Nie taki znów Perfect

Mili Państwo,

Jak już wspomniałem, wybrałem się wczoraj na darmowy koncert Perfectu, który z założenia miał uświetnić 100 rocznicę naszej niepodległości, a tak naprawdę to miał chyba zachęcić do głosowania na obecne władze miasta i gminy z okazji zbliżających się wyborów. Inaczej raczej by się na taką imprezę nie szarpnęli, nawet biorąc pod uwagę fakt, że rodzina jednego z muzyków mieszka na naszym terenie.

Gdyby kogoś interesowała moja opinia o  tym występie, to uważam, że panowie odcinają kupony od Hołdysa i  tylko stare numery jeszcze jakoś się bronią a i to nie zawsze, bo np. Darek Kozakiewicz zupełnie nie pasuje do tego zespołu, a poza tym gra za dużo fałszywych dźwięków gdy się za bardzo „rozochoci” co raczej nie przystoi zawodowcowi od 20 lat zadomowionemu w kapeli. Jak to często  bywa w przypadku takich koncertów, również do nagłośnienia można było mieć zastrzeżenia, choć wykorzystano sprzęt z najwyższej półki, którym póki co dysponuje chyba tylko jedna firma w Polsce, mająca zresztą od pewnego czasu „monopol” na obsługę koncertów Perfectu. Konkretnie nie podobało mi się np. to, że gdy kapela grała głośniej, to wokal przestawał być dobrze słyszalny, albo był po prostu przesterowany (zniekształcony). Nad brzmieniem perkusji też można by się pochylić, niekoniecznie w ukłonie, choć patrząc „całościowo” sekcja i tak prezentowała się w miarę  poprawnie. Drugi gitarzysta, czyli Jacek Krzaklewski, zdecydowanie „godniej” zastępował  Sygitowicza niż były gitarzysta zespołu Breakout, który moim zdaniem powinien jak najdalej trzymać się od komponowania, bo Nalepą nie jest, ani Hołdysem tym bardziej. Gdzieś czytałem, że to właśnie on jest kompozytorem większości nowych piosenek Perfectu, co być może tłumaczy fakt, że zupełnie ich nie kojarzę. No ale jeśli kapela za  wszelką cenę chce utrzymać się na rynku, to zawsze może posiłkować się na koncertach starymi hitami, a nowe płyty nagrywać tylko dlatego, że tak wypada i że zapewne obowiązują jakieś umowy z ich wydawcami. Niebawem ukaże się np. nowa płyta zespołu Kombi, w którym gra jeden z najlepszych naszych gitarzystów, ale śmiem wątpić, czy będzie to porywająca muzyka gitarowa. Jednak nie zabija się przecież kury, która znosi złote jaja, choć pojęcie „złotej płyty” na tyle się zdewaluowało, że obecnie można ją otrzymać za taką ilość sprzedanych egzemplarzy, która dawniej nie zrobiłaby wrażenia na nikim, a już na pewno nie na fanach. W tym miejscu wtrącę jeszcze jako ciekawostkę informację, że gwiazda muzyki Country, Michał „Lonstar” Łuszczyński, nagrał w swoim czasie jako jedyny Polak płytę w studio w Nashwille, w którym nagrywały takie gwiazdy jak choćby Paul Mc Cartney, Eric Clapton, Elton John, Sting i wielu innych i ta płyta sprzedała się w ilości kilkuset egzemplarzy, a koszt jej nagrania przekroczył 20 tysięcy dolarów, co i tak jest niewielką sumą, bo bywa, że takie koszty są np. dziesięciokrotnie większe.

Tak więc jasne jest, że dziś muzycy zarabiają głównie na koncertach, a ci, którzy są również autorami muzyki i tekstów, dodatkowo  na tantiemach, bo rynek płytowy upadł, wraz z rozpowszechnieniem się muzyki dostępnej w sieci.Warto jednak wiedzieć, że i te koncertowe zarobki nie zawsze dzielone są „demokratycznie” bo bywa i tak, że „trzon” zespołu inkasuje 80 czy nawet 90% honorariów, a pozostali muzycy traktowani są jak wynajęci pracownicy i muszą się zadowolić „ochłapami”.

No ale wracajmy do koncertu, z którego ktoś już umieścił relację wideo w sieci,  ale słuchania nie polecam, bo ścieżka audio to zupełne nieporozumienie:

Słabością obecnego Perfectu jest właśnie głównie to, że nie ma tam nikogo, kto potrafiłby układać takie melodie jak Zbyszek Hołdys, choć nie zapominajmy o tym,  że był on także autorem wielu tekstów swoich największych przebojów. Do tego po prostu trzeba mieć wrodzone zdolności, a wielu muzyków, nawet bardzo dobrych, takich talentów nie posiada i są głównie odtwórcami, co oczywiście trudno traktować jako zarzut.

Wracając zaś jeszcze na chwilę do nagłośnienia, to poprzedni koncert Perfectu na jakim byłem, miał miejsce dokładnie 20 lat temu na Polu Mokotowskim i brzmienie było bez porównania lepsze, choć 2 dekady w kwestiach technicznych to przecież teoretycznie przepaść. Jednak o końcowym efekcie w największym stopniu decyduje człowiek i bardzo często jest tak, że nawet najlepszy sprzęt nie pomoże, gdy akustyk słabo słyszy. W tym przypadku sytuacja była o tyle dziwna, że z Perfectem od lat pracuje ten sam człowiek, który chyba był odpowiedzialny za dźwięk również na tym koncercie sprzed 20 lat, no ale 2 dekady mogą skutecznie zdewastować słuch, szczególnie, gdy nie panuje się nad decybelami. W Piasecznie przestrzeń do nagłośnienia była niewielka, więc spokojnie można było zagrać ciszej, z korzyścią dla selektywności. Inna sprawa, że realizator trochę został postawiony „pod ścianą” i to w dosłownym tego słowa znaczeniu, bo nagłośnienie było skierowane wprost na dużą ścianę budynku mieszkalnego, a kostka brukowa parkingu też nie pomagała. Na końcu parkingu stał rząd toalet typu Toy-Toy i jakież było moje zdumienie, gdy po wejściu do jednej z nich  nagle okazało się, że jakość dźwięku w środku „dramatycznie” się poprawiła. Wreszcie mogłem usłyszeć co śpiewa wokalista, dźwięk stał się bardziej selektywny, a nawet powiedziałbym, że „cieplejszy”, co wprawiło mnie a taką euforię, że kilkakrotnie wchodziłem i wychodziłem z kabiny, aby upewnić się, czy faktycznie plastikowa budka może mieć aż taki wpływ na wrażenia akustyczne. I właśnie to zdarzenie zdecydowało o tym, że wyprawę na koncert uznaję za pozytywne doświadczenie, gdyż czuję się mocno ubogacony świadomością możliwości zaspokojenia kilku potrzeb równocześnie. Inna sprawa, że za zamkniętymi drzwiami traci się kontakt wzrokowy z artystami, no ale jeśli chodzi o mnie, to muzyka zawsze trafiała do mnie głównie przez uszy, dzięki czemu od razu byłem w stanie ocenić, czy jest gówniana, czy wręcz przeciwnie.

Dodam jeszcze gwoli ścisłości, że kiedyś imprezy w Piasecznie odbywały się w miejscowym parku, który znajduje się o rzut beretem od parkingu i tam warunki akustyczne były zdecydowanie korzystniejsze, ale po jego rewitalizacji  najwidoczniej  uznano, że nie jest to już odpowiednie miejsce na imprezy „podwyższonego ryzyka”.

Na ostatnim koncercie publiczności było raczej niewiele, biorąc pod uwagę „kaliber” wykonawcy i fakt, że nie trzeba było płacić za bilety. „Niebiletowane” imprezy popsuły bardzo rynek muzyczny, o czym mówi wielu wykonawców, ale niektórym jest wszytko jedno kto płaci, byle kasa się zgadzała. Nie wiem ile Perfect bierze teraz za koncert, ale czytałem, że Bajm potrafi „skasować” 80 tysiaków, a ponieważ rodzina pani Kozidrak też mieszka w Piasecznie, to może uda się naszym włodarzom w przyszłości uzyskać jakiś rabat. I szczerze mówiąc, chyba z większą ciekawością poszedłbym posłuchać Bajmu, bo to też zawodowa kapela, a na jej koncercie nigdy nie byłem.

Zaś wczoraj wieczorem, lekko zniesmaczony imprezą, ściągnąłem sobie kilka płyt nieznanych zespołów i teraz sobie ich słucham, np. tego:

Albo tego, jeśli poprzednie wydaje się za mało „rockowe” w kontekście Perfectu:

Jestem w stanie „od ręki” wymienić co najmniej 200 nikomu nie znanych kapel zachodnich, przy których nasze największe gwiazdy nie znaczą zupełnie nic, no ale to oczywiście moja subiektywna opinia, czyli głos malkontenta, któremu nie jest łatwo dogodzić „muzycznie”.

Julius Victor dogadza mi całkiem nieźle i zwracam uwagę na jeden z dwóch komentarzy pod linkiem z płytą:

I played guitar on this album…record plant nyc. Ahmed Jamal producer. AJP records.

Ciekawostką może być to, że producentem tej płyty sprzed 48 lat był gość, który w ubiegłym roku grał tak:

A na koniec jeszcze coś niemal „perfekcyjnego” i w dodatku z Niemiec:

Zdecydowanie rekomenduję przesłuchanie całości, bo każdy utwór jest inny, a całość robi duże wrażenie, na 4 gwiazdki w mojej pięciogwiazdkowej skali.

Pantryś

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Kultura i sztuki wszelakie (2)
  1. von Kattowitz pisze:

    Dziękuję, dziękuję z całego serca za Ahmada Jamala i Autman leaves. Nic od dawna nie sprawiło mi takiej radości.

  2. Protest-antka pisze:

    A mnie dawno nic tak nie rozbawiło jak zabawa z Toy-toy-ką.
    Byłam chyba na trzech koncertach Perfectu. Pierwszy, choć w niegdysiejszej sali kinowej, był zdecydowanie najlepszy. Drugi, na terenach zielonych za amfiteatrem cały przetańczyłam , choć trawa nie jest najlepsza do tańców. Ostatni był najsłabszy. Wtedy jeszcze zamiast prześwietnej galerii był stadion miejski, co też o wiele lepiej wspominam. W muzyce nie znam się na szczegółach. Jest dobra albo byle jaka. Dla mnie nna takich koncertach istotna jest atmosfera, klimat, emocje, jakie we mnie wywołują dźwięki. Troszkę nasi chłopcy się zestarzeli, chyba nie mają już takiej energii. A piosenki? najlepsze te „stare”, chociaż kilka nowszych też można uznać za niezłe.
    W zupełności też zgadzam się, że te „nieznane”kapele, które wyszukujesz, są często o niebo lepsze od naszych tzw. gwiazd.
    Dołączam się do podziękowań

  3. Pantryjota pisze:

    von Kattowitz,

    Ależ proszę bardzo. To nieco przypadkowa „koincydencja” ale cieszę się, że mogłem sprawić radość. Ciekawostką jest też to, że kompozytorem całego materiału jedynej płyty zespołu Julius Victor był jego perksusista i wokalista, niejaki Larry Engstrom, który potem jakoś zniknął z muzycznego horyzontu, a przynajmniej ja nie trafiłem jeszcze na jakieś ślady jego działalności. Inna sprawa, że dowiedziałem się o kapeli 2 dni temu 🙂

  4. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    To wcale nie była zabawa, tylko bardzo poważne i pouczające doświadczenie.
    Myślę, że można by np. oferować koncertowe Toy-Toye dla Vipów, choć łatwo sobie wyobrazić wiele innych ich zastosowań. Nie wiem czy wiesz, że te najbardziej „klasyczne” modele produkowane są w USA, bodaj w stanie Minnesota, o czym informuje napis, wytłoczony w środku kabiny, tylko trzeba go zauważyć.

  5. Pantryjota pisze:

    Wkleję też tekst, bo słabo słychać wokal:

    U stóp już pewnie miałbym świat
    Melona już bym trafił
    Gdyby nie kilka głupich wad
    Mej autobiografii

    Choć miałem chęć do sześciu strun
    Z czterema się zostałem
    Mój ojciec był, co prawda, zdun
    Lecz piece stawiał małe

    Paznokieć z palca nie chciał zejść
    Dżins pękł mi na połowę
    Dziewczyny, com ich nie chciał mieć
    Do dzisiaj chodzą zdrowe

    Nie omijałem żadnej z tras
    Źle czuję się, gdy leżę
    Zamiast na wznak przechlapać czas
    Jeździłem na rowerze

    Od Kuwejtu po Dubaj
    Arab krzyczy: „Jajco, graj”
    Od Kuwejtu po Dubaj
    Arab krzyczy: „Jajco, graj”

    Nie odgrywałem wielkich ról
    Sprawdziłem się w rzemiośle
    Nie został z tego żaden ból
    Po prostu gram na wiośle

    Tych kilka w życiu głupich plam
    To cały mój konterfekt
    Ze wstydem muszę przyznać wam:
    Nie jestem taki perfekt

    Ja nie jestem z Perfectu
    I’m sorry, jestem z Rembertowa
    … (?)
    Mam najlepszy sad
    I love Rembertów, zapraszam
    Zwłaszcza na ciuchy

  6. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    Czy w owych Toy toy-ach jest oświetlenie?
    Toy-Toy-e dla Vipów, saloniki dla Vipów, najbardziej przydałyby się separatki z klamką z jednej strony też dla naszych „cudownych” Vipów. Obawiam się, że już niewielu jest w stanie znieść to, co się dzieje w tym kraju. To bydło przy korycie niszczy wszystko, w każdej sferze życia.
    Antybiografii nie znałam , nie słyszałam też o grupie Jajco i Giganci -świetna parodia

  7. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Nie spotkałem jeszcze Toy-Toya z oświetleniem.
    Kiedyś mi się nawet podobała ta parodia, teraz jednak uważam, że jest niespecjalna.
    Na szczęście mam czego słuchać – właśnie odkryłem „legendarną” grupę FAT i zwracam uwagę na piękną współpracę gitar i na vocal niejakiego Kamińskiego, też gitarzysty. Kapitalna płyta:

    https://www.notsomoderndrummer.com/not-so-modern-drummer/2017/3/15/50th-anniversary-of-northampton-legendary-band-fat-rockin-the-iron-horse

  8. Protest-antka pisze:

    Pantryjota,

    To jakże dojrzałeś te napisy ? 🙂
    Świetna, czy taka sobie- nieistotne, ja słyszałam to pierwszy raz, może Tobie już spowszedniała no i świadczy tylko o Twojej potrzebie dążenia do doskonałości, a to chyba dobra cecha w człowieku, że nie osiada na laurach i nie poprzestaje na małym. Ludzie lubią rozkoszować się swoim status quo. Niektórzy nawet wiedzą zawsze więcej i lepiej od innych. Ja uważam, że człowiek to istota powołana do rozwoju i do stawania się coraz lepszym i mądrzejszym, nieważne, w imię czego.

  9. Pantryjota pisze:

    Protest-antka,

    Napisy dojrzałem i nawet sfotografowałem w dzień w innym Toy-Toyu.
    Może gdzieś znajdę, to pokażę. Nie wiem o co chodzi z tym moim dążeniem do doskonałości w kontekście pana Jajco.

  10. Protest-antka pisze:

    Żartowałam z tym oświetleniem i napisami 🙂

Dodaj komentarz