Im bardziej pada śnieg, bim-bom

Dzień dobry bardzo, w  ten świąteczny, biały poranek.

Sanatoryjne życie obliguje do stałych pór spożywania posiłków, również świątecznych, tak więc ja o 8.30 jestem już po śniadaniu, choć większość z Państwa pewnie jeszcze smacznie śpi.

Ponieważ w poprzednim wpisie anonsowałem 2 jadłospisy, pokażę teraz na kilku fotkach stół świąteczny, a ponieważ zdaję sobie sprawę z faktu, że się powtarzam, w dalszej części wpisu opublikuję trochę zdjęć z wczorajszego, popołudniowego spaceru, w trakcie którego dość często zza chmur wychodziło słońce, co pozwoliło uwiecznić kilka ładnych widoczków. Ale na początek fotka, którą zrobiłem dziś ok 8.20, po wyjściu ze stołówki i która posłużyła mi za inspirację do tytułu tej notki:

puchowy śniegu tren

Kto nie pamięta, temu z przyjemnością przypomnę :

Im bardziej pada śnieg,
Bim – bom
Im bardziej prószy śnieg,
Bim – bom
Tym bardziej sypie śnieg
Bim – bom
Jak biały puch z poduszki.

I nie wie zwierz ni człek,
Bim – bom
Choć żyłby cały wiek,
Bim – bom
kiedy tak pada śnieg,
Bim – bom
Jak marzną mi paluszki.

A.A. Milne

 

A teraz pierwsze wrażenie po dotarciu do stolika :

pierwwsze wrażenie

Prawda,  że ładna serwetka ?

A to większy fragment stołu, na którym widać szklankę z herbatą mojej „sąsiadki” po lewicy, która okazała się pęknięta, co powodowało powolny, acz systematyczny ubytek napoju i w konsekwencji zalanie świątecznego obrusu. Pokazuję również anonsowane w jadłospisie czekoladowe jaja oraz  zwracam  uwagę na „dubeltową” porcję masła, chrzan i całe plasterki cytryny, choć w dni powszednie przydział stanowi pół plasterka. Nietrudno sobie wyobrazić jak wygląda takie pół, gdy dana cytryna się kończy, czyli osiąga czubek. No ale nie czepiajmy się, w końcu to całkiem naturalne, że owoc ma czubek i że po owocach poznacie ich.

większy fragment stołu

Kiedy już zacząłem żałować, że nie wziąłem z pokoju serka żółtego i dżemiku, podano kiełbasę na ciepło i 2 suszone śliwki, co wedle zapowiedzi miało być kiełbasą zapiekaną ze  śliwkami. Taką potrawę to nawet ja mógłbym wykonać własnoręcznie, bo nie chwaląc się, posiadam pewne zdolności manualne oraz – co może  jest ważniejsze – bujną wyobraźnię.

Oto ta „zapiekana” kiełbasa i widoczne logo producenta świątecznej herbaty, choć nie jest to kryptoreklama, gdyż jak Państwo wiedzą, portal ten jest całkowicie wolny od reklam i nie przewiduję, żeby coś miało zmienić się w tej kwestii.

kiełbasa

Wyjaśniam, że torebka od herbaty leży na talerzyku, ponieważ tu nie ma w zwyczaju podawania oddzielnych talerzyków na takie odpadki. Nawet talerzyki do szklanek z herbatą podano po raz pierwszy (i pewnie ostatni) z okazji świąt. Od razu widać, że są „nie od pary” bo nie sposób stabilnie postawić na nich szklanki, której średnica jest większa niż wnętrze talerzyka. Ktoś powie, że się czepiam, ale niestety diabeł tkwi w szczegółach, a szczegóły te potrafią czasem wprawić człowieka w diabelską wręcz irytację.

Na koniec dodam, że podano jeszcze coś, co miało być babką piaskową, ale gdybym jadł to coś z zamkniętymi oczyma, to wątpię, żebym się domyślił co zacz, podobnie jak wczoraj, gdy podano barszcz z uszkami, który tylko kolorem przypominał barszcz, a smakiem raczej wywar ze  ścierki, którą wytarto jakąś zupę. Jedna z pań przy stole powiedziała, że czuć go „chemią”, ale ja pozostanę przy swoim zdaniu. Inna sprawa, że jedno drugiego nie wyklucza.

Przyznam się Państwu, że z pewnością nie można zaliczyć mnie do „koneserów” sztuki kulinarnej, ale to co tutaj wyprawiają, nawet mnie nieco zniesmacza i to w dosłownym tego słowa znaczeniu. Tym bardziej więc muszę oddać hołd mojej drugiej, lepszej połowie, której kuchnia to po prostu miód w gębie i to niezależnie od rodzaju posiłku. Co prawda nie czyta tego forum w ogóle, ale i tak powiem, że jej zupy to poezja smaku, drugie dania chciałoby się określić pierwszymi, a ciasta…no cóż, kto nie jadł szarlotki żony, to jakby nic nie jadł.

Wkrótce dopiszę drugą część, a na razie opublikuję pierwszą i trochę sobie poleżę.

Aż się boję rozpakować jajo czekoladowe, bo może przecież okazać się zwykłym zbukiem…

jajo w makro

———————————————————————————————————–

A Teraz zapowiadane fotki z przechadzki, z powściągliwymi komentarzami, żeby nie zanudzać. Będą zamieszczone w kolejności zgodnej z przebiegiem spaceru, żebyście Państwo mogli wczuć się lepiej w klimat.

Najpierw tablica pamiątkowa na jednym z domów, który stoi przy drodze prowadzącej do dwóch sanatoriów:

szpital konspiracyjny

A to wspomniane dwa sanatoria, w tym Piast, miejsce, w którym odzyskują zdrowie rzemieślnicy:

Piast i Ziemowit

Następnie zszedłem w dół, aby ponownie wspiąć się na górę – drogowskaz do sanatorium o zacnej nazwie, do którego prowadzą schody o kilkuset stopniach:

w stronę excelsiora

To właśnie te schodki oraz widoczny w górze ” małpi gaj”, o tej porze roku jeszcze bez małp:

małpi gaj

Wokół schodków rośnie las, a w nim wspaniałe drzewa:

drzewo

A to dwa identyczne ujęcia Excelsiora z automatycznym i ręcznym ustawieniem balansu bieli, co jak widać, dało zupełnie inny efekt kolorystyczny:

auto white balance

manual white balance

To wejście do szpitala uzdrowiskowego:

exelsior

A to już po zejściu z górki, sanatorium o bardzo patriotycznej nazwie:

biały orzel

Kolejne sanatorium, których w Iwoniczu jak mrówków:

kolejne sanatorium

Potoczek górski nieopodal:

górski potok

Tablica informacyjna o udziale Unii w rewitalizacji Iwonicza:

paskudna unia

Okolice Iwonicza:

okolice

A to pijalnia wód, w której jeszcze nie byłem:

pijalnia

Stare Łazienki i niemłode kuracjuszki:

stara łazienki

I dla kontrastu jakieś młode paramilitarne, przy czym muszę Państwu powiedzieć, że ta z warkoczem od przodu też prezentowała się super:

obrończynie

Ten Pan wydaje się udanie ożywiać kadr:

pan idzie

A to miejsce z pewnością każdemu wpadnie w oko:

samo zdrowie

Celowo nie pokazuję kościoła, bo już raz go pokazałem i starczy. Za to mogę pokazać jakąś panią od tyłu, za którą zmierzałem już ku domowi:

w stronę domu

Skręt  w lewo do Górnika jest na wysokości zaparkowanego samochodu.

To tyle tych wybranych dla Państwa fotek i mam nadzieję, że docenicie trud, który wkładam w te relacje. No ale co mam lepszego do roboty w niedzielę świąteczną, gdy jestem sam na sam z moim laptopem ?

Po obiedzie pewnie jednak pójdę na kolejny spacer, a potem ping -pong.

Kłaniam się pięknie.

Pantryś.

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Atom pisze:

    Śmiało.

  2. Atom pisze:

    Ecco

  3. McQuriosum pisze:

    tymczasem, gdzieś u McQ na Zachodzie…
    Helleborus niger, zwany także ciemiernikiem, jak gdyby nigdy nic pławi się beztrosko w promieniach wiosennego słońca…

  4. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Tylko go przypadkiem nie przesadzaj :))

  5. Atom pisze:

    Pantryjota,

    Bez przesady.

    To dużo nie waży. Ciekawe czy z tego można zupę uwarzyć.
    😉

  6. Atom pisze:

    McQuriosum,

    Z czym to się je?

  7. Atom pisze:

    Z tych fotek można wyrwać lachona.

  8. McQuriosum pisze:

    Pantryś,

    malusi ci on, ale wszystko co ma, jest trujące, lepiej więc zostawić
    go w spokoju.
    Za to ta kalina pięknie pachnie, nie jest trująca i nie trzeba jej już przesadzać…

    Wiosna górą!

  9. McQuriosum pisze:

    Atom,

    >Z czym to się je?<

    raczej bym tego nie jadł: trujące i – podobno – niesmaczne, to już chyba lepsze są te słynne mieszki wieprzowe.
    No właśnie, ciekawe czy Pantryś próbował już tego lokalnego specjału?

  10. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Mieszki mają być jutro, a dziś muszę dla odmiany pochwalić obiad. W miarę zjadliwy żurek z wkładem jajecznym i kiełbasianym, apetyczne drugie danie złożone z dwóch rodzajów mięsiwa i 2 surówek, a na deser coś, co nazwali mazurkiem i kawa rozpuszczalna + śmietanka. Najadłam się, a ciasto wziąłem do pokoju i skonsumuję z herbatką za jakiś czas.

Dodaj komentarz