Prawie codziennie muszę się użerać z ludźmi nakręconymi przez regulaminy, zarządzenia i inne polecenia by zaopatrzenie kupiło część maszyny lub instalacji spełniającej parametry techniczne. Bywa że część jako taka spełnia parametry, ale wbudowana w układ technologiczny nie bardzo potrafi sprostać pracy jako część urządzenia lub układu technologicznego. Ci którzy pisali Prawo o Zamówieniach Publicznych głównie widzą rządki lub kolumny cyferek i nic poza tym.
Wszędzie jedynym wyznacznikiem stała się niska cena. Ekonomiści rozumieją jedynie proste ciągi liczb, dlatego dla nich kryteria jakości to czarna magia. Nie mają kompletnie pojęcia o inżynierii, wytrzymałości, obciążeniach, drganiach itd… uznają, że skoro to … „ktoś” zaprojektował i dał im podpisany papierek z pieczątką do ręki to wszystko jest jak należy i nie trzeba sprawdzać. Prawo o Zamówieniach Publicznych sprzyja korupcji i przekrętom. Dlaczego? Bo wymaga zapisu „i równoważne”, właśnie to powoduje, że część do np. markowego samochodu wyklepana może być stodole, a nie u producenta tegoż samochodu czyli że Mercedes i Syrenka są sobie równoważne bo to i to ma cztery koła. Te części są przecież równoważne, a zaletą tej wyprodukowanej w stodole jest jej niska cena. Uszkodzenie takiej części w czasie jazdy kończy się czasem śmiercią lub kalectwem. Tak stacza się przemysł w którym technika, technologia ma pierwszeństwo. Wygrywają stodoły, takie mini Chiny. Byle z czego, byle jak. Ci co pracują w stodołach mają tak jak i Chińczycy, miska ryżu lub dwie. W przetargu wybiera się najbardziej „wyżyłowany” projekt techniczny czyli taki w którym konstruktor odchudził wszystko (ilość i jakość elementów konstrukcji),
wybiera się najtańsza ofertę, … a ten w momencie wejścia na plac budowy lub instalację na własna rękę kombinuje jak najtaniej kupić elementy konstrukcyjne i mieć jak najtańszą siłę roboczą. W efekcie mikroskopijny zapas wytrzymałości konstrukcji założony w projekcie niwelowany jest przez tańsze materiały lub niedokładności wykonania wtedy np, słabo opłacany i wykształcony robotnik wkręci 2 śruby tam gdzie w projekcie ma być 3, bo się śpieszy albo nie rozumie znaczenia tego co robi. Zaczyna urządzenie lub konstrukcja pracować czekając na możliwe przeciążenie i wtedy nieszczęście gotowe.
Dodaj komentarz
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.