Małżonka po drugiej stronie, czyli idzie nowe

Właśnie usłyszałem w radio, że w czasie Dudziego zaprzysiężenia żona onego będzie stała po jego lewej stronie, w przeciwieństwie do dotychczasowej praktyki, kiedy to żony stały po prawicy. Być może coś pomyliłem i będzie właśnie odwrotnie, ale to bez znaczenia, bo chodzi przecież o zmianę, tę zmianę.

Aż się boję pomyśleć co by było, gdyby w wyborach startował kolejny Kaczyński i kto by wówczas stał obok niego i po której stronie.

Na szczęście do tego nie doszło i na nieszczęście padło na Dudę, chyba najbardziej przypadkowego prezydenta w naszej historii, nie licząc oczywiście Jaruzelskiego. Naród po raz kolejny wykazał, że nie jest mądry przed szkodą, a po szkodzie to każdy głupi może udawać mądrego.

Jak sobie pomyślę, że ktoś taki będzie zwierzchnikiem naszych sił zbrojnych, to dziękuję Bobru,  że nie mamy broni atomowej i tej słynnej walizeczki z guzikiem do jej odpalenia. Wizja ewentualnych konsultacji z Episkopatem w kwestii jego naciśnięcia to coś,  co napawa mnie odrazą i nawet przerażeniem, choć to tylko dzikie fantazje.

Usłyszałem też o jakiejś aferze ze zdjęciem portretu JP II przez pana Biedronia w jego gabinecie,  który to „haniebny” czyn jakiś idiota zgłosił jako przestępstwo, ale sąd Biedronia uniewinnił, co wywołało wściekłe ataki katopatriotów. Ale pan Biedroń wykazał klasę, bo prostu oddał ten „święty” obraz do jakiegoś kościoła, choć przecież równie dobrze mógł go np. przenieść do magazynu, albo nawet wyrzucić przez okno, jak jakiś fortepian.

Na wszelki wypadek oświadczam niniejszym, że jeśli kiedykolwiek będę miał jakikolwiek gabinet, to na honorowym miejscu będzie tam wisiał oczywiście Pan Bóbr, o którym dzisiejsza Wyborcza pisze, że ma się u nas świetnie, a nawet aż za bardzo.

Tak więc wyraźnie widać, że postawiłem na właściwego zwierza i że szybko zdetronizujemy tych oszalałych katoli, którzy przeważnie mają już tylko sztuczne szczęki i Dudę z małżonką po drugiej stronie.

Nie jest to w żadnym wypadku mój prezydent, podobnie jak nie był nim Kaczyński  i ani myślę się tego wypierać.

Mam nadzieję, że spełni swoje obietnice i w miarę szybko poda się do dymisji, bo to też będzie coś nowego w naszej polityce i dzięki temu przejdzie do historii, a nie dzięki uratowaniu hostii.

A następny prezydent pewnie będzie czarny, bo co nam szkodzi, prawda ?

 

Pantryjota.

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. ViC-Thor pisze:

    Czas zmienić obywatelstwo.

  2. krawcowa pisze:

    ViC-Thor,
    na jakie?

  3. ViC-Thor pisze:

    krawcowa,

    Na jakieś z Unii Europejskiej.
    Irlandia odpada, tak samo jak Włochy, Malta, Hiszpania, Chorwacja.

  4. Jacek pisze:

    ViC-Thor,

    „Irlandia odpada, tak samo jak Włochy, Malta, Hiszpania, Chorwacja.”

    Litwa, Łotwa, Estonia, Bułgaria, Rumunia, Słowaacja, Węgry, – bo za blisko Rassiji!
    Anglia, bo reumatyczna!
    Beneluks, Szwecja, Francja, bo z deszczu pod rynnę się nie chce!
    Niemcy – wiadomo!
    Austria, Czechy, – bo nas nie lubią!
    Portugalia – za daleko i piździ od oceanu jak w Kielcach
    Pozostaje Słowenia.
    Tyz piknie!!! :-)))

  5. krawcowa pisze:

    Jacek,
    to chyba dobry pomysł, ale tylko nad Adriatykiem 🙂
    Znam jednego Słoweńca, równy gość…

  6. krawcowa pisze:

    ViC-Thor,
    a dlaczego Włochy odpadają?
    Mnie się tam podoba 🙂

  7. Jacek pisze:

    krawcowa,

    Prawdopodobnie za dużo sukienkowych przypada na „portkowego” 🙂

  8. krawcowa pisze:

    Jacek,
    to całkiem możliwe, nie zauważyłam, bo ja oglądam się tylko za portkami 🙂

  9. Jacek pisze:

    krawcowa,

    I tak trzymaj!!!

  10. ViC-Thor pisze:

    Jacek,

    I Finlandia!

  11. ViC-Thor pisze:

    krawcowa,

    Omijać kraje w którym rządzi sekta katolicka.

  12. ViC-Thor pisze:

    Jacek,

    22 09

    Właśnie,

    :))

  13. Eva70 pisze:

    ViC-Thor,
    W czasach PRL byłam trzy razy na tzw. stypendiach naukowych w Leningradzie, który obecnie wprawdzie wrócił do dawnej nazwy, ale uznałam, że ta nazwa lepiej pasuje do tematu. Nocowałam wówczas w hotelu dla cudzoziemców, gdzie w piątek wieczorem zjawiały się gromady obywateli Finlandii obu płci (jednak ze znaczną przewagą mężczyzn), którzy w tym pięknym mieście mieli zwyczaj oddawać się przyjemności, w ich kraju zabronionej czy też tylko trudniej dostępnej (nie wiem), mianowicie – spożywaniu rosyjskiej wódki w ogromnych ilościach, co potem skutkowało zakłócaniem mojego snu. Szczególnie utkwił mi w pamięci pewien mocno wstawiony Fin, który godzinami dobijał się do niejakiej Helgi, zajmującej sąsiedni pokój.
    Tamtejsze tzw. etażne były bardzo wyrozumiałe dla tych dewizowych klientów, a ja przez trzy noce w tygodniu musiałam obywać się bez snu.

  14. Pantryjota pisze:

    Ja też byłem kilka razy w Leningradzie, ale nie na stypendiach, więc nie nocowałem w hotelach. Ostatni raz bodaj w 1991 roku. Nie miałem więc osobistych doświadczeń z „etażnymi” ale za to miałem do czynienia z paniami, które w tamtejszych pociągach zajmowały się obsługą samowarów, czyli zapewniały gorącą wodę ( kipiatok ) i też jakoś tak się spejcalnie nazwywały, ale zapomniałem jak.

Dodaj komentarz