Zdolność honorowa do obrażania i volta prezesa

Szanowni czytelnicy,

Dawno temu napisałem świetny felieton na temat szkolnictwa i nauczycieli, ale nie chce mi się go szukać, bo dorobek mam spory i nie jest łatwo się dokopać. Za to przerażająco łatwo jest dokopać jakiemuś profesorowi i to niezależnie od jego płci biologicznej, więc jak jest potrzeba, to się dokopuje, niezależnie od własnego statusu. Ja np. mam status właściciela portalu Pantryjota z końcówką pl. i  ostatnie wydarzenia znów skłaniają mnie do podjęcia tematu ludzi z tytułami, choć bardzo po łebkach i w konkretnym kontekście. Będzie to kontekst  pani profesor Krystyny Pawłowicz, nauczycielki akademickiej, a przy okazji  również poślicy tego naszego  nieszczęsnego Sejmu czteroletniego z wyboru.

Ale zanim o pani profesor, nasamprzód kilka niewesołych refleksji ogólnych. Szkoda, że już nie zagląda tutaj Mondralinska, bo by się mogła odnieść po swojemu.

Otóż jak Państwo zapewne zauważyli, namnożyło się nam w kraju osób, którym przysługuje prawdo do tytułu nauczyciela akademickiego. W tym wypadku bez znaczenia jest, o jaką akademię chodzi – ważne, że taki ktoś ma silne przeświadczenie, że z faktu powierzenia mu zadań edukacyjnych coś wynika w kwestii jego prestiżu i statusu. Bez znaczenia jest również, czy to profesor ze starego nadania, czy jakiś nowo mianowany, w ramach wypełniania obowiązków przez dowolne ciało przyznające tytuły.

W ostatnich latach obserwujemy gwałtowne pączkowanie uczelni wyższych, co oczywiście rodzi konieczność zapewnienia im kadry nauczycielskiej i w efekcie na stanowiska takie trafiają często osoby, których za komuny nie zatrudniono by nawet w podrzędnym liceum. Czasem tacy nauczyciele mogą pochwalić się nawet pewnym dorobkiem, który na upartego można nazwać umownie „naukowym” ale nie wynika z tego zupełnie nic.

Najczęściej są to uczelnie, o których wcześniej nikt nie słyszał, powstałe  w miejscach, gdzie jeszcze całkiem niedawno rodzice i dziadkowie tych „profesorów” zajmowali się wypasem i orką, a do najbliższej szkoły było tak daleko, że zimą dzieci często zostawały w domu, zdane na audycje edukacyjne dwóch dostępnych programów TVP i audycje dla rolników w pierwszym programie radia. Sam znam miejsca na północnym wschodzie naszego kraju, gdzie prąd elektryczny pojawił się dopiero na początku lat 70-tych, a pierwsza linia telefoniczna dotarła tam w połowie lat 90-tych.

Nie dziwota, że w tych pięknych choć surowych okolicznościach przyrody, jakiś ojciec wielodzietnej rodziny, aby przetrwać mrozy, spalił kiedyś w kaflowym piecu książki, które trzymał na strychu, co musiało zostawić niezatarty ślad w umyśle dziecka, dziś uczącego inne dzieci i młodzież,  Więc czy wypada się dziwić, że taki nauczyciel akademicki też pali książkami w swoim wypasionym kominku i chwali się tym publicznie ? (to właśnie ten przypadek kiedyś opisywałem z dużą satysfakcją),  Inny znów rodzic opowiadał zapewne swoim dzieciom o oddziale partyzanckim, za którym biegał po lasach w czasie wojny i trzeba trafu, że najbardziej uważnie słuchała tych opowieści dziewczynka, która teraz, jako kobieta dojrzała, a nawet mająca już za sobą przełom menopauzalny,  marzy o stworzeniu własnego regimentu leśnego  i próbuje rekrutować doń członków a nawet członkinie, choć niekoniecznie w ramach gender – a to na uczelni na której naucza, a to w Radiokomitecie, a to wreszcie na swoim blogu, bo przecież każde miejsce jest dobre (Też pisałem o tej pani, choć nie w tym felietonie o palaczu).

Możemy też wyobrazić  sobie sytuację, gdy w wielodzietnej rodzinie jedno z dzieci zapadło na tajemniczą chorobę, na którą lekarze nie potrafili znaleźć lekarstwa, a wygrzewanie w piecu na chleb też nie pomogło (a wręcz przeciwnie)  i tylko dzięki wysokiemu indeksowi płodności rodziców ród przetrwał, a jedno z dzieci propaguje dziś ochronę zarodków i wielodzietność z pozycji nauczyciela akademickiego, a w skrajnym przypadku nawet z superpozycji ministra.

Pisałem o kimś takim ? Chyba tak….

Nie twierdzę rzecz jasna, że to wyłącznie byt ukształtował świadomość tych nieszczęśników, bo geny odgrywają w tym procesie nie mniej istotną rolę, no ale badanie genotypu to na razie jeszcze dość droga zabawa i nie sądzę, żeby w najbliższej przyszłości wprowadzono obowiązek takich testów wobec osób ubiegających się o stanowisko nauczyciela akademickiego, ani tym bardziej wobec ubiegających się o dietę posła, nawet europejskiego.

Nie wiem kim byli rodzice pani profesor Pawłowicz urodzonej w Wojcieszowie, ale przeczytałem w Wiki,  że to miasto leży nad rzeką Kaczawą i kiedyś nazywało się Kauffung, co wiele wyjaśnia, choć nie wszystko. Przypominam przy okazji pani profesor, że inne miejsce nazywało się kiedyś po niemiecku Auschwitz, i że przywożono tam ludzi stłoczonych w wagonach jak bydło.

A skoro o bydle mowa, to niech posłuży nam za przerywnik utwór muzyczny:

https://www.youtube.com/watch?v=20pkR7KIxmQ

Niestety jest tak, że kobiety przeważnie starzeją się szybciej i to w pewien sposób tłumaczy panią profesor  po 60-tce, której wydaje się, że facet po 90-tce powinien już dawno udać się na emeryturę, zamiast występować w spotach wyborczych znienawidzonej przez panią profesor partii wnuka żołnierza condo.  Szef jej ugrupowania też jest jako i ona sama stanu wolnego od zawsze i nie posiada potomstwa,  a na dodatek oboje są prawnikami z tego samego uniwersytetu, więc jasne jest, że muszą sobie spijać z dziobków, albo nawet z dzióbków, z których jeden jest kaczy.

Na koniec chciałbym tylko zaproponować, żeby zamiast określenia „nauczyciel akademicki” używać prostszej formy „akademik” popularnej np. w Rosji. To nic, że będzie to tytuł nieco mylący, bo komuś może skojarzyć się np. z Akademią Nauk Wszelakich. W tym wypadku to bez znaczenia, tak jak bez znaczenia są ci ludzie, będący świadectwem degrengolady dużej części środowiska nauczycielskiego wszystkich szczebli, co przekłada się również na miejsca, jakie zajmują nasze uczelnie w światowych rankingach, której to kompromitującej pozycji nie tłumaczy  nawet 90 prac naukowych pani profesor Pawłowicz.

Uważam, że ktoś taki nie ma po prostu „zdolności honorowej” żeby móc obrazić człowieka klasy pana Bartoszewskiego i dobrze tę żenadę podsumował dziś red. Żakowski pisząc, że trudno domagać się od dorożkarza przeprosin za to, że jego koń narobił na ulicę. Myślę, że równie dobrze jak konia, dotyczy to także kobyły.

Jak powstrzymać ten upadek etosu nauczycielskiego to pytanie, na które skromny i niedouczony bloger nie jest w stanie dać odpowiedzi. Obawiam się jednak, że będzie to bardzo trudne i że nawet ponowne dojście do władzy nadzbawiciela nie pomoże, bo przecież sam należy właśnie do tej grupy wykształconych, ale durnych, że aż strach. Niektórzy co prawda twierdzą, że Kaczyński jest inteligentny, ale ja w to nie wierzę. Cytowanie Herberta i mlaskanie jeszcze nie świadczy przecież o tym, że mamy do czynienia z żoliborskim inteligentem. Nawet fakt, że ów doktor praw stołował się kiedyś w barze mlecznym zlokalizowanym niedaleko renomowanego liceum, skąd został relegowany za słabe postępy w nauce, jeszcze nie daje podstaw do uznania go za człowieka światłego.

Nie wiem jak Państwo, ale ja z radością usłyszę informację, że otacza tego typa już tylko światłość wiekuista.

Tak nam dopomóż Bóbr.

Pantryjota – nadredaktor z własnego nadania

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Pantryjota pisze:

    I jako dodatek, pieśń patriotyczna :

  2. von Kattowitz pisze:

    Czołem,
    Ciężko ostatnio pracuję, chociam prawie równolatkiem małego prezesa, na te parę okruszków chleba to i mało bywam na „salonach” jak i w porządnych miejscach. Pani o której mowa i jej wzorzec osobowościowy czyli prezesik to nie są tematy do rozmowy dla gentelmenów. Krótko mówiąc, że zacytuję tytuł książki mojego ulubionego pisarza ze śląska, Wojciecha Kuczoka – Gnój.

    P.S. Jak dojdę do siebie to może coś skrobnę

  3. Pantryjota pisze:

    von Kattowitz,

    To miło, że nie bojkot nie jest jednak zupełny.
    Pozdrawiam.
    P.

  4. Samuela pisze:

    Zaciekawiła mnie kwestia pączkowania akademii na tyle, że aż się zdebojkotuję. Tym bardziej mnie owa problematyka ujęła, jak nie przymierzając onegdaj prezydent Bush Pana Prezydenta Kaczyńskiego, że obserwuję raczej tendencję depączkowania akademii wyższych. Dzieje się to z powodu banalnego: dokądś sobie nagle poszli wszyscy studenci i uporczywie ich nie ma.

    Ja sama jeszcze nauczam na jednym uniwersytecie, który umownie nazywam uniwersytetem włodawskim, oraz jeszcze trzy lata temu nauczałam w państwowej wyższej szkole zawodowej w sąsiednim mieście, który takoż umownie pozwolę sobie nazwać wyższą szkołą we Włodawie. Tak bardzo się zaangażowałam w proces edukacji, że wyuczyłam byla wszystkich i już nie ma nikogo chętnego do pobierania mych nauk. Może być też tak, że moje nauki są po prostu nikomu do niczego niepotrzebne.

    Teraz w oczy zagląda mi STRACH w postaci bezzębnego BOBRA. Z tego względu uprzejmie proszę o nabywanie moich publikacji oraz o przekazywanie na moje konto zachęty finansowej na kreowanie nowych publikacji, bez których nie da się żyć. Przynajmniej ja ie mogę, bo niby jak?

  5. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ciągle mi obiecuje jedna nauczycielka (kiedyś akademicka, dziś w szkole hotelarskiej), że się tutaj objawi ze swoim talentem. Teraz usprawiedliwia swoją absencję podjętym ostatnio 4 fakultetem, ale trafia to do mnie tak sobie.
    Ma również wiele przemyśleń odnośnie szeroko pojętej edukacji, jak to nauczycielka.
    Inna belferka postanowiła właśnie zrobić prawo jazdy, choć już jest w wieku przedemerytalnym, a poza tym, ma mnóstwo zajęć dodatkowych, żeby jakoś przeżyć.
    Z kolei udzielająca się tu jeszcze niedawno polonistka Mondralinska chyba się odondała i w ogóle zniknęła, jak nie przymierzając amen w pacierzu.
    Więc chyba faktycznie będę zmuszony zająć się reklamowaniem forum, a póki co zareklamuję zespół muzyczny:

Dodaj komentarz