Wojna, wojny

Raz na jakiś czas trafia się wyjątkowy film o wojnie. W mojej pamięci zapisały się: Lista Schindlera, Szeregowiec Ryan i Wróg u bram. Obejrzaną dziś najnowszą ekranizację powieści Remarque’a „Na zachodzie bez zmian” również dobrze zapamiętam.

Filmy te łączy kilka cech. Po pierwsze bolesny realizm przedstawionej tam śmierci i cierpienia. Po drugie uświadamianie widzowi, że na wojnie ludzie dziczeją. Zabijają jak opętani, zamieniają się w sadystów. Po trzecie jednoznaczne przesłanie, że wojna to czyste zło, nie ma w niej nic dobrego, romantycznego czy uszlachetniającego.

Od wielu lat zastanawiam się, ile z tego rozumieją prawicowe tumany. Wielokrotnie słyszałem i czytałem wynurzenia, że tego czy innego oponenta prawicy należałoby pozbawić życia. Że wojna wykuwa charaktery (że jest inaczej – wystarczy poczytać sensownych historyków jak Marcina Zarembę, który w „Wielkiej Trwodze dowodzi, że Polacy nigdy nie byli tak zdemoralizowani jak w czasie II WŚ i tuż po niej).

Ile z okropieństw wojny rozumieją ci, którzy zawodowo powinni skupiać się – zwłaszcza teraz – na ochronie Polski przed wojną? Prezydent, szef MON i szef MSZ?  Ile z tego rozumie prezes, który w UE widzi zagrożenie a nie fakt, że odkąd UE istnieje, w Europie nikomu nawet nie przyszło do głowy, żeby wszczynać wojny.

To są oczywiście pytania retoryczne. Cały PiS i jego rządy dowodzą, że gdy chodzi o utrzymanie władzy i dochodów, nie cofają się przed niczym. Myślę, że gdyby w swoim obłąkaniu doszli do wniosku, że np. napaść na Czechy poprawi im notowania, raczej nie mieliby większych oporów moralnych. Pewnie by tego nie zrobili z tchórzostwa – no bo skoro Ukraina radzi sobie z ruskimi, to kto wie czy Czesi nie daliby nam łupnia. Jednak inne argumenty – wartość życia ludzkiego, ochrona mienia czy czci kobiet – w mojej opinii nie miałyby dla nich znaczenia.

Liderów podobnych do Kaczyńskiego jest w Europie niestety więcej. Le Pen, Meloni, Salvini, Orban. Dlatego uważam, że kluczem do pokoju jest ochrona państw europejskich przed zdziczałą ultraprawicą. Kto ich powstrzyma, zajmie poczesne miejsce w historii. Potrzebujemy nowego Kohla, Geremka, Brandta, (to chyba nie przypadek że pomyślałem o 2 mężach stanu z Niemiec – od dawna uważam, że niemiecka polityka jest ucieleśnieniem tego, co w UE jest najlepsze), w polityce potrzeba – że tak powiem – więcej Tuska, Timmermansa i Very Jurovej.

 

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Quartz pisze:

    Aby istniał kaczyzm potrzebni są wrogowie. Obojętnie z której strony granicy, a nawet wewnątrz. Jak jeszcze istnieje obskurantyzm religijny to będzie komplet do zdziczenia względem innych.

  2. Pantryjota pisze:

    A mnie z filmów o wojnie najbardziej wbił się w pamięć taki obraz:

    https://www.filmweb.pl/film/My+z+Kronsztadtu-1936-168239

    Co ciekawe, mimo, że to film przedwojenny, oglądałem go normalnie w kinie jako nastolatek, chyba na koloniach. Do dziś pamiętam te karabiny maszynowe Maxima na kołach.

    Ale skoro był plakat do tego filmu z 1967r, to wszystko się zgadza:

    https://galeriaplakatu.com.pl/en/3630-we-are-from-kronstadt-polish-movie-poster.html

Dodaj komentarz