Nie chce mi się czekać do 22.30, ale jakby co, to mam alternatywną wersję notki :))

 Co za ulga…

Lepszego prezentu na urodziny naród nie mógł mi zrobić. I to w dniu, w którym Marszałek Piłsudski proklamował powstanie II RP. Do tych dwóch wydarzeń możemy już dopisać następną rocznicę – kolejną przegraną struktur PiS, pozbawionych w ostatnim czasie sześciu jąder ciemności i nawet – przepraszam za wyrażenie – sztandarowego prącia.

Co prawda przegrali o przysłowiowy piczy włos, a mnie trochę jest wstyd za Mazowsze, ale za to jestem dumny z mojego powiatu, w którym Platforma wzięła wszystko, z wyjątkiem stanowiska burmistrza, o które będzie toczyć się dogrywka, ale PiS w niej nie bierze udziału i burmistrz z Platformy ma o wiele większe szanse na reelekcję.

No i po herbacie, jakby powiedział Kuba Rozpruwacz, o którym niedawno spekulowano, że pochodził z kraju pelargonii i malwy, który potem wydał z siebie Małysza i Papieża, oraz dwóch braci bliźniaków,  Polaków z Żoliborza.

Teraz jeden z nich pewnie żałuje, że nie nie wziął udziału w wieczorze kawalerskim pana Brauna, bo może choć raz zostałby wzięty na dołek i wreszcie mógłby zostać przyjęty do którejś z organizacji kombatanckich, skupionych wokół dr. Bukowskiego z Krakówka.

Tak, tego Brauna, który kiedyś chciał rozstrzeliwać co 10 reżimowego dziennikarza, a ponieważ nie uznano tych apeli za szczególnie szkodliwe społecznie i reżyser nadal chodził sobie luzem, teraz zrobił włam do instytucji państwowej i  zamiast do egzekucji na dziennikarzach, nawoływał do modlitw w sprawie przekształcenia Polski w królestwo:

Alternatywą dla demokracji jest niestety zamordyzm. (…) Ja jestem monarchistą. Modlę się o powrót króla, a i też państwa do tego zachęcam. Zachęcam, bo jeśli w porę go (króla Polski – red.) nie wymodlimy; jeśli nie wymodlimy tego, żeby Pan Bóg monarchę z Bożej łaski nam zesłał, to wezmą nas za twarz zwykłe trepy

Wynieśli go co prawda za ręce i nogi, uzbrojnego w różaniec w dłoniach, ale zamiast od razu zawieźć do wariatkowa, trzymają w areszcie, gdzie przecież może sobie coś  zrobić (np. powiesić się na różańcu) i znów pojawi się na salonach popularny w swoim czasie  wątek zbiorowych samobójstw.

Kolejny raz się nie udało i to nie jest tylko osobisty dramat prezesa. Choć z drugiej strony, jeśli prezes chciałby wyjść z twarzą, to przecież może to zrobić w łatwy sposób : skoro uznał wybory za sfałszowane, gdy jeszcze myślał, że je wygrał, to wystarczy, że teraz ogłosi, że jednak były uczciwe – wywód logiczny i godny męża stanu.

Ale zwolennicy pewnie uznaliby go wtedy za zdrajcę, jak już to zrobili narodowcy, a przecież nie może sobie pozwolić na takie traktowanie, więc nie sądzę, żeby zdecydował się na jedyne w tej sytuacji honorowe wyjście i przejście do historii, jako jej już zamknięty rozdział.

Rodactwo tymczasem  rwie włosy z głów (i być może nie tylko stamtąd, bo nie sądzę, żeby wszyscy byli wydepilowani), pała rządzą odwetu, a pisarze zamiast pisać, handlują kubkami, do których dodają w promocji komiksy i kostki mydła.

Wybory zostały haniebnie sfałszowane, wspomnianemu wyżej reżyserowi  nie dane było dostąpić sakramentu małżeństwa, a pani red. Stankiewicz o małżeństwie nawet nie myśli z powodu choroby, zapewne duszy. O dzieciach też zresztą nie myśli, bo podobno progenitura zaniedbana nie gorzej niż sama bohaterka, a może nawet i lepiej – zależy jak na to spojrzeć.
W związku z dużą ilością głosów nieważnych środowiska patriotyczne twierdzą, że to są głosy nieważne na rzecz PiS, lub inaczej mówiąc, gdyby były ważne, to na pewno okazałoby się, że PiS jest najważniejsza.

Zaraz zapewne zaczną pojawiać się żarliwe apele o wyjście na ulicę i wzięcie władzy we własne ręce, ręce ludu pracującego miast i wsi. Już widzę oczyma duszy te transparenty z napisami „Cała władza w ręce rad” oraz  „Komoruski do Budy, a Kopacz do Syjamu”. Zresztą same tytuły notek na tutejszym salonie wystarczą za najdłuższy nawet opis stanu ducha tych skrzywdzonych przez słabość idei prezesa i jego samego – wiecznego frustrata bez żadnych perspektyw.

Gybyśmy jeszcze mieli jakiś pancernik na redzie, albo chociaż krążownik, to tym razem Polska mogłaby teoretycznie stać się zarzewiem rewolucji proletariatu i inteligentów w pierwszym pokoleniu, wykształconych często jeszcze za darmo, czyli z pieniędzy wszystkich obywateli.

A kto by ich zatrzymał, skoro Niemcy mają tylko kilka sprawnych helikopterów, a czołgi oddali nam ?

Gdyby nie powaga sytuacji, zaleciłbym wszystkim cierpiącym solidną lewatywę, ale zdaje sobie sprawę, że jednak  nie jest to panaceum na wszystkie dolegliwości. A poza tym, padła już propozycja odnośnie lewatywy i to z ust posła, doktora nauk ekonomicznych, piszącego na tutejszym salonie:

„Panie prezydencie, a może tak lewatywa dla wszystkich protestujących

Pisarz Coryllus chyba nie zdawał sobie sprawy, jak inspirująca okaże się jego opowieść o lewatywie w anusie Husa i kto wie, czy ten prosty, znany od stuleci przyrząd, nie stanie się wkrótce symbolem całego nawiedzonego rodactwa i nie przejmie roli krzyża z Krakowskiego.

Jednak osobiście uważam, że pomóc niektórym  mogłoby jedynie pójście po rozum do głowy, ale po pierwsze droga kręta i mocno pod górę, a po drugie, nie ma żadnej gwarancji, że ten rozum tam jest.

Ponieważ poczułem ulgę, nadal podtrzymuję złożoną wcześniej obietnicę, że coś jeszcze napiszę, gdy sprawa definitywnie się rozwiąże, a patrząc na zmiany jakie zachodzą w scenach widzenia prezesa sądzę, że to już niedługo. W każdym bądź razie mam zamiar doczekać tej chwili w dobrym zdrowiu, bo nic tak nie konserwuje, jak perspektywa ostatecznej porażki  ciemnej strony niemocy.

Te 3 ostatnie wpisy po długiej przerwie proszę traktować jako mój wkład w pognębienie oszołomstwa, co zawsze czynię z największą rozkoszą, być może porównywalną nawet z orgazmem lewatywowym, no ale o to trzeba by spytać fachowca, który teraz targuje w bezpośrednim towarzystwie stoiska periodyku  „Egzorcysta „. To sąsiedztwo zapewne zostanie odpowiednio opisane na obu blogach, jako kolejny zamach na niezależną literaturę. Poprzednio szoł ukradł im Cejrowski, a tym razem widocznie organizatorzy zrozumieli, że aż tak ciężkich dział nie ma sensu wytaczać na dwóch gminnych pisarzy z gminu.

Ale kto wie, czy właśnie egzorcyzmy nie pomogłyby tym biedakom,  skoro nic innego pomóc im jakoś nie może.

I tym na poły optymistycznym akcentem literacko-religijnym żegnam się z Państwem i zapraszam jak zwykle do siebie, gdzie nie publikuję ani numeru konta, ani też nie męczę czytelników nachalnymi reklamami. Ba, w ogóle nie ma u mnie żadnych reklam, gdyż prowadzę działalność charytatywną, kierując się jedynie dobrem szeroko pojętym.

Z Bobrem.

Pantryjota

P.S.

A żeby zakończyć na wesoło, bo przecież wesoły nam dzień nastał, najpierw zacytuję fragment o planach wydawniczych pewnego pisarza:

Chciałbym mieć ofertę dla dzieci, młodzieży. Skoro nie zostałem Panem Samochodzikiem, to chciałbym zostać Nienackim, ale 10 razy lepszym. Pomyślałem sobie, że na początek trzeba zrobić trzy książeczki. Nie mogą być o sztuce, ale o samochodach, o Szekspirze i o węglu

https://www.poranny.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20130530/REGION05/130529538

Mistrz Waligórski antycypował te plany i już dawno temu napisał wierszyk na tę okoliczość:

Komu bozia poskąpiła
I rozumu dała pół,
Kogo niania upuściła
W niemowlęctwie główką w dół,
Kto się uczyć nie chciał w szkole
I pan mówił „ty matole”,
Komu aż trzeszczała pupka,
Bo tak wszyscy lali głupka –
Niech się wstydem nie rumieni,
Łzami doli swej nie zrasza,
Do tłuczenia niech kamieni
Ochotniczo się nie zgłasza,
Może bowiem żyć jak książę
I kwitnąć jak kwiatek
Z układania durnych książek
Dla nieszczęsnych małych dziatek :

– o Muchomorku – bandziorku,
– o Karaluszku – świntuszku,
– o Kotce – kompletnej idiotce,
– o Krokodylku – imbecylku,
– o Bażancie – malwersancie,
– o Wilku – debilku,
– o Kosie co dłubał w nosie,
– o Mrówkojadzie co lubił w przysiadzie,
– o Szopie Praczu – rozpruwaczu,
– o Tasiemcu w jednym Niemcu,
– o Pasożycie w jednym Izraelicie,
– o Owsiku w jakimś Chińczyku,
– o Myszce w kiszce,
– o Gliździe,
– o Smierdzielu – gwałcicielu,
– o Lilijce – lesbijce,
– o Lisku – syfilisku,
– o Gorylu – pedrylu,
– o Niedźwiadku – pierdziadku,
– o Mewce – kurewce,
– o Matołku na wysokim stołku,
– o Krecie w komitecie,
– o Tajniaczku – bydlaczku,
– I o Mendzie w urzędzie!
A ja też zapalę fajkę
I gdzieś koło wtorku
Machnę lewą nogą bajkę
O autorku – upiorku!!!

A. Waligórski

To nie może być przypadek, że te dwie bajki stoją jak wół jedna pod drugą:

– o Gorylu – pedrylu,
– o Niedźwiadku – pierdziadku,

————————–

Na zamieszczonym zdjęciu pokazuję mój nowy fartuszek do zmywania i marchewkę. Powinienen być może niektorym pokazać kij, ale pod ręką było tylko warzywo.