Smutna Nuta

Szanowni,

Jak wspomniałem we wpisie o moich salonowych wcieleniach, blogować zacząłem trochę przypadkowo, bo o istnieniu portalu salon24.pl  dowiedziałem się od kumpla emigranta, który przebywał od wielu lat w Ameryce i w jednym z maili, które mi przysyłał pochwalił się, że jest tam zalogowany.

Po jego wyjeździe do USA we wczesnych latach 80, przez kilkanaście lat w ogóle się nie kontaktowaliśmy, ale potem jakoś mnie odnalazł i do dziś zachowałem setki maili, w których opisywał swoje mocno „pokręcone” życie i los człowieka o statusie „political refugee”.

Dziś, gdy zajrzałem na salon, przypadkowo zauważyłem notkę pt „Śmierć taty” i za chwilę zorientowałem się, że to przecież blog mojego kumpla, z który poznaliśmy się 45 lat temu.

O śmierci taty poinformowała jego córka, którą pamiętam jako małą dziewczynkę, jeszcze przedszkolankę. Mimo, że z wielu powodów nasze stosunki w ostatnich latach były raczej „chłodne”, to ta wiadomość jednak mną „tąpnęła” bo Włodek był już jednym  z  ostatnich moich kumpli z tamtych lat, z którymi nie straciłem kontaktu i którzy jeszcze chodzili po tym łez padole, albo jak kto woli, po Bobrzym świecie.

Pochodził z Nowej Huty, ale jako kilkunastolatek przeniósł się z rodzicami do W-wy i mieszkał na ulicy Targowej. Poznałem go w 1 klasie szkoły średniej, z której odszedłem po pierwszym roku, a on tam uczył się bodaj jeszcze  przez rok.

Dawno, dawno temu, tuż przed wydarzeniami Grudnia 1970r, namówiłem go na „gigant” czyli ucieczkę z domu i udaliśmy się stopem z W-wy na Wybrzeże, bo przyszło nam do głowy, że „zaokrętujemy” się na jakiś statek i odpłyniemy w siną dal. Z tych planów nic nie  wyszło ( choć na Stefana Czernieckiego weszliśmy) i  nasza wyprawa zakończyła się w Izbie Dziecka w Olsztynie, gdzie ogolono nas na łyso, wykąpano w zimnej wodzie i po dość brutalnym przesłuchaniu rzucono na pryczę w sali, w której było kilkunastu nieletnich gagatków. Mnie następnego dnia odebrał ojciec, a kolega  został tam jeszcze chyba dzień lub dwa. Pobyt w tym miejscu to zresztą temat na oddzielną notkę, którą być może kiedyś napiszę.

Potem Włodek zaangażował się w działalność opozycyjną, a konkretnie zajmował się „drukarstwem” co w pewnym sensie było zbieżne z jego talentami „graficznymi”, a moją rolę jako jego najbliższego kumpla przejął drugi Włodek, o którym też tu kiedyś chyba wspominałem, jako o ciekawym przypadku. Tamten Włodek wyemigrował pierwszy, do Szwecji i kilka lat temu dowiedziałem się od jego mamy, że nie żyje od kilkunastu lat. No a dziś dowiaduję się od córki drugiego Włodka, że już nie mam żadnego kolegi o tym imieniu.

Włodek zginął w wypadku drogowym w USA. Ta informacja w połączeniu z faktem, że 2 tygodnie temu spadłem z drabiny na beton i choć skończyło się tylko rozcięciem głowy i uszkodzeniem barku, musi jednak wywoływać refleksje o kruchości naszej ziemskiej egzystencji i o tym, że nikt nie zna dnia ani godziny.

Początkowo chciałem zamieścić ten wpis na salonie, bo głowę daję, że nikt z tam piszących nie znał Włodka lepiej niż ja, ale przemyślałem temat i doszedłem do wniosku, że administracja znów może mi w takim wypadku zarzucić „lansowanie się na zmarłych” tak ja to miało kiedyś miejsce przy okazji mojego wpisu o skandalicznej notce Golonki, napisanej ” z okazji” śmierci innego blogera.

Tak wiec niech tam składają córce kondolencje państwo Janke i cała reszta, a ja złożę je u siebie, co uważam za najlepsze wyjście.

Karolinko,

Przykro mi, że dowiedziałem się o pogrzebie 2 godziny po tym, jak już się odbył, bo na pewno bym pojechał pożegnać przyjaciela. Zawsze wspominał o Tobie jako o swoim największym „osiągnięciu” i największej dumie, więc przyjmij ode mnie wyrazy szczerego i głębokiego współczucia, bo w końcu znałem Twojego tatę o wiele dłużej, niż Ty żyjesz na tym świecie.

Niech mu ziemia ojczysta lekką będzie.

Piotrek


I jeszcze coś:

Zadzwoniłem przed chwilą do kumpla, który również znał Włodka z tamtych czasów, żeby mu powiedzieć, że nie żyje. No i dowiedziałem się, że 2 tygodnie temu był na pogrzebie jeszcze jednego naszego wspólnego znajomego, który też zginął w USA w wypadku. Powiecie pewnie, że to zbieg okoliczności, ale z siostrą tego chłopaka w latach 80 był związany właśnie kolega Włodek. Mało? No to słuchajcie dalej: Włodek jakiś czas temu ożenił się (po raz bodaj 4)  ale wcześniej   pewnego razu poszedł  ze swoją narzeczoną na spacer po ulicy, do której miał sentyment z lat młodzieńczych  i jego przyszła żona powiedziała mu, że mieszkał na niej  chłopak, który smalił do niej cholewki, jak to się kiedyś ładnie określało. Okazało się, że tym chłopakiem był ten drugi Włodek, nasz wspólny, bardzo dobry kolega. A Hubert, czyli ten, o którym wspomniałem na początku,  jechał kiedyś na motorze z jeszcze jednym kolegą z podwórka, który tylko co dostał od rodziców, bodaj z okazji 18 urodzin. Walnęli w jakąś ciężarówkę i kolega kierowca zmarł po kilku dniach nie odzyskawszy przytomności, a Hubertowi nic się nie stało. Ale jak widać, co komu pisane, tego nie da się „odkręcić”.

Kilka lat temu wysłałem Włodkowi życzenie wigilijne i dołączyłem do nich wierszyk i dostałem taką odpowiedź:

No mam z tym wierszem:

„Przeszłość jest jak woda w stawie:
ciemna, gęsta i zaludniona.
W jej głębi falują niemrawie
czyjeś dawno zatopione ramiona.

Stare szczęście, zimne rybie ciało
drży, gdy błysk słońca w głąb wpadnie –
a marzenie, które umrzeć nie chciało,
jak ropucha ciężko dyszy na dnie…”

problem. Porównań, sygnalizowanych w tekście np partykułą „jak” używa się, by np, przyciągnąć uwagę czytelnika do podobieństw, które nie są często oczywiste, ale niemniej jednak rzeczywiste i w odczuciu poety świetnie ilustrujące myśl przewodnią utworu. Kiedy jednak piszemy:

Przeszłość jest jak woda w stawie:
ciemna, gęsta i zaludniona

to postępujemy tak samo jak ktoś kto mówi: życie jest jak mgła, nieprzejrzyste i jak tak jak mgła pełne trąbek. Przecież stawy nie są zaludnione! O ileż trafniejszym byłoby napisać:

Przeszłość, jak woda w stawie
ciemna, gęsta, zawiesista
w jej głębi faluje niemrawie
fantazja zaprzeszła nieczysta

Drży starym szczęściem, cudne ciało
kiedy wspomnienia promień padnie,
a marzenie, co umrzeć nie chciało,
jak topielec szamoce się na dnie.

zrób mi prezent i powiedz czyj to mi wiersz zasłałeś w wieczór wigilijny?

————-

Więcej życzeń z tej okazji, ani z żadnej innej Włodek już niestety nie dostanie.


Szukałem i znalazłem:

60-letni Włodzimierz Woroniecki zmarł w wyniku odniesionych obrażeń jakich doznał jadąc rowerem we Franklin Park. Został potrącony w poniedziałek przez motocyklistę. Wypadek miał miejsce w poniedziałek około godziny 8.00 wieczorem.

Woroniecki został w stanie krytycznym przewieziony do szpitala uniwersytetu Loyola w Maywood. Tam stwierdzono jego zgon. Włodzimierz Woroniecki w Chicago mieszkał w okolicy Diversey i Narragansett.

https://www.polskieradio.com/news_det.aspx?id=107946&kat=19

I bardziej szczegółowa wersja angielska:

https://chicago.suntimes.com/news/bicyclist-60-fatally-struck-by-motorcycle-in-franklin-park/

Kiedy to przeczytałem, to przypomniałem sobie, jak to będąc kiedyś na koloniach zostałem potrącony przez motocyklistę, gdy przechodziłem z grupą dzieciaków przez drogę. Z jednej strony było ostre urwisko, z drugiej drzewo, z trzeciej ja. Wybrał drzewo, ale odbił się od niego i uderzył mnie hełmem w głowę. Wiem to z opowieści, bo straciłem od razu przytomność i obudziłem się na łóżku, ale nawet nie w szpitalu. Tak więc wszystko się jakoś przeplata i zazębia, albo po prostu coś plotę bez sensu.

Nic więcej już nie będę dopisywał do tej notki, bo powinna mieć jednak zamkniętą formę, podobnie jak zamknięty jest rozdział życia Włodka.

Pantryś

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różne ciekawe historie (5)
  1. Eva70 pisze:

    Pięknie to napisałeś Pantrysiu, z pewnością jesteś człowiekiem wrażliwym i czułym, o czym świadczą kondolencje złożone córce Zmarłego.
    Im dłużej człowiek żyje, tym częściej doświadcza takich odejść osób mniej czy bardziej bliskich. Wraz z upływem czasu akurat w „tej sprawie” następuje coraz większe przyspieszenie i świat wokół staje się coraz bardziej obcy. Serdecznie Ci współczuję z powodu utraty kolegi z czasów dzieciństwa i młodości. Pozdrawiam.

  2. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    No właśnie się zastanawiałem, czy napisałem to w miarę przyzwoicie, biorąc pod uwagę okoliczności i fakt, że zajęło mi to góra 10 min, bo miałem jeszcze coś do zrobienia, a nie chciałem stracić natchnienia.
    Ale skoro piszesz, że jest ok, to kamień z serca, bo a nóż widelec córka przeczyta..

    Co do „refleksji” to nic na to nie poradzimy, musimy z tą świadomością żyć, żeby potem móc umrzeć.

    Pozdrawiam serdecznie.

  3. Krakowianka Jedna pisze:

    Przykro mi z powodu Twojej straty kolejnego kolegi. I właściwie nic mądrego w tym momencie nie przychodzi do głowy. Nigdy mi w takich sytuacjach nic mądrego nie przychodzi do głowy, a nie chcę „solić ” banałów.

  4. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Niby to wątek poboczny, ale może powiem jeszcze, że mieszkałem obok tego drugiego Włodka na klatce drzwi w drzwi. Potem się wyprowadziłem, a w moim mieszkaniu zameldowała się babcia jeszcze jednego z kolegów z podwórka. Gdy babcia zmarła, mieszkanie rodzina wynajęła jakiemuś facetowi, zresztą znanemu ilustratorowi książek. A ja w tym czasie poznałem jedną panią, z którą się zakolegowałem, czysto po koleżeńsku zresztą, bo miała faceta a ja żonę, jak zwykle zresztą. Kiedyś poszliśmy na spacer po mojej byłej ulicy i powiedziała, że właśnie w jednym z bloków mieszka ten facet. Od słowa do słowa okazało się, że oczywiście mieszka w moim byłym mieszkaniu. Jasne, że przypadek, niemniej jednak…

  5. Samuela pisze:

    Prowadziłam z Nim jeszcze całkiem niedawno interesującą rozmowę o J.T.Grossie i jakichś liczbach. Jakiś byt ostrzegł nawet byt Eskę, że On to ja, ale On to nie ja.

    @ESKA
    owanuta to samuela w wersji oficjalnej.

    Litości 🙂
    BIEDRONKA9.02 16:27

    Wielka szkoda

  6. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Po salonie krążą różne teorie spiskowe, którym ulegają nawet pozornie rozsądne osoby, bo to takie miejsce jest, które wyzwala tego typu skojarzenia.
    Wystarczy choćby przypomnieć Waltera Ulbrichta, który miał być Ruhlą i inne, tego typu przypadki.
    Pod notką Karoliny już pojawiają się wpisy, że będą czekać na wyjaśnienia, jakby to miało jakiekolwiek znaczenie.

  7. Krakowianka Jedna pisze:

    Rzeczywiście, ta żądza wyjaśniania, zamiast po prostu pochylenia się w pokorze nad czyimś odejściem w tym narodzie jest nieznośna. Niby mamy taki szacunek do śmierci, a jednak nie pozwalamy bliskim odbyć ich „żałoby”.

  8. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Teoretycznie linki które zamieściłem wyjaśniają sprawę, ale jasne jest, że ten motocyklista nie wziął się znikąd. Może jakiś Hells Angel, czy coś w tym rodzaju?

  9. Krakowianka Jedna pisze:

    Już wiem jaki mi się komentarz do tej notki nasuwa- Pantrysiu, chciałabym, żeby ktoś po mojej śmierci coś takiego napisał…

  10. Pantryjota pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Muszę komuś udostępnić hasło do mojego konta na Pantryjocie, żeby w razie czego mógł zamieścić informację o tym, że już nie będę pisał. Myślałem o mojej pani, ale ona w ogóle nie korzysta z komputera, bo woli jednak telewizję, a już najbardziej snooker oglądać. No ale jeśli sam napiszę notkę „antycypującą” i na kartce umieszczę instrukcję co i jak, to może uda jej się ją zamieścić jakoś. W każdym bądź razie temat jest do przemyślenia.

  11. Krakowianka Jedna pisze:

    Pantryjota,

    Myślę, że jeśli Cię przeżyjemy, to my tutaj jakoś się z tym problemem uporamy . Oj, czarne myślenie nas coś naszło…:)

  12. Pantryjota pisze:

    Może to z powodu zanieczyszczeń?
    Ale Nowa Huta chyba już nie truje, jak za czasów, gdy Włodek zwabiał do siebie koleżanki z podstawówki?

  13. Pantryjota pisze:

    Dziś dowiedziałem się o śmierci 2 blogerów, których chciałem tutaj zaprosić i nie wiedziałem, dlaczego nie odpisują i nie mam na myśli kolegi Włodka, bo jego w życiu bym nie zaprosił.
    Ale przeglądam teraz te setki maili od niego, pisanych od 2003 roku i pomyślałem sobie, że jeden mogę pokazać i ten sposób niejako „podsumować” temat, co oczywiście nie oznacza, że zamykam możliwość komentowania.
    Oto ten mail, stosunkowo świeży, bo z 2013 r, który pokazuje jedną ze stron mojego byłego przyjaciela, tę mniej mroczną:

    Pietrze,

    święty ty mój, wiesz jak wzbudzić moje zainteresowanie. Słowotwórstwo, wariacje na gramatyce, synkopy leksykalne, rozpustna orgia zabaw końcówkami… „Debiutnołeś sobie?” Czy to słowo nie jest piękne? Czyż nie ma smaku nazwy przystanku metra w Bostonie „Boylston”? To o jeden przystanek Zielonej Lini od stacji Copley Square, przystanku, na którym chcesz wysiąść, jeśli chcesz być wysadzony w powietrze podczas Boston Maraton. Copley Square,jest też stacja, na której wysiadłem z piękną dziewicą Andreą, z Brazylii, w drodze powrotnej z zajęć na Hebrew College, żeby jej pokazać moje niedawne odkrycie; Army Surplus store, gdzie można było kupić amerykańskie kurtki wojskowe, za które warszawscy modnisie daliby się wydumać bez mydła, jak i inne odzieżowe akcesoria, berety śpiwory, bagnety i piechotne trzewiki… Wiodłem ją tam z wielce tajemniczą miną, przebąkując tylko, że będzie zachwycona i na dodatek bardzo mi
    wdzięczna i dłużna łóżko… Kiedy jej już pokazałem tę krynicę najnowszej mody warszawskiej, Andrea była mocno zkonfudowana, a ja nie miałem pojęcia czego ona nie rozumie. Swego rodzaju catharsis przyniosło jej, z nieśmiałym wysiłkiem wypowiedziane, pytanie: chcesz żebym ci coś tutaj kupiła? Za moje usprawiedliwienie (jeśli w ogóle można usprawiedliwić stratę pięknej kobiety), niech posłuży to, że nie miałem pojęcia, że takie sklepy znajdują się wszędzie, że zaopatrują się w nich biedacy, a towar w nich zakupiony jest powszechnie rozpoznawany jako szczyty badziewia. Odbudowie wizerunku faceta co z niejednego pieca chleb wyjadał, pełnego głębokiej mądrości człowieka, który zajrzał w oczy śmierci, nie pomogło nic, ani gwałtowne zaprzeczenie, że wcale nie chcę żeby mi coś kupowała, co ona wzięła za kokieteryjne droczenie się, ani zaproszenie do knajpy na Coctail. Ona nigdy nie zdołała się
    domyślić, po co w miarę normalny gość ciągnie ją, by pokazać bar mleczny odzieżówki, a z kolei ja, nawet nie wpadłem na pomysł, że „orginalna kurtka wojskowa US Army”, nie jest szcytem marzeń pięknej dziewczyny z Brazylii. Na stacji Boylston /there is a stone.

    Pozdrówka, nisko się klaniający, Włodek.

  14. Samuela pisze:

    Dowiaduję się właśnie, że portal PANTRYJOTA jest dziełem finansowanym przez Niemców i jest to akcja zorganizowana w samych Niemczech.

    Mojej, Samuelowej, zgody na to nie ma i być nie może. Basta!

    https://osiejuk.salon24.pl/734965,o-tym-jak-niemcy-znielubili-golonke

    https://coryllus.salon24.pl/734967,niemiecka-agentura-w-salonie24

  15. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Zostałem zdemaskowany :))
    Tylko dlaczego ten Golonka pisze, że z tego co wie, sam usunąłem blog Pantryjota i Orwocolor z salonu, skoro przecież sam się chwalił, że blogi usunęła administracja na skutek jego donosów?
    Czy jest tak głupi, że nie wie o tym, że można skopiować wpis na wieczną rzeczy pamiątkę ?

    cofnij komentarze obrazy A

    1.02.2014 Krzysztof Osiejuk
    Hurrra!!! Salon rulez!
              Wszystkich czytelników tego bloga informuję, że po moich wielokrotnych prośbach skierowanych do Administracji Salonu24, wszystkie ostatnie notki blogera Orwocolor zostały usunięte, a on sam zrezygnował z dalszego prowadzenia swojego bloga. Oczywiście, jako że za jego aktywnością stoi najprawdopodobniej dodatkowa, nieznana nam, dyspozycja, jest duża szansa, ze on się tu pojawi ponownie już jutro, tym razem może, wedle sugestii profesora Brody, jako Walter Ulbricht.
            Oczywiście, wraz ze zniknięciem notek Orwocolora, dwa moje ostatnie teksty również rozpłynęły się w niebycie. To akurat już nie jest moją zasługą, natomiast, jak wszyscy z nas z pewnością rozumieją, nawet bez interwencji Administarcji, sam bym je usunął, jako niepotrzebne, nieadekwatne i znaczeniowo puste.
            Od jutra, mam nadzieję, wracamy do normalnych zadań.

    ——-

    Teraz już wiadomo, że to dyspozycja od Waltera U. Zza grobu co prawda, ale tym gorzej.

  16. ViC-Thor pisze:

    Znamienne, gdyby nie Owa…. widzielibyśmy zupełnie inne światy.

  17. Pantryjota pisze:

    No tak, Owa to światowiec był.

  18. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Prawdopodobnie gdyby nie Owa…

    To nas wszystkich tu by nie było?

  19. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Wygląda na to, że tak.

Dodaj komentarz