Seks przed egzaminem

Dziś będzie o seksie i o kierowaniu samochodem.

Z tym, że nie zamierzam epatować moich czytelników znajomością klasyki światowej literatury, która opisuje np. incydenty przypadkowego odgryzienia ptaka w trakcie stłuczki, czy inne tego typu mrożące krew w żyłach historie.

Będzie o seksie w jak najbardziej pozytywnym kontekście, co jest o tyle istotne, że konotacje płciowe w naszym dziwnym kraju zazwyczaj obracają się w kręgu zła i zgubnych skutków istnienia dwóch płci a tym bardziej  jednej i to niezależnie od tego, której.

No ale dość wstępów i już spieszę się podzielić z Państwem informacją, którą tylko co otrzymałem drogą mailową.

Otóż mam pewną koleżankę, kobietę dojrzałą, która już jakiś czas temu wkroczyła w tzw „wiek balzakowski” i to wedle współczesnych kryteriów wieku, a nie tych, które obowiązywały za czasów Balzaka, gdy już panie po 30 uważane były za „przechodzone”.

No więc ta koleżanka, której dość blisko do emerytury, choć absolutnie po niej tego nie widać, prawda ?

pani w latach

Postanowiła  zrobić prawo jazdy. Zapisała się więc wiosną na kurs, który przeszła jak burza, wzorowo zaliczając wszystkie testy i egzaminy wewnętrzne.

Była niemal pewna, że egzamin państwowy zda śpiewająco.

No ale zaczęły się schody. Pierwszy prawie by zdała, ale coś tam. Na drugi szła mimo to bez specjalnego obciążenia, ale znów coś tam. Przy trzecim zapaliło się już jej jakieś żółte światełko i było jeszcze gorzej.

Wykupiła więc dodatkowe jazdy, ćwiczyła z rodziną i za jakiś czas kolejna próba – nie wyjechała nawet z terenu ośrodka i już została oblana.

Cały czas oczywiście jej kibicowałem i gdy kolejna próba skończyła się niepowodzeniem,  zasugerowałem, że przecież nigdzie nie jest powiedziane, że każdy musi mieć prawo jazdy.

Koleżanka się jednak uparła i po kilku miesiącach znów zaczęła ćwiczyć i znów się nie udało.

Wówczas zasugerowałem, że może warto by było rozważyć opcję aktu płciowego przed egzaminem, aby zdjąć z siebie stres, odium itp. Dodam dla porządku, że koleżanka na co dzień seksu nie uprawia, a można nawet powiedzieć, że głównie od święta i to nie od każdego, a wręcz przeciwnie.

No i dziś dostałem informację, że właśnie zdała  i że bodaj 2 dni wcześniej był seks, podobno całkiem fajny.

Przyznam się, że od razu zrobiło mi się jakoś tak ciepło na duszy, że dzięki mojej trochę żartobliwej, acz nie pozbawionej życzliwości radzie, koleżance udało się spełnić marzenia. Teraz tylko zabierze dziecku zarejestrowany na nie samochód i w drogę :))

Być może nawet pojedziemy razem na jakąś wycieczkę, bo koleżanka dobrze  się orientuje w terenie.

Opisany przypadek jest oczywistym dowodem na to, że seks może być dobry na wszystko, nawet na asfalt i drogę za śliską:))

 

Pantryś – doradca intymny

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Stosunki międzyludzkie (3)
  1. krawcowa pisze:

    No, no, jeśli kobieta zdaje na prawko dwa dni po ” całkiem fajnym seksie”, to po zajebistym, zdałaby egzamin na pilota myśliwca wojskowego 😛

  2. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Gdyby to tak działało, to Ty byś już chyba pilotowała promy kosmiczne i to jednorącz :))

  3. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Dobrze, że użyłeś tego „chyba”, bo mogłabym podejrzewać, że mnie śledzisz …;)

  4. Pantryjota pisze:

    A inni mogliby podejrzewać jeszcze coś gorszego :))

  5. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Wątpię 🙂

  6. Pantryjota pisze:

    To może i ja zwątpię….

  7. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    A co z tą historią, którą miała opowiedzieć inna Twoja znajoma, o seksie w korporacji?

  8. Pantryjota pisze:

    Z tamtą mam słaby kontakt i myślę, że to była tylko podpucha.
    Więc cała nadzieja w Tobie :))
    Oczywiście nie mówię o korporacji.

  9. cyrkulator pisze:

    zastanawia mnie jednak, z kim owa koleżanka miała seks dwa dni przed zdanym (na luzie) egzaminem.

    Z egzaminatorem?

  10. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    To są podłe insynuacje 🙂

  11. cyrkulator pisze:

    nie zapominaj, że egzaminator też chce się wykazać.

    Dba o uznanie kolegów, którym musi czymś zaimponować:)))

  12. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    To by było logiczne ze z egzaminatorem, ale problem, ze go losuje komputer, to jak być mądrzejszym od przypadkowego trafu ?

  13. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    A…spośród ilu egzaminatorów losuje ten komputer? 😛

  14. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Dokładnie nie wiem, ale koleżanka nigdy nie trafiła na tego samego, ani żaden z jej znajomych, którzy zdawali. Pula jest chyba dość spora. Za moich czasów było chyba łatwiej i pewnie dlatego zdałem za 1 razem. Mam prawko od 78 i jak na razie, )odpukać) bez wypadku i nawet bez punktów karnych. Ze 3 x zapłaciłem mandat i raz miałem kolegium i to też jest fajna historia, którą może kiedyś opiszę.
    Samochodów dużo nie miałem, bo 7, ale ja się przyzwyczajam i zazwyczaj szybko się auta nie pozbywam, 5 lat to minimum.

  15. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    Tych egzaminatorów nie jest z reguły aż tak dużo. Należy więc wnosic, że koleżanka tak na wszelki wypadek miała obcykanych wszystkich.
    No bo co to za problem dla pani w wieku średnim? :-)))

  16. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Zależy jak rozumieć słowo „obcykanych” .
    Problem z tym nie jest związany bezpośrednio z wiekiem.
    Czasem całkiem młode panienki „obcykują” więcej przez rok, niż przeciętna pani w średnim wieku przez całe życie.
    Takie czasy.

  17. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    „Obcykanych ” należy rozumieć prawidłowo:-) A z doświadczenia człowieka w poważnym wieku wiem, że dla przeciętnej pani w średnim wieku takich kilku egzaminatorów to małe miki. To tylko kwestia motywacji i determinacji. :-)))

  18. krawcowa pisze:

    Jacek,

    No, no, piszesz jak prawdziwy …egzaminator 😉

  19. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Gdyby było jak sugerujesz, to by zdała za 1, albo za 2 razem, a nie płaciła po 150 zł za każde podejście.

  20. estimado pisze:

    Jacek,

    Możesz mieć rację, zwłaszcza że dla takiej Pani w wieku przedegzaminacyjnym do „całkiem udanego seksu” może być trzeba nie mniej niż kilku „egzaminatorów”…., a niektóre egzaminy mogą odbywać się równocześnie – tu ustny, tam praktyczny z jednoręcznego prowadzenia promu kosmicznego itd. itp….

  21. krawcowa pisze:

    Widzę, że sami eksperci się wypowiadają, przeczuwam jednak, że już nie są aktywnymi egzaminatorami 🙁

  22. estimado pisze:

    Owszem, ten moment coraz bliżej, ale czasem coś się zdarzy pro bono 🙂
    Tylko na komisję antydopingową trzeba uważać…. 🙂

    P.S. Doświadczonych, wysłużonych trenerów z wiekiem coraz częściej angażuje się nie do trenowania wysoko kwalifikowanego, seniorskiego wyczynu, zwłąszcza w centralnych i międzynarodowych rozgrywkach, lecz do szkolenia podstawowego drużyn młodzieżowych i juniorskich. Korzyści materialne z tego małe lub żadne, sława mołojecka też, ale za to ile bezinteresownej satysfakcji 🙂
    Zastrzegam, że zadań w drużynach trampkarskich itp. podejmują się tylko niektórzy/

  23. krawcowa pisze:

    estimado,

    Tak właśnie myślałam, bo u czynnych trenerów i egzaminatorów byłoby więcej entuzjazmu z powodu determinacji Pań 🙂

  24. Pantryjota pisze:

    Dyskusja poszła w kierunku poszukiwania sensacji (nawet u kompletnie obcej osoby) zamiast wywołania chwili refleksji.
    Zauważam fakt zupełnego zboczenia z głównego tematu – wszystkich interesuje z kim, zamiast że w ogóle „seks jest dobry na wszystko”.
    Lekka żenada.

  25. estimado pisze:

    Pantryjota,

    Jak już mamy do czynienia ze zboczeniem, to seks staje się istotnie istotny 🙂
    I nie wolno mówić o żenadzie, bo zboczeni dostaną kompleksów….

  26. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Czyli, mieliśmy pociągnąć inny wątek? 🙂
    Trzeba było dać wyraźne wskazówki, co i jak komentować 😛

  27. estimado pisze:

    krawcowa,

    Krawcowo, z powyższego widać, jak prowokujesz 🙂 Jak ten doktor podczas testu wolnych skojarzeń.
    Wątek i osnowa to już kompetencja tkaczki, więc czemu się upierasz przy tym ciągnięciu i co konkretnie masz na myśli?

  28. krawcowa pisze:

    estimado,

    Sugerujesz, że nie mam kompetencji, bo nie jestem… włókniarką 😉 ?
    Ale prawko zrobiłam gdy miałam 18 lat 😛

  29. cyrkulator pisze:

    krawcowa,

    tak na marginesie chcę Cię powiedzieć komplement. Już wcześniej zamierzałem to zrobić. Od początku podobał mi się Twój nick. Jestem więcej niż pewien, że budzi zakłopotanie u amatorów uczt intelektualnych i innych przeżyć wyższego rzędu. Zaglądają tu, żeby błysnąć erudycją i światowym obyciem, a są zmuszani do rozmowy z krawcową:)))

    Psujesz im efekt. Bo jak mogą błyszczeć, jeśli są narażeni na komentarze takiej osoby?

    Tymczasem Twoje komentarze są bardzo przytomne i do rzeczy. Wprowadzasz tu dużo ożywczego zamieszania. Gospodarz powinien Cię ozłocić, piszę to na serio.

    pozdrawiam

  30. krawcowa pisze:

    estimado,

    A jeśli miałabym pociągnąć wątek robienia prawa jazdy w dojrzałym wieku, to moja mama zebrała się na ten heroiczny czyn mając 55, nikt nie odważył się z nią wyjechać na miasto, a i chwała, że i ona sama tez się nie odważyła. Miała satysfakcję, prawko do dzisiaj leży u niej w szufladzie. Teraz myślę, że mogła lepiej zagospodarować pieniądze wydane na ten cel, no, ale wtedy jeszcze nie było tylu gabinetów odnowy estetycznej 😉
    No, ale z drugiej strony, dobre samopoczucie sprawia, że jakość życia nam się polepsza, w tym też …seksualnego 😛

  31. krawcowa pisze:

    cyrkulator,

    O rany, czy wiesz jak się zarumieniłam ? 😉

  32. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    Krawcowa jest też moją faworytką, więc nie może narzekać.

  33. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Noszę się z zamiarem pokazania wpisu jego bohaterce. Jeśli pojawią się z jej strony jakieś refleksje, nie omieszkam powiadomić.

  34. cyrkulator pisze:

    krawcowa,

    rumienisz się niepotrzebnie.

    Twój nick jest zaprzeczeniem tego, co jest najbardziej zawstydzające, czyli pretensji, zadęć, w których tonie ponura witryna państwa Janków (by PM) i które świadczą o zakorzenionym niedowartościowaniu (by Witkacy) tamtejszej klienteli. Użytkownicy tego niby salonu prześcigają się w ogłupianiu samych siebie. Jakiś Rybicki zwie się ni z tego ni z owego Rybitzky, inny osioł używa pseudonimu Free Your Mind, jescze inny mieni się Rollexem, z Maciejszczaka zrobił się Coryllus, a z jego druha Osiejuka Toyah. Wierz mi, nie ma nic żałośniejszego od narcyza, który studiuje swoje urojone odbicie w lustrze. Wymyśla sobie arystokratyczne tytuły i dodaje prefiksy, każe zwać sięi hrabią i d’Artagnanem. Zęby bolą.

    Twój nick jest zdrową reakcją na panoszącą się brednię, której nie potrafią oprzeć się grafomani.

    I za to Ci chwała, krawocowo:)))

    pozdrawiam

  35. estimado pisze:

    krawcowa,

    Słusznie i sprawiedliwie masz kadzone. A przykroić niejednego by się przydało 🙂

  36. cyrkulator pisze:

    Pantryjota,

    pantryjoto,

    dużo czasu straciłem dzisiaj, żeby wkleić sobie awatara.

    Pomóż, bo nie daję rady. Ale nie odsyłaj mnie do panelu użytkownika i ustawień profilu. Próbowałem i starałem się, ale bez skutku.

    Wytłumacz krok po kroku. Jak jełopie:)

  37. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    Wgraj awatara do biblioteki mediów, a resztą zajmę się ja.

  38. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Co do motywacji, to mojej koleżance jednak zależy na tym, żeby jeździć i z pewnością nie robiła prawka w celu położenia go w szufladzie. Taka „sztuka dla sztuki” jest trochę bez sensu.
    A z innej beczki:
    Niektórzy jakoś nie mogą przyjąć do wiadomości, że masz sporo wspólnego z szyciem. To też jakoś tam świadczy o myśleniu stereotypami, wedle których „krawcowe” powinny zajmować się szyciem, a nie pisaniem na blogach :))
    Tak czy owak Twój sukces mnie cieszy, bo od razu wiedziałem, że dasz radę :))

  39. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    Wgrałeś dwa zdjęcia – na drugim kogoś widać, to ma być avatar ?
    Jako całe, czy wykadrować postać ?
    Zdjęcie do avataru powinno być małe w sensie wielkości pliku bo i tak zostanie mocno skompresowane do miniatury.
    Zobacz np jak to wygląda u Krawcowej.

  40. cyrkulator pisze:

    Pantryjota,

    początkowo wgrałem widoczek, który fotografowałem rok temu nad jeziorem. Potem uzanałem, że lepsze będzie odbicie w szybkie. Możesz je oczywiście pomniejszyć – w sumie to tylko awatar.

    Zdecydowałem się na wklejenie awatara ze względów estetycznych. Każde zdjęcie jest lepsze od tych spłaszczonych białych głów na szarym tle.

    z góry dziękuję

  41. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    Zrobione. Jak widać, niewiele widać, ale to wszystko kwestia doboru motywu.
    Np. Krawcową czy Filipinę widać w miarę dobrze, że nie wspomnę o moim bobrze :))
    Pozdrawiam.

  42. cyrkulator pisze:

    Pantryjota,

    jestem zadowolony – nawet takie wycinkowe zdjęcie jest lepsze od tekturowej głowy manekina na szarym tle:)))

    brrrr…

    pozdrawiam

  43. krawcowa pisze:

    cyrkulator,

    estimado,

    Panowie, przesyłacie mi komplementy chwilę po tym jak zasugerowałam, że już raczej nie jesteście czynnymi egzaminatorami? Jesteście Wielcy !!
    Pozostaje mi mieć nadzieję, że ten pozytywny stosunek do mnie, zawdzięczam przynajmniej temu, czemu koleżanka Pantryjoty zaliczony egzamin 😛

  44. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Raczej nie wysyłaj nic koleżance zanim się nie przekonasz, że ma dystans i poczucie humoru większe niż Ty 😛

  45. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Jakby nie miała, to bym nie pokazywał jej nóg w kontekście egzaminu.

  46. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Może liczyła na inne komentarze?

  47. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Jak to liczyła ? Nie konsultowałem z nią tego wpisu.

  48. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Umieszczenia zdjęcia też nie?
    Teraz powinna Cię pozwać 😛

  49. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Nie każdy jest pieniaczem.
    A poza tym, twarzy nie widać

  50. krawcowa pisze:

    estimado,

    Widziałam je z rok temu, to taka żeńska Grupa Mo Carta 🙂
    Niestety, nie ja szyłam ;(
    A podobają Ci się…te sukienki ?

  51. estimado pisze:

    krawcowa,

    Powiem C tak. Sukienki jak to małe czarne, w porządku.

    A nadzienie? W sensie artystycznym to powiem Ci tak. Sprawność techniczna godna podziwu, muzykalność bez zarzutu. Pytanie, czy kobity właśnie o tym marzyły, jak orały latami w konserwatorium? To samo pytanie do braci Golców.
    .
    Ale kto płaci artystom, ten rządzi repertuarem. Jak pieniądze dla artystów miał król i może jeszcze książę pan, to powstawały wielkie dzieła. Jak pieniądze mają plebeje, powstaje pop itp. Proste przełożenie, zresztą nie tylko w muzyce, ba – nie tylko w sztuce w ogóle.

  52. krawcowa pisze:

    estimado,

    Nie do końca się z Tobą zgadzam, potrzeba tworzenia jest starsza niż pieniądze. Prawdziwi artyści prawie zawsze przymierali głodem a ich dzieła, zyskiwały ogromną wartość przeważnie po ich śmierci, ci, co tworzyli na zamówienie zawsze musieli dogadzać gustom zamawiających, pytanie, czy mieli oni lepszy gust od tych, co kasę mają teraz…nie wydaje mi się .
    Jednak jest cała masa odbiorców o bardzo małych wymaganiach estetycznych, i dla nich jest cała masówka…tyle, że to jest dość tanie, w każdym wymiarze, i artystycznym i finansowym. Jednak przemnożone przez ilość odbiorców daje … fortuny 🙂

  53. estimado pisze:

    krawcowa,

    Droga (?) Krawcowo, na początek energicznie mi zaprzeczyłaś, by potem przedstawić wywód, w którym na sam koniec przyznałaś mi rację – w produkcji para-, pseudo- i popularnoartystycznej jest kupa szmalu do zgarnięcia dużo większa, niż w sztuce ambitniejszej, a to nie z powodu ceny jednostkowej, lecz właśnie z powodu ilości nabywców/”mecenasów”.
    Oczywiście tak to właśnie jest, co nie zmienia faktu, że kółeczka logiczne wycinasz zgrabniutkie 🙂

  54. krawcowa pisze:

    estimado,

    Ja tylko poddaję w wątpliwość tezę, że dawni mecenasi mieli lepszy gust niż Ci dzisiejsi, co do reszty się zgadzam. Sztuka powstaje w głowach artystów z potrzeby serca i to ile przy tym zarobią nie ma dla nich znaczenia, prywatnie uważam, że twórca który myśli o odbiorcy jest zwykłym rzemieślnikiem…
    A świat się bardzo zmienia, ostatnio w zawrotnym tempie, nie wiem czy w ogóle można nadążyć …i zrozumieć 🙁

  55. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    „prywatnie uważam, że twórca który myśli o odbiorcy jest zwykłym rzemieślnikiem…”

    Zawsze uważałem, że uważasz mnie za prawdziwego twórcę, tylko wstydzisz się głośno o tym mówić, a czasem wręcz prowokujesz do działań, które by pogrążyły mnie we własnych oczach.

  56. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Dobrze, że nie uważasz, że uważam Cię za Stwórcę, bo to by świadczyło o tym, że już tak napompowałeś swoje i tak już rozdęte ego, że grozi Ci wysadzenie w kosmos, z pominięciem …promu 😛

  57. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    To była uwaga w kontekście mojej ostatniej notki. Jak widać po wpisie Evy70 – apel poskutkował :))
    Myślę, że wkrótce objawią się kolejni autorzy.

  58. Filipina pisze:

    Jestem pełna uznania dla bohaterki notki. Podziwiam ją za upór i wytrwałość w dążenie do celu. Okazuje się, że mając lat „dziesiąt” można jeszcze sporo dokonać.
    A i figury mogłaby jej pozazdrościć niejedna „dziestolatka”
    Natomiast nie jestem pewna, czy ten udany seks miał wpływ na zdany egzamin.
    Dobry seks zapewne ma wpływ na nasze życie, samopoczucie, ale nie jest lekarstwem na wszystko. Gdyby tak było, większość z nas fruwałaby w obłokach ze szczęścia:))

  59. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Po pierwsze powiem, że bohaterka jednak potwierdziła, że to bardzo prawdopodobne, że seks jednak pomógł.
    A co do drugiej kwestii, to czyżbyś sugerowała, że większość z nas ma udany seks ??
    Moim zdaniem jedna Krawcowa wiosny nie czyni :))
    No ale jeśli jest was już dwie, to być może coś w tym jest.

  60. Filipina pisze:

    Pantryjota,

    Nic nie sugeruję.
    Ja tylko tak sądzę.

  61. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Jeśli założymy, że do udanego seksu potrzeba przynajmniej dwóch osób, to jest nas minimum czworo 😛

  62. krawcowa pisze:

    estimado,

    Zapomniałam dodać, że dla Ciebie, mogę być nawet …najdroższa 😉

    ,

  63. estimado pisze:

    krawcowa,

    Z wyrazów powiązanych tematycznie z tworzeniem, trzeba się cieszyć, że nie uważasz Pana Tryjoty za Stwórcę, i mieć nadzieję, że nie uważasz go też za potwora, alias PO-twora, alias p.o. twora (pełniącego obowiązki) alias PO-Tworka (subtelna aluzja do miejsca pobytu w Pruszkowie k. Warszawy).

    Co do podziału twórczości na sztukę i rzemiosło, to owszem, taka granica zapewne istnieje, ale każdy może ją wyznaczyć gdzie indziej. Ponadto sami twórcy, nawet ci absolutnie najwięksi, czasem robili coś z głodu albo i z mniej desperackiej, a jednak przemożnej chęci zarobienia. Czasem powstawały z tego dzieła, że ho ho. Rzemiosło czy sztuka?

    Żeby błysnąć szerszą perspektywą, a przy tym utrzymać się w tematyce notki – mój przyjaciel (wielokrotnie ze mną zeszwagrzony…) mawiał: „Pamiętaj stary – gdyby nie było dyskretnych mężczyzn, nie byłoby też porządnych kobiet!”.

  64. estimado pisze:

    cyrkulator,

    Zgadzam się w pełni z Twoim dobrym zdaniem o nicku „Krawcowa”. Prosty, zapraszający do niezbyt nadętego traktowania – ergo rozbrajający, z góry utrudniający złośliwą krytykę.
    I stanowiący też świetną pozycję wyjściową do wycieczek na teren „wroga”. W pełni sympatyzuję i zazdraszczam 🙂

    Zazdraszczam, bo mój nick „estimado” brzmi niestety cokolwiek pretensjonalnie. Po hiszpańsku i chyba też portugalsku znaczy tyle, co „Szanowny” i wręcz zaprasza oponentów o słabszym dowcipie do prób wbijania rozmaitych tępawych szpileczek.
    .
    Gwoli wyjaśnienia – sam sobie tej ksywki nie wymyśliłem, zadziałał rodzaj inercji. Nigdy od lat szkolnych (a to było bardzo dawno temu) nie potrzebowałem i nie używałem nicków, pseudonimów i innych takich.

    Aż któregoś dnia odwiedził mnie brat, z którym mam mocno delikatne relacje, i postanowił uszczęśliwić mnie ówczesną nowinką, mianowicie kontem telefoniczno-czatowym w Skype, pozwalającym gadać ze Wszechświatem za darmo lub półdarmo. Trochę się broniłem, ale machnąłem ręką, a on odpędził mnie od kompa i założył mi konto z takim właśnie nickiem (akurat tam, jako popularny wyraz w popularnym języku, wymagało to dodatkowego znaczka). Nie wykluczam, że towarzyszył temu jakiś uszczypliwy zamysł, ale co tam.
    No i tak już zostało. Jak się rejestrowałem tu czy tam, to brałem, co miałem pod ręką.

    A prywatnie to ze mnie taki „Szanowny”, co podczas rozmowy kwalifikacyjnej z kandydatem na pracownika, o 30 lat młodszym od niego samego,. w zawodzie, gdzie takie relacje bywają z lekka feudalne, potrafi z tym kandydatem przejść na „ty” – bo co się będziemy wygłupiać, skoro albo się zaraz rozstaniemy, albo będziemy razem wiosłować na jednej łodzi….

    Moje normalne, główne konto pocztowe to imię@nazwisko.com.pl. Ba – małpa w miejscu, gdzie Rosjanie mają „otczestwo”, czyli info o pochodzeniu, też prowokuje do uwag, ale z tymi jako wyznawca Darwina nie mam problemu.

    A na portalu brydżowym, choć kiedyś miałem papiery na dobrego gracza i nadal „trochę się orientuję”, mam własnoręcznie sobie nadany nick „Lewa Noga”.

    P.S. Kiedyś w latach szkolnych, mogłem mieć 11-12-13 lat, wymogłem na ś.p. Mamie, którą lata wojny i mocno skomplikowanego powojnia nauczyły operować maszyną do szycia (też sobie radzę, Krawcowo!) żeby mi uszyła białe ubranko – długie spodnie, jakieś koszule, kaszkiet etc. plus z natury białe tenisówki. W takim stroju wybrałem się na jakiś spęd, nie pamiętam już – mogła to być szkolna impreza sportowa, mogła być wycieczka, a może jakiś wyjazd wakacyjny. No i dostałem od razu 2 ksywki: „Lodziarz” i pochodną „Pingwin” (najpopularniejsze lody wówczas), i one towarzyszyły mi przez następne prawie 10 lat, dopóki nie wyprowadziłem się w inne miejsce.
    No cóż, język ewoluuje i dziś już do ksywki „Lodziarz” raczej nie wrócę 🙂

  65. krawcowa pisze:

    estimado,

    Ależ oczywiście, że Pantryjota nie jest potworem, jest bardzo miłym człowiekiem wielkiego serca, ja o tym wiem, i za to właśnie bardzo go lubię. Inaczej nie byłoby mnie tu 😛
    Co do artystów, rozróżniłabym jednak robienie rzeczy na zamówienie od tych robionych pod publiczkę, no i nie można przecież przez cały czas być na wysokim C 🙂 a dobre rzemiosło może mieć wysoką wartość artystyczną, coś wiem o tym.
    Jeśli chodzi o trzeci wątek, to na szczęście i kobiety są dyskretne, bo w przeciwnym wypadku byłoby mniej Wielkich Mężów Stanu 😉

  66. estimado pisze:

    krawcowa,

    .. a przybyłby niejeden bezradny POsraniec Boży, amen 🙂

  67. cyrkulator pisze:

    estimado,

    proponuję załozyć klub fanów Krawcowej:)))

    Cieszę sie, że nie tylko ja ją doceniam.

    Nie wiem, jak należałoby to zdanie sformułować po hiszpańsku, ale dzięki Tobie dowiedziałem się, że gdybym napisał je po angielsku, użyć bym musiał słówka „to estimate”. A więc I estimate Krawcową głównie ze względu na jej wcale nie taki powszechny dar logicznego myślenia. Może nie we wszystkim sie z nią zgadzam i czasem mam wątpliwości co do jej erudycji, ale jedno jest pewne – umie trzeźwo myśleć i wie, jak się chodzi po ziemi.

    A że do tego potrzebne są nogi (lewe i prawe) pozwolę sobie wtrącić krótką opowiastkę na temat nóg w kontekście egzaminowym i wrócić w ten sposób do wątku głównego. Otóż parę lat temu straciłem głowę dla pewnej długonogiej blondynki, co na szczęście dla mnie (i także dla niej) długo nie trwało. Uczucia były niewątpliwie prawdziwe, ale w kółko się kłóciliśmy. Jednym z punktów zwrotnych naszego „Beziehung” była jej opinia o nieuniknionej kontroli techniczną jej samochodu, który nie był w najlepszym stanie technicznym. Kontrole te są, jak wiesz zapewne, w Berlinie wyjątkowo kosztowne i dlatego chciałem wysłać ją do zaprzyjaźnionego warsztatu na Kreuzbergu, co obniżyłoby koszty. Nie zgodziła się na tę propozycję pewnie ze względu na wojnę, którą ze sobą prowadziliśmy. Obejdzie się, powiedziała, pojadę na do centralnego urzędu kontroli technicznej na Alboinstrasse. Zbaraniałem.

    Dziecko, zapomnij, nigdy nie dadzą ci tam naklejki, złapałem się za głowę.

    Jej reakcja zapadła mi w pamięć. Wzruszyła ramionami i spojrzała na mnie, jakbym sie urwał z księżyca.

    To ty jesteś dzieckiem. Założę minispódniczkę i TÜV dostanę.

    I rzeczywiście dostała od ręki.

    A ja dowiedziałem się czegoś o technicznych możliwościach kobiet…

  68. estimado pisze:

    Bardzo prawdziwe i bardzo na temat.
    I na deser paradoksik: Do chodzenia, po ziemi zwłaszcza, potrzebne są nogi prawe i lewe. Ale ta specyfika, a właściwie specyfikacja nóg (zazwyczaj tyleż prawych, co lewych) powoduje, że one się łatwo rozjeżdżają – raz jemu, raz jej, zresztą w najrozmaitszej kolejności.

    Co jednak nie dotyczy rąk – znam dobry milion gości, którzy mają 2 lewe ręce i może z setkę takich, co mają 2 prawe. Proszę nie mylić zjawiska z lewactwem ani prawactwem, choć nie da się wykluczyć, że prawactwo jest formą kompensacji dla wyposażonych w 2 lewe ręce i ani jednej lewej półkuli.

    Tak znowu z nogami się nie zdarza. Chociaż… był taki przypadek, archeologiczny. W głębokich warstwach, datowanych na początek poprzedniego tysiąclecia, odkryto zagadkowy szkielet człowieka, konkretnie – młodego mężczyzny. Głowy nie było w ogóle, reszta była w stanie idealnym, tylko z nieznanych przyczyn nogi były obie lewe… Po długich badaniach i deliberacjach zwyciężyła hipoteza, że to muszą być szczątki prapolskiego futbolisty…

  69. estimado pisze:

    Jest i druga, z lekka antyfeministyczna strona tego medalu. Zacznę od tego, że za Czerwonego była powszechnie znana gra, zwana „kosyginką” lub „breżniewką”. Grało się we dwóch lub dwoje. Jeden gracz prosił drugiego „Podaj jakąś liczbę!” „8” „9, moja większa, wygrałem!” W rundzie rewanżowej pierwszy liczbę podawał inicjator „7”. Drugi na to „8”. A pierwszy: „Moja mniejsza, znów wygrałem!” Graczom początkującym wyjaśniam, że w grze najważniejsza jest pozycja pozwalająca ustalać reguły w trakcie rozgrywki albo i po niej…

    Kobiety osiągnęły w tej grze arcymistrzostwo. Znakomicie też bronią tej wygrywającej pozycji. Pójdzie taka na egzamin, do warsztatu lub dokądkolwiek z dekoltem, przez który widać kolana albo w spódniczce, spod której widać pępek, i dostanie swój upragniony wpis, czy to w indeksie, czy w dowodzie rejestracyjnym, czy jeszcze gdzieś.

    Morał z tej historii jest taki, że należy grać w to, w co się wygrywa. Jak się opłaci – jest się słabą kobietką, za chwilę – zabetonowaną, nastawioną godnościowo emancą – wsio rawno, reguły zmieniają się w czasie gry, ino furczy.

    Ale niechby ten profesor czy mechanik (tu intelekt nie gra roli) spróbował ją chwycić za te wystawione na świeży luft części rodne, to zazwyczaj podniesie się straszny krzyk – że zniewaga, że przedmiotowe traktowanie, że przemoc, że haraśnięcie albo i gwałt etc. etc.
    Albo spróbuj techniki symetrycznej – Pan rozgrywa swoje mocne strony, ty też przecie masz ich parę, np. muskulaturę. Ale spróbuj no tylko jej użyć, np. zdzielić ją w łeb – będzie się działo!

    Kiedyś, niedługo przed naszym przystąpieniem do EU, uczestniczyłem na jednej nieistniejącej już liście dyskusyjnej w dość siarczystej rymowanej debacie na temat ról dam i kawalerów. W jednym z postów wspomniałem charakterystyczne zdarzenie z okolic niemieckiego parlamentu:

    (…) a co przynosi dzisiaj poranek?
    właśnie przed chwilą podali w Trójce
    apel niemieckich dwóch pań posłanek
    co są przeciwko irackiej bójce

    otóż tym mężom co mają w planie
    za interwencją ową głosować
    odmówić pieszczot zgodnie z wezwaniem
    pacyfistyczna ma białogłowa

    już słyszę – panów niesie się skarga
    od brzegu Odry aż po brzeg Renu
    z powodu tego niewiast embarga…
    dam ją w mej pieśni zamiast refrenu

    ja ze swej strony uczulam Listę
    na jeden aspekt tej sprawy głupiej
    jest jasne nawet dla feministek (!)
    jak interesy robić na dupie

    twarde warunki można postawić
    i potem dupy dać albo nie dać
    za forsę albo żeby świat zbawić
    ustalić cenę a potem sprzedać

    gdyby embargo to mnie spotkało
    „nie dam – no chyba że zmienisz zdanie!”
    to nie ma sprawy – gdzieś znajdę ciało
    choćbym gotówką miał płacić za nie

    mówcie żem świnia żem wstrętny samiec
    odpowiem mało bacząc na skutki:
    toż wszystko jedno – w domu czy w bramie
    tu prostytutki tam prostytutki

    nie o to chodzi że chcę za darmo
    zapewniam – związek to nie darmocha
    przychodzę z radą pieniędzmi karmą
    lecz chciałbym wiedzieć: ona mnie kocha

    a nie wycenia te moje łupy
    wciąż popatrując w notowań listę
    nim zdecyduje – dziś dam mu dupy
    miłość, interes, dupa – są czyste…

    więc co – w lodówce założyć kłódkę?
    płacić gotówką po każdym sztosie?
    kto mi wyjaśni – postawię wódkę
    kończę ściskając N_ _ Małgosię… (…)

  70. krawcowa pisze:

    cyrkulator,

    Słusznie czynisz wątpiąc w moją erudycję, i masz rację, że trzeźwo myślę. Jest takie powiedzenie, że z kim przestajesz takim się stajesz, dlatego też tu jestem, bo obcowanie z mądrzejszymi ode mnie, może mi wyjść tylko na dobre.

  71. krawcowa pisze:

    estimado,

    Mam nadzieję, że to jeszcze nie mizoginizm…

  72. estimado pisze:

    Ależ nie. Ot, standardowe uzależnienie. Taki uzależniony człowiek niby wie, że gorzała to trucizna, upadek i w ogóle świństwo, ale chleje. Z papierochami podobnie, a z babami – najgorzej 🙂

  73. krawcowa pisze:

    estimado,

    Podobno to się leczy 😛

  74. estimado pisze:

    x. Oko twierdzi, że geja można „przeleczyć” na baby.
    No to niby czemu na odwyrtkę nie…

  75. krawcowa pisze:

    estimado,

    Ten ksiądz jest ignorantem, nie da się ,,przeleczyć” czegoś, co jest wbudowane i zakorzenione gdzieś w mózgu, jeszcze w łonie matki, ale da się wyleczyć mężczyznę, żeby kobiety nie kojarzyły mu się z babami, bo to nabyte już po urodzeniu… 😛

  76. estimado pisze:

    … a nawet nabite.

  77. krawcowa pisze:

    estimado,

    …bo to złe kobiety były 🙁

  78. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Jest dobrze, wkrótce notka wysunie się na czoło najpopularniejszych i pobije Twój wpis :))
    Następna w takim razie też będzie o seksie – trzeba iść za ciosem.

  79. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    No i wtedy, już nie będziesz musiał głowić się nad myślami przewodnimi, bo wciąż ta która jest, będzie aktualna 😉

  80. Pantryjota pisze:

    Otóż to. Ale zawsze możesz próbować mnie zdominować, nawet do spółki z Estimado i cyrkulatorem, mimo, że ten ostatni czasem wątpi w Twoją erudycję :))
    Trochę szkoda, że Rzempolinska się odondała, no ale na jej miejsce na pewno przyjdą inne.

  81. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Już jedną dominację zaliczyłam u Ciebie i mi wystarczy 😛

  82. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Czasem może być tak, że dominujesz trochę wbrew własnej woli.
    Np żeby nie stracić kumpla :))

  83. cyrkulator pisze:

    Pantryjota, krawcowa

    widzę, że nie zostałem dobrze zrozumiany.

    Erudycja jest niewątpliwie pomocna, ale w sumie odgrywa rolę drugorzędną w procesie myślenia. Czasami wręcz go utrudnia, mimo że wiele ułatwia:)))

    Jeśli o mnie chodzi, to chyba wyżej cenię sobie niezależność i klarowność rozumowania, o którą podejrzewam krawcową.

  84. krawcowa pisze:

    cyrkulator,

    Jak widać, mącenie wody nie jest wyłącznie cechą damską 😉
    Ani trochę nie poczułam się dotknięta tym co napisałeś wcześniej o mnie, a wręcz przeciwnie 🙂

  85. cyrkulator pisze:

    estimado,

    winien jestem jedno wyjaśnienie. Moja była flama (jak się mówiło kiedyś w kręgach mojej mamy) na pewno nie była do tego stopnia zdemorlizowana.

    To był inny przypadek, inna osobowość. Zastanawiałem się wiele razy nad historią z minispódniczką i choć nie jestem pewien do końca, sądzę, że chodziło je o coś innego. Była przyzwyczajona do hołdów okazywanych jej przez świat samców, co nie znaczy, że sprawiało jej to przyjemność. Wręcz przeciwnie, myślę, że uważała to za idiotyzm i założenie minispódniczki było czymś w rodzaju jej szyderstwa wobec idiotów z warsztatu samochodowego.

    Ona taka była. Zanim ją poznałem, zrobiła karierę jako tancerka., Wiedziała, jakie wrażenie robi na facetach, ale nigdy się w tym kierunku nie wysilała. Wystarczyło założyć minispódniczkę:)))

  86. estimado pisze:

    cyrkulator,

    „Ach Ci ludzie, to brudne świnie. Co napletli o mojej dziewczynie. (…)”

    Szef do sekretarki: „Poszłaby Pani ze mą do łóżka za milion dolarów?” „Za milion, Prezesie? No pewnie, że bym poszła!” „A za dolara?” „No wie Pan co, Szefie, czy ja kurwą jestem?” „To już ustaliliśmy. Teraz negocjujemy cenę.”

    Nie miej żalu, tutaj próby stopniowania czy „dyferencjacji” mają ograniczoną skuteczność. Mówisz o osobie, która świadomie i z zimną krwią wykorzystuje swój seks-appeal do uzyskiwania rozmaitych korzyści od napalonych (i niewątpliwie wskutek tego ogłupiałych) samców. Czy im potem tego seksapilu udziela czy nie, można interpretować wte, ale i wewte nie gorzej. A jak jeszcze do kompletu gardzi kimś, kogo wykorzystuje, no cóż… wiem, że tak jest, bo żyję nie od dzisiaj.
    Ale nie opowiadaj mi proszę, że „przed nią bieży baranek etc.”.
    Lepiej przyjmij z godnością fakt, że jest to bajka, którą wymyśliłeś dla jednego tylko adresata, a następny wymyśli ją sobie we własnym zakresie.

    Co niech nie znaczy, że na tym targowisku próżności my samcy jesteśmy uczciwymi kupcami, bo i my też udajemy kogoś innego niż jesteśmy, czyli oferujemy lewy towar za normalną cenę… która bywa nam płacona w lewej walucie….

    Jak to szło?
    „Graliśmy uczciwie. Ty oszukiwałeś i ja oszukiwałem. Wygrał lepszy.”

    Pozdro.

    P.S.1.
    https://www.photoblog.pl/trotylla/3865840/na-glowie-kwietny-ma-wianek.html

    P.S.2.
    https://www.youtube.com/watch?v=FnMtW_gJ-hM

  87. cyrkulator pisze:

    estimado,

    nie mogę się zTobą zgodzic. Nie można przenosić prawd ogólnych na przypadki szczególne. To przecież oczywiste. Wyobrażenia Niemców na temat Polaków są Ci znane. Dla nich Polacy są złodziejami i oszustami. Czy wynika z tego, że Ty też jesteś złodziejem? Choć zdarzyło mi się kiedyś poznać pewnego Polaka, którego tato był Węgrem i który dostał pracę w heimie dla aussiedlerów jako tłumacz.

    Dużo tam widział. Wpadł w kryzys, kiedy poznał Polaków, którzy chcieli dowieść swoich praw do niemieckości. Jeden zmusił mamusię do podpisania przysięgi, że zgwałcił ją żołnierz wehrmachtu. Wynikł z tego jednak problem. Rzekomy potomek lejtnanta z wehrmachtu słabo znał historię i nawet nie wieział, kiedy skończyła się wojna. Potem musiał sfałszować metrykę, z której wynikało, że urodził się w 1949. Inny zaś chwalił się kolegom, że jest Niemcem do tego stopnia stuprocentowym i że gdyby przeciął sobie żyły żyletką, to zamiast krwi popłynęłyby same hakenkrojce. Swoją relację z heimu ów Polak, który był w połowie Węgrem, zakończył ciekawą refleksją.

    – Nie wydaje ci się, że niemieckie uprzedzenia wobec Polaków, odpowiadają w gruncie rzeczy prawdzie? – zapytał.

    P.S.

    Tego Pieczyńskiego kiedyś poznałem. Zabawne, że się pokłóciliśmy właśnie o ten film.

  88. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    Erudycją rzygam. To choroba na śmierć…

  89. Pantryjota pisze:

    Ponieważ dostałem skan prawa jazdy bohaterki, postanowiłem jej pokazać ten wpis.
    Oto odpowiedź, która nadeszła :

    „Wczoraj czytałam – poszło w kierunku peanów na cześć Krawcowej – i najwyższy czas było zmienić temat, a Krawcowa rzeczywiście jest super babka ! ”

    Tak więc wszyscy chwalą Krawcową, ale tylko ja wiem, jaka jest naprawdę :))
    No może nie w każdym aspekcie, ale też nie sugeruję, że prawda jest straszna :))

  90. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Próbujesz sobie coś ugrać na mojej popularności? 😛
    Wydaje Ci się, że mnie trochę znasz, a Ty tylko trochę wiesz 🙂

  91. Pantryjota pisze:

    Niczego nie próbuję, to w końcu u mnie się wylansowałaś i teraz spijasz śmietankę.

  92. krawcowa pisze:

    Zawsze piszę co myślę, to żaden lans 🙂
    Średnio mnie też interesuje co kto o mnie myśli, bo to co myśli, świadczy o nim a nie o mnie 🙂
    Ale miło mi, że jestem …lubiana 🙂

  93. Pantryjota pisze:

    No właśnie, ja np nie wyobrażam sobie seksu z kimś, kogo nie lubię.

  94. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    A to, czy ten ktoś Cię lubi ma jakieś znaczenie?

  95. Pantryjota pisze:

    Ogromne.

  96. estimado pisze:

    Pantryjota,

    Erudycja sama w sobie jest jak najbardziej OK, z dwoma zastrzeżeniami:

    (1) W kluczowej chwili i tak Ci zabraknie kluczowej informacji albo coś Ci się porąbie, więc trzeba być czujnym i pokornym.

    (2) Sama w sobie erudycja nie tylko nie wystarcza, wręcz potrafi być szkodliwa.
    Bodajże M.Twain powiedział:
    „Nie ma nic tragiczniejszego niż człowiek wykształcony ponad swoją inteligencję”

  97. Pantryjota pisze:

    estimado,

    Mnie to na szczęście nie dotyczy w najmniejszym nawet stopniu :))

  98. cyrkulator pisze:

    Pantryjota,

    Chyba ja też dorzucę swoje dwa grosze.

    Erudycja jest nie tylko użyteczna, ale wręcz konieczna dla zachowania wiarygodności intelektualnej.

    Paradoksalnie najlepiej radzą sobie z jej niedostatkami osoby gotowe przyznać się do niewiedzy. Tak jak to robi Krawcowa i co dobrze świadczy o jej intelektualnej uczciwości.

    Gorzej jest z pseudoerudytami, takimi jak Twoi ulubieńcy Coryllus i Golonka, którzy ośmieszają się brakiem erudycji pragnąc uchodzić za erudytów.

    Więc nie pisz, proszę, że „rzygasz erudycją”, tylko dodaj wyjaśnienie, że rzygasz erudycję pseudoerudytów.

    pozdrawiam

  99. cyrkulator pisze:

    Errata – miało być:

    „że rzygasz erudycją”:)))

  100. Pantryjota pisze:

    cyrkulator,

    Pozorna to erudycja gdy z mądrością w parze nie idzie.

  101. deda pisze:

    Ze śpiewakami ( i chyba niektórymi sportowcami) jest akurat odwrotnie: wstrzemięźliwość przed występem dobrze robi. Znane są anegdoty w których konkurujące ze sobą śpiewaczki podstawiały sobie nawzajem chłopów tuż przed planowanym przedstawieniem operowym, aby konkurentka gorzej wypadła.

  102. Amstern pisze:

    U sportowcow jest akurat odwrotnie.
    Czytalem w Szpiglu, ze enerdowskie plywaczki mialy w kadrze przystojnych masazystow, ktorzy przed samym startem masowali co trzeba.
    Albowiem kobieta po seksie jest jak na dopingu. I bardzo bojowo nastawiona.

    Natomiast chlopy odwrotnie. Pilkarze po seksie wloka sie po boisku niemrawo i na przeciwnika reaguja nadzwyczaj przyjaznie. Zamiast kopac, zaczynaja sie obejmowac.

    Ale to „Der Spiegel”, pewnie jak zwykle klamali, zeby oczerniali Honeckera & co.

  103. Kfiatushek pisze:

    Amstern,

    Akurat nie trzeba zwalać winy na Honeckera, a na hormony kobiece uwalniane podczas stosunku seksualnego (zakończonego orgazmem!). Oksytocyna (uspokaja i działa odprężająco), endorfina (daje uczucie zadowolenia, dodaje pewności siebie), testosteron (działa regulująco), DHEA (dehydroepiandrosteron) działa odmładzająco i aktywuje organizm. Dlatego pacjentkom zalecam młodych i aktywnych partnerów w łóżku zamiast kosztownych i bolesnych zabiegów odmładzających. Bo ja wredna baba jestem.

  104. deda pisze:

    Amstern,

    No wlaśnie, chłopy nie powinni:

    Są jednak sportowcy, którzy wstrzemięźliwość seksualną utrzymują przez długi czas. Do grupy tej należą szczególnie bokserzy oraz kolarze. Krzysztof „Diablo” Włodarczyk mierzył się swego czasu z Francisco Palaciosem. O swoich przygotowaniach do walki tak opowiadał na łamach „Faktu”: – Wyprowadziłem się z domu, śpię sam, bez żony. Musiałem zapomnieć o seksie. W ringu dzięki temu będę miał więcej adrenaliny. Żona doskonale to rozumie. ”
    https://natemat.pl/7371,jutro-zawody-czy-sportowcy-moga-uprawiac-seks

    W konserwatorium też panowała opinia, że przed ważnym koncertem nie należy się rozładowywać, bo to powoduje pewną senność i brak mobilizacji.
    A u śpiewaczek głos staje się mniej precyzyjny.
    Oczywiście każdy reaguje nieco inaczej, reguła jest tylko uśredniona.

  105. Pantryjota pisze:

    deda,

    Znam jedną śpiewaczkę operową, to się zapytam.
    Tyle, że od lat nie ma faceta, więc jej zdanie może nie być wzięte pod uwagę:)

  106. deda pisze:

    Pantryjota,

    sportsmenkom też niekiedy zalecają abstynencję seksualną:
    „Aleksandra Dawidowicz, kolarka, zapytana o seks przed zawodami (sport.pl):
    Z obcymi do łóżka nie chodzę, a jeśli jestem 300 dni w roku na zgrupowaniach i zawodach, to kiedy mam znaleźć stałą sympatię? ”
    Andrzej Piątek, były trener Mai Włoszczowskiej :”Na sześć tygodni przed zawodami w mojej grupie zawodniczek obowiązuje celibat, a w okresie przygotowawczym wszystko jest dla ludzi – powiedział Przemysławowi Iwańczykowi z „Gazety Wyborczej”
    „Po drugie regeneracja. Po seksie należy się zregenerować, spać co najmniej 7-8 godzin. Casey Stengel, były trener baseballistów New York Yankees powiedział swego czasu: – To nie seks niszczy tych chłopaków. Dużo gorsze jest szukanie okazji przez całą noc.”

    https://natemat.pl/7371,jutro-zawody-czy-sportowcy-moga-uprawiac-seks

    Dla piosenkarek rozrywkowych może być jednak inaczej niż dla śpiewaczek operowych, bo właśnie czytam, że:
    „Ćwiczenia oddechowe, dbałość o gardło, picie surowych jajek – o tych sposobach już słyszeliśmy. Teraz Tatiana Okupnik (34 l.) zdradziła, że na śpiew pomaga także… seks!”
    https://www.fakt.pl/kobieta/plotki/seks-pomaga-okupnik-w-spiewie/0c699lb

    Tymczasem w śpiewie operowym jest chyba odwrotnie, potrzebne jest pewne napięcie i stan niezaspokojenia.

  107. Pantryjota pisze:

    deda,

    „Tymczasem w śpiewie operowym jest chyba odwrotnie, potrzebne jest pewne napięcie i stan niezaspokojenia”

    Jeszcze dziś obiecuję wysłać zapytanie w tej sprawie :))
    A teraz włączę sobie płytkę tej pani, która co prawda jest kiepsko nagrana w jakimś kościele, ale za to repertuar zacny ma.

    Mozart -Laudate Dominium
    Haendel – Lascia Ch’io Pianga
    Faure – Pie Jesu
    Giordani – Caro Mio Ben
    Stradella – Pieta Signore
    Purcell – Music For a While
    Franck – Panis Angelicus
    Caccini – Ave Mari
    Bach – Quia Respexit
    Schubert – Ave Maria

    Doceń, że specjalnie dla Ciebie przepisałem z okładki 🙂

  108. deda pisze:

    Pantryjota,

    Doceniając, też coś wniosę: ten Caccini z ” Ave” to wcale nie jest prawdziwy Caccini, tylko jakiś ruski gitarzysta ( chyba Władimir Wawiłow z 1970) , który się podszył i którego metodami stylometrii łatwo odróżnić po stosowaniu z lubością dominanty nonowej, czego Caccini by w ten sposób nie robił….
    Z kolei prawdziwy Caccini naprawdę nazywał się też Giulio Romano i – jako członek kameraty florenckiej- tworzył liczne opery w stylu monodii akompaniowanej.
    Polakom bliska jest jego córka, Francesca, jej ” wybawienie Rugierra z wyspy Alcyny” zostało wydane w 1628 w Krakowie, w tłumaczeniu polskim, co powodowało spekulacje, że operę tę wystawiono wtedy jako pierwsze dzieło operowe w Polsce ( brak jednak pewności i źródeł, że tak właśnie było).

  109. Amstern pisze:

    Kfiatushek,

    „Dlatego pacjentkom zalecam młodych i aktywnych partnerów w łóżku zamiast kosztownych i bolesnych zabiegów odmładzających. Bo ja wredna baba jestem.”

    A jak z pacjentami w tym wieku?

  110. Pantryjota pisze:

    Amstern,

    Niektórym pacjentom w tym wieku również można zalecić młodych i aktywnych partnerów. Niechby i pomocnika aptekarza :))
    Oczywiście wszystko rozbija się o Gender, z którym walczy bohater mojej powieści, ksiądz O’Ko. Czytałeś może?

  111. Amstern pisze:

    Pantryjota,

    Liczylem raczej na porade w stylu „facet 50+ powinien przeciwko starzeniu rozejrzec sie za…” i teraz albo 18-tki, albo 35-tki. Albowiem…

  112. Pantryjota pisze:

    Amstern,

    Pozostaje jeszcze samemu, choć Rydzyk potępia:

  113. Amstern pisze:

    Pantryjota,

    Ojciec Doktor sadzi po sobie i wspólojcach. Stad ma tylko taki smutny seks w glowie.

  114. McQuriosum pisze:

    Amstern,

    Dlatego to nazywa się „samogwałt”, nie inaczej… 😉

  115. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Mnie się podoba określenie „ipsacja” 🙂

  116. Amstern pisze:

    McQuriosum,

    No tak, a za ten samo-gwalt trzeba zlozyc doniesienie na siebie samego na policji i w prokuraturze. I potem trzy lata bez zawieszenia.

  117. Amstern pisze:

    Pantryjota,

    Nie wiem jakim cudem puszcza sie takich smutasow na antene radiowa. To chyba jakies audycje dla najbardziej wschodniej czesci sciany wschodniej.
    „Seks powinien byc ograniczony do minimum.” 🙂
    Seks zly, akt malzenski dobry. :))

  118. Pantryjota pisze:

    Amstern,

    Antena Radia Maryja dostępna jest dla każdego wiernego 🙂

  119. Amstern pisze:

    Pantryjota,

    Pewnie byla katecheza o propagowaniu abstynencji. Zero alkoholu, zero seksu, zero kawioru.

  120. Kfiatushek pisze:

    Amstern:
    Kfiatushek,

    „Dlatego pacjentkom zalecam młodych i aktywnych partnerów w łóżku zamiast kosztownych i bolesnych zabiegów odmładzających. Bo ja wredna baba jestem.”

    A jak z pacjentami w tym wieku?

    To zależy od preferencji. U urologa siedzą zwykle urodziwe dziewoje, choć zdarzają się i młodzi adepci sztuk medycznych.

  121. Kfiatushek pisze:

    Pantryjota:
    Amstern,

    Niektórym pacjentom w tym wieku również można zalecić młodych i aktywnych partnerów. Niechby i pomocnika aptekarza :))
    Oczywiście wszystko rozbija się o Gender, z którym walczy bohater mojej powieści, ksiądz O’Ko. Czytałeś może?

    Dlaczego nie? Przecież to zależy od upodobań. Może Macierewicz mieć swojego dwudziestoletniego Jannigera, to Amstern gorszy?! A jak ma ochotę, to niech sobie do kompletu Joannę Schmidt weźmie. Jak gender, to gender!

  122. Amstern pisze:

    Kfiatushek,

    A kto to ten urolog i co te ludzie tam u niego lecza?

  123. Kfiatushek pisze:

    Hmmm, jak by to pięknie wyrazić: większość moich kolegów i koleżanek po fachu zajmuje się przywracaniem męskiej mocy. Takie chirurgiczne i farmakologiczne przywracanie „mojo” (https://www.urbandictionary.com/define.php?term=Mojo).

  124. Amstern pisze:

    „U urologa siedzą zwykle urodziwe dziewoje, choć zdarzają się i młodzi adepci sztuk medycznych.”
    „Hmmm, jak by to pięknie wyrazić: większość moich kolegów i koleżanek po fachu zajmuje się przywracaniem męskiej mocy.”

    Rozumiem, ze te TAM siedzace urodziwe dziewoje pomagaja urologom przywraca moc meska mlodym adeptom sztuk medycznych.
    Znaczy, u kazdego urologa jest po prostu burdel.

  125. Kfiatushek pisze:

    Bym tego tak ostro nie określiła, ale najwięcej recept na Viagrę pochodzi od urologów. No i 80% pacjentów w ich gabinetach to mężczyźni, więc urocze panie przyjmujące pacjentów są jak najbardziej na miejscu. Jak u mnie starsze panie jako asystentki.

  126. Amstern pisze:

    Kfiatushek,

    Juz widze nieporozumienie. Jako pacjent myslalem oczywista, ze te urodziwe panie z te mlode tloki siedza w poczekalni urologa jako pacjenci.

    Musze kiedys odwiedzic jakiego urologa i rozejrzec sie po jego klientach.
    Poki co wiem tylko, ze wszyscy moi dentysci maja jako pomoce medyczne urodziwe dziewoje. Co potem dzieje sie z tymi pannami, kiedy osiagaja wiek 35+?

  127. deda pisze:

    Kfiatushek,

    Mojo?
    Teraz rozumiem nazwę organów firmy Crumar, cyfrowego klona Hammonda:
    https://www.keyboardmag.com/gear/1183/review-crumar-mojo-61/60267

Dodaj komentarz