Ponieważ trochę mi się przedłużyło oczekiwanie na obiad, miałem 15 minut, aby napisać nową notkę. No i napisałem wiersz, bo jak niektórzy wiedzą, też potrafię, co udowodniłem już nie raz i nie dwa. Oczywiście nie ma on formy skończenie doskonałej i należy raczej do słabszych pozycji w moim poetyckim dorobku, więc jak ktoś ma ochotę, może zaproponować swoją wersję trawestacji dowolnego, polskiego klasyka.
Kaczor tułacz
Ze spuszczoną głową, powoli
idzie Kaczor i głowa go boli
Dudni du.a, ciągnie krzyż do gleby
wokół same Żydy i brakuje schedy
Usiadł Kaczor pod brzozą u drogi
obserwuje świat kaczorowi wrogi
Jego partię rozbili zdradziecko
a on płakał, płakał jak dziecko
Szedł po cudze prawie jak po swoje
ale droga zbyt stroma i same wyboje
Jego willa od dawna nie jego
a on został ostatnim lebiegą
Hej, ty brzozo, hej, ty brzozo płaczko
smutno szumisz nad kaczą tułaczką
Opłakujesz i partię rozbitą
i złą karmę i miłość ukrytą
Siedzi prezes ze spuszczoną głową
cicho płacząc za Polską Ludową
Bez Du.y, bez kota u boku
w swym ostatnim, prezesim rozkroku
Pantryjota
A ten uważam ze jeden z lepszych z kolei:
13.04.2011
kiedy przyjdą podpalić dom,
ten, w którym mieszkasz – Polskę,
kiedy rzucą przed Ciebie znicze,
kiedy runą Kaczyńskim wojskiem
i pod drzwiami staną, i nocą
krzyżami w drzwi załomocą –
ty, ze snu podnosząc skroń,
stań u drzwi.
rozumu broń
trzeba drwić
I jeszcze dwa z kolekcji, żeby nie było, że blefuję z tym dorobkiem:
04.04.2011
Bracie, dobrze że jesteś.
Panie Jarosławie, drogi nasz Prezesie
Polska Was potrzebuje, jak gminna wieść niesie
było Was dwóch braci, został nam się jeden
stoimy za Panem, jak kolejka za chlebem
dziedzictwo brata to Pana majątek
w poniedziałek, wtorek, środę, czwartek, piątek
w weekendy przy krzyżu zapalamy znicze
wpatrując się w Pana zatroskane oblicze
troska o Polskę to Pana motto,
a Pana przywództwo jak wygrana w lotto
w Polskę idziemy, bracia rodacy
Kaszubi, górale i niemieccy Ślązacy
Gdyby nam kiedyś Pan zabrakło,
Zapłacze Łomża, zapłacze Nakło
Lecz przecież wiemy, dusza tego łaknie
że…nie zabraknie.
—————————————————–
Oda do Zimnego Lecha
Panie Prezydencie, Smoleński bohaterze,
Poległeś na obczyżnie, w całkiem dobrej wierze
Dzięki Tobie Lechu, dzisiaj nowa wiara
Wzmaga nasze siły i nas silnie jara
Wykopiemy wszystkich i wszystkich sprawdzimy
Nie będzie nam Putin podkładał wciąż miny
Ani ciał nam zamieniał, wespół z chamem Tuskiem,
który sam już nie wie, czy Niemcem jest, czy Ruskiem
Bezczelnie nas mami, ogłupia i zwodzi,
A jego ludzie mordują nas w Łodzi
Ale przyjdzie pora na tego potwora
Kiedy nasz zbawiciel strzeli głośno z wora
Przy okazji tupnie i złowieszczo mlaśnie
A następnie przez radio bardzo głośno wrzaśnie
Na wszystkich zaprzańców i tych bez napletka
Oraz na cyklistów i kolegów Fredka.
Tym prostym sposobem Polska się odrodzi
A kto nam nie wierzy, to sam sobie szkodzi.
Miejmy nadzieję, że niebawem poezja ta będzie obowiązkową lekturą dla dziatwy szkolnej w Polsce. Kaczor szczwany będzie sobie siedział w swoim.nieswoim domku, zaś Duda i Morawiecki będą się mogli już tylko udać do takiego oto domu:
Można będzie ich podejrzeć przez serce – zusammen, rzecz jasna 🙂
Gdyż jak to mawiał prawdziwy poeta: miej serce i patrzaj przez serce.
Albo jakoś tak…
Oby Twoja wizja poetycka szybko okazała się prorocza! Ten poeta, piękne liryki
też pisał… choć niewielu o tym pamięta.
A skoro już o SERCU i LIRYCE to nie mogłam się powstrzymać:
I tym razem to ja odeszłam od meritum 🙂
Pantryjota,
„Gdyż jak to mawiał prawdziwy poeta: miej serce i patrzaj przez serce.
Albo jakoś tak”
„Miej serce i patrzaj w serce”
Tak jest prawidłowo:))
Filipina,
Coś tak czułem…sercem 🙂
Krakowianka Jedna,
Albo nawet odszedłaś 🙂
Pantryjota,
Nawet jako filologowi angielskiemu mi to nie brzmi 🙂
Krakowianka Jedna,
Pantryjota,
No, ale w takim wykonaniu wszystko brzmi fenomenalnie !!!
Krakowianka Jedna,
To też brzmi doskonale na dobranoc:
Wild one, won’t you please come home?
You’ve been away too long, will you
We need you home, we need you near
Come back wild one, will you?
How can we live without your love?
You know that could kill you
How can we carry on
When you are gone, my wild one
So you go your way wild one
I’ll try and follow
And if you change your mind
I will be waiting here for you tomorrow
For I would beg for you
I would steal and I would borrow
I’d do anything, anything at all
To end this sorrow
Wild one
The gypsies warned of the danger
You can laugh and joke with friends
But don’t you ever talk to strangers
Although their offers may be sweet
And I’d bet and I would wager
Away you’ll stray and never come back
To those who love and made you
Oda do Zimnego L. może jeszcze zyskać na aktualności. Już słyszałem żarty, że niedawno do krypty wstawiono Piłsudskiego, aby miał na ciepłe dni zawsze pod ręką zimnego lecha a nawet marychę….
deda,
Kiedy pisałem te wiersze ku pokrzepieniu serc, to można się było jeszcze z nich pośmiać, a teraz już nie za bardzo jest do śmiechu.