Fenomen akcji różańcowej

Bywalcom pewnego salonu znany jest bloger o „krakowskim” nicku Sowiniec, mający również ksywkę „Bingo”. Gość z wykształcenia jest fenomenologiem i właśnie czytam sobie jego wpis o „fenomenie” ostatniej akcji różańcowej:

Przepraszam za użycie sportowego pojęcia w kontekście wielkiego przeżycia duchowego, jakim była wczorajsza akcja „Różaniec do granic”, ale właśnie ono najlepiej oddaje gigantyczną różnicę między imponującą, obliczaną na około miliona liczbą uczestników jednorazowej, zbiorowej modlitwy (nie tylko na rubieżach Polski), a sumą tych, którzy przyszli w ubiegłym i w bieżącym roku na różnego rodzaju antyrządowe demonstracje. (..)

Dalej jest jeszcze zabawniej, więc kto chce, może się podelektować:

https://www.salon24.pl/u/bukojer/814091,katolicki-nokaut

Co prawda znów naraziliśmy się na kpiny, a co najmniej na marszczenie brwi ze zdziwienia  większości cywilizowanych, europejskich społeczeństw, ale za to udowodnilśmy po raz kolejny, że jesteśmy silni modlitwą i zwarci religijnie, co wyróżnia nas na tle wzmiankowanych społeczeństw europejskich, które jeśli w ogóle jeszcze gdzieś się modlą, to jedynie w domowych pieleszach, a i to zapewne po wielkiemu cichoszu.

A u nas nawet pani Premier zamieszcza w internecie zdjęcie swojego różańca, zamiast pokazać np. własne kulki gejszy, najlepiej tuż po użyciu. Pan Prezydent ratuje hostię, a pan Pierwszy Sekretarz twierdzi, że albo Polska będzie katolicka, albo nie będzie jej wcale.

Takie postawy wywołują we mnie już nie tylko odruchy wymiotne, ale wręcz sraczkę, o której w kabarecie Elita mówiono tak:

Skończ pan już z tą biegunką…
– Spróbuj pan skończyć z biegunką! Ja u Kaszpirowskiego byłem i on biegunki dostał! (…)
– Kaszpirowski zawsze miał biegunkę…

Coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że większość naszych obecnyych problemów jest konsekwencją patologii na styku państwo-kościół i jeśli nie uda się przerwać tego procesu, będziemy w coraz głębszym anusie, a po pokonaniu oporu zwieracza nie będzie już powrotu do normalnego świata.

Inny bloger na Salonie pisze tak:

Co na wszystkich zmobilizowało? Zadawałem sobie pytanie. I zaczęło do mnie docierać, że Maryja jest naprawdę Królową Polski. Uznaną przez rosnącą stale liczbę Polaków i Polek. Szliśmy razem ulicami miasta i ręku każdego i każdej był różaniec. To, że kobiety szły z różańcami to nie jest żadna nowina. Ale we mnie serce rosło, że coraz więcej mężczyzn chwyta za różaniec. Szliśmy na Jej wezwanie. Kościół czeka na powrót mężczyzn. Na Rycerzy Niepokalanej. Porzuciłem komfort bycia na ukochanej działce poza miastem, aby podjąć trud klęczenia na kamiennej podłodze i przejścia około dziesięciu kilometrów z różańcem w ręku, z bolącą od kontuzji nogą. Co mnie tak zmobilizowało?
Królowa wezwała do modlitwy o pokój dla Polski i świata.
Królowej się nie odmawia.

Też mi serce rośnie, gdy Obrona Terytorialna chwyta za nowoczesne, krajowe karabiny, a pozostali mężczyźni chwytają za róźańce i maszerują z nimi mimo kontuzji. Osobiście chwytam się za głowę, zachodząc w nią od tyłu, co zalecam również paniom w wieku rozrodczym, gdyż  tutaj lepiej zachodzić w głowę niż w ciążę, nawet mając w perspektywie 500+.

Zapewne wkrótce pojawią się pierwsze konsekwencje akcji różańcowej, np. tryśnie nam gdzieś ropa, albo umrze jakiś znany esbek, któremu nie starczy głodowej emerytury, a jak dobrze pójdzie, to może nawet wygramy dziś z Czarnogórą i pojedziemy do Rosji krzewić katolicką piłkę nożną, oczywiście przy wstawiennictwie Królowej Polski, Maryji zawsze dziewicy i jej syna pierworodnego, też Króla. I tylko żal du.ę ściska, że Pierwszy Sekretarz odejdzie bezpotomnie, bo przecież mógłby bez trudu „pomazać” swojego syna na to stanowisko, które z odpowiedzialnością żadną się nie wiąże, oprócz moralnej, ale kogo obchodzi moralność w sytuacji, gdy muzułmanie u bram, a Europa kona w konwulsjach.

I to by było tyle słowa na niedzielę, którą oczywiście święcę, pisząc ten felieton sercem.

Pantryjota

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Krakowianka Jedna pisze:

    Był taki dowcip kiedyś , mocno abstrakcyjny o dziadu, który po serii nieszczęść, które spadły na niego i jego rodzinę poszedł pod kapliczkę i zaczął się intensywnie modlić w tych słowach: „Panie Boże, czemuż Ty na mnie pozwoliłeś tym wszystkim nieszczęściom spaść?”. I powtórzył to jeszcze kilka razy, a tu nagle figurka w kapliczce się z niecierpliwością skrzywiła i odpowiedziała: „A bo Cię czegoś nie lubię”.
    Jeżeli Opatrzność zaiste obchodzi dobro naszej ojczyzny, to powinniśmy się spodziewać, że nas uwolni w najbliższym czasie od paru oszołomów :))))) Chyba, że nas Polaków czegoś nie lubi :))))
    I niech to będzie moje słowo na niedzielę.

  2. Samuela pisze:

    Krakowianka Jedna,

    Czy Pan Bóg Polskę lubi, to się okaże dopiero wtedy, gdy uratuje Polskę i świat. Jak w przypadku każdej modlitwy, a zatem także i tejże, szanse są zawsze 50% do 50%. Albo się uda, a więc będzie Polska i świat uratowana, albo się nie uda i wszyscy zginiemy marnie. Jeśli wszyscy marnie zginiemy, to pójdziemy do nieba, gdzie nam będzie dobrze jak w niebie. Generalnie zatem należałoby się modlić o to, aby Pan Bóg nas nie lubił i na zatracenie wysłał czem prędzej. Jeśli się bowiem Pan Bóg nad Polską i nad światem ulituje, to nadal się będziemy musieli strasznie męczyć, a w takim przypadku najlepszym wyjściem byłoby samodzielne nabicie się na pal, co miałoby też i tę zaletę, że siedząc okrakiem na palu mielibyśmy – przynajmniej jakiś czas – bliżej do nieba. Siedzenie okrakiem na palu ma azaliż tę wadę, że każda chwila tak uroczego bytowania od nieba nas oddala niestety.

  3. Krakowianka Jedna pisze:

    Pantryjota,

    Acha!!! Biorąc pod uwagę to co Nawiedzony Antoni wyprawia w armii, to zaiste nie pozostaje nic innego jak się modlić… :)))))))))))))))))))))))))))

  4. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Modlili się o to, aby Niemcy się rozpadły, a Rosja na Polskę nie napadła? Słusznie, albowiem zawsze dobrze jest się pomodlić o kilka rzeczy na raz, bo dzięki temu zwiększa się skuteczność modlitwy. Można więc jednocześnie modlić się o to, by teściowa złamała nogę , a pijany teść nie grzmotnął modlącego zięcia w pysk wredny.

    Z salonu24 wiem skądinąd, że niektórzy gorliwi Polacy katolicy mocno spekulują na przychylność katolickiej Bawarii. Przychylna Polsce katolicka Bawaria mogłaby się odłączyć od federacji i w ten sposób ją osłabić. Jedyny problem polega wszakże na tym, że bawarscy katolicy nad przychylność dla katolickiej Polski przekładają przychylność do Sasów dolnych i górnych, do Szwabów i Franków oraz nawet do Fryzów, choć są nieco dziwni. Generalnie ludy niemieckie zabawę w wojnę religijną zakończyły już raz na zawsze kilka wieków temu.

  5. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ale awans na rosyjski mundial wymodlili jednak.

  6. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Fajnie! Polscy katolicy będą mogli uczestniczyć w Moskwie w pielgrzymce.

  7. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Nie każdy może pielgrzymować do Putina.

Dodaj komentarz