Zjawiska, które obecnie mają miejsce w Polsce, dzielą myślącą część społeczeństwa na dwie zasadnicze grupy: jedna uważa, że „mądrość narodu” w końcu zwycięży i kaczyzm stanie się tylko czymś w rodzaju bolesnego wrzodu na naszej historii, co jeśli nawet nie spowoduje wybuchu powszechnego entuzjazmu, to chociaż przywróci nam normalność, cokolwiek by to określenie miało oznaczać w dowolnym kontekście. Zaś druga grupa jest zdania, że „mądrość narodu” to mit, i że kaczyzm ma przed sobą niemal „świetlaną” przyszłość, choć cudzysłów w tym wypadku jest jak najbardziej uzasadniony. Oprócz myślącej części społeczeństwa jest jednak jeszcze ten jego odłam, dla którego myślenie stanowi poważne wyzwanie „biologiczne” i tak jak powyżej, cudzysłów znów został przeze mnie użyty z pełną odpowiedzialnością. Niestety jest tak, że nieskalane myśleniem matoły mają jednak pełne prawa wyborcze i dlatego Polska ma całkiem realne szanse na to, żeby zatrzymać się w rozwoju, a potem -przy niesprzyjających okolicznościach -stoczyć się w obszary, gdzie jest ciemno jak w przysłowiowej du.e Murzyna i celowo użyłem tutaj tego „rasistowskiego” określenia z elementarza Falskiego.
Co prawda pan Sikorski powiedział, że „nie takich dyktatorków obalaliśmy” ale tak naprawdę, to nigdy nie mieliśmy dyktatora z prawdziwego zdarzenia, więc trudno pana prezesa porównywać „historycznie” z kimkolwiek. Sytuacja dzisiejsza o tyle różni się od tej z czasów, gdy „elity” solidarnościowe przejęły władzę, obalając bezkrwawo komunę, że wówczas byliśmy my i oni, a dzisiaj jest lepszy i gorszy sort. I znów muszę nadmienić, że cudzysłów przy elitach zastosowałem z premedytacją godną lepszej sprawy, ale bez niego byłoby ciut śmiesznie, a przecież sytuacja wcale śmieszna nie jest. Świadczy o tym choćby fakt, że słynny program kabaretowy „Pożar w Burdelu” okazał się tak żenujący, że nie byłem w stanie oglądać go dłużej niż kilka minut w kilku podejściach, po czym definitywnie zrezygnowałem, mając niemal stuprocentową pewność, że sam byłbym w stanie napisać o wiele lepsze teksty „prześmiewcze”, a niektóre z już napisanych żywcem można by przenieść do kabaretu, jak np ten:
https://pantryjota.pl/przesluchanie-czyli-jak-hartowal-sie-nadzbawiciel/
Albo ten, równie śmieszny, a może nawet bardziej:
https://pantryjota.pl/z-pamietnika-podstarzalej-lekarki/
Oczywiście na potrzeby sceniczne można by dokonać w tych tekstach drobnych poprawek i jak się wkurzę, to sam nagram takie filmiki i zamieszczę w sieci, aby wreszcie zyskać należną mi sławę i profity.
Póki co jednak, odliczam czas do kolejnej rocznicy istnienia forum, mając słabą nadzieję, że coś się zmieni i pisząc o zmianach, mam oczywiście na myśli zmiany fundamentalne, czyli na lepsze – tu, tam i wszędzie:
Pantryjota
Pantryś,
co do trwałości kaczyzmu, to obawiam się, że pożyjemy jeszcze trochę w czasach znanych z pewnej grożby, czyli w „ciekawych”. Ja w każdym razie spodziewam sie wszystkiego najgorszego., ale pomny stanu wojennego jeszcze się nie załamuję…
„Pożar w burdelu” mnie ominął, gdyż akurat musiałem na krótko wyjechać, ale Zły czuwa wszędzie i gdzies w okolicach Drezna dopadł mnie w liniowym autokarze pod postacią filmu niejakiego Vegi, Patryka zreszta.
Już po chwili zawyłem ze zgrozy, a wobec niemożności ucieczki w cokolwiek lub gdziekolwiek, cierpiałem w milczeniu niczym średniowieczni flagellanci, batożony konsekwencjami własnego lenistwa i nieprzemyślanej decyzji o pozostawieniu mego wygodnego pożeracza kilometrów w garażu!
Dobrze mi tak, tym bardziej, że Vega jest ponoć bardzo ceniony przez rodzimych oglądaczy polskich produkcji filmowych, czyli Suwerena!
Mogłem się więc takiego filmu spodziewać, choć autokar był zdecydowanie z wyższej pólki i to nie jest tak że łączę rzeczy nie podlegające takiemu łaczeniu. Od czasów Leppera człowiek powiniem wszędzie spodziewać się gumofilców i onuc i nie narzekać potem, że mu coś nie odpowiada… 😉
McQuriosum,
To jest bardzo ciekawe, że już od jakiegoś czasu do głosu dochodzą artyści, którzy prawie każdej opcji podpasują.
Pantryjota,
wydaje mi się, że zawsze dochodzili, tyle tylko, że najczęściej trudno byłoby nazywać ich artystami.
McQuriosum,
Chyba, że chodzi o Marylę, Beatę czy nawet Izabellę 🙂
A Ekwador chyba niedaleko od San Escobar:
Pantryś,
szczyty popularności osiągali oni jednak w czasach, gdy oferta była jednak ograniczona, albo przez sam rynek, niechętny sztuce, albo przez władze, koncesjonujące dostęp do widowni i kasy……
McQuriosum,
O koncesjonowaniu dostępu do kasy wciąż pisze niejaki Goryllus, oczywiście zgrzytając zębami, że frukty nie spływają do niego, tylko do innych nieudaczników.
To bardzo pouczająca lektura i piszę to bez cienia ironii.
Co by nie powiedzieć, to Mietek Jurecki w Tercecie Egzotycznym to jednak egzotyka jest.
No ale zagrać obok córki pani Izabeli wielu by się zgodziło 🙂
Pantryś,
oczywiście, że zgodziłoby się, ale ze wględów pozamerytorycznych, ze względów, jak by to napisał Wiech, „to co pan wisz, a ja rozumim” 😉
A ponadto,nie przypadkiem cytując szlagwort wiecznie żywej Maryli:
Bo to co nas podnieca,
to się nazywa kasa,
a kiedy w kasie forsa,
to sukces pierwsza klasa.
Bo to co nas podnieca,
to czasem też jest seks,
a seks plus pełna kasa,
to wtedy sukces jest.