalnie dla Ciebie:
A w to coś zaraz włożę rączki i będzie mnie masowało. Na razie.
Borowinka, masaż, masaż podwodny…. Ty to masz życie, Pantryjoto!
Kfiatushek,
Podwodnego nie mam, ale coś tak czuję, że byłbym zawiedziony, bo od czasów sanatorium w Cieplicach w czasach komuny, nigdy juz nie miałem porządnie zrobionego całościowego masażu podwodnego. Oczywiście nie uwzględniam onego, który robiła pewna pani w saunie na torze Stegny, ale po pierwsze już tam nie chodzę, a po drugie, owa specjalistka od dawna jest na emeryturze.