Cała historia to prześladowanie chrześcijan

Moi mili,

Jeśli ktoś spodziewał się po tytule czegoś więcej, to niestety będzie rozczarowany.

Tytuł ma bowiem za zadanie przyciągnąć czytelnika.

Przyciągnął ?

Dobra, mniejsza o to.

Jednak pozwolę sobie na małą refleksję w kontekście ostatnich dyskusji na temat uchodźców, naszych braci w wierze. Tzn. moich nie, ale tak się przyjęło mówić, więc tak napisałem.

Niektórzy sugerują, że to niesprawiedliwe, żeby przyjmować tylko prześladowanych chrześcijan, ale ja daję temu odpór, bo przecież nikt nie chciałby tutaj kilkudziesięciu tysięcy Czeczenów, choć nie da się ukryć, że Putin ich prześladuje co najmniej tak,  jak naszych sadowników, a nawet gorzej.

A skoro chodzi o zaledwie kilkadziesiąt osób, to nie widzę powodu, dla którego nie mieliby ich przygarnąć nasi spasieni biskupi, choćby w charakterze pasterzy danieli, albo ścierających kurze w pałacach. Jeśli zwykłych biskupów by zabrakło, to są jeszcze przecież pomocniczy, a nawet jest kilku kardynałów, którzy też mogliby się przyłączyć do akcji ratunkowej.

Jeśli wśród uchodźców były by dzieci, to tym lepiej, bo nic tak hierarchy katolickiego nie cieszy, jak obecność dziatwy wokół, najlepiej w postaci ministrantów, choć niekoniecznie. Nawet zwykły Ojciec Wergiliusz miał tych dzieciaków ponad setkę,  a jako ojciec pewnie był katolikiem, jak choćby  nauczyciel akademicki Terlikowski, czy inny Komorowski.

W przedszkolach odbywało się to kiedyś tak:

Dzieci tworzą krąg, trzymając się za ręce. Dziecko-Ojciec Wirgiliusz stoi w środku. Koło obraca się w rytm piosenki:

 

Ojciec Wirgiliusz
uczył dzieci swoje,
a miał ich wszystkich
sto dwadzieścia troje.
Hejże, dzieci, hejże ha:
róbcie wszyscy to co ja.
Hejże, dzieci, hejże ha:
róbcie wszyscy to co ja.

Dzieci tworzą krąg, trzymając się za ręce. Dziecko-Ojciec Wirgiliusz stoi w środku. Koło obraca się w rytm piosenki. Po słowach: sto dwadzieścia troje wszyscy zatrzymują się, zwracają twarzą do środka koła i kładą ręce na biodrach.
Hejże, dzieci – dwa podskoki
hejże ha – dwa klaśnięcia
róbcie wszyscy to co ja – Ojciec Wirgiliusz pokazuje jakieś proste gesty, ćwiczenia (np. przysiady, ukłony), a wszyscy je powtarzają aż do końca piosenki. Następnie wybiera się nowego Wirgiliusza i zabawa zaczyna się od początku.

Zaś kwestię sprawdzenia wiary Murzyniątka ładnie  pokazał pan Raczkowski tutaj:

https://wiadomosci.gazeta.pl/raczkowski/172854757/Raczkowski+o+pacierzu/p

Jedną rodzinę mógłby też przygarnąć prezydent elekt, bo po pierwsze jest gorliwym katolikiem, a po drugie z oświadczenia majątkowego wynika, że byłoby go stać.

Golonka też by mógł, bo ma jeden zupełnie wolny pokój, w którym stoi tylko telewizor. Co prawda nie wiem, jak labrador zareagowałby na czarnoskórego  chrześcijanina, ale jeśli dostaje normalnie jeść, to chyba można by zaryzykować.

Rydzyk też powinien włączyć się w akcję, bo dla takiego uchodźcy przejażdżka Maybachem to z pewnością byłoby coś, co zapamiętałby do końca swojego chrześcijańskiego żywota.

Zobaczymy jak się rozwinie sytuacja, ale czarno to widzę. Pomysł jest o tyle głupi, że póki co nie uporaliśmy się podobno z antysemityzmem, a chcą nam dołożyć nowych problemów z innością. Cała nadzieja w Dudzie, bo jak to niektórzy mówią, udał się im ten Duda.

Pantryjota – apolityczny, ale do usług

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. vannelle pisze:

    Trzeba ogłosić, że każdy, kto przyjmie uchodźcę, będzie otrzymywać co miesiąc 5000 zł.
    Wtedy zobaczymy jak watykańscy rzucą się pomagać.

  2. Pantryjota pisze:

    vannelle,

    500 zł na murzyńskie dziecko znające pacierz, żeby nie mówiono o dyskryminacji ze względu na kolor skóry.

  3. Pantryjota pisze:

    A tak w ogóle, to właśnie zauważyłem, że to moja notka o numerze kolejnym 250.
    Oczywiście nie będę z tej okazji publikował specjalnego wpisu, ale jakieś refleksje jednak się w głowie pojawiają.
    Może czas na przerwę ? Na chwilę refleksji ? Na przemyślenie formuły ?
    Chętnie zapoznam się z ewentualnymi sugestiami w tym obszarze, ale czy się do nich zastosuję to zupełnie inna kwestia, bo z natury jestem krnąbrny i uparty jak muł.
    Z tej okazji przypomnę tylko, że obecnie nie ma możliwości rejestracji na forum bez wcześniejszego zgłoszenia takiej chęci do admina. Tyle, że osobie niezarejestrowanej trudno to zrobić, więc sytuacja wydaje się patowa.
    Ale cóż to oznacza wobec patowej sytuacji, w jakiej znaleźliśmy się wszyscy jako naród ? Oczywiście to pytanie retoryczne, bo ja się już tym nie zajmuję. Bardziej skupiam się na własnym interesie, co powinno skutkować podniesieniem morale i stopy, w tym życiowej.
    I jeszcze przypominam, że osoby o przyznanym statusie autora, które nie zamieściły żadnego wpisu, po pewnym czasie ten status tracą i wracają na pozycje „subskrybenta” czyli kogoś, kto może tylko komentować inne wpisy.
    Chodzi mi o to, żeby nie stwarzać sztucznie wrażenia, że pisze tu więcej osób, niż to faktycznie ma miejsce.

    I to tyle, co miałem do powiedzenia z okazji „rocznicy”.

    Pantryjota – pan na włościach

  4. Filipina pisze:

    Może w ramach odpoczynku od bloga, warto zamieścić od czasu do czasu jakieś notki blogerki Ruhli?
    Pozdrawiam.

  5. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    To dobry pomysł, ale chyba tylko Ty je czytasz :))
    Ale proszę bardzo, Twój pomysł jest dla mnie jak polecenie służbowe:))

    5.11.2012 Ruhla

    Puszka z Pandorą

    Życie poza Salonem powoduje, że powracając w takie miejsce ma się wrażenie, jakby się weszło do puszki z Pandorą. Okazuje się, że ktoś (być może wbrew początkowym intencjom), stworzył enklawę dla wykluczonych i ci wykluczeni czują się tutaj jak frytki w mocno już przepracowanym oleju. Olej jest zużyty, ale po ponad 2 latach trudno się temu dziwić, a Senapidu ani widu. A w dodatku, współwłaściciel i ojciec założyciel tego portalu , w przeciwieństwie do właścicieli Rzeczpospolitej (mam na myśli gazetę) wcale nie myśli wywalać na zbity pysk tych, którzy od lat propagują tutaj różne, najbardziej absurdalne teorie zamachowe, łącznie z tą, że aeroplan został porwany i że żadnej katastrofy nie było.Podobno nawet znalazł się jakiś biznesmen, który sponsoruje to przedsięwzięcie, jakby Salon był jakimś Janowiczem, który zamachnął się na światową elitę. Biznes się kręci, a niektórzy bez żenady kręcą tu własne lody, oferując np. różne półprodukty z pogranicza literatury, a jak człowiek chce zamówić koszulkę, to bez słowa wycinają i banują. Nie, żebym się żaliła, tylko po prostu się dziwię, zresztą proszę spojrzeć:

    @coryllus – wejście smoka
    „W tym roku dopiero udało mi się wejść na rynek ”

    I od razu przecena :))
    Tyle lat pracy, a pierwszy milion dopiero w perspektywie ?
    Nie myślał Pan może o grze w tenisa ?
    Jestem Pana fanką i pana Toyaha też. Nie sprzedajecie przypadkiem koszulek ze swoimi podobiznami ? Chętnie bym jedną kupiła. Rozmiar XXL, gdyby można było zamówić. I wszystko jedno, który z Panów będzie z przodu, a który z tyłu. Bo jak wiadomo, pisarz jest jak róża – nie ma przód, nie ma tył.
    Dyg.
    RUHLA 37941 | 05.11.2012 19:32

    Myślę, że każdy pisarz, który tylko co wszedł na rynek, z pocałowaniem ręki zareagowałby na pomysł sprzedawania t-shirtów z własną podobizną, nawet jeśli nie byłby specjalnie ładny. Zastanawiam się, czy nie zacząć pisać i dodawać np. swojej używanej bielizny do losowych egzemplarzy oferowanych w sprzedaży wysyłkowej. Myślę, że historia kobiety policjantki i żołnierza, o której pamięć zadbał IPN i redaktor Wildstein, mogłałby się cieszyć nie mniejszą popularnością, niż jakieś historie o niedźwiedziach, w dodatku nawet nie białych.
    Pomyślę, bo dzieci mówią, że szkoda by zmarnować okazję zdobycia sławy, skoro dziś to takie łatwe. A wróciłam dlatego, ża na materiałach wybuchowych też trochę się znam, bo mieliśmy szkolenia. Ale nie z nitrogliceryny, bo tego to nawet mój ojciec nie używał, choć całe życie życie służył (i to prawie bezpośrednio prezydentowi w swoim czasie) i to jemu zawdzięczam, że trafić dla mnie z kilometra w kaczkę, to jak spuścić wodę w toalecie. Oczywiście teoretyzuję, bo kocham zwierzęta i nigdy do nich nie strzelałam i choć do lecącej kaczki zapewne trudniej trafić, niż do nisko lecącego samolotu, to takie rozrywki zostawiam prezydentom na emeryturze.A sama cieszę się, że poprzedniej władzy nie udało się pozbawić mnie pozwolenia na broń ostrą, bo nigdy nie wiadomo, czy zbiorowy samobójca nie będzie czekał na kobietę w piwnicy. Nawet, jeśli ta piwnicy nie posiada. Dzięki temu mogę sobie dorobić do emerytury, ale od razu uspokajam, że przeciętnemu obywatelowi nie zagrażam, bo nie dyżuruję w budce na parkingu strzeżonym, ani nie udaję rambo w jednej z licznych agencji ochrony. Inny target, że tak się enigmatycznie wyrażę.
    To napisałam ja, Ruhla, enerdowski buksiak, ku chwale ojczyzny.

    P.S.
    Na Rolexa !! Dopiero teraz zauważyłam, że wróciłam równo w czwartą miesięcznicę mojego odejścia !!
    Słowo, że to nie było celowe, choć dowodów żadnych na to nie mam.

  6. Filipina pisze:

    Pantryjota,

    Myślę, że inni również czytają.
    Dziękuję za miłą lekturę.

  7. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    Drobiazg, zawsze do usług. A skoro niedawno wspomniałaś, że czytasz książki, to może jeszcze coś Ruhli o literaturze:

    5.08.2013 Ruhla

    Sławomir Mrożek poszedł w tango

    Ponieważ obiecałam, że będę pisała o literaturze, a zabierają mnie do pracy dopiero wieczorem, to czuję się w obowiązku odnotować śmierć literata przez duże L, introwertycznego Sławomira Mrożka. Osobiście wolę literatów introwertycznych, którzy realizują się nie poprzez zwracanie na siebie uwagi za wszelką cenę, tylko po prostu pisząc, nawet z dużymi interwałami. Inni pisarze uważają nie wiedzieć czemu, że ich wartość zależy w największym stopniu od tego, ile książek zdołają napisać i wydać w danym okresie czasu. Mniejsza już nawet o to, ile z nich zdołają upchnąć po sklepach wielobranżowych, a ile sprzedać znajomym w promocji. Ważny jest dla nich bowiem sam „akt” twórczy i dlatego pióro im czasem furczy, jak nie przymierzając rogatywka na wietrze.
    Jak wiadomo, pisarz Sławomir Mrożek kiedyś uległ był propagandzie komunistycznej bo uważał, że każda idea jest dobra, byle była rewolucyjna. Co prawda potem na wszelki wypadek wyemigrował, ale co sobie nagrabił, to jego. Na szczęście w niedawnym wywiadzie dla pisma Newsweek odciął się zdecydowanie od głupich pomysłów, ktore kiedyś przychodziły mu do głowy:

    Jan Bończa-Szabłowski:Pan też kiedyś napisał utwór doraźny, czyli spektakl o Lechu Wałęsie „Alfa”.
    Sławomir Mrożek: To była kompletna porażka. Ten rodzaj teatru był dla mnie całkowicie obcy. Ja jednak przyzwyczajony jestem do metafory.
    Jan Bończa-Szabłowski:Zakładającej inteligencję widza…
    Sławomir Mrożek:Tak już jest. I myślę, że u mnie z każdym rokiem bardziej. Proszę wybaczyć, ale już się nie zmienię.
    Myślę, że pisarz który pisze z takim założeniem nie ma lekko i dotyczy to oczywiście nie tylko teatru. Posługiwanie się metaforą jest jednak specyficzną umiejętnością, prawdopodobnie wrodzoną i dlatego wielu współczesnych pisarzy wali prosto z mostu, aby być zrozumianym przez coraz mniej wymagających czytelników. Niektórzy pisarze posuwają się nawet do dramatycznych apeli o wsparcie własnej osoby, podając po prostu numer swojego konta bankowego, co być może jest naszym oryginalnym wkładem w literaturę realizmu magicznego.
    W słynnej powieści zagranicznej z tego nurtu, jeden z bohaterów powiada tak:
    „To już byłby koniec tego zasranego świata, gdyby ludzie podróżowali pierwszą klasą, a literatura wagonem bagażowym.”
    A czym dziś podrózuje literatura ? Gdzie pisarze przechowują swoje dzieła ? Co dzieje się z książkami, które popadły w niełaskę ? Na tym żałosnym, zaplutym podwórku Sławomir Mrożek jawił się jako ktoś, kto już nic nie musi i to od dość dawna.
    Kiedyś powiedział tak:
    „Jakże chętnie ludzie re­zyg­nują z siebie! To zro­zumiałe, bo siebie trud­no znieść. Tłumy jed­nostek szu­kają pro­roka, ale naj­częściej znaj­dują führera.”
    Zdaje się, że to było jeszcze zanim objawił się nowy zbawiciel, ale jak go zwał, tak go zwał. Niewielu już zostało literatów ze starej gwardii, którzy pamiątają jeszcze czasy, w których dokonanie złego wyboru mogło odcisnąć się piętnem na całe życie, czasy błędów i wypaczeń, których wedle niektórych „ortodoksów” żaden Nobel nie wymaże. Na szczęście zostały książki w domach i bibliotekach i zawsze można będzie do nich wrócić. A inne książki czeka w najlepszym wypadku los podstawki pod nogę od kiwającego się stołu, a w najgorszym przemiał na papier toaletowy, bo literatura też bywa do d–y. I na tym kończę mój drugi felieton literacki, bo jako była funkcjonariuszka nie mogę za bardzo się rozpisywać na temat, który dopiero ćwiczę.

    Ruhla, pakująca się do wyjazdu w refleksyjnym nastroju.

  8. Pantryjota pisze:

    Filipina,

    A teraz może już czas na Twoją nowa notkę ? Na pewno masz jakieś przemyślenia, którymi mogłabyś się podzielić, jak nie przymierzając Ruhla.
    Do dzieła, a ja idę zmywać.

  9. Filipina pisze:

    Pantryjota,

    No jasne, że mam. Ale są dość osobiste, aby się nimi dzielić na publicznym forum.
    Jak będą inne, na pewno sklecę jakąś notkę.

  10. Pantryjota pisze:

    Klecenie notek „abstrakcyjnych” nie ma sensu. Osobiste są najlepsze, co najlepiej udowadnia choćby koleżanka Ruhla.

  11. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Ojciec Wirgiliusz, nie Wergiliusz- ten był genialnym poganinem, którego dzieła trafiły na listę proskrypcyjną w ramach miłości chrześcijańskiej, eksterminującej multi-kulti nowofalową modą, całkiem trwałą. Podobno jakaś dupa wygrała wybory, póki nie objął w posiadanie stolca prezydenckiego, to można go trochę sponiewierać, prawda?
    Później mogą za to ścigać, jak za kadencji bohatersko poległ ego prezia na ziemi rosyjskiej koło Katynia.

    Tymczasem udaję (się na) emigrację wewnętrzną, później się zobaczy co dalej.

  12. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Jak wszyscy udadzą się na emigrację wewnętrzną, to kto będzie pisał ?
    Jest tyle innych, ciekawych tematów, np ten:

    https://wiadomosci.gazeta.pl/Koza/172888676/Koza+dla+Gazeta.pl+%5B10%5D/p#Prze

Dodaj komentarz