Mam swoich ludzi w otoczeniu prezesa i dzięki temu mogę Państwu zaprezentować przemówienie, który dziś brat Jarosław ma wygłosić na kolejnej miesięcznicy.
Oto teks, który być może sam sobie napisał, choć raczej nie na komputerze i moja wizja tego przemówienia, czyli jak moim zdaniem może wyglądać ono w realu:
Jarosław wchodzi na składaną drabinkę i zaczyna z wysokiego na trzy stopnie C:
Zgromadziliśmy się dzisiaj w tym szczególnym miejscu w sytuacji wyjątkowej, dzień po tym, jak demokratycznie wybrane władze Polski stanęły murem przeciwko kondominium 27 państw, których nie łączy niemal nic, oprócz tego, że uważają mnie za zagrożenie dla swoich interesów. To wyłącznie dlatego głosowali na Tuska, bo on jest tylko marionetką w ich rękach, a właściwie może i w nogach, bo tylko im się między tymi nogami dynda. Zupełnie inaczej, niż nasz udany Duda, który w tej sprawie nie zabiera głosu, choć przecież mu nie zabroniłem, jako jego pan, ludzki pan.
Tłum mruczy znacząco, ale słychać jedynie frenetyczne oklaski.
Co prawda nasze wysiłki skierowane na zablokowanie tego haniebnego wyboru nie odniosły skutku, ale przynajmniej próbowaliśmy zachować godność i każdy, kto spojrzy na te wydarzenia obiektywnie stwierdzi, że wróciliśmy z tarczą. Co prawda nie antyrakietową, ale o to zadba najlepszy minister obrony w historii Polski, Antoni Macierewicz.
Tłum skanduje : An-toni, An-toni, An-toni
Prezes ucisza gawiedź podniesieniem ręki do góry i kontynuuje:
Ja zaś zadbam o to, żeby Polska nie tylko była Polską, ale żeby cały świat dowiedział się, że żadna koza nie może nam na nic skoczyć, niemiecka też.
W tym momencie na twarzy prezesa pojawia się filuterny uśmiech, a stojący obok Joachim „Ruska trumna” Brudziński wzbudza natychmiastową reakcję tłumu, wypowiadając do mikrofonu znienawidzone przez szefa imię, a zebrane tłumoki chóralnie zaczynają skandować: precz z An-gelą, An-gelą, precz z An-gelą, An-ge-lą.
Kaczyński promienieje, Brudziński oblizuje się obleśnie, a posłanka Pawłowicz aż zadziera kiecę z radości, bo lepiej zadzierać kiecę, niż zadzierać z prezesem.
Po chwili tłum tłumoków cichnie, a jego kurduplowatość kontynuuje przemówienie, oczywiście z głowy:
Ci, którzy dzisiaj próbują ponownie rzucić Polskę na kolana powinni wiedzieć, że nie tylko nasz rząd na to nie pozwoli, ale muszą sobie zdawać sprawę z faktu, że w naszej obronie stanie również Król Polski i jego mama, podobnie jak moja mama stawała w mojej obronie, gdy podwórkowa swołocz chciała mi spuścić manto.
W tym momencie ktoś z tłumu intonuje „Boże coś Polskę” a Jarkowi przypomina się pewna uroczystość i w oczach kurdupla pojawia się błysk niemal napoleoński:
Ale już za chwilę znów wraca do rzeczywistości i jak natchniony kontynuuje, cały czas z głowy, czyli z rozumu:
Nie przestraszymy się żadnych gróźb, w tym ekonomicznych, a rząd już pracuje nad ustawą, która ograniczy inwestycje drogowe na rzecz programu 1500+ . Uznaliśmy bowiem, że oni nam dają na te drogi tylko w tym celu, żeby łatwiej móc wywozić nasz majątek narodowy i…
W tym momencie tłum przerywa przemówienie skandując: ty-siąc pię-ścset, sto dzie-więćset, a prezes wygląda jak Aleksander Macedoński bez słonia, gdyż mogącej robić za to zwierzę poseł Mazurek akurat nie zabrano na imprezę.
Oni myślą, że pieniądze to wszystko, że dumny naród Polski można przekupić jak jakiegoś Judasza srebrnikami, ale to są jedynie rojenia tuskopodobnych pachołków niemieckich..
Zawiesza głos tylko po to, żeby zapiewajło Brudziński mógł rzucić w tłum kolejne, nośne emocjonalnie hasło: Tusk pachołek dostał stołek. Tłum wariuje ze szczęścia, skandując z tysięcy gardeł, a Kaczyński w tym momencie spada z drabinki, wali głową w bruk Krakowskiego i nieruchomieje na tym bruku, jak jakiś fortepian wyrzucony z okna.
O Jezu, dobywa się z gardeł najbliżej stojących, a gdy wieść o upadku prezesa lotem błyskawicy dociera do kolejnych szeregów, nad miejscem miesięcznicy pojawia się śmigłowiec ratunkowy z ogromną parówką wymalowaną na brzuchu.
Tłum się rozstępuje, aby Macierewicz i pomocnik aptekarza z podręczną apteczką mogli wylądować, a po Krakowskim Przedmieściu rozchodzi się potężniejący z każdą chwilą ryk: Ja-ro-zbaw, Ja-ro-zbaw, od którego mury kamienic wpadają w wibracje, a koń pod Poniatowskim zdaje się prychać chrapami jak żywy.
Tusk oczywiście natychmiast zostaje powiadomiony o wypadku i zawiesza swój udział w trwającym szczycie, bo zdaje sobie sprawę z faktu, że trudno mu będzie publicznie nie okazywać uczucia ulgi i nadziei, że tym razem to już ostateczny koniec i bomba.
Wolska zaś czeka w napięciu na komunikaty TVP i TW Trwam, gdyż tylko te dwie rozgłośnie zostały dopuszczone do rządowej lecznicy, z tym, że oczywiście jedynie na podwórka.
Min. Błaszczak zapowiada śledztwo w sprawie możliwego podcięcia szczebelków przenośnej drabinki, a pani premier w Brukseli deklaruje, że nie puści tego płazem, a nawet gadem, bo nie po to została zatrudniona do obrony godności Polski, żeby teraz miała nie wiedzieć co gadać.
Niezrzeszony Sarjusz gdzieś się zawieruszył, a poseł Czarniecki uważa, że to jeszcze nie musi być koniec.
Ja też uważam, że nie musi, bo musi to na Rusi, a w Polsce jak kto chce.
Pantryś
Tak nam dopomóż Bóbr – niech się stanie wola nasza.
Czy zawsze wstyjąc z kolan musimy tak boleśnie upadać na bruk? Może lepiej zacząć uczyć się stać samodzielnie, zanim zaczniemy pouczać Francuzów w dziedzinie manier stołowych, a Niemcom ustawiać ekonomię? Niech Bóbr ma nas w swojej nieustającej opiece, a drzewa niech chronią politykierów przed przegrzaniem przestrzeni międzyusznej. Niech żyją brzozy, wierzby i sosny!
Kfiatushek,
Niech żyją, niech żyją.
Upadek zaplutego karła w reakcji na Tuska to nic.
Oto wściekła reakcja niemieckiej kozy ( deutsche Ziege ueber alles ) na słowa Pana Jarosława Prezesa Kaczyńskiego, zapowiadającego jej, że nie będzie juz więcej skakać na pochyłe polskie drzewo!
https://pikio.pl/wp-content/uploads/2017/03/6DkMZJLr.jpg
Nawet dziś bardzo poważnie zastanawialam się, czy nie pójść o 20:00 i osobiście nie uczestniczyć w zadymie pod pałacem, bo naprawdę może być ciekawie.
Po namyśle zrezygnowałam jednak z tych planów. Po pierwsze, wczoraj kupiłam sobie 3 książki, po drugie – w domu jest ciepło…
Helena T.,
My jednak stracimy w ten sposób relację (być może nawet „na żywo” ) NASZEGO korespondenta!
Przecież książka nie zając, a i do zera absulutnego jeszcze sporo….
Zero absolutne to wczoraj w Brukseli osiągnęliśmy, z impetem przebiliśmy dno i obawiam się, że na długo utknęliśmy w czarnej dudzie. :((
Helena T.
Pozwolę sobie zaprotestować!
Nie „My” utknęliśmy, lecz „Oni” utknęli!
Tak w ogóle, to mam wrażenie, że kaczyści tylko na chwilę wyściubili nosa z czarnej dudy w której się znajdują.
Jeszcze trochę poogladają jak normalny świat wygląda i znikną tam, gdzie ich miejsce i ojczyzna.
McQuriosum,
Jeden poseł pisiasty powiedział właśnie, że to nie 27 państw było za Tuskiem, tylko żadne nie było przeciw. Więc pójdę poćwiczyć, bo starczy na dziś tego ubawu po pachy. Jak wrócę, to się okaże, czy spadł z tej drabinki czy nie. Póki co chyba się jeszcze modli, a policja już czeka zwarta i gotowa:
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/14,114871,21483601,83-miesiecznica-smolenska-przed-palacem-prezydenckim-na.html#MT2
Skecze sprzed lat są świetne:
https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/7,114883,21480382,wyrzucaja-manna-z-radia-za-reklame-donosi-se-wiec-zapytalismy.html#BoxNewsImg&a=65&c=61
– powiedział pasażer* statku wycieczkowego (który utknął na mieliźnie), mając na myśli nielubianą załogę i szalonego kapitana.
—————
* pasażer gorszego sortu, czyli trzeciej klasy
Dobry pomysł. Ja pójde pobiegać, ale dopiero po wysłuchaniu słowa na dziś naszego naczelnika.
Helena T.,
Daleko pobiegłaś?
Ja już skończyłem.
Helena T.,
>>powiedział pasażer* statku wycieczkowego (który utknął na mieliźnie), mając na myśli nielubianą załogę i szalonego kapitana.<<
dobrze, że na mieliźnie, można przynajmniej per pedes do jakiejś wyspy!
Tylko do najbliższego parku i z powrotem. Kondycja po zimie niespecjalna, no i 1,5 kilo trzeba zrzucić. :((
U Ciebie lepiej?
Zapomnij, San Escobar nie istnieje… :((
Helena T.,
W sensie, że mam mniej do zrzucenia?
Ja z pieskami spaceruję intensywnym krokiem około 6km 3x w tygodniu.
2 x basen z sauną i 4x ćwiczenia z ciężarkami w domu.
Niestety z tym ostatnim cienko po ostatnim wypadku.
Ale nie poddaję się.
McQuriosum,
Raczej per sedes 🙂
Ja tu nowa jestem, nic nie wiem o wypadku, nawet tym ostatnim. :((
Helena T.,
Spadło mi się z drabiny i uszkodziłem sobie bark.
Pantryjota,
Nie wolno spadać:
Helena T.,
Tylko raz w życiu spadłem z drabiny, choć tysiące razy wchodziłem.
Ale teraz już wiem, że nie wolno.
Helena T.,
>Zapomnij, San Escobar nie istnieje… :((<
To, oraz wiadomość, że św. Mikołaja również nie ma, zdecydowanie przyczyni się do upadku rządu Beaty Szydło!
Pantryjota,
z użytkowaniem drabin jest podobnie jak z prawidłowym lataniem samolotem: ilość wejść musi się zgadzać z ilością zejść ( ilość startów musi się zgadzać z ilością lądowań!).
I tyle…
Ktoś chyba przeczytał mój wpis i dlatego prezes nie występował na drabince, tylko na podeście.