Kilka refleksji o blogowaniu i o tym forum

Szanowni Państwo,

W związku z  pojawiającymi się czasem na forum wpisami i komentarzami, w których sfrustrowani autorzy wylewają krokodyle łzy nad upadkiem etosu dyskusji sieciowych, postanowiłem się do tego odnieść.

Tak więc po pierwsze:

Chciałbym zwrócić uwagę, że znajdujecie się Państwo w miejscu szczególnym i wyjątkowym, być może jedynym takim w całej blogosferze, przynajmniej krajowej. Bowiem projekt zmaterializowany jako „pantryjota.pl” to przedsięwzięcie pionierskie, choć oczywiście nie śledzę całej blogosfery, więc możliwe, że coś przegapiłem.

Na czym polega ta „pionierskość”? Ano choćby na tym, że nie znam przypadku, aby jakiś bloger, który rozpoczął swoją „karierę” na jednym z popularnych portali, które umożliwiają taką aktywność, porzucił ją i założył własne, całkowicie prywatne i pozbawione jakichkolwiek reklam forum internetowe. Owszem, były różne „migracje”, kiedy to obrażeni blogerzy porzucali jeden portal na rzecz drugiego, potem jedni wracali, inni przechodzili pod „opiekuńcze” skrzydła konkurencji, a jeszcze inni potrafili i nadal potrafią pisać w kilku miejscach naraz + dodatkowo prowadzić konta na różnych F/B itp.. Ale nawet największe sławy blogerskie, jeśli już na dobre porzucały jakieś miejsce, to raczej nie zakładały nowych „salonów”, a przynajmniej nic mi na ten temat nie wiadomo.

Ja,  ponieważ lubię pisać, po prostu założyłem własne forum. Nie kolejny blog na innym portalu, tylko miejsce, które bez żadnych własnych korzyści z tym związanych, udostępniłem również innym osobom, chcącym  podzielić się swoimi refleksjami i przemyśleniami na dowolny temat, bo takie było właśnie moje założenie od początku. Ambitne i wydawałoby się, że trochę ponad siły jednej osoby, a jednak udało się.

Sam stworzyłem całą koncepcję  działania portalu, z pomocą fachowca (i nie bez wielu problemów) zaadoptowałem popularny skrypt  WordPress do własnych celów i nie ukrywam, że jestem z siebie dumny. Choćby właśnie dlatego, że  ja decyduję o tym, kto może tutaj pisać, a także o tym kto nie może, co być może jest nawet ważniejsze.  A jeśli już komuś przyznam uprawnienia autora, to w żaden sposób nie ingeruję w jego działalność, co najwyżej dając czasem delikatnie do zrozumienia, że przegiął. Nie ma tu jednak żadnych zabaw w ciuciubabkę, ukrywania wpisów, ich usuwania, czy chamskiej moderacji, zależnej od widzimisię dyżurującego admina. Dlaczego nie ma? Ano dlatego, że tutaj ja jestem panem i władcą – ale dobrotliwym, wyrozumiałym i tolerancyjnym, choć oczywiście do pewnych granic.

Po drugie:

Nie tylko nie osiągam z działalności forum  żadnych korzyści, ale muszę ją finansować z własnej kieszeni i poświęcać swój czas, aby to miejsce mogło działać choćby w tak skromnym zakresie, jak ma to miejsce. Zwracam uwagę, że oprócz tego portalu prowadzę własną firmę, która nie ma kompletnie nic wspólnego z mediami, czyli inaczej mówiąc, nie uczestniczę zawodowo w życiu publicznym. Co prawda pewną częścią mojej działalności jest również pisanie, ale na bardzo fachowe tematy, więc również i tym zakresie związków z blogosferą nie mam żadnych.

Po trzecie:

Zakładając to forum liczyłem na to, że nie będę tu jedynym autorem, bo wówczas oczywiście nie miałoby to sensu i mógłbym spokojnie pisać sobie bloga gdziekolwiek, chełpiąc się setkami tysięcy odsłon i dziesiątkami tysięcy komentarzy. Jednocześnie liczyłem na to, że inni autorzy zdobędą tutaj pewną „autonomię” i swoich czytelników, co miałoby choćby tę zaletę, że uwolniłoby mnie od „obowiązku” zamieszczania nieustannie nowych wpisów i komentowania wszystkiego, co się pojawi.

Aby to miejsce mogło tak funkcjonować, potrzebna jest oczywiście pewna grupa osób na poziomie, która to wszystko „pociągnie”. Skąd ich brać? Pojęcia za bardzo nie mam, bo moje możliwości w tym zakresie są raczej ograniczone, a z założenia forum nie jest dostępne dla ludzi „z ulicy”. Zaprosiłem do siebie kilkanaście osób z miejsca, w którym kiedyś zadebiutowałem i część z nich się zarejestrowała i aktywnie uczestniczy w dyskusjach, ale inne osoby jakoś nie dały się przekonać, a od jednej z nich otrzymałem maila, którego fragment teraz dosłownie zacytuję:

Zaglądam  i jest mi zbyt „prywatnie”. Wypada odpowiadać, zapoznać się itd. Wydaje mi się , ze podobny blog musi silą rzeczy zamienić się w towarzystwo wzajemnej adoracji, nawet jeśli adoratorzy i adoratorki są sympatyczni

Przyznam się, że zarzut „zbytniej prywatności” nieco mnie zaskoczył, ale każdy ma przecież własną wizję miejsca, w którym pisze mu się miło i komfortowo.

Jednocześnie chcę wyraźnie podkreślić, że wielu osób (mimo licznych sugestii, że warto by było ) celowo nie zapraszałem, choćby z tego powodu, że nie chcę, aby to miejsce zdominowały jakieś „partyjne” przepychanki, czy dajmy na to kwestie „narodowościowe”. Doskonale zdaję sobie sprawę z faktu, że jeśli wpuszczę tutaj dajmy na to pana X, to zadomowiony wcześniej pan Y strzeli focha i pójdzie sobie precz, albo i dalej. Bo przecież nawet zmiana nicka nie oznacza, że gość nie zostanie rozpoznany na podstawie tego co i jak pisze, że nie wspomnę już o osobistych animozjach,  Taka sytuacja miała przecież niejednokrotnie miejsce na salonie, gdy na „pocztę prywatną” przychodziły „połajanki” w stylu: „jak możesz tolerować tego typa na swoim blogu”. Mimo, że jak niektórzy wiedzą, ta „tolerancja” miała jednak swoje granice, bo przecież około 100 osób było przeze mnie zbanowanych. Aż się boję pomyśleć, ile odsłon miałby mój blog, gdybym dał się na nim wypróżniać każdemu, kto miałby na to ochotę. Myślę, że milion co najmniej, skoro z tymi przez siebie samego nałożonymi ograniczeniami dobiłem do prawie 600 tys.

Po czwarte i już ostatnie:

Oświadczam niniejszym, że nikogo nie zamierzam w jakiś szczególny sposób zachęcać do pisania tutaj, ani tym bardziej prosić, żeby był łaskaw pisać. Jest przecież mnóstwo miejsca w sieci, gdzie można zostawiać swoje ślady i się dowartościowywać. Nie zamierzam również zmieniać swoich zasad w kwestii doboru uczestników mojego forum tylko dlatego, żeby chwalić się ilością „unikalnych użytkowników”. Portal „pantryjota.pl” będzie istniał do momentu, kiedy będzie mnie to bawiło i dawało jakąś satysfakcję.

Tak więc zachęcam każdego uczestnika tego forum do przemyślenia celowości i sensowności swojej obecności tutaj i jednocześnie informuję, że Ci z Państwa, którzy zostali wcześniej zarejestrowani jako autorzy i przez dłuższy czas (albo wręcz od początku) nie wykazywali żadnej aktywności, zostali usunięci z listy autorów, która jest widoczna na stronie głównej. Oznacza to, że od tej chwili posiadają status „subskrybenta” który umożliwia wyłącznie zamieszczenie komentarzy przy innych wpisach, bez możliwości publikowania własnych.

Dziękuję za doczytanie tego wpisu do końca.

Pantryjota

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. krawcowa pisze:

    Gratuluję, chociaż muszę jednocześnie powiedzieć, że to ryzykowna i , może się okazać także, kosztowna postawa.
    Trzeba mieć spory dystans do siebie i tego co się robi, aby tu zostać, mógłbyś przynajmniej na końcu wpisu puścić perskie oko, żeby dać wyraz temu, że sam go masz…jeśli masz…
    😉

  2. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Fajnie, że wpadłaś. Nie mam :))

  3. Atom pisze:

    Dziękujemy.

  4. Atom pisze:

    Pantryjota,

    Szity w pewnej sferze oznaczają paginację wraz z nośnik iem.

    Dobrotliwi i wyrozumiali sä Czesi, jako naród-także.

    Sprawa się rypła, ale ile było radochy!

    ubytek sił? Znamy.

    jest niežle, będzie lepiej.

  5. Pantryjota pisze:

    Atom,

    Właśnie o takie komentarze zabiegam :))
    Precz z paginacją, niech żyje vaiginacja :))

  6. Filipina pisze:

    Dobrze, że napisałeś tę notkę.
    Była jak najbardziej potrzebna.

  7. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Zazwyczaj wystrzegam się pisania niepotrzebnych notek :))
    Cieszę się, że dostrzegłaś tę samą potrzebę co ja.
    Nie ukrywam jednak, że napisałem ją również na „zamówienie społeczne” bo zaczęły do mnie docierać niepokojące sygnały na temat tego, co tu się dzieje. Tzn ja też to obserwowałem, ale nie wypadało mi podnosić pewnych kwestii.
    Dziękuję.

  8. normalny pisze:

    To może ja również przyłączę się do podziękowań, choć obawiam się, że moje zostaną tu przyjęte za czystej wody złośliwość .. żeby zbytnio nie rozczarować, komentarz swój rozwinę:

    Rozumiem ten ból twórczy, gdy liczba zachwytów nad dziełem nie przekracza odpowiedniej liczby. Można się wtedy poczuć jak niedoceniony pisarz, którego nikt nie chce wydawać za życia, przez co zmuszony jest pisać do szuflady.
    Spadkobierców jedynie może ogarnąć kiedyś radość dzika w odkrywaniu meandrów kory mózgowej swego praszczura, gdy po wyjęciu dzieł z tejże, poświęcą resztkę swego żywota na zbędną, być może, lekturę.

    Można wszakże znaleźć wyjścia awaryjne – dla autorów nadzwyczaj płodnych nie jest problemem skorzystanie z możliwości mnożenia bytu własnego, by multiplikować aktywność tych, którzy zawiedli, w pisaniu not czy komentarzy… wzajemne dyskusje mają wszakże swoją dobrą i złą stronę – dobra to wreszcie z kimś na poziomie, zaś zła to słaby suspens … ale można tym samym zdecydowanie podnieść statystyki odsłon.

    Kiedyś twórcy kontraktowali się do pracy w armii bogatego mecenasa, który płacił za dzieło od dzieła, najczęściej był to ksiądz lub ewentualnie jakiś książę. W sytuacji zaś niewystarczającej ilości mecenasów w okolicy, czy też zajętych już, przez innych twórców, posad, pozostawała sztuka jarmarczna – tak czy inaczej jak świat światem twórcy zawsze komuś się przymilali – Panu Bogu co boskie, Cesarzowi – co cesarskie… gawiedzi zostawał ogarek (ten od diabła). Niezależni twórcy też byli, ale szybko umierali z głodu.

    Zatem, kto chce jeść musi coś robić i to nie do szuflady bynajmniej, a na zamówienie. A jak gwiazdy pozwolą, szuflada swoje i tak dostanie, przynajmniej przez jeszcze te dwa lata. Czego z niekłamaną szczerością jej życzę.
    A przy okazji .. co tu się dzieje ?

  9. Pantryjota pisze:

    normalny,

    Dzieje się historia :))
    Że się tak wyrażę skromnie, dziękując za normalny wpis.

Dodaj komentarz