Przebiegły i wredny Putin oraz niepewna Kerber

No i znów oddala się perspektywa zwrotu naszej świętej Tutki :

https://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,19565650,do-15-lutego-polskie-tiry-maja-zniknac-z-rosji-to-cios-dla.html#MTstream

Jasne jest, że nowe przepisy Rosja wprowadziła właśnie po to, żebyśmy w razie czego nie mieli jak zabrać naszej relikwii, która może być przecież  przewieziona tylko Tirami, bo chyba nikt nie zamierza znów tam lądować we mgle jakąś Casą, nawet za dużą kasę.

Przy okazji nie będziemy mogli tam również wozić naszych jabłek i być może perfum „Być może” nawet, gdyby wznowiono ich produkcję.

Większych imprez nasze kapele też tam już nie zagrają, bo w dzisiejszych czasach aparaturę wozi się tirami, choć oczywiście  Maryla Rodowicz może sobie dojechać własną osobówką, nawet bez Jaroszewicza juniora, ale za to np. z Olbrychskim seniorem.

Albo z Zanussim, czołowym przedstawicielem kina moralnego niepokoju, który to niepokój wkrada się w serca nasze wtedy, gdy wszystko zmierza ku wojnie.

Podsumowując:

Pani Szydło została wygwizdana nie dlatego, że przynosi pecha szczypiornistom, tylko dlatego, że pechowo dla niej samej  została „namaszczona” przez prezesa, któremu  katastrofa smoleńska zafiksowała się w ideę.

Będzie pewnie ze złości zgrzytał zębami, gdy w końcu okaże się, że Putin zezwolił na wywóz Tutki, ale niestety wywieźć jej nie ma jak. Sytuacja ta być może skojarzy mu się z Trybunałem Konstytucyjnym, który co prawda ma wybranych sędziów, ale nie mogą oni sądzić, bo inny prezydent też strzelił focha.

Gdy zezwolenie dla naszych tirów zostanie przywrócone, może się nagle okazać, że w okolicach gdzie spoczywa tutka wprowadzono ruch jednokierunkowy, przypadkowo akurat w takim kierunku, że nasze tiry z Tutką musiałyby jechać pod prąd.

W tej sytuacji lepszym wyjście wydaje się wynajęcie drugiej tutki i rozbicie jej gdzieś na terenie naszego kraju, tym bardziej, że zagajników brzozowych u nas nie brakuje.

To nic, że to będzie tylko nieodoskonała kopia relikwii, bo przecież relikwie mają to do siebie, że często mnożą się poprzez podział i w tej sytuacji obecność jednej nogi mniej czy więcej nie robi różnicy.

Ważne, żeby prosty lud miał się gdzie modlić i żeby wreszczie ten Putin przestał nas szantażować, bo to staje się już nie do zniesienia.

Na domiar złego, zwyciężczyni Australian Open, niejaka Kerber powiedziała, że łatwo jest mieć dwie ojczyzny w sercu, czyli w w tym wypadku Polskę i Niemcy.

Co by pan poradził tej biednej kobiecie, panie prezesie  ? Niby mówi, że to łatwe, ale  jak żyć z takim rozdwojeniem jaźni ?

Niby płaci podatki w Puszczykowie i przeklina po polsku (wygrałam, ja pie..lę, wygrałam) ale cholera ją wie,  czy w trakcie seksu nie wydobywa się z jej piersi „ja, ja” zamiast ” tak, tak”…

Co prawda po wygranej zadzwoniła najpierw do dziadka, ale przecież mogła do Dudy, że nie wspomnę o pani Szydło, znanej miłośniczce sportu.

No i to imię, Andżelika, zupełnie niepolskie, a przecież mogła się np. nazywać Beata, albo dajmy na to Jarosława.

Poza tym, co to za rodzice, co  wybrali życie w kraju, który nas napadł i założył nam obozy, z których teraz musi tłumaczyć się Duda ?

Na szczęście wygrała ten finał z kobietą o innym kolorze skóry, co trochę wzmacnia jej pozycję jako patrioty i daje pewną nadzieję, że koniec cywilizacji białego człowieka jest jeszcze odległy.

Szkoda, że prezes nie gra w tenisa, bo mógłby jej zaproponować pokazową partię, na którymś z partyjnych kortów.

 

Pantryś.

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Samuela pisze:

    Najważniejsze jest przy tym to, że dzięki niemieckiemu polskiemu trenerowi ręcznych futbolistów udało się zdiagnozować, uprzednio go identyfikując, narodowe świsty. Wiadomo, że niemiecki narodowy świst zwiastuje wrogom nieuchronną klęskę niczym organ Stalina. Dzięki temu można założyć, że Andżelika w trakcie uniesienia miłosnego nie szepcze „jaja”, lecz pogwizduje radośnie fiu-fiu. Każdy narodowy gwizd ma swój unikalny świst i odwrotnie. Gwizd niemiecki, „deutscher Pfiff”, bardzo się różni od świstu polskiego, gdyż jest intencjonalnie fałszywy i stosownie do intencji z gruntu niedobry, zaś polski gwizd jest dźwiękiem niezwykle miłym dla ucha gwiżdżącego.

    Deutscher Pfiff jest „pfiffig”, a więc szczwanie przebiegły i nieszczery, zaś polski gwizd jest z natury rzeczy serdeczny i afirmacyjnie pogodny. W gwiździe niemieckim wyraźnie słychać typową dla języka niemieckiego składnię hipotaktyczną oraz opadającą wysoką intonację gwizdową przechodzącą w niskie tony świstu. Ponadto niemiecki gwizd jest wytwarzany w niemieckich ustach rezonansowych poprzez nadęcie policzków i wypuszczania niemieckiego powietrza w sposób przednio szczelinowy między górną jedynką i dwójką, co w połączeniu z gardłowym wrażym bulgotem, z przydechową wymową podwójnych spółgłosek w wygłosie i z typowym dla niemieckiego gwizdania efektem ściśnięcia wrażej krtani w celu uzyskania efektu tzw. Knacklaut powoduje u recypientów wrażenie przykrego dysonansu akustycznego, zwłaszcza gdy recypienci wydają ostatnie tchnienie przechodzące z gwizdu w rzężenie.

    Skutek jest taki, że niemieckie świstanie brzmi w polskich uszach tak jak gwizd kul wydobywający się z karabinu maszynowego wzór MG42 na Westerplatte lub sapanie niemieckiej lokomotywy produkcji zakładów Borsig AG z dumnie rozczapierzonymi palcami w kształcie litery V na czele.

    Po części tę podłą reakcję Niemców wyrażoną względem pani premier Szydły gwizdem można zrozumieć w tym sensie, że nie jest łatwo zaakceptować fakt, iż mistrz świata zamiast medali otrzyma broszkę. Z drugiej jednak strony można by od gości z Niemiec oczekiwać, że, skoro już przebywają gościnnie w Polsce, to mogliby się stosownie do okoliczności zachowywać kulturalnie i gwizdać po polsku świszcząc z lekka po słowiańsku wzorem marskiej wątroby Stalina.

  2. Jacek pisze:

    Gwizdu niemieckiego od polskiego nie odróżniam. Na gwizd mam drewniane ucho. Ale minę Szydła po wygranych wyborach i minę tegoż Szydła na stadionie dało się odróżnić bez wielkiego wysiłku i wybałuszania ócz.
    I widok szydłowej miny na stadionie jest dla mnie bezcenny.
    Jest też nadzieja granicząca z pewnością, że szydło tą stadionową minę będzie jeszcze wielokrotnie miała okazję przećwiczyć.

  3. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Ciekawe co poczuje Szydło, gdy kamienie zaczną jej gwizdać koło uszu :))
    I gdzie będzie wówczas stał Kaczor, też jest dość ciekawe, choć z drugiej strony za kim by nie stanał, i tak przed kamienami osłonięty będzie. Chyba, że ktoś rzuci pierwszy kamieniem od tyłu.
    Choć taki np. Kutz przewiduje bezkrwawą rewolucję, podobną do tej pierwszej solidarnościowej. No ale do tego potrzebny jest stan wojenny, ogłoszony przez Dudę, najlepiej ubranego wyłącznie w czarne okulary i przepasanego biało-czerwoną.

  4. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Podobno ładnie świszcze Katiusza, jak wychodzi na bierieg nad riekoj.

  5. Samuela pisze:

    Jacek,

    „Jest też nadzieja granicząca z pewnością, że szydło tą stadionową minę będzie jeszcze wielokrotnie miała okazję przećwiczyć.”

    W przypadku Szydły jest tak, że cokolwiek by się jej życzyło, to i tak zawsze to samu wylizie z wora. Równie dobrze można Szydle życzyć, aby miała w przyszłości jak najmniej okazji do wygwizdania jej.

    Fenomen Szydły wyraźnie wyraża jej nazwisko, które jest podobno nieodmienne w przeciwieństwie do formalnie analogicznego nazwiska Ziobry, które się deklinuje, chociaż nie powinno. Prawdopodobnie w przypadku Szydły jest to tak czy owak wszystko jedno.

  6. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Z całą pewnością bytem, który najlepiej wyświstałby Szydłę, jest Pan Bóbr.

    Było morze, w morzu stało dziewczę Szydlę, świzdy gwizdy woda sięga jej do broszki.

  7. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Niejednemu Szydłu Ziobro z worka wyłazi.

  8. Samuela pisze:

    Pantryjota,

    Panowie Krzyżacy gwizdnęli Jurandowi ze Spychowa dziewczę hoże, a oddali mu niedojdę. Niemieccy kibice nie mogą przeto postąpić inaczej.

    Zwróconej niedojdzie w zęby się nie zagląda, rzekł Zbyszko z Bogdańca i ucapił jak swoją.

  9. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    ” ogłoszony przez Dudę, najlepiej ubranego wyłącznie w czarne okulary i przepasanego biało-czerwoną.”

    Boję się, że zamiast rewolucji wybuchł by śmiech na cały kraj i okolice 🙂

  10. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Mam nadzieję, że ktoś nam w końcu gwizdnie Kaczora i już nie odda.

  11. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Nie godzi się śmiać z prezydenta opasanego flagą narodową.

  12. Jacek pisze:

    Pantryjota,

    Z takiego prezydenta godzi się, a nawet należy śmiać się zawsze i w każdej sytuacji.
    Śmiech to zdrowie, więc abyśmy zdrowi byli; – dzięki albo mimo prezydenta od Dudów.

  13. Samuela pisze:

    Z Andżeliką Kerber lepiej nie gadać, bo to może okazać się kosztowne.

  14. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Rosiewicz też o tym śpiewał, choć trochę w innym kontekście.

  15. Pantryjota pisze:

    Jacek,

    Śmiejmy się, bo nie wiadomo, czy Duda przetrwa 3 tygodnie ;))

  16. ViC-Thor pisze:

    Samuela,
    niemieckie świstanie brzmi w polskich uszach tak jak gwizd kul wydobywający się z karabinu maszynowego wzór MG42 na Westerplatte

    MG 42 – jak sama nazwa wskazuje, był w produkcji od 1942(1941wstępnie) roku, co innego MG 34.

  17. Samuela pisze:

    ViC-Thor,

    Mnie, Samueli, wydaje się, że w 1942 r. jeszcze istniało Westerplatte, ale mogę się mylić.:)))

    Swoja drogą dziwna jest ta nazwa. Primo świszcze jakoś z cudzoziemska, Secundo znajduje się na wschodzie, a nie na zachodzie oraz odwrotnie. Oczywiście Westerplatte leży na wschodzie przede wszystkim wtedy, gdy stoi się na zachodzie, zaś na zachodzie, gdy przyjdzie nam stać na wschodzie.

    Tak czy owak Westerplatte nie może być ani podstawą orientacji ani okcydencjalizacji, gdyż ta zależy w dużej mierze od konwencji. Może należałoby Was tam w Gdańsku zdekonwencjonalizować?

    My tu we Włodawie nie mamy tego rodzaju problemów, gdyż wiemy, że tam, gdzie Bug, tam granice naszej ojczyzny.

  18. ViC-Thor pisze:

    Samuela,

    Nigdzie nie napisałem że nie było w 1942gim, ale ze kule niezbyt tam swiszczaly.

    :)))

    Patrząc z centrum fortyfikacji gdańskich Westerplatte było najbardziej na zachodzie.
    :))

    Sam G Grass strzelał do alinckich lotników z placówki na wschodniej stronie fortyfikacji gdańskich, mimo iż to było na zachód od Górek Zachodnich, które leżą po zachodniej stronie Wisły Śmiałej, która po prawej stronie ma Górki Wschodnie, gdziest bobrowobosko i tam są miejsca, jedne z nielicznych w Gdańsku, gdzie pod gołym niebem można uprawiać/kultywować seks pod gołym niebem, prawie o każdej porze roku.

  19. ViC-Thor pisze:

    Już jesteśmy zdekonwencjonalizowani :))

    Musiałem sprawdzić „okcy”

    To jest tak, wiele przetrwalników w nazewnictwie zostało, po poprzednich „kulturach”.

    Do dziś jeżdżąc na Warmii/Mazurach spotykam nazwy „starożytnych” Prusów z „kultury bałtyckiej” – czyli pociotkow Litwinów i Łotyszy.

    N/p Galindia, Pogezania (Paugudian) EtC.

    To się nazywa mieć poczucie humoru z lekkim(?)zadziorem.
    Moje wyrazy…
    ;)))

  20. Samuela pisze:

    ViC-Thor,

    Czort mnie zawsze bierze, gdy sobie uświadomię, jak mało znam Gdańsk. Właściwie ta znajomość ogranicza się do Długiego Rynku i nabrzeża. 40 lat temu byłam jednak latem na jakichś Stogach. Pamiętam długą podróż rozklekotanym tramwajem, kąpielisko najpierw cywilizowane i ku wschodowi dziczejące. Na wschodzie jakaś woda wpływała wprost do morza i było prawie tak, jak nad Piaśnicą.

    Kojarzę to jako Brösen, chociaż u Grassa chyba jakoś inaczej się nazywało.

    W każdym razie dziecięciem będąc też paluch maczałam w papierowej tutce z cytrynową limoniadą w proszku.

Dodaj komentarz