Zjawiska istotne, istotniejsze i najistotniejsze

Prowadzicie Moi Drodzy dyskurs na tematy ważkie. Z całą pewnością należą do nich takie dziwa przyrodnicze jak Żuławy, Kaszuby, wiara boska w kompromis oraz kacza zupa, czyli Duda.

Niemniej jednak tuż obok nas, pod nami, nad nami i wśród nas, a więc w zamęcie bytowania naszych jestestw, dzieją się sprawy istotne, istotniejsze oraz najistotniejsze. Niechaj zaświadczą o tym chociażby dwie egzemplifikacje! Niechaj!

Dziej Number One

Student anglistyki z Poznania udał się do baru, by spożyć pożywną i smaczną frytkę. Mimo, iż odżywiał się smażonymi Kaczyńskimi, gadał przez handy po angielsku tak biegle, jakby usta miał pełne klusek. Nie uszło to uwadze grupie 20 przedszkolaków, które właśnie ochoczo wbiegły do baru na smakowitą przekąskę w postaci pyr smażonych na głębokim oleju. Dzieci stwierdziły, że student jest na pewno imigrantem i się bardzo przestraszyły, że je zje razem ze smacznymi  pyrami usmażonymi w pysznym oleju wielkopolskim. Ze względu na fakt, że dzieci były niewielkie, to miały opiekunkę, która stanęła w obronie niewiniątek i odważnie rzekła, że nie lubi wystraszonych dzieci. Wystraszone dzieci bywają bowiem straszne. Nie ma zatem niczego strasznego w tym, że dla ich uspokojenia obco wyglądający i jeszcze obciej mówiący byt powinien czem prędzej opuścić bar.

„Excuse me… excuse me.. sorry to interrupt… but you know, Polish people don’t like foreigners… special refugees… You understand? Children are scared… Sad… Sorry… could you leave the restaurant? I don’t like children scared…”

Sytuacja była niewątpliwie przykra. Można było jej uniknąć w banalnie prosty sposób, np. umieszczając na drzwiach stosowne obrazki z jasnym przekazem werbalnym:

„Schwarze müssen draußen bleiben!”
„Nur für Weiße!”
„Murzyni do Izraela!”

Poza tym przedszkolaki należało przeszkolić. Mogły przecież przed wycieczką krajoznawczą zorganizowaną celem zaznajomienia się z tradycyjną wielkopolską kuchnią po prostu zapytać w Onet.pl, jak się należy zachować. Tak właśnie czynią mądre dzieci:

https://zapytaj.onet.pl/Category/002,001/2,11096780,Jak_mial_na_imie_slon_i_murzyn_w_powiesci_quot_W_pustyni_i_w_puszczyquot.htm

Dziej Number TWO

Dowiadujemy się oto, że „38-letni Atthaporn Boonmakchuay, mieszkaniec Tajlandii, udał się w zeszłą środę do łazienki. Nie spodziewał się, że zwykła wizyta w toalecie zamieni się w… krwawy koszmar.

W pewnym momencie poczuł ukłucie i zobaczył, że do jego penisa przyssał się wąż! Gad wypełznął z rury i za nic nie chciał puścić. Atthaporn Boonmakchuay musiał stoczyć z wężem długą 30-minutową walkę, zanim udało mu się oswobodzić przy pomocy sąsiada i żony. Zaraz po uwolnieniu swojego penisa z uścisku węża, Boonmakchuay zemdlał.”

Przypadek może się wydać nieco dziwny. Muszą się pojawić wątpliwości, np. czy ów mężczyzna zamiast walczyć z wężem nie mógł go po prostu olać, a także, po co właściwie wkładał swoje przyrodzenie do rury?

Wątpliwości jest oczywiście znacznie, znacznie więcej, co dobitnie pokazuje, że w żadnej mierze nie wolno wierzyć GW. Wszyscy dobrze bowiem wiedzą, co to za jedni! Zwłaszcza dobrze wiedzą o tym ci drudzy.

https://deser.gazeta.pl/deser/1,111858,20143245,stoczyl-w-lazience-polgodzinna-walke-z-3-metrowym-pytonem.html#Czolka3Img

z wykształcenia i zamiłowania filolog, co według Platona oznacza miłośnika naukowej dyskusji. Wszelako mogę też nienaukowo.

Kategoria: Różne ciekawe historie (5)
  1. Pantryjota pisze:

    Co do pierwszego linka, to pokazuje się komunikat, że nie ma takiej strony (błąd 404)
    a co do drugiego, to się nie wczytuje. No ale może to wina burzy.
    Ale i tak Ci wierzę, a z opisu wynika, że faktycznie Gazeta goni w piętkę.
    Ale to się wkrótce skończy, gdy będą tylko jedne, słuszne media.

  2. Pantryjota pisze:

    No otworzyło się wreszczie, ale strasznie długo to trwało.
    Ważne, że pytona mają wypuścić na wolność.
    Gdyby Kaczorowi się przyssał, na pewno nie uszło by mu to – nomen omen – płazem.

  3. Eva70 pisze:

    Słusznie Samuelo pytasz „po co właściwie wkładał swoje przyrodzenie do rury?”, ale skoro już włożył, to jestem ciekawa w jakim to przyrodzenie jest stanie, że tak się wyrażę, po tej 30-minutowej walce, w końcu facet ma dopiero 38 lat!

  4. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Nie wiemy jak wyglądało do tego momentu pożycie małżeńskie ofiary, ale warto zwrócić uwagę na fakt, że Manichejczycy i Ofici czcili węża jako dobroczyńcę, który dostarczył ludziom pożywienia, które sprawiło, że otworzyły się im oczy. Dzięki wężowi doszło do pożycia małżeńskiego, a w konsekwencji także i powstania świata. W tej logice również i Wcielenie Syna Bożego zawdzięczamy wężowi.

    https://pl.wikipedia.org/wiki/Drzewo_poznania_dobra_i_z%C5%82a

    Tak więc nie można wykluczyć, że i ten wąż został zesłany przez Boga, co w jakimś tam stopniu mogłoby tłumaczyć jego upór.
    Tym bardziej, że to chyba on wyszedł z rury, a nie na odwrót.
    Tak czy owak całe szczęście, że nie był to członek PiS, tylko zwykły Boonmak-chuay.

  5. Samuela pisze:

    Eva70,

    Właściwie pewnego rodzaju rurą jest sam wąż. Węże odżywiają się generalnie innymi wężami, a zatem rurami, oraz ptaszkami i jajkami. Przyrodzenie mężczyzny Boonmakchuaya prawdopodobnie występuje, bądź chyba raczej występowało, we wszystkich tych postaciach na raz, o czym zresztą świadczy trochę jego nazwisko.

  6. ViC-Thor pisze:

    Samuela,

    hehehe: „trochę jego nazwisko”
    ——————————————————————————-
    Pra -Ewy mąż skusił z żebra jabolowy wąż, miast uciepić się pytonga, złapał wągra.
    Ewa zrobiona w konia, wysłała Adama do podziemia…

    Morał: każdy ma taką rurę z niespodzianką, na jaką może wpaść…

    Mnie ten starotestamentowy wąż przypomina smoka z epoki Han, on tam zarządzał pogodą na urodzaj, aby wszelki owoc się wykluwał niczym jajo wykluwa tasiemca z epoki dinozaurów.

    (co ja bredzę, za dużo dziś książek przeczytałem)

    Ale kraina się zgadza.

  7. Samuela pisze:

    ViC-Thor,

    Dzisiaj z powodu tego dżendera ni czorta nie można się w niczym połapać. Jeśli wąż będący w istocie rurą zasadza się generalnie na członka, który przecież też jest rurą, to zaraz się pewnie okaże, że Ewa była mężczyzną, a Adam niewiastą, chyba że szczwana ta bestia posłużyła się niewieścim jabłkiem, by się przyssać do Adamowego członka.

  8. Jacek pisze:

    Pantryjota:
    No otworzyło się wreszczie, ale strasznie długo to trwało.
    Ważne, że pytona mają wypuścić na wolność.
    Gdyby Kaczorowi się przyssał, na pewno nie uszło by mu to – nomen omen – płazem.

    Kaczorowi?! Przyssał?! A do czego?

  9. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Penis kaczorów, gęsiorów i pokrewnych im gatunków dochodzi u wielu, choć nie u wszystkich, do imponujących rozmiarów przekraczających nawet długość 40 cm.

    https://naukowy.blog.polityka.pl/2007/06/12/pokretny-penis-kaczora/

  10. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    Jacuś myślę, że tego kaczora to akurat nie dotyczy!

  11. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Okaże się po sekcji.
    Hitler np. nie miał jednego jądra, a ile narozrabiał.

  12. McQuriosum pisze:

    Pantryjota,

    pomyśl: ojciec Hitler, a i matka też Hitler!
    czy Adolf w takiej rodzinie mógł wyrosnąć na normalnego człowieka?
    Jarosław teoretycznie mógł wyrosnąć na porządnego człowieka, ale akurat trafił na lepsze podwórko i coś mu się porobiło, na dodatek nieuleczalnie i na porządnie…
    😉

  13. Samuela pisze:

    McQuriosum,

    Pan Hitler jego mać nad wszystko inne miłował i to stało się przyczyną wielu nieszczęść. Coś ktoś kiedyś pisał o kompleksie jakiegoś Edypa. W każdym razie (a więc w tym też) matuchny bywają czasem źródłem marnym. Z Jarkiem sprawa wygląda nader podobnie.

    Mam ci ja w Berlinie znajomą, która z zawodu i z zamiłowania jest gimnazjalną katechetką i miłuje bliźniego swego jak siebie samego. Z tego powodu zapragnęła wyjść za mąż za postenerdowskiego Kubańczyka, by mu zalegalizować pobyt w Niemczech. Po ślubie odwiedziła na Kubie teściową i wrażenia miała czarne. Okazało się bowiem, że niewiasty kubańskie nie miały żadnych praw emerytalnych i jedyną dla nich nadzieją na starość byli ich synowie. Takoż wpychały im z przodu i z tyłu, głaskały i chuchały, aż wyhodowały cnych samców, którzy nie potrafili niczego innego oprócz salsy i seksu. Owa znajoma przeżyła głęboki wstrząs i chyba zawód, bo zapragnęła zwiedzić dom Hemingway,a. Ona oglądała rękopisy, a jej śniadolicy mąż uprawiał obok seks w rytmie salsy ze swoją matką. Oburzona rozwiodła się, by zaraz potem wpaść w jeszcze czarniejszą dziurę. Po rozwodzie postanowiła bowiem zalegalizować w Niemczech pobyt Nigeryjczyka. Od tego czasu nic więcej o niej nie słyszałam, co specjalnie nie dziwi, gdyż biały człowiek ugotowany w kotle nie piśnie ani ciut-ciut.

  14. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ciekawe, czy Walburg ją zna :))

Dodaj komentarz