Prawnik Duda słusznie prawi

„Auschwitz to ostrzeżenie, co może się stać, gdy życie społeczne, publiczne, polityczne zdominuje nienawiść – powiedział prezydent Andrzej Duda podczas obchodów 71. rocznicy wyzwolenia byłego niemieckiego, nazistowskiego obozu, która przypada w środę”

No proszę, nawet nie mój prezydent Duda czasem  powie coś na czasie, trafiając w punkt.

Powinien tylko dodać, że tak jak faszyści mścili się na znienawidzonych Żydach za ich rzekome „genetycznie” uwarunkowane zło wcielone, tak oni, kaczyści, mszczą się teraz za lata rzekomych upokorzeń ich nadzbawiciela. A to przetrąconego Tutką, a to wyśmiewanego za niezawiązane sznurowadło, a to wreszcie porównywanego właśnie do Hitlera, nie tylko z uwagi na nikczemny wzrost.

Mógłby też napomknąć, kto podzielił naród Polski jak nigdy dotąd w historii i choć nie jest historykiem mógłby podywagować, czego uczy historia o konsekwencjach takich podziałów.

Sądzę, że wywołaby entuzjazm oświadczeniem, że puszczenie filmu z jego udziałem od tyłu, w kraju rządzonym przez jego ugrupowanie nie skutkuje zesłaniem jego twórcy do obozu koncentracyjnego, a jedynie najściem odpowiednich służb i zarekwirowaniem „narzędzi zbrodni”. Przynajmniej póki co. Co prawda przyszłość w tym zakresie nie rysuje się zbyt różowo dla władzy, bo chyba nie mamy czynnych obozów, ale zacieśnienie stosunków z Rosją może przecież skutkować również tym, że Putin udostępni nam swoje, bo przecież prezesowi się nie odmawia.

Mógłby też dodać, że największy żyjący Polak, jego mentor i idol, wzorzec obywatela i patryjoty, co prawda nie tylko nie przebywał nigdy w żadnym obozie, ale nawet nie był widziany w żadnej „zwykłej” celi, ale z pewnością w razie potrzeby, podobnie jak pan Pilecki, mógłby udać się do takiego obozu incognito i zorganizować tam ruch oporu. Oczywiście pod warunkiem, że nie budzono by go przed godziną 12 w południe i że mógłby zabrać ze sobą kota i komórkę Nokia. Przy tablecie by się pewnie nie upierał, bo po co mu tablet bez Glińskiego ?

Słychać tu i ówdzie opinie, że prezydent Duda wygłosił „godne” przemówienie, w przeciwieństwie do poprzednich prezydentów, którzy wygłaszali niegodne, bo np. nie wspominali w nim o rtm.Pileckim, który jak wiadomo, powinien być bohaterem historycznego fresku filmowego nakręconego w Hollywood przez potomków tych, z którymi dobrowolnie w Oświęcimiu przebywał, dając następnie świedectwo prawdzie, a nawet Prawdzie.

Na szczęście prezydent nie wspomniał kto wyzwolił obóz w Oświęcimiu, bo to przecież zupełnie bez znaczenia, a dostałoby mu się wtedy od prezesa, oj dostało.

Znałem osobiście tylko dwie osoby, które przebywały w Oświęcimiu nie na wycieczce. Osobiście nie byłem i nie zamierzam, ale za to moja osobista babcia była na robotach u niemieckiego bauera w czasie wojny. Niestety zmarła w 75, gdy  pan prezes nie zdążył jeszcze wywalczyć w RFN odszkodowań za niewolniczę pracę.

Dom drugich dziadków został w czasie okupacji zaanektowany na siedzibę treuhandera, a jego lokatorzy zostali wyrzuceni na na tzw. zbitą twarz, po której to twarzy czasem ten faszysta ich lał na odlew, gdy np. zapomnieli się ukłonić i gdy jeszcze tam czasowo mieszkali.

Wyzwalająca miasto Armia Radziecka (tu aż prosi się analogia do Oświęcimia) spaliła dom do fundamentów (a było co palić, oj było), bo żołnierzom nie spodobały  się zdjęcia Fuhrera wiszące tam na ścianach.

Mój stryjek (również przedwojenny mieszkaniec spalonego domu) czynnie uczestniczył w powstawaniu jednego z bardziej znanych albumów fotograficznyych o obozie zakłady w Oświęcimiu i pewnie gdybym poszperał w pamięci, to jeszcze kilka takich „koincydencji” bym odnalazł.

No ale nie jestem prezydentem, tylko zwykłym pantryjotą, więc nie mogę wygłosić godnego przemówienia, a jedynie napisać w miarę  godną i jak zwykle błyskotliwą notkę, co też niniejszym uczyniłem, między siusiu, paciorkiem i udaniem się na spoczynek.

No dobrze, z tym paciorkiem to żartowałem, ale za to z siusiu i z błyskotliwością  wcale nie :))

Dobranoc Państwu.

Pantryjota.

 

Treuhänder

[trọihändər],

powiernik,

podczas II wojny światowej na ziemiach okupowanych przez Niemcy administrator, z ramienia władz niemieckich, poszczególnych zagrabionych przedsiębiorstw oraz majątków niektórych zlikwidowanych instytucji i stowarzyszeń;

 W Polsce w GG 1940 było ok. 1,2 tysięcy Treuhänderów, na ziemiach wcielonych do Rzeszy ogólna ich liczba w różnych okresach przekroczyła 100 tysięcy; w przeważającej części byli to Niemcy zamieszkali w Polsce przed wojną lub przesiedleni z krajów nadbałtyckich.
 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Samuela pisze:

    Powiernik to taki byt, któremu się coś powierza. Powiernikiem jest np. dr Tadeusz Rydzyk, naukowiec z jego grodu, któremu Polacy właśnie powierzyli 20 000 000 PLN w nadziei, że będzie krzewić kulturę socjalną. Byli podobno tacy, którzy na sam dźwięk słowa kultura odbezpieczali rewolwer, ale to na pewno nie był Polak, bo Polak z kulturą, zwłaszcza z kulturą socjalną, jest za pan brat, gdy mocno popije.

    Pan prezydent zaś dobrze prawi, że nienawiść może czasem bywać zdominowana przez życie społeczne, publiczne, polityczne, a zatem przez kulturę socjalną.

  2. Eva70 pisze:

    Chociaż jeszcze „nie mamy czynnych obozów”, to zawsze możemy je mieć, jeśli okażą się dla władzy konieczne. Przecież po wojnie władze PRL wykorzystywały te, które uruchomili poprzednicy.

    No popatrz Pantryjoto – taki, o którym piszesz, że „nie był widziany w żadnej 'zwykłej’ celi” jeździ sobie elegancką limuzyną, a ja muszę się gnieść w zwykłym autobusie czy tramwaju, chociaż spędziłam 48 godz. na dołku* w Pałacu Mostowskich w celi z dwiema kryminalnymi, musiałam dźwigać mandżur*, pić czarną kawę z blaszanego kubka, do którego – jak się później dowiedziałam – któraś wcześniej sikała, żeby oddać mocz do analizy etc.
    A jeśli cjodzi o kulturę socjalną, o której wspomina Samuela, to jedna z tych kryminalnych chwaliła się listami przecudnie dekorowanym kwiatami pąsowych róż, ktore to listy otrzymywała od poznananego w areszcie przejściowym więźnia (nie jestem pewna, czy ten areszt przejściowy, to własciwy termin).

    *Dołek to popularne określenie policyjnej izby zatrzymań [ładna mi izba].
    *W więziennej tzw. grypserze: posłanie czyli koc, prześcieradło [w moim przypadku to był spory materac, który kładło się na taki chyba drewniany podest].

  3. ViC-Thor pisze:

    Eva70,

    Mnie (jako jeszcze/już nieletniego) też trzymali ileś godzin n/p na dworcu pkp Gdańsk Główny i tam gdzie siedziała tzw „Inka” oraz J Piłsudski.
    Jakieś pierdoły z ulotkami nosiłem.

    Ale suma tych godzin to mniej niż 2×48. Tych wszystkich godzin.

  4. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Niestety nie mam takich kombatanckich wspomnień, bo tylko raz zgarnęli mnie z ulicy i zawieźli na komendę, ale na dołek nie trafiłem.
    Za to była to komenda na Żeromskiego, pod którą podlegali również Kaczyńscy.
    Tam odbierało się też paszporty, a potem oddawało po powrocie.
    Może niedługo te czasy powrócą, jak tak dalej pójdzie.

  5. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Zamiast nosić pierdoły, trzeba było może nosić się jak lord :))

  6. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Powiernikowi, który zamieszkał w 12 pokojowym domu dziadka, oprócz tej chatki powierzono jeszcze palarnie kawy, gorzelnie i cały ten pozostały dziadkowy biznes, dzięki któremu Żydzi też go szanowali, bo nigdy się u nich nie zadłużał :))
    Niestety nie mógł zaopiekować się dziadkowymi samochodami w ilości sztuk bodaj 4, bo jak wybuchła wojna, to dziadek oddał je na rzecz wojska, a sam udał się pozostawionym osobowym Renault z kołami ze szprychami w poszukiwaniu jakiegoś oddziału, który by go zechciał. I tak, przez Rumunię, Węgry itd. trafił w końcu do Anglii, gdzie służył aż do 47 roku. Zaś rodzina pozbawiona domu zamieszkała u rodziny na Żoliborzu i dzięki temu ja mogę teraz pisać o Kaczyńskim.
    Losy treuhandera nie są mi znane.

  7. Pantryjota pisze:

    Pantryjota,

    P.S;
    Z tym oddaniem samochodów to mogło być też tak, że mu je po prostu zarekwirowali, ale i tak by oddał, o ile go znałem :))
    Potem nigdy już do śmierci nie miał samochodu, domu, ani powiernika, a zmarł w małej kawalerce o pow 28m, czyli mniej więcej takiej, jak w starym domu służbówka. Tak kończą niektórzy chroniczni patrioci.

  8. Samuela pisze:

    Ja, podówczas młodo samuelując, już już miałam się zaangażować w powielanie i kolportowanie antykomunistycznych ulotek, ale grono przyjaciół z Katolickiego Uniwersytetu Ludowego mnie, Samuelę młodością naiwną, oświeciło.

    W moim instytucie znajdowało się laboratorium językowe wyposażone w magnetofony TESLA i w coś w rodzaju xerokopiarki. Kierownik tego laboratorium, adiunkt dr J.M, zachęcał mnie, młodą i gniewnie tupiącą, do tajnego współdziałania i zbudowania podziemnej struktury ruchu oporu w oparciu o coś w rodzaju xerokopiarki. Tajemnicą poliszynela było to, że adiunkt dr J.M. jakiś długi czas po ukończeniu studiów, a przed podjęciem pracy naukowej, był funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej, w której służył bezpiecznie. Tenże w 1981 r. stał się patriotą na bazie czegoś w rodzaju xerokopiarki. Takiego czegoś w rodzaju xerokopiarki było na całym uniwersytecie kilka i akurat ta jedna z tych kilku była w Stanie Wojennym konspiracyjna służąc bezpiecznie.

    Po uświadomieniu mnie przez katolicko-ludowe grono znalazłam się w pułapce podwójnej zależności: zależności służbowej i zależności patriotycznej, aczkolwiek była to zależność bezpieczeństwa w służbie ludu. Od opresji uratowało mnie powołanie do Ludowego Wojska Polskiego, gdzie szybko awansowałam do stopnia starszego sierżanta podchorążego. Nauczyłam się też szybko strzelać, do czego potrzebowałam tylko jednego strzelania i trzech kulek. Jako takiej można mi już było naskoczyć.

    Pamiętam, że kolega dr J.M. po uchwaleniu przez Sejm ustawy lustracyjnej w 2006 r. na mój widok recholił mi się prosto w nos. On przecież tajnym agentem nie był. Jak funkcjonariusz może niby być bowiem tajnym agentem, skoro jest agentem jawnym?

  9. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Urzekająca historia :))
    Ja ze swej strony zaś znałem pewnego podziemnego drukarza, znanego z tego, że ujął się za nim pewien biskup, jak już go wreszczcie siepacze z SB pojmali za to drukowanie i osadzili na Rakowieckiej.
    Następnie głodował i jak go wypuścili, to jeszcze trochę podrukował, ale że zbyt był słaby, to wyemigrował do USA na papierach „political refugee”.
    Oczywiście, że był „political” skoro ujął się za nim ksiądz. I tak miał szczęście, że został emigrantem w tamtych czasach, a nie w tych, ale jak to mówią, lepsza zielona karta, niż żółte papiery.
    Teraz zaś krązy między swoimi dwoma ojczyznami, a jak mu się zbierze na refleksje, to przyznaje się do tego, że Duda jest jego prezydentem i że cieszy się z wygranej PiS.
    Zawsze twierdziłem, że głodówka jednym pomaga, a u innych wywołuje nieodwracalnie zmiany w głowie i dlatego trzeba stosować ją rozsądnie i z umiarem.

  10. Samuela pisze:

    Jest w naszej ojczyźnie wiele krzywd. Jest wielu takich, którzy nie pragną mówić przy dziecku po niemiecku, gdyż niechęć do melodyki tego języka wyssali z mlekiem matki.

    Wszelako jest przynajmniej jeden powód, aby język ten polubić:

  11. Eva70 pisze:

    Pantryjota,

    To władza ludowa nadała temu epizodowi z mojego życia charakter „kombatancki”, bo ja zajmowałam się przede wszystkim pomocą rodzinom internowanych i uwięzionych. Tak się jednak złożyło, że trafiłam w jakieś oczko sieci zarzuconej przez SB na ukrywającego się przewodniczącego Regionu Mazowsze, o czym dowiedziałam się dopiero w latach 90. ubiegłego wieku. Tego pobytu wcale nie żałowałam, bo mogłam na własnej skórze sprawdzić, czy nie rozmijał się z prawdą mój „raport” na temat stanu aresztów przy komendach MO, który wcześniej napisałam dla jednego z podziemnych pism na podstawie relacji zwalnianych z aresztu osób, jakie przy okazji tej pomocy zbierałam.
    O ile pamiętam, to dołek na Żeromskiego miał gorszą sławę niż Pałac Mostowskich, który też kurortem nie był. 🙂

  12. Eva70 pisze:

    ViC-Thor,

    Określenie „pierdoły” trafnie oddaje treść wielu podziemnych wydawnictw. Do tej pory nie mogę przeboleć, że w „patriotycznym uniesieniu” kupowałam te wydawnictwa jak leci, nie wnikając zanadto w treść i charakter środowiska, które te pierdoły wydawało. Niestety dopiero po 1989 r. dowiedziałam się, że bardzo aktywne wydawnictwo „Grup Politycznych Wola” (wydawali książki, rozmaite broszury, ulotki, pisemko „Wola”, „Praca” i in. oraz mnóstwo przynoszących spore zyski „solidarnościowych dewocjonaliów”, jak np. znaczki, a ja kupowałam tego sporo) było matecznikiem, z którego wyszła większość działaczy Porozumienia Centrum (obecnie PiS). Widać już wówczas chłopaki miały głowy do interesów, co nie dziwi, bo „Grupy…” funkcjonowały przy parafii św. Klemensa Hofbauera na Woli, obsługiwanej przez redemptorystów. 🙂
    PS. To co napisałam oczywiście nie oznacza, że taka jest moja ocena całej wydawniczej działalności podziemia stanu wojennego. Nadal doceniam ówczesny wysiłek i poświęcenie działaczy oraz to, że dzięki podziemnym wydawcom mogłam uzupełnić swoją wiedzę oraz przeczytać dzieła literackie nieosiągalne w PRL, chociaż pod tym względem i tak miałam lepiej niż większość rodaków z racji pracy w naukowym wydawnictwie, a potem w instytucie, w których księgozbiorach znajdowały się również (przynajmniej niektóre) tzw. publikacje zakazane.

  13. ViC-Thor pisze:

    A jak już byłem mocniej dorosły, to właśnie takie „pierdoły” wrzucałem z piwnicy na śmietnik, połowa lat 90tych (?)

    :)))
    Serdecznie.

  14. Lukasuwka pisze:

    masz rację Samuelo,
    tkwi w nas zbyt wiele krzywd.
    Mama dostawała sinej gorączki gdy słyszała język niemiecki ale zaprawdę powiadam, nie pytajcie co dostawała gdy słyszała język ukraiński 🙁

  15. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Ten mój kolega „poligraf” też zawsze mnie przekonywał, że to jest niezły biznes to drukowanie i nawet w swoim czasie chciał mi dostarczać jakaś bibułę, którą miałem zszywać takim ogromnym zszywaczem. Na szczęście instynkt mi podpowiedział, że w żadne układy „biznesowe” z człowiekiem tego pokroju wdawać się nie powinno.
    W sumie jakoś wyszedł na swoje i coś mi się wydaje, że gdyby tu został, to jednak byłby nikim, a tak, będac w Ameryce przeszedł na inną wiarę i teraz czuje się jak członek wielkiej, międzynarodowej wspólnoty interesów :))
    Ja na szczęście jestem człowiekiem małej wiary i dlatego nie zamierzem nigdzie przechodzić, niezależnie od profitów.

  16. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Dobra ludyna, ta Twoja mama :))

  17. Samuela pisze:

    Muszę, no po prostu muszę wkleić linka do rozmowy (nagrana ścieżka dźwiękowa) prof. Wolniewicza, ateistycznego kwiatuszka do kożucha ojca doktora dyrektora Rydzyka z panią redaktor Ewą Stankiewicz. Rozpoczęło się niewinnie od rozmowy o „lewactwie”, a zakończyło odlotem. Siknęłam z uciechy.

    https://ewastankiewicz.wordpress.com/2016/01/29/prof-wolniewicz-do-ewy-stankiewicz-niech-pani-nie-lekcewazy-grozy-sytuacji-burzliwa-rozmowa-w-tv-republika/

  18. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Maładiec :))
    Tak właśnie trzeba rozmawiać z dziennikarzmi „narodowymi”

  19. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    „Losy treuhandera nie są mi znane.”

    Tamtego nie. Ale tego, który „opiekuje” się domem płk Lisa-Kuli chyba trochę znasz?:-)))

  20. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Zaraz tam opiekuje :))
    Raz tylko spotkałem go w barze mlecznym.

  21. Jacek pisze:

    Samuela,

    Nooo, dziadek Wolniewicz załatwił Stankiewicz bez mydła. I nie tylko on powinien tak z idiotami rozmawiać /tu ukłon w stronę PO/.
    Ale ta rozmowa wskazuje też, że wiek i doświadczenie nie zawsze przekłada się na mądrość. Wolniewicz im starszy, tym mniej kumaty, że tak delikatnie się wyrażę. Jeszcze trochę i poleci bratać się z Putinem.

  22. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    Kaczor w barze mlecznym? A co on tam robił? Niania go przyprowadziła na kaszę ze skwarkami?:-)))

  23. ViC-Thor pisze:

    Lukasuwka,

    Padaczki?

  24. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Prowokacja!
    😉

  25. ViC-Thor pisze:

    Jacek,

    Ale-ale Stankiewicz wreszcie umyla włosy, tyle lat pisałem o tych jej wlosach – ciekawe czy wszędzie.

  26. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Był taki bar koło Merkurego i może akurat tego dnia musiał coś przekąsić.
    Najgorsze, że nie wiem, czy to był ten Kaczor, czy ten zabity :((

  27. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Wolniewicz właśnie jakby trochę mądrzeje, no ale co profesor, to profesor :))

  28. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Tam pewnie nie myje, tylko wyrywa w nerwach :))

  29. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    „Najgorsze, że nie wiem, czy to był ten Kaczor, czy ten zabity :((”

    Jadł!?
    Znaczy to był ten żywy! :-)))

  30. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    'Wolniewicz właśnie jakby trochę mądrzeje, ’

    Widocznie trafiałem wcześniej tylko na jego mądrzejsze wypowiedzi, bo dla mnie głupieje. A ze jego wielbicielem nigdy nie byłem to nie będę się kłócił.:-)

  31. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Że niby ja jestem wielbicielem Wolniewicza ???
    Jeśli już, to co najwyżej Staniszkis, która też jakby przejrzała na oczy :))
    Niedługo wokół Kaczyńskiego nie zostanie nikt, kto cokolwiek sobą reprezentuje.
    Będzie się pewnie czuł jak Sułtan wsród eunuchów, a na końcu i tak zostanie wydymany bez mydła.

  32. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    To było w czasach, gdy jeszcze mało kto wiedział, że istnieją jacyś Kaczyńscy.

Dodaj komentarz