Z pamiętnika podstarzałej lekarki

Będąc lekarką w sile wieku, wszedł raz do mnie pacjent o wyglądzie prezesa.

Nie daję wiary oczom mym !! Co sprowadza taką personifikację w progi mojego gumna ?

spytałam głosem trzęsącym się z nieukrywanego wzruszenia i zdjęłam czapkę, mimo, że u mnie już  nie grzeją i ciągnie od okna choć oko wykol.

Sam się sprowadzam, a nie żadne co, pani doktór.

odpowiedział pacjent i skarcił mnie wzrokiem, od którego mi się słuchawka wygła, a skalpel f-my Gerlach zaczął na potęgę rdzewieć.

W takim razie pozwolę sobie na pytanie dogłębnie diagnostyczne już na wstępie

uprzedziłam pacjenta i natychmiast przeszłam do meritumu:

Co Panu dolega ? Bo sądząc po anturażu, wygląda Pan jak kot srający w garażu.

Mówiąc ten świetny dowcip przeciągłam się zalotnie, jak nie przymierzając kot z pęcherzem.

Owóż pani doktór dolega mi wrzód, czyli inaczej mówiąc, ropień.

– odpowiedział pacjent, głosem nie znoszącym sprzeciwu.

Pan prezes pozwoli, że to ja, z wysokości mego autoryteta ocenię, czy wrzód ma w sobie ropę, czy może zgoła coś innego, gdyż albowiem wrzody to moja specjalite delamezon, szczególnie z goła. Proszę się więc rozciągnąć na leżance i okazać wzwód.

Udałam oczywiście to wyjęzyczenie, gdyż podstawowym zadaniem każdej lekarki na rubieży jest przede wszystkim nie szkodzić, a komu szkodzi, że ma wzwód, nawet jeśli ma wrzód ? Zapytałam siebie bezgłośnie, czyli retorycznie.

No chyba że ten wrzód jest na tym wzwodzie, pomyślałam poniewczasie, lekko rumieniąc się z powodu mojego gapiostwa i wyuzdania. Jednakowoż pan prezes chyba pomyślał to co ja pomyślałam, że on pomyśli, jak pomyśli, że ja myślę obok i z godnością zajął miejsce na wysłużonej, acz jeszcze sprawnej leżance, pamiętającej czasy siepaczy z UB.

To nie jest pani doktór wrzód fizyczny.

Oznajmił głosem, który znałam z telewizji, radia, kościoła, Sejmu, Jasnej Góry, i nawet z dożynek w mojej wsi, bo tam również zawitał kiedyś mój dzisiejszy pacjent w poszukiwaniu chleba i soli, nie chcąc poniżać się do jakiejś Biedronki czy jak oni tam, ci miastowi, nazywają te tanie sklepy.

Och jej, och jej, byłżeby to wrzód jakowyś zupełnie mi nie znany, z wielkiego świata ?

Spytałam z nadzieją w głosie, bo nic nie poszerza mojej wiedzy tak, jak nowe doświadczenia, o które nie jest łatwo w tej placówce zapomnianej przez Bobra i panią Kopacz, która sama będąc nie pierwszej młodości premierową i byłą ministrą od zdrowia, powinna chyba wspierać takie lekarki jak ja, a nie przekopywać gdzieś ziemię na metr w głąb, jak jakiś rolnik psychopata, których nota w benę u mnie jak ulęgałków.

Urósł mi ogromny wrzód na umyśle, pani doktór…

Mówiąc czwarte już zdanie od czasu przekroczenia skromnego progu mojej percepcji, dał mi pacjent do myślenia i co ciekawe, jeszcze przed wyrażeniem swojej wdzięczności na parapecie.

Proszę kontynuować..

zachęciłam głosem łagodnym jak głos pana redaktora Pospieszalskiego, gdyż zawsze przed narkozą mam zwyczaj obnażać słabe punkty schorzenia i mocne delikwenta, coby wiedzieć, gdzie przyłożyć znieczulenie.

 – Może zacznie pan od adremu, gdyż w ten sposób nie skoczy panu gwałtownie andrenalina, na którą w mej skromnej placówce nie mamy przydziału od 11 listopada.

Nie mogę od adremu, bo sprawa jest gardłowa…

ponownie wypowiedział się w pozycji siedzącej na leżance mój pacjent, choć zza parawanu wyglądało jakby leżał, gdyż nóżki dyndające się nad podłogą wzięłam za rączki. Wzrok już nie dopisuje mi tak, jak za czasów Centralnego Porozumienia, czy jak to się nazywało, bo nie pamiętam dokładnie – studia zajmowały mi cały cenny czas i nie w głowie mi była polityka, ani zresztą seks też nie.

Czy ten wrzód się panu przesuwa ?

musiałam zadać to pytanie zważywszy na fakt, że pacjent początkowo wyraził się, że ma go na umyśle, a przecież nikt nie ma umysłu w gardle, nawet taka personifikacja jak nasz prezes.

Nie przesuwa, tylko rośnie. W zasadzie świata przez niego nie widzę, a przecież naród mnie potrzebuje jak kania dżdżu i jak poezji Jarosława Marka Rymkiewicza i tego filmu pana Krauze, w którym nie chciał zagrać aktorzyna Opania, choć miał grać mojego brata i mnie jednym ciągiem.

– Proszę zachować spokój i nie mówić tak dużo na jednym bezdechu !!

zaapelowałam do umysłu pacjenta, a może raczej do jego wrzodu.

Chce pani doktór powiedzieć, że postawi diagnozę wyłącznie na podstawie autopsji ? Mam jednak nadzieję niepłonną na badanie palpacyjne per rectum, gdyż Antoni wiele razy mnie przekonywał, że tylko wskazanie raka palcem wskazującym może go przestraszyć i zniechęcić na amen.

Co się tyczy raka, to mam na niego swoje domowe sposoby, przekazane mi w formie ustnej przez babcię, która w czasie II Wojny Światowej była felczerką w Wehrmachcie. Ale proszę się nie domniemywać, że opanował pana rak. To mi z daleka nie wygląda na raka, ale muszę podejść bliżej, żeby się upewnić.

mówiąc te słowa dyskretnie ujęłam w obie ręce środek znieczulający i zachodząc pacjenta od tyłu, zadałam mu szybki cios w potylicę, ćwiczony na zajęciach z przysposobienia obronnego. Następnie zgrabnym ruchem ujęłam wrzód w kombinerki i zdecydowanym ruchem oderwłam go od umysłu pacjenta. Odczekałam przepisowe 10 minut i przystąpiłam do wybudzania z narkozy, stosując początkowo nieprane onuce, pozostawione kilka tygodni temu w moim gabinecie przez tutejszego autochtona. Pacjent jednak nadal znajdował się w stanie bezkontaktowym i nawet poszarpywania i klepanie po twarzy nie przyniosły żadnego efektu. Usiadłam więc na moim sfatygowanym taborecie i załkałam z cicha. Pomyślałam, że teraz nie pozostaje mi nic innego, jak tylko poczekać czy pacjent stężeje, co wedle wiedzy nabytej przed laty na studiach zaoczno-wieczorowych może świadczyć o zejściu.

To pierwszy taki przypadek w mojej praktyce lekarki na wysuniętej rubieży, kiedy pacjent schodzi bez pozostawienia koperty na parapecie. Najgorsze jest to, że chyba nie ma rodziny, bo przecież nie będę domagała się wsparcia od tej jego bratanicy, co to jej rodziców zamordowali, a już od rodziny Radia Maryja to bym się wstydziła jak nie przymierzając chodzić goło po obejściu. No trudno, przynajmniej sobie zrobię sekcję, ale muszę uważać na trupi jad, o którym też czytałam w podręcznikach jeszcze sprzed wojny, bo rodziców nie stać było na nowe.

Przez chwilę przez mą steraną głowę przemkła refleksja, czy aby nie zaszkodziłam pacjentowi, wbrew przykazaniu Hipokryzysa, ale zaraz wyparła ją druga, że nawet jeśli, to społeczeństwo się ucieszy, bo przecież my, lekarze, jesteśmy powołani do służenia społeczeństwu, jak pies do szczekania.

Och, zapomniałam zadać Burkowi karmy, lecę więc, a pacjent niech sobie tężeje, tylko uchylę może okno.

Albo nie, lepiej schowam onuce do autoklawu i niech czekają na kolejnego pacjenta.

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Filipina pisze:

    Chyba to już kiedyś czytałam…

  2. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Trudno, żebym pisał nowe teksty w Święto Pracy.

  3. Samuela pisze:

    Pani lekarka powinna była zadać pytanie: „Co to jest?” Prawdopodobnie uzyskałaby odpowiedź, że jest to kura. Jeżeli rzeczywiście byłaby to kura, to odpowiedź byłaby prawidłowa, co wżdy nic dobrego o pacjencie nie świadczy.

  4. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Ten komentarz przekracza moją percepcję w dwójnasób albo i bardziej :((

  5. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Chyba, że tak.
    Kilka (może nawet kilkanaście) razy jechałem z panem Pokorą windą, co oczywiście wiele tłumaczy.

  6. Samuela pisze:

    Ja też przeważnie jeżdżę windą z pokorą.:)))

  7. Pantryjota pisze:

    Pokora wobec wind jest nawet wskazana :))

Dodaj komentarz