Tydzień z życia członka partii

Poniedziałek

Odebrałem SMS, jutro tj. we wtorek mam być pod pomnikiem Żołnierzy Przeklętych. W znajomej poleconej przez struktury miejskie pasmanterii, kupiłem jak zwykle czerwoną i białą taśmę. Potem do krawcowej i jeszcze przed zamknięciem miałem trzy piękne biało czerwone opaski. Dwie na zapas bo zawsze po każdej podniosłej uroczystości , gdy film mi się urwie nie mogę się doszukać opaski. Tajemnicza sprawa, chyba spisek. Ktoś mi podstępnie kradnie symbole patriotyzmu.

Wtorek

Już od rana koczowałem na skwerku przed pomnikiem prezydenta tysiąclecia czekając na rozpoczęcie południowej uroczystości. Nie miałem kwiatów, ale opaska wystarczy by uczcić patriotów, pomyślałem. Słoneczko przygrzewało, ławeczka miała miłe oparcie. Obudziły mnie werble, o cholera zasnąłem. Przespałem uroczystość,  pobiegłem, ale nieprzebrane rzesze 30 uczestników uroczystości właśnie rozeszły się w różnych kierunkach. Coś tu śmierdzi pomyślałem i zacząłem analizować co się stało. Już wiedziałem, barmanka coś mi dosypała do piwa na sen. Już więcej do tego baru nie pójdę. Tam trują, aż się wzdrygnąłem na myśl co by było gdybym wypił jak zwykle dwa lub trzy piwa.

Środa

Byłem trochę nie wyspany bo prawie do drugiej nad ranem słuchałem ojca prowadzącego i inne interesujące audycje. Mimo że ze zmęczenia byłem trochę przymulony, to audycje otwarły mi szeroko oczy na temat winnych kryzysu. Zakląłem szpetnie i mruknąłem: niech wypieprzają nad morze Martwe. Spotkałem Zenka pogadaliśmy na temat śledztwa. Wniosek z rozmowy był tylko jeden: Ruskie razem z Donkiem jak nic zrobili zamach. Taki poważny poseł nie wprowadzałby swoich wyborców w błąd w tym względzie. Ten cały rwetes na temat kwalifikacji ekspertów to hucpa rządowa. Przecież wiadomo na podstawie dowodów że zamach był. Nawet ekspert będący profesorem od produkcji marmolady popatrzywszy na te dowody może wydać tylko jedną opinię: To zamach, a brzoza nie istnieje, jej zdjęcia to tylko fatamorgana,  mgielna na dodatek.

Czwartek

Od rana nic mi się nie chciało. Głowa mi pękała od gościny u Zenka. Nawet radia nie chciało mi się słuchać. Zawrzałem  dopiero, w trakcie dziennika gdzie zaatakowano pokojową manifestację na chodniku pod pałacem prezydenta tysiąclecia. Przyszedł Rysiek z Zenkiem. Do późnych godzin nocnych konspirowaliśmy   i robiliśmy ranking gabinetu cieni.

Piątek

Pół dnia strawiłem na uważnym czytaniu Gazety i wywiadu którego udzielił sam prezes. To był miód na moje skołatane nerwy. Prezes obiecał wszystko o czym marzyłem. Pracę, wysokie zarobki, piękne mieszkania, autostrady, nawet że wykopie kanał od zatoki na pełne morze. Chyba jutro zacznę kopać. Udzielił mi się ten optymizm.

Sobota

Wolna jak zwykle, pomyślałem i nie robiłem nic. Przecież napracowałem się cały tydzień.

Niedziela

Wstałem koło południa. Zdążyłem ledwo na południowe nabożeństwo, całe przestałem jak zwykle, w drzwiach. Wszedłem głębiej gdy usłyszałem słowa księdza mówiące o patriotyzmie , zdrajcach, prześladowaniu kościoła.  Resztę dnia spędziłem z wizytą u Zenka. Do domu ściągnąłem po północy. Nie pamiętam jak przeszedłem taki kawał drogi z drugiego końca miasta. Jeszcze zanim zasnąłem zaczęła we mnie narastać złość na rząd.

 

Nic szczególnego

Kategoria: Katoholizm i inne choroby (11), Polityka, geopolityka (6), Różne ciekawe historie (5), Różności niesklasyfikowane (8)

Dodaj komentarz