Continuum czasowe, czyli o bezsensie świętowania

Moi drodzy,

Przyznam się Państwu, że zawsze zdumiewał mnie ten „owczy pęd” do świętowania czegoś tak bez znaczenia, jak np. Nowy Rok, że nie wspomnę o innych świętach, w czasie których przynajmniej nie strzelają, które to strzelanie doprowadza mnie do szewskiej pasji, nie tylko ze względu na  zwierzaki.

Jakoś zupełnie nie potrafię zdobyć się na współczucie wobec tych, którym petardy poobrywały różne części ciała, bo odnoszę wrażenie, że sami są sobie winni, odpalając produkty wytwarzane w chińskich manufakturach, w ramach wyzysku człowieka przez człowieka. Oczywiście trudno winić dzieci, ale już rodzice mogliby w tym szczególnym dniu pójść po rozum do głowy. Dziś w markecie największa kolejka stała właśnie na stoisku z fajerwerkami i statystycznie rzecz biorąc, pewnie co najmniej jeden z tych dziś tam kupionych coś komuś urwie, choćby mały palec.

Ja najczęściej zaraz po północy idę spać, jak już zwierzaki się uspokoją, a głupki przestaną walić po oknach tymi fajerwerkami. Kiedyś, gdy nie miałem jeszcze wiaty na samochód, jeden taki przywalił mi w przednią szybę i do końca jeździłem już ze skazą, choć niewielką.

Z tym spaniem to bywa jednak różnie, bo czasem bywają akurat o północy ciekawe premiery filmowe, np. na HBO, więc najpierw sprawdzam co będzie leciało i od razu mówię, że czekam głównie no dobre kino SF.

Oczywiście otwieram szampana, który kupuje moja lepsza połowa  (zawsze półwytrawny) i wypijam jeden kieliszek, a resztę pozostawiam do dyspozycji pani mej, co w konsekwencji prowadzi do tego, że pół butelki zostaje „na zaś”.  No i standardem jest u nas w tym dniu galaretka z owocami i bitą śmietaną, a przeważnie zostaje jeszcze jakieś ciasto ze świąt do herbaty.

I tyle, gdy chodzi o naszą „celebrację”. Na żadnym balu nigdy nie byliśmy, i jeśli chodzi o mnie, zupełnie mi tego nie brakuje.

Poza wszystkim innym, za każdym razem  z takiej okazji pojawia się jednak w mojej głowie pytanie o charakterze  zasadniczym, a mianowicie takie : Z  czego ci ludzie się cieszą ?  Co sprawia, że im tak wesoło w tę noc ?

Przecież świat nieuchronnie zmierza jeśli nie do zagłady, to co najmniej do totalnego resetu, po którym żadne święta nie będą już miały żadnego znaczenia i nikomu już nie będzie się roiło o żadnym zbawicielu, którego pojawienie się zmieniło kalendarz.

Uważam, że czas ma formę ciągłą i w związku z tym te wszystkie podziały na lata, dni i miesiące mają tylko pozorne znaczenie i tak naprawdę, sens ma wyłącznie obchodzenie dnia narodzin i śmierci, choć ten ostatni „świętować” byłoby raczej trudno.

Chyba, że ktoś wierzy w reinkarnację, która to koncepcja w swoim czasie całkiem mi się podobała i miałem nawet nadzieję, że w nowym życiu odrodzę się w postaci kota.

Nie jestem jednak pewien, czy zasługuję na taką nagrodę, więc na koniec złożę jednak  wszystkim moim czytelnikom i autorom stosowne życzenia, do których dołączają się moje 4 koty i 2 psy. Tym bardziej chyba powinienem, że to nasz pierwszy, wspólny Sylwester i mam nadzieję, że nie ostatni.

Oby nam się, kochani. W tym Nowym Roku i w ogóle. Wszystkim życzę przede wszystkim zdrowia i pogody ducha, bo bez tego ani rusz.

P.S:

Już strzelają, a moja mniejsza sunia siedzi tuż obok mnie i po jej minie świetnie widać, co sobie myśli.

Piszczy biedna, więc niedługo obie dostaną „uspokajacz”, co powinno trochę pomóc. Szukaliśmy kotki Fifki i przed chwilą została znaleziona w szafie z z przesuwanymi drzwiami, które sobie odsunęła i schowała się na półkę. Ma już 14 lat, ale jakoś nie przyzwyczaiła się do tych „atrakcji”. Rysiek wlazł za tapczan i też się stamtąd nie rusza. I tylko Maniek zachowuje się jakby nigdy nic, śpiąc sobie na moim łóżku.

 

strzelanina

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. McQuriosum pisze:

    Muszę przyznać, że każdoroczny Sylwester jest dla mnie kolejną, wyjątkową okazją do bezprzykładnego cieszenia się: tegoroczny będzie naprawdę okrągłą, 16-tą rocznicą mojego niepalenia wyrobów tytoniowych i tytoniowopodobnych ( to drugie palone było w starych, dobrych czasach ). Z dniem 01.01.2015 rozpocznę równie okrągły, 17-ty rok obywania się bez „dymka”.
    Innych powodów nie pamiętam, ale może to być spowodowane moim wiekiem, więc raczej nie ma się z czego cieszyć…;-)

  2. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Brawo. Gratuluję. Ja co prawda rzuciłem w szkole średniej, ale to było tylko takie „podpalanie”, głównie fajek marki „Caro”. Za to nigdy nie musiałem „rzucać” picia, co zawdzięczam również zapewne braku tradycji rodzinnych.
    Ale ponieważ w przyrodzie musi być równowaga, chyba uzależniłem się od internetu :((
    Mimo wszystko wolę jednak to, niż uzależnienie od seriali w TV.

  3. McQuriosum pisze:

    „Caro”, fuj, jak dla mnie – nawet dzisiaj – jeden z najbardziej obrzydliwych papierosowych smaków, ciężkie toto było jak tona smoły z zapachem przemysławki, gorsze były chyba tylko papierosy albańskie: :Durresy” i inne świństwa,
    Co do uzależnień, to dążenie przyrody do równowagi potrafi mocno uprzykrzyć życie, wiem coś o tym, ale kto powiedział,że życie jest łatwe i usłane tylko różami…;-)

  4. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    W owych czasach palacze dzielili się na zwolenników Caro i Carmenów. Reszta to był plebs :)).
    I niekoniecznie mam na myśli Sporty z ich kretyńską nazwą, czy jakieś Giewonty.
    Z tego co pamiętam, to paczka Caro kosztowała chyba 16zł, a Carmenów 18 albo jakoś podobnie. Sportów zaś 3.5zł, więc różnica była aż nadto widoczna.

  5. McQuriosum pisze:

    Podział wśród palących małolatów był trochę podobny do podziału na zwolenników urody BB lub zwolenników czaru CC, z tym, że palacze kierowali się ( mimo wszystko ) bardziej zdrowymi i racjonalnymi przesłankami. Zaś co do Sportów czy Giewontów, to nie kalaj, proszę, Ich Pamięci. Nigdy bym nie przypuszczał, że dla zdobycia kilku kilogramów Sportów z metra, będę w stanie spędzić jeden dzień w pociągu, aby jechać gdzieś, prawie na drugi koniec kraju, tak wielka była to miłość!!! To, że uzmysłowił mi to ( tę miłość ) gen. Jaruzelski z kolegami, to już zdecydowanie inna, mniej romantyczna historia…

    Poniżej: Grześ ze stoickim spokojem obserwuje zmagania zewnętrznych dwunogów z materiałami pirotechnicznymi.
    Jego mina mówi wszystko: nie zdziw się, jeśli rano przyniosę do domu zamiast upolowanego ptaszka jakąś urwaną nogę lub rękę…;-)

  6. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Sporty paliła nałogowo jedna z moich babć, w szklanej fifce.
    Wypalała za wszystkich, bo oprócz niej nikt nie palił w całej rodzinie od strony ojca i matki.Tak więc żyłem w domu bez dymu i może dzięki temu jestem taki jaki jestem :))

  7. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Te też są spokojne:

  8. McQuriosum pisze:

    Grzesio ma to wszystko gdzieś!

  9. Pantryjota pisze:

    Słabo Grzesia widać.
    Idę otwierać flaszkę.
    Jak nic nie będzie ciekawego w TV, to jeszcze tu wrócę.
    Jeśli nie wrócę, to jeszcze raz życzę tego wszystkiego, czego już życzyłem
    Wszystkim łącznie i każdemu ( każdej ) z osobna.

    Pantryś

  10. McQuriosum pisze:

    Słabo widać, bo światło przygasiłem, żeby chłopakowi lepiej się spało.
    Teraz na H2O, w ramach noworocznej niespodzianki, puścili „Grawitację” zobaczymy co to będzie, bo kosmonauta ma na nazwisko „Kowalski”, chyba jakiś polonus z Jackowa. Teraz grzebie coś w otwartej przestrzeni przy jakimś kosmicznym sprzęcie i później pewnikiem uratuje Wszechświat…

    Jeszcze raz Wszystkiego z Nowym!

    McQ,Adam McQ 😉

  11. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Też to oglądam, bo to podobno niezły film, a Sandrę zawsze lubiłem.
    Kowalski występuje w amerykańskich filmach od zawsze, czyli od czasu Znikającego Punktu.

  12. Lukasuwka pisze:

    McQuriosum,

    „Grawitację” zjadłam w kinie. Całkiem smaczna chociaż mnie nieco wynudziła.
    za niesamowicie realistyczne efekty specjalne…wielkie brava!

  13. Lukasuwka pisze:

    McQuriosum,

    Grzesiek też dostał usypiacza!!!!

  14. Lukasuwka pisze:

    Pantryjota,

    masz całkiem sporą kolekcję drewniaków kotowych :))
    może doszyć Ci filcowego?

Dodaj komentarz