Przyznam się Państwu, że nie przepadam za świętami. Nie tylko tymi najbliższymi, ale w ogóle. Z oczywistych względów nie ekscytuje mnie porównywanie Bożego Narodzenia ze świętami Wielkiej Nocy, że nie wspomnę o Zielonych Świątkach, czy Trzech Króli.
Tak się jakoś składa, że większość naszych świąt ma charakter religijny, choć oczywiście obchodzą je również ludzie świeccy, w ramach kultywowania starych tradycji.
Jedną z nich, związaną właśnie z Wigilią, jest konsumpcja ryb, w tym nieszczęsnych karpi, które najpierw się przez dłuższy czas hoduje, a potem albo kupuje żywe i trzyma do ostatniej chwili w wannie, albo niesie w torbie do domu półżywe, licząc na to, ze po drodze zejdą. W niektórych rodzinach dzieci od małego doświadczają traumy związanej w faktem, że ktoś z dorosłych musi w pewnym momencie udać się do łazienki i karpia zabić. Inne znów cieszą się, że przez jakiś czas nie muszą się kąpać, gdyż wanna zajęta jest przez pływającą rybę.
Ciemny lud wciąż przejawia atawistyczną potrzebę zakupu karpia i jak się okazuje, nawet dziś dochodzi do dantejskich scen w marketach, które owe karpie sprzedają :
Osobiście wolałem już boje toczone o papier toaletowy, którego brakowało kiedyś tak, jak dziś nie brakuje karpia. Obok mnie w swoim czasie były stawy rybne, nad którymi pieczę sprawowała PAN, w ramach prowadzonego niedaleko ośrodka badawczego. Potem stawy wykupił jakiś prywaciarz, ale chyba nie za bardzo mu ten interes idzie, bo tylko w niektórych jest woda i ryby. Ale jakoś mnie to nie martwi, a wręcz przeciwnie.
Tereny są piękne, więc chętnie spaceruję tam z moimi suniami, które specjalnie rybami się nie interesują. Chyba, że jakaś leży na brzegu i cuchnie. Mój nieżyjący już pies o imieniu Hiro, uwielbiał tarzać się w takiej padlinie, ale sukom jakoś nie przychodzi to na szczęście do głowy.
I tym optymistycznym akcentem kończę i na koniec zapraszam do obejrzenia kilku fotek, przedstawiających owe miejsca.
Panrtyjota, choć nie w kwestii karpia.
lubię choinkowy czas, może dlatego, że uwielbiam piec pierniczki? ach, ten zapach…moja choinka obwieszona jest nimi oraz orzechami i jabłkami. taką choinkę pamiętam z dzieciństwa i taką mam u siebie, pomarańcze napchane goździkami i barszcz z uszkiem,
nie kupuję żywego karpia i jest mi z tym całkiem dobrze,
wiesz? masz piękne tereny spacerowe,
U mnie za choinę robi od lat drzewko szczęścia.
A co do terenów, to są dostępne dla każdego.
Piszesz, Drogi Pantrysiu, że to Horacym zainspirowałem Cię do opisania krótkich karpich żywotów, lecz tak na prawdę, to między naszymi ośrodkami nerwowymi nastąpił jednostronny, niewytłumaczalny i niechciany przepływ informacji, czyli mówiąc krótko: zhakowałeś moją biologiczną centralną bazę danych i wykradłeś mi Temat na kolejny wpis. Tematem były oczywiście karpie, ale nie takie zwykłe, lecz benedyktyńsko- królewskie karpie omodlone z podkrakowskich Staniątek, słynące ze swej dobrości na Niepołomice i okolicę.
Skoroś jednak Ty napisał coś o karpiach, to ja już nie będę, bo uznałem, ze dwa karpie w wigilijny barszcz to zbyt dużo, chyba, że kogoś zaintryguje ta dobrość omodlonego karpia…;-)
Fajne zdjęcia, , ja mam w okolicy kilkaset a może nawet kilka tysięcy hektarów takich stawów, to znam klimat takich miejsc. Jako nieamator karpiny ( to takie mięso z karpia a nie drewno części podziemnej drzewa wraz z pniakiem pozostałym po ścięciu ) jedynie to, oraz niesamowite ilości ptaków przelatujące czasami nad moim domem, jest korzyścią wynikającą z pobliża takich stawów.
ps
fajny grubosz choinkowy.
Pantryjota,
Ty to masz szczęścia na wiele lat, takiego drzewka jeszcze nie widziałam :))
McQuriosum,
dobroć omodlonego karpia?
jestem zaintrygowana, bo nie mam zielonego ani też bladego pojęcia o czym prawisz?
może to jakiś przepis na nalewkę z łuski wigilijnego karpionka?
nie daj się prosić, odsłoń rąbek tajemnicy :)))
McQuriosum,
Uważam, że jedna notka drugiej nie wyklucza.
Pozostawiam Ci wolną rękę :))
Lukasuwka,
Właśnie sprawdziłem, że to fotka sprzed dobrych kilku lat. Obecnie drzewko trochę urosło. A ma już dzieci spore, bo ma ok 30 lat. Dostało większą donicę, ale większych już nie ma.
Pantryjota,
wnioskuję z tego, że potrafisz pielęgnować swoje szczęście :))
Lukasuwka,
Wniosek niby logiczny, choć niekoniecznie uprawniony w tym przypadku.
Pantryjota,
cóż…u mnie nie utrzyma się nawet zielistka :((
Zła aura ?
Współczuję.
To róża dla Ciebie, z mojego maleńkiego ogródka.
Pantryjota,
śliczna. dzięki
Święta Wigilijne nie są takie marne, a mogą być O.K. na wskroś, gdyż można sobie ze zwierzętami uciąć pogawędkę. Karpie łowione na wędkę też miałyby coś do powiedzenia, ale z jakiegoś powodu Polacy preferują niedopuszczanie ich do głosu i nie jest im dane cieszyć się z narodzin Dzieciny.
Samuela,
Powiedzmy sobie wprost : Bóbr mógłby bardziej zadbać o los karpi.
Lukasuwka,
Postaram sie coś napisać na ten temat i zaspokoić Twą ciekawość.:-)
Pantryjota,
Bóbr tak chciał i trzeba się z tym pogodzić!
Mówisz i masz: jest notka o smażonym omodlonym karpiu i co z tego wynikło…;-)