Kochani,
Ponieważ zdaję sobie sprawę, że wiele osób szczerze niepokoi stan mojego zdrowia, postanowiłem poinformować tutejszą społeczność o wynikach dzisiejszej konsultacji w kwestii mojego kręgosłupa.
Otóż sprawa wygląda tak, że albo mnie przestanie boleć na skutek leczenia zachowawczego i rehabilitacji, albo nie. Podobno przy takich schorzeniach czeka się około dwóch miesięcy, jeśli nie ma niedowładów i tym podobnych „atrakcji”. A mnie tylko cholernie boli i to mimo stosowania wielu leków, ordynowanych przez moją fachową, lepszą połowę. Pan dr. stwierdził, że żadnego innego leczenia nie wymyśli, bo to jest tylko leczenie objawów i stosuje się takie środki, jakie na danego delikwenta działają.
Jeśli jednak te bóle nie ustąpią, to konieczna będzie operacja. W firmie Stocer na fundusz czeka się ok. 2 lat, a na fundusz na cito ok. 1.5 roku :). Można zrobić szybciej komercyjnie, ale nie pytałem jak szybko, gdy dowiedziałem się, że taki zabieg kosztuje ok. 12 tys.
Jeśli przypadkowo przywrócą mi rentę, to po roku składania jej w skarpetę prawie mi styknie 🙂 I choć szanse są mizerne, to oczywiście będę walczył.
Tak więc w razie potrzeby skorzystam z usług kliniki w Olsztynie, rekomendowanej przez naszego kolegę Jacka. Tym bardziej, że akurat koleżanka mojej przyjaciółki tylko co stamtąd wróciła i też bardzo sobie chwali operację kręgosłupa szyjnego. A czekała 2 miesiące i to tylko dlatego, że jakiś sprzęt się popsuł i musieli ściągać części z zagranicy.
Tak więc jak widać, NFZ niejedno ma imię i całe szczęście.
Mam nadzieję, że dzięki tej notce moi fani i fanki trochę się uspokoją, choć jak powiadam, czarno widzę opcje, żeby raptem wszystko minęło, skoro przez ponad miesiąc nie ma praktycznie żadnej poprawy,a a ostatnie 3 dni to było już prawie tak źle, jak na początku. Rozważam opcję zakupu kuli „szwedki” i jak już ją nabędę, to być może zrobię sobie z nią „pamiątkowe” zdjęcie od tyłu i zamieszczę je na forum dla jaj.
I to wszystko na mój temat, gdyż wrodzona skromność nie pozwala mi ciągnąć dłużej tego wątku.
Pantryś.
P.S:
A ponieważ niewiele mogę robić, to porządkuję, klasyfikuję i kataloguję swoje zbiory muzyczne i dziś pokażę płytę, której tytuł troszkę koresponduje z moją sytuacją 🙂
Cała nadzieja w opcji olsztyńskiej. Płakać się chce nad naszą „służbą zdrowia”. Tylko taki komentarz ciśnie mi się na usta- z bezsilności. Muza piękna i bardzo adekwatna w warstwie muzycznej. Same piękne, nostalgiczne i melancholijne dźwięki. Mój kręgosłup to mały pikuś , nie ma o czym mówić, tylko, że każdy mierzy niestety własną miarą. Boli i tyle.
Pozdrawiam łącząc się w bólu 🙂
Protest-antka,
Opcja Olsztyńska jest sprawdzono i też mam nadzieję.
Pantryjota,
Trzymam kciuki za szybki powrót do formy Pantrysiu! 🙂
Krakowianka Jedna,
Dziękuję bardzo, choć o szybkim to raczej mowy nie ma.
Protest-antka,
A dzisiaj mam dla Ciebie coś takiego:
Roy Harper to wielka postać i artysta w każdym aspekcie twórczości, czyli zarówno jako kompozytor, gitarzysta i autor tekstów, które zaczął pisać mając 12 lat. Pierwszą płytę nagrał w 1966 i nadal jest aktywny.
Protest-antka,
A to też może Cię zainteresować, choć tutaj chodzi o warstwę tekstową:
A) Poem
B) Modal Song parts I to IV
C) Front Song
D) Middle Song
E) End Song (Front Song reprise)
There once was a man from the old stone age
And he used to follow the weather
But now he’s got hung up on filling a page
Upon whether to go or together
And he’s been around for so damn long
With his whooping and wailing
Crushing questions between right and wrong
And impaling
The best he can hope and the worst he can fear
On the solstices of an illusion
A massive erection of pushy defence
Up the whole of the prosecution
Great solace the wound, great relish the pain
To be loosing the reins of a poem
To bleed from the tip of my tongue yet again
That part of my heart that is showing
These children conceived in the womb of this crash
To be the sponsors of nothing much more
Than rearguard directions of crossfingered sections
Of purpose pot – looking for nothing
But what is this last desperate vestige of heart over head
But another conjecture
No more the tomb of the martyred dead
Than the ghost of our parting gesture
And a hundred billion crystal balls
Represent a remarkable failure
To swell the song each moment long
At the counterpoint of nature
As four thumbs flick the tarot deck
And two tongues fork eight aces
Maybe sixteen fingers feel
The fool lives in two places
Where rosy lee can read this tea
And leave me living the story
A white dove with a hawks’ head
And an open mind before me
To sail for a land where life is a high
Not a word to be heard or be spoken
But the soul – woven web of the endless touch
Of a child who could never be broken
Who plays a new world on the brink of the ebb
As the fish cats prowl in the harbour
And now soars high on the beckoning tides’ long arm
To weigh his last anchor
And the sou’westers sing as the lifeboat bells ring
In the heads on the faces of changes
The heavens collage on excalibres edge
The star in his movie converges
With fate, in his task, and doom on his brow
And a ship in his eye in a bottle
Who speeds, to force, to want, to have
To find, to further fortune
Who comes from the north, west, south and east
Of the passions of a spirit
Witl all the flight of the wildest beast
To ever spurr a stirrup
Whose pulse is the master of action
Whose heart is an everlasting secret
Whose arms are desire
Whose lips are welcome
Whose eyes tell stories
Whose head is a journey
Whose hands unfold
Whose feet fly
Whose face is the stained glass window of a continuous orgasm
Whose being is mine
Whose wounds are precious
Whose poem is a flower
Whose gentleness is the devil
Whose indentity is naked
Whose magic is a gift
Whose power is the transparent tapestry of history
Whose stamp is a freak
Whose wits are battles
Whose cousin is dog
Whose times are well fought for
Whose stoneage is clever
Whose poets know
Whose music is barbarian
Whose artists are helpless spherical mirrors spinning on the horns of a tidal
Wave
Whose information is belief
Whose complexes become religion
Whose foundation is spread
Whose word is god
Whose books are projectiles
Whose message is must
Whose excuse is holy
Who passed it down to me;
Whose enemies are landmarks
Whose fear is himself
Whose hope is lust
Whose wish is fresh
Whose position is wary
Whose mottoes are covers
Whose name is hidden
Whose nose is suspicious
Whose technology is a tangent
Whose strategy is dissent
Whose thoughts are games
Who shares his lot
Whose ace is death
Whose fingers invent
Whose tales weave
Whose knots are tied
Whose mouth is open
Whose ears pierce
Whose direction is out
Who is aware of disease
Who feels the need to cleanse his soul
Whose style is disguise
Whose dream is innate
Whose woman is soothing
Whose little children are the delicate blossom of an orchard of electricity
Whose spell is for conflict
Whose quest is strength
Whose war declared
Whose suicide is noticed
Whose shadow is cast
Whose vibes you feel
Whose pedigrees are haunted
Whose age is unknown
Who takes under his wing
Whose freaks are real
Whose reality is hunger
Whose words are jagged
Whose tears are shed
Whose sick hang
Whose weak are kicked
Whose cities are bad shelters
Whose sanctuary is an idea
Who sat round a fire
Whose teeth chew
Whose faith is change
Whose old age comes quickly
Whose youth burns
Whose systems are white sticks tapping walls
Whose prize posession is the planet;
Whose wildest lust is escalation
Whose cul-de-sacs are feelers
Whose main route is massive
Whose run is a dance
Whose vehicle is fantasy
Whose home is high
Whose role continues
Whose bearing is savage
Whose saints are dead
Whose sons bark
Whose daughters play
Whose strength is against
Who grows in the sun and sleeps in the moon
Who roams deserets, plateaux, mountains, forests and plains with vast armies
Who am I
The spirit of those who were not here
And never knew it
Who left this prayer to elope
A lover’s journey through it
So children leave your windows open
Across the sea
Join our hands across the many land
You and me
Never grown old
Seeing without ever being told
Something to say
Shut away
Blackboard so grey
Anyway
I’m dreaming
Out along the back row
Out the window
Cast away
Be free with me
Today
Great heart mean streak
Spare part speed freak
I set myself a problem when I built myself a wheel
I got myself another when I rode a horse to feel
The plains underneath my reins
As fast as running water
And the big lady I’m playing with
Has played a game of poker
With me and cat and this and that
Until she scored my joker
Now we ride in chariots
By the side of one another
Her soft side
My rough ride
Nothing to fear
The unknown soldier’s grave is already here
Is it too late
To create
A world made with care
Is it there
Or fleeting
Here today and gone
Tomorrow’s child
Looking so wild and free
Are we a choice
With no voice
Can it be
Great heart, mean streak
Spare part speed freak
Pantryjota,
Dziękuję- bardzo piekna.Gdyby tak jeszcze koila ból .
Pantryjota,
Jak dla mnie trochę przekombinowana ta warstwa..
Protest-antka,
Fakt, ale Harper dość wcześnie odciął się od wiary i dawał potem temu silny wyraz.
Przyłączam się do życzeń poprawy, tj. przede wszystkim ustąpienia bólu. W którym się łączę, nie całkiem przenośnie, bo też mam ten problem, choć na szczęście w stopniu, który jeszcze nie wpływa na życie.
To i ja się przyłączam. Dlaczego trzeba czekać 2 lata, skoro sytuacja jest bardziej progresywna niż regresywna? Wiem, że pytam głupio, ale mnie uczono, że im wcześniej zapobiega się schorzeniu, tym lepiej, bo i szybciej i taniej… Postępy nauk medycznych w Polsce są jednak zastraszające. Moi rodzice płacą niebagatelne sumy miesięcznie na tak zwane „ubezpieczenie zdrowotne”, ale i tak chodzą prywatnie do lekarzy. Głównie kolegów i znajomych. Dlaczego jest tak źle, skoro jest tak dobrze?
Pantrysiu!
Może taka ścieżka będzie szybsza? A idzie to tak. Zapisujesz się prywatnie do prof. Podgórskiego (tak, tego z Szaserów) w którymkolwiek miejscu w Warszawie. Profesor przyjmuje w kilku punktach, w internecie jest jasna rozpiska. Potrzebna jest płytka z rezonansem Twego kręgosłupka. Profesor, przy odrobinie szczęścia wyznaczy Ci termin operacji z NFZ, tak najpóźniej za miesiąc, a może za tydzień. Rzecz polega na tym, że może będzie Cię operował poza Warszawą, w grę wchodzi Łomża, Suwałki, Białystok, Radom. Operuje w weekendy, w miejscowych szpitalach. Wychodzi się we wtorek, ew. w środę. Zaopatrują Cię w gorset i do widzenia! Mój Przyjaciel czekał na operację (dwie przepukliny w odcinku lędźwiowym) tydzień. I działo się to w lipcu br. Cierpiał bardzo, więc gotowi byliśmy na operację w prywatnej klinice (16 tys.), obyło się na honorarium za jedną wizytę. Polecam z pełnym przekonaniem, pozdrawiam i pomyślnego finału życzę
Przepraszam, miałam edytować, wyszło cytowanie. Pozdrawiam!
szarosrebrzysta,
Widzę, że niektórzy wpadają tu przeważnie tylko wtedy, gdy mi się pogarsza 🙂
Ale dziękuję za wszystkie cenne porady i sugestie. Dziś zacząłem 2 tyg.rehabilitację, więc może będzie ciut lepiej, choć dziś jest całkiem nieźle i tak.
Pozdrawiam.
Kfiatushek,
A kto mówi, że jest dobrze? Dobrze już było.
Wpadam często, nie komentuję, bo najczęściej temat jest skomentowany idealnie przez Koleżeństwo. A dobrze Ci życzę zawsze. Ukłony dla Kwiatuszka i Samueli. I oczywiście uściski dla McQ
szarosrebrzysta,
Od dawna w ten sposób tłumaczysz swoje ukrywanie się 🙂
Ale lepsze to, niż totalna absencja.
Pozdrawiam serdecznie.