Pokłosie dyni

Szanowni,

Moje zdanie na temat  przeszczepiania obcych tradycji na nasz grunt jest powszechnie znane, ale może pokrótce je streszczę, bo nie można wykluczyć, że są osoby, które go nie znają.

Otóż uważam, że te wszystkie Walentynki, Halloweny itp. McDonaldy to zupełnie niepotrzebna narośl na ciele naszych tradycji, których co prawda nie mam w zbyt głębokim poważaniu, bo nigdy np. nie chodzę 1 Listopada na żadne groby, niemniej jednak nie sądzę, żeby potrzebne nam były jakieś nowe, zupełnie obce obrzędy.

Oczywiście jeśli kogoś bawią przebieranki i dorabianie dyniom gęby – jego sprawa, ale warto w tym kontekście przypomnieć Gombrowicza, który też się na ten temat wypowiadał:

„Nie ma ucie­czki przed gębą, jak tyl­ko w inną gębę.”

Można też łatwo udowodnić,  że takie przeszczepy nieuchronnie prowadzą do wzmożenia sił „patriotycznych”, osadzonych głęboko w tradycji katolickiej, jedynej godnej uwagi w tym kraju.

No i w efekcie pojawiają się takie kurioza:

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19122239,opetania-zniewolenia-i-demoralizacja-tak-wyglada-halloween.html

Słuchanie czegoś takiego i patrzenie na radnego Misiaka wywołuje oczywiście wstręt i zgrzytanie zębów, bo zaraz wracają demony „omodlania” Sejmu i pomysły „intronizacyjne”, ale faktem jest, że Polak katolik, w dodatku pisowiec, ma chyba „genetycznie” zaprogramowaną konieczność przeciwstawianiu się wszystkiemu, co jego zdaniem zagraża kościołowi i jego wierze, a oczywiste jest, że dynia takim zagrożeniem jest, szczególnie dla dzieci.

Nie można wykluczyć, że w dyni po prostu siedzi diabeł, a ponieważ Bóg jest wszędzie, więc wygląda na to, że siedzą w niej razem, co też może dawać do myślenia.

Ja nie czuję się w najmniejszym stopniu zagrożony, tylko po prostu uważam, że to idiotyczne i tyle.

I dlatego nie zamieszczę zdjęcia żadnej dyni, tylko moich psiunek:

upalikowane sunie

Oraz akwenu, nad którym spacerujemy:

Akwen późnym popołudniem

Dziękuję za uwagę.

Pantryjota.

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. krawcowa pisze:

    Oj, Pantryjoto,
    chyba jesteś stary i zgorzkniały, bo jeśli zamykasz się na nowe, choćby i przeszczepione zabawy, to z Tobą źle.
    Osobiście uważam, że każdy pretekst do tego, żeby się dobrze bawić jest słuszny i chwalebny 🙂

  2. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Bardzo dziwny wniosek. Inna sprawa, że ja generalnie nie jestem „zabawowy” i nigdy mnie nie kręciły żadne tego typu rozrywki. Chyba 3 razy w życiu byłem np na dyskotece i ani razu w celu tańczenia.
    A teraz udaję się do pracy, czyli trochę się pobawię na dachu :))

  3. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    W zasadzie wszystko najpierw jest zabawą, a taniec to gra wstępna.
    Nie umieć się bawić, to nie umieć się cieszyć życiem.

  4. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    Co do pierwszego, być może, co do drugiego, to mocno naciągana teza.
    Można się bowiem również bawić do upadłego, a z życia w ogóle nie być zadowolonym.
    Poza tym, bawić się to zdecydowanie nie zawsze znaczy to samo.
    Mnie np. bawi pisanie i prowadzenie forum, a innego czy inną zalewanie się w trupa.
    Które z nas bardziej cieszy się życiem, to kwestia do dyskusji, choć bezprzedmiotowej.

  5. Samuela pisze:

    Bardzo ładne fotografie. Prawdopodobnie zrobione lustrzanką Minolta xd7. Na pewno!

  6. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Zrobione komórką Samsung, niezbyt wypasioną :))

  7. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Zapomniałem dodać, że fotki na portalu są mniej więcej dziesięciokrotnie skompresowane , czyli np w przypadku tej, z pliku 3.5M zostało 350K
    Ale sunie i tak dobrze się prezentują :))

  8. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Trudno jest mi wyobrazić sobie, jakie ogromne byłyby Sunie, gdyby nie były dziesięciokrotnie skompresowane.

    Dużo jedzą?

  9. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Duża ma dobry apetyt, ale ją ograniczamy.
    Mała zaś jest niejadkiem i trzeba pilnować, żeby duża jej nie wyjadała z miski, jak swoje zje. Inna sprawa, że mała je tylko wtedy, jak duża patrzy :))
    Ale dzięki temu zachowuje zgrabną sylwetkę i umie wspinać się na co bardziej pochyłe drzewa oraz chodzić po ogrodzeniach z bali, jeśli się jej powie „hop”.
    Dużo ładniej chodzi też na smyczy, w zasadzie to ideał pod tym względem i tak ma od zawsze, czego nie można powiedzieć o dużej, która lubi „ciągnąć”.
    Za to żadna nie przepada za pływaniem, więc akwen się trochę marnuje.
    Na dobranoc jeszcze jedno ujęcie akwenu z ptactwem, ale z czerwca.
    I to jest dopiero ładne zdjęcie :))

  10. Eva70 pisze:

    Podzielam zdanie Krawcowej, że każdy pretekst do zabawy jest „słuszny i chwalebny”, choć sama w zabawach jestem dość powściągliwa, tylko może nie aż tak, jak Ty Pantryjoto.
    „Nie ma ucie­czki przed gębą, jak tyl­ko w inną gębę” – widać Jarosław K. jednak czytał Gombrowicza, bo wygląda na to, że ciągle stosuje tę maksymę nielubianego pisarza i ucieka w coraz to inną gębę, a to w gębę Macierewicza, a to – Glińskiego, a to (excusez le mot) – Dudy czy Szydły i w tej dziedzinie okazał się bardzo pomysłowy.
    Ugotowałam kiedyś zupę z dyni, która i mnie, i moim gościom bardzo smakowała. Nie pomyślałam wówczas, że to obecność diabła i wszechobecnego Boga mogła zadecydować o jej niezwykłym smaku. Teraz jednak, pod wpływem Twojej sugestii, doszłam do wniosku, że widocznie dzięki obecności w niej diabła i pana Boga wyrazisty (diabelski) smak zupy równoważyła pewna łagodność i aksamitna – boska konsystencja.
    Twój piękny owczarek alzacki, choć sunia, przypomina mi Rexa, którego pamiętam z dzieciństwa. Był to piesek o nieznanej przeszłości, odczuwal respekt tylko przed moją energiczną mamusią. Niestety zginął tragicznie podczas napadu na willę w Miedzeszynie, gdzie wraz z nim i nianią odbywałam pooperacyjną rekonwalescencję. Do tej pory nie zapomniałam zapachu jego krwi, w której kałuży leżał na podeście schodów. Było to w 1947 albo 1948 r. i w owym czasie taki napad, to wcale nie była rzadkość. Mam nadzieję, że ci bandyci nie zostali teraz zaliczeni do kategorii „żołnierze wyklęci”, chociaż wykluczyć tego też, niestety, nie mogę.
    Zdięcie ostatnie byłoby rzeczywiście przepiękne, gdyby na tej gałęzi siedzialy inne ptaszki. 🙂 (JK można by nadać tytuł „mistrza obrzydzania”, potrafi obrzydzić dosłownie wszystko!).
    Twoje dwa zdjęcia, które mi przysłałeś spełniają znakomicie rolę tapet na pulpit (ostatnio zmieniłam „roślinki” na „lanszaft”, który działa na mnie uspokajająco). Dzięki.

  11. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Rozumiem, że możesz mieć uraz do Niemców, ale sunia to owczarek niemiecki, zwany często błędnie alzackim, choć Alzacja jest przecież we Francji.
    Zawsze służę uprzejmie czymś na pulpit i nie tylko, nie ma za co.
    Pozdrawiam serdecznie.

Dodaj komentarz