Agent w jego głowie

Kiedyś napisałem, że ewentualne zakończenie mojej działalności „publicystycznej” może mieć miejsce jedynie wówczas, gdy odejdzie Jarosław Kaczyński. Gdy zaczynałem tę działalność na niesławnej pamięci Salonie w roku w marcu 2011r, Kaczyński wydawał się już wtedy jedynie złym wspomnieniem, choć „uniesiony” katastrofą smoleńską powrócił jednak jak zły sen, wpędzając Polskę w największy kryzys od czasów, do których jest w stanie sięgnąć moja pamięć i które pamiętam z osobistych doświadczeń.

Dziś wydaje się, że wreszcie upadł ostatecznie, choć jeszcze nie odszedł w dosłownym, czyli funeralnym tego słowa znaczeniu. No bo jakim słowem można określić jego prawdopodobnie ostatnie wystąpienie sejmowe „bez żadnego trybu”, w którym określił nowo wybranego premiera mianem „niemieckiego agenta” ? Witkacy pisał kiedyś o 622 upadkach niejakiego Bunga i choć Kaczyński upadał być może nieco mniej razy, to jednak z wielkim hukiem i bardzo spektakularnie, czego dowód mieliśmy choćby dziś.

Sądzę, że teraz rozgorzeją dyskusje w kwestii, czy puścić mu to płazem jako oszołomowi i potraktować jako kolejną manifestację frustrata o mocno zaburzonej osobowości, czy raczej jako wystąpienie co prawda szeregowego posła, ale jednak prezesa i wodza naczelnego największej partii opozycyjnej. Donald Tusk zapewne wyjdzie z założenia, że Kaczyński nie ma zdolności honorowej, aby móc np. pozwać go w jakimś trybie za ciężką obrazę i że lepiej potraktować ten wybryk jako świadectwo pewnych procesów myślowych, które zaprowadziły go w to miejsce, w którym teraz się znalazł.

Gdyby jednak mnie ktoś zapytał co powinna uczynić nowa władza, to chyba zasugerowałbym dwie opcje:

Pierwsza, to poddanie Jarosława Kaczyńskiego badaniom specjalistycznym, jak to już kiedyś było sugerowane czy wręcz planowane i w zależności od wyników tych badań albo potraktowanie go jako chorego, co oczywiście wymagałoby wdrożenia odpowiedniego leczenia i odsunięcia od możliwości pełnienia  wszelkich funkcji publicznych, w tym oczywiście funkcji posła. Albo – o ile werdykt lekarski uznałby go za zdrowego – wdrożenie wszelkich procedur prawnych i postawienie wszelkich możliwych zarzutów, wśród których publiczne obrażenie premiera rządu byłoby być może zagrożone najmniejszym wyrokiem.

Druga, to uznanie bez żadnych konsultacji medycznych, że Jarosław K. jest w pełni władz umysłowych, choć trudno sobie raczej wyobrazić, żeby ktoś taki jak on nie oszalał doszczętnie w sytuacji, gdy okoliczności zmusiły go do oddania władzy. Uznanie go „a priori” za zdolnego do odpowiadania za własne czyny rodzi oczywiście identyczne konsekwencje jak w w pierwszej opcji w jej w drugim wariancie.

Na miejscu Kaczyńskiego i PiS-u oczywiście wybrałbym pierwszą, bo jest pewna szansa, że uda się znaleźć jakiegoś lekarza skrzywdzonego przez Tuska, który chętnie podpisze się pod diagnozą, że Jarosław Kaczyński tak bardzo walczył o Polskę z jego marzeń, że aż od tej beznadziejnej walki doszczętnie zidiociał.

A wówczas zawsze można wrócić do mojego felietonu sprzed 12 lat:

10.07.2011 20:56 62

opublikowana w: Bracia mniejsi, Czarny Sabat, Zdrowa NieWolska

Został mu się jeno klasztor o surowej regule ( PRAWEJ dłoni )

Szanowni Państwo,

Ponieważ wczoraj zakończyłem temat jednego salonowego pisarza, to teraz, niejako z rozpędu, zakończę moje pisanie o pewnym polityku, który był inspiracją dla wielu moich postów. Oczywiście chodzi o brata Jarosława, który dziś ostatecznie dał się poznać jako adoptowane dziecko lub – jeśli ktoś woli – ojczym ojca geotermalnego, niejakiego Rydzyka. Wystąpił na dorocznym spotkaniu beretów na Jasnej Górze i wszyscy wiedzą, że nie chodzi ani o czerwone, ani o niebieskie nakrycia głowy, tylko raczej o materiał z którego są zrobione.

Oto słowa Pańskie, czyli nadprezesowe ( wierzący w tym miejsu na pewno będę wiedzieć, co zrobić z kolanami ) :

„Chciałem podziękować, za te 15 miesięcy, 15 miesięcy wsparcia, wsparcia przez radio, przez Telewizję Trwam, przez Nasz Dziennik, Bez tego wsparcia, ci, którzy chcieli zabić prawdę pewnie by zwyciężyli, przynajmniej doraźnie by zwyciężyli, nie dalibyśmy rady skutecznie tej prawdy bronić. Ten zamysł się nie udał, w wielkiej mierze dzięki niezawodnemu ojcu dyrektorowi (…). Dziękuje wam za te spotkania, dziękuję wam za to dzisiejsze spotkanie i proszę serdecznie o to, co najcenniejsze – o modlitwę, za tych którzy zginęli, za mojego brata, za wszystkich innych poległych, za tych, którzy odeszli w Katyniu, na polach walk I i II wojny światowej, po wojnie, za żołnierzy wyklętych, za tych wszystkich którzy służyli Ojczyźnie”.

Prawda, że dał wyraz ? Że pokazał co mu w sercu gra ? Myślę, że był szczery w tym swoim kazaniu na górze, a że tablic z przykazaniami nie pokazał ? No cóż, w dzisiejszych czasach kibice mają przecież telewizję i radio, więc mogą bez problemu TRWAĆ w swojej wierze, wspomagani przekazem podkorowym, a nawet łopatologicznym. A jeśli już wspominamy o mediach i przekazach, to warto odnotować z tej okazji kolejny epizod z popularnego cyklu wojen krzyżowych, choć tym razem użyto nieco innej broni, jednakże o równie silnej symbolice patriotycznej.

Otóż pewna rodzina zebrała się na polach otaczających klasztor i niczym Szwedzi za czasów potopu zaatakowała przy pomocy drzewców od flag biało-czerwonych dziennikarkę Polsatu i jej kamerzystów w brutalny sposób, gdyż obecność wrogich mediów w tym uświęconym krwią Polaków miejscu okazała się dla tych katopatriotów nie do zniesienia. Na szczęście na miejscu była policja i najbardziej krewki obrońca polskości został aresztowany. Co prawda policja też była atakowana, ale siła tym razem zwyciężyła wiarę, jakby nieco wbrew hasłu „wiarą siłę zwyciężaj ” które kiedyś rzucił jakiś idealista. Ojciec Dyrektor nie wyraził zgody na filmowanie tej imprezy z bliska, więc dziennikarze wrogich stacji stali sobie na błoniach, czym jak widać bardzo rozdrażnili wrażych wielbicieli wodza i ich ojca w sutannie. To jest właśnie elektorat prezesa i ludzie, którzy będą go wybierać. Na szczęście to margines, choć głośny i „uzbrojony” jedynie we flagi i krzyże. I powiem Państwu, że jest mi zupełnie obojętne czy to prezesowe odwoływanie się do instynktów stadnych jest wyrafinowaną „taktyką”, czy może kolejnym efektem przyjmowania lub nieprzyjmowania proszków. Chłopina po prostu goni w piętkę i widać to gołym okiem, nawet bez użycia obiektywu z funkcją zoom.

Występując i głosząc z takiej „ambony” swoje prawdy urojone, skazuje się co najwyżej na rolę nadwornego, klasztornego błazna, którego oprócz beretów nie będzie już słuchał zupełnie nikt. W związku z powyższym również i ja kończę moje opowieści o tym śmiesznym, żenującym, karłowatym umysłowo człowieku, którego wizji zrodzonych w dobie wolnych mediów nie będzie już siłą rzeczy propagować nieistniejąca Interwizja, ani tym bardziej Eurowizja, tylko co najwyżej Telewizja Trwam, dopóki będzie miała tę wycyganioną koncesję.

A potem to już tylko klasztor o surowej regule, jak w Wołodyjowskim.

Tyle, że żaden Zagłoba go z niego nie „wyciągnie” , bo „wojownicy” PIS mają szable jako żywo przypominające zabawki, którymi młodzi walczą w piaskownicach. No i w młodych nadzieja, a berety można po prostu nakryć beretami, choćby z antenką. Ja wiem, że takie indywidua to nośny temat i popularności blogowi przysparzają, ale już mi po prostu zbrzydło zajmowanie się umysłami popaprańców, co jak sądzę spotka się milczącą aprobatą z jednej strony i spowoduje wyraźną ulgę z drugiej. Wiem, że znajdą się również tacy, którzy będą sobie chcieli brzydko ulżyć w związku z tym postem, ale tym zalecam użycie własnego wychodka, bo woda dziś zbyt cenna (mimo opadów), żebym miał ją zużywać na spłukiwaanie nieczystości z mojego podwórka.

Ps. czyli matki, żony i kochanki

Ponieważ oprócz nadprezesa przemawiali z Jasnogórskiej ambony również inni „wykluczeni” uznałem, że nie można wykluczyć piorunującego efektu, jaki wywoła na moich czytelnikach fragment wystąpienia matki posła Gosiewskiego, bohatera Włoszczowy.

Oto ta płomienna oracja oralna :

Po tej strasznej tragedii, kiedy żeśmy się dowiedzieli, że nasi najbliżsi zginęli, że samolot (…) runął czy został zmuszony do tego, żeby zginął w błotach Smoleńska, wtedy objęła nas opieką (…) właśnie wy,Radio Maryja,telewizja Trwam i klub PiS – mówiła, dziękując środowisku Radia Maryja.

Gosiewska odniosła się także do zbliżających się wyborów:

Proszę was jako matka, byście nie głosowali na ludzi, którzy spowodowali śmierć naszych bliskich, żeby oni wiedzieli, że naród im nie wybaczy i żeby zostali ukarani – zaapelowała. – Gdyby się okazało, że będą rządzić Polską ci, którzy nie dopilnowali tego lotu, którzy spowodowali takie nieszczęście, to nieszczęście się będzie procentować – dodała.

Zmuszenie samolotu żeby zginął w błotach łączy się w oczywisty sposób z tezą o jego obezwładnieniu na wysokości 15m, ale matka ujęła to po prostu własnymi słowami.

No i tak trwa matka na posterunku…ma trwać i już.

Ja też trwam z moimi czytelnikami ku ich – mam nadzieję – radości i mojej satysfakcji z poczucia dobrze wypełnianej misji.


Dziś, po tych ponad 12 latach nie będę już obiecywał, że nigdy nie wspomnę o Jarosławie Kaczyńskim, choć mocno wierzę w to, że jeśli wspomnę, to tylko w ramach pochylenia się nad żałosnym indywiduum, które tyle zła uczyniło mojej ojczyźnie. I z pewnością nie będzie to pochylenie ze współczuciem, bo nawet moja słynna empatia ma jednak swoje granice.

Pantryjota

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6)
  1. Wito pisze:

    Słyszałem już taką teorię, że wystąpieniem o agencie kaczor zaczął grę z wymiarem sprawiedliwości, w której będzie uznany za niepoczytalnego.
    Ja osobiście uważam, że on jest w miarę poczytalny, natomiast opętany przez nienawiść. To ona dyktuje mu wszystko, odkąd pamiętam. Czy dla sądu to okoliczność łagodząca? Trudno powiedzieć.
    Sądzę, że niestety nic mu w tej materii nie zrobią. Natomiast nieraz trafi przed komisje śledcze i to będzie piękny widok.
    A tak poza tym trzeba czekać, aż, jak to się poetycko mówi, sczeźnie. Jeśli wierzy w niebo, to nie powinien mieć wielkiej nadziei, że go tam wpuszczą.

  2. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Ciekaw jestem, czy truchło Kaczora będzie wystawione na widok publiczny i czy następnie zaproszeni zostaną specjaliści od Lenina w celu mumifikacji wodza.
    No i otwarta pozostaje kwestia miejsca pochówku.

  3. Wito pisze:

    Można by Elona Muska poprosić, żeby wystrzelił truchło w kosmos, aby miało nas w opiece z niebiesiech.

  4. Pantryjota pisze:

    Wito,

    Kosmos i tak już jest mocno zaśmiecony.

  5. Wito pisze:

    Pantryjota,

    Wszystko jest zaśmiecone. Jedyne wyjście: zamienić truchło w matrioszkę i wystawić w tam, gdzie będzie się czuć wspaniale – na Arbacie albo jakimś prospekcie w Nowgorodzie albo Uljanowsku, ku uciesze miejscowych gołębi.

  6. Pantryjota pisze:

    Wito,

    W tej sytuacji kremacja wydaje się najlepszym wyborem. A urna mogłaby być „przechodnia” – przydzielana czasowo w drodze losowania. Oczywiście losy wybierałby z miski kot.

Dodaj komentarz