Język, jako obcy kulturowo fundament

Szanowni,

Mówi się, że komuna wraca i oto piękny przykład na potwierdzenie tego, że Ci, którzy tak mówią, wiedzą o czym mówią:

Białostoccy radni zablokowali inicjatywę esperantystów i prezydenta miasta, by rok 2017 był rokiem Ludwika Zamenhofa. – Idea Zamenhofa to obcy nam kulturowo fundament, wręcz niebezpieczny – mówił radny Dariusz Wasilewski.

https://wyborcza.pl/1,134154,21116054,memoru-pri-zamenhofo.html

Coś o Zamenhofie:

W 1887 roku Ludwik Zamenhof wydał w Warszawie pierwszy podręcznik międzynarodowego języka – esperanto. Nie jest to pierwsza próba stworzenia takiego języka. Takie tendencje istniały od najdawniejszych czasów, gdy silniejsi starali się narzucać swoją mowę tym, którzy im podlegali. Język urzędowy zawsze był narzędziem zniewolenia podbitych narodów. To samo zresztą obserwujemy i dziś w Unii Europejskiej odnośnie kandydujących jej członków, którym narzuca się język angielski.

Widział to L. Zmenhof i pragnął oswobodzić słabszych z tej niewoli. Jego celem było dać ludzkości język łatwy w nauce, prosty w gramatyce, a zarazem piękny w wymowie, który wolny od uprzedzeń politycznych mógłby służyć pojednaniu ludzi różnych nacji, ras i religii. Ten właśnie cel stał się przyczyną powstania ruchu esperanckiego, który łączy ludzi o podobnych poglądach, a międzynarodowy język jest dla nich narzędziem do urzeczywistnienia tego celu. Już samo słowo „esperanto” etymologicznie oznacza człowieka żyjącego nadzieją.

Ludwik Zamenhof (1859-1917) był Żydem, okulistą. W swoich wspomnieniach pisze nam, że w dzieciństwie był niewierzący. Jego ojciec nie dawał mu dobrego przykładu, więc wychowywał się w indyferentyźmie religijnym. Jednak w czasie studiów spotkał się z kolegami wierzącymi, w większości chrześcijanami, którym zazdrościł sensu życia. To bardzo zbliżyło go do katolicyzmu, chociaż przywiązanie do kultury własnego narodu kazało mu trwać przy judaiźmie.

Urodził się w Białymstoku, gdzie mieszkali Polacy, Rosjanie, Niemcy i Żydzi. Często był świadkiem konfliktów powodowanych nieznajomością wspólnego języka. To było bezpośrednim powodem tworzenia uniwersalnego języka.

Więcej tutaj i szczególnie zwracam uwagą na stronę, z ktorej pochodzi ten cytat:

https://malnova.esperanto.pl/page.php?tid=310000

Kto jak kto, ale wnuk człowieka, który już przed wojną napisał pierwszy pełny słownik Polsko-Esperancki i Esperancko-Polski, oraz był jednym z najbardziej zasłużonych polskich esperantystów (w tym przez kilka powojennych lat pełnił funkcję prezesa PZE), ma jak sądzę tytuł do tego, żeby napisać kilka słów komentarza na temat przenikania „swiatłych idei” do polskich samorządów, które podobno jescze nie są „wzięte” ale wszystko jest kwestią czasu, o ile oczywiście go nie zabraknie.

Dziadek mój, który znał 12 języków, właśnie esperanto traktował jako swoją „ideę fixe” i poświęcił jego propagowaniu praktycznie całe życie. Wiem skądinąd, że zawsze narzekał, że partia nie chce za bardzo popierać tej idei, gdyż zapewne uważała ją za bardzo niebezpieczną. I choć dziadek, jako przedwojenny członek PPS, po kongresie zjednoczeniowym z partii się wypisał, to jednak ten żal w nim pozostał, mimo uhonorowania go przez władze orderem Polonia Restituta, głównie za zasługi w krzewieniu idei porozumienia między narodami, choć i spółdzielczość wiele mu zawdzięcza, że nie wspomnę o masonach, który to ruch badał z zapałem godnym lepszej sprawy. No i jest w końcu chyba jedynym moim krewnym, którego w swoim czasie miała na oku bezpieka i np. z upodbaniem robiła mu co jakiś czas rewizje w domu, a ponieważ miał głównie książki i maszynę do pisania, to ta ostatnia wiele razy była rekwirowana i potem zwracana i do dziś stanowi rodzinną pamiątkę.
W swoim czasie dziadek wypadł też z autobusu i nikt nie wie jak to się stało, a gdyby miało to miejsce dzisiaj, to oczywiście teoria zamachowa pasowałaby jak ulał.
Na końcu Alei Zasłużonych na Powązkach znajduje się grób mojego dziadka, z napisem na płycie nagrobnej w języku esperanto. Skromny i nie rzucający się w oczy, więc mam nadzieję, że jeszcze jakiś czas tam przetrwa, chyba, że władza pójdzie za głosem radnego z Białegostoku i takie groby będzie usuwała, jako obce narośle na zdrowym, patriotycznym fundamencie.
Biorąc pod uwagę narodowość dr Zamenhoffa może to być jednak dość ryzykowne, bo te 6o mld dolarów wciąż nad nami wisi i lepiej nie drażnić Żyda :))
A pan Wasilewski to być może jakiś krewny pani Wandy o tym nazwisku, która kiedyś pisała, że uciekała od Związku Radzieckiego, a ten przyszedł do niej (chodzi o rok 1939). Z kolei pisarka Dąbrowska mówiła, że Wanda była cyt. „liżydupą” Stalina”, co powinno nam dać do myślenia w kontekście pana radnego, tego prowincjonalnego durnia, o którym pewnie nikt, nigdy by nie usłyszał, gdyby nie to, że zabrał głos na temat, o którym nie ma zielonego pojęcia. Kto wie, czy nie otworzy to jednak przed nim drogi do kariery podobnej do kariery posła Suskiego, który zapytany o nazwisko carycy Katarzyny odpowiedział „Wielka”, a potem się dziwił, co w tym śmiesznego.
Wielka zaiste i porażająca jest siła rażenia prezesa Kaczyńskiego i oby tak dalej, a dobra zmiana wkrótce będzie tylko przykrym, choć niestety kosztownym epizodem w naszej historii.
Żałuję  trochę, że nie spytałem dziadka, czy znał panią Wandę, choćby z PKWN, że nie wspomnę o czasach przedwojennych i warszawskim WSM. Inna sprawa, że jak się miało dziadka, który osobiście znał Bieruta, Osóbkę-Morawskiego i innych kolesi z PPS,  to już jedna Wanda Wasilewska różnicy wielkiej nie robi. Natomiast z całą pewnością nie znał żadnego z braci Kaczyńskich, choć mieszkał na Żoliborzu i ten Żoliborz z pewnością  nie musi się za niego wstydzić, a wręcz przeciwnie, bo też sporo mu zawdzięcza. Ja tylko raz spotkałem jednego z Kaczyńskich w barze mlecznym na Słowackiego, ale pojęcia nie mam, który to był, ani dlaczego był bez brata i co gorsza, bez mamy.
Ponieważ jednak nie mam wielkich zasług dla Polski ani nawet tycich, to próbuję zasłużyć się dla ojczyzny  jako bloger, bo w tej roli czuję się doskonale i całkiem dobrze się w niej spełniam, prawda?
Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Jacek pisze:

    Się kiedyś, dawno, uczyłem esperanta. Ale tak jak angielskiego i niemieckiego przez całe trzy miesiące. Po prostu nie chciałem „zostać z tymi językami jak jaki głupi” /Himilsbach/. No cóż, takie czasy byli; – człowiek uważał, że szkoda czasu na takie fanaberie, bo po co to komu się przyda?

    Węgierskiego uczyłem się już później, kiedy był mi potrzebny, i do dziś jeszcze trochę pamiętam. Ale to już byli inne czasy 🙂

    Z tego co pamiętam esperanto jest naprawdę proste. Widać, że wynalazł go Polak.

  2. Jacek pisze:

    Jacek,

    P.S.

    A ten „sliedzik” to naprawdę durny palant.

  3. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Ja się nie uczyłem i nie umiem :))
    Ale np. moja mama w swoim czasie miała mnóstwo znajomych esperantystów i nawet gościła u siebie Japonkę, po której do dziś mam ręcznie malowane kimono :))
    No i zwiedziłem spory kawałek byłego ZSRR na bazie tych kontaktów, co też okazało się cennym doświadczeniem życiowym.

  4. Samuela pisze:

    Wanda Wasilewska jest z całą pewnością obcym elementem, ponieważ jej ojciec przyjaźnił się z panem Piłsudskim. Ludwik Zamenhof też prawdopodobnie przyjaźnił się z panem Piłsudskim, jest więc także obcy i tak właśnie brzmi, a skoro brzmi niezbyt swojsko, to jego pomnik zniknie tak jak wiele obcych pomników. Panowie szlachta z PiS uradziła właśnie, że np. z pl. Hutników w Chorzowie może zniknąć pomnik hr. Fryderyka Wilhelma von Redena, pruskiego ministra z przełomu XVIII i XIX w., pioniera przemysłu, postaci zasłużonej dla rozwoju miasta, ale przecież obcej.

    Gdy niebawem zawitam do nowej stolicy lub starej naszego swojskiego kraju, to nie omieszkam zrobić sobie selfie na tle pomnika Mickiewicza oraz pana Piłsudskiego, gdyż ich pomniki mogą wkrótce zniknąć. Obydwaj panowie byli Rosjanami, a więc elementami obcymi.

  5. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ba, Piłsudski był nawet ojcem chrzestnym dziecka Wandy, choć nie wiem, czy znał esperanto.

  6. Eva70 pisze:

    Widzę Pantryjoto, że jesteś w świetnej formie. 🙂
    Nie dziwi mnie, że jesteś dumny ze swojego Dziadka, bo ja czułabym to samo, gdybym miała takiego dziadka, ale mogę chyba odczuwać dumę z tego powodu, że znam Pantryjotę (to co, że tylko wirtualnie?1) – wnuka takiego niezwykłego Dziadka, który był działaczem spółdzielczym, społecznym, esperantystą, poliglotą, a na dodatek – działaczem PPS, na którą to partię zawsze głosowała moja śp. mama, co z wielką dumą podkreślała, kiedy uchylała się od głosowania na PZPR.
    Na temat białostockiego radnego nie będę się wypowiadała, żeby nie wywołać uczucia mdłości, jakie zawsze odczuwam, gdy któryś z wyznawców tego „drugorzędnego opozycjonisty z pretensjami do roli mesjasza” (cytuję poetę Siwczyka, który użył takiego określenia w którymś ze swoich felietonów w „Polityce”) dzieli się z nami płodami zawartości swojej czaszki.. Fuj!

  7. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    Niestety Pantryjoto – mimo,że się śpieszyłam, to i tak zdążyli przede mną Ojca P. ukryć. Przykro mi. 🙂

Dodaj komentarz