Rok 2016, czyli ile za Wawel

Szanowni czytacze:

W swoim czasie napisałem felieton pod  tytułem „Z podręcznika historii 21 wieku”.

Ponieważ tytuł jest w porządku, pomyślałem sobie,  że wykorzystam go powtórnie, choć nie w tytule, ale jako zagajenie. Być może to pierwszy taki przypadek w historii felietonistki, a jeśli nawet nie jestem pionierem, to i tak zuch ze mnie, a właściwie harcerz, choć tylko w siódmej klasie. No ale lepszy harcerz niż szatan, szczególnie, jeśli potrafi klecić jakieś wersety.

Kolejny rozdział tamtego felietonu mógłby wyglądać tak:

Jesień 2015 roku była piękna jak co poniektóre panny na wydaniu, albo jak niektórzy panowie, bo wszystko zależy przecież od preferencji. Po objęciu rządów przez większościową koalicję PiSKukiz, lub jak chcą niektórzy KukizPiS (w obu wypadkach z jest bezdźwięczne i czyta się łącznie), Polsce udało się jakoś przetrwać zimę, ale już wczesną wiosną pojawiły się symptomy poważnego kryzysu. Najpierw sparaliżowane zostało sądownictwo i prokuratura, gdyż każdy prawdziwy Polak za punkt honoru uznał złożenie co najmniej jednego donosu. Następnie padła służba zdrowia, gdyż gwałtownie pogorszył się stan tych kilkunastu milionów  obywateli, na których donieśli pozostali. Sektor rolno-spożywczy robił bokami, bo po wprowadzeniu przez rząd zakazu eksportu produktów żywnościowych do krajów kondominium okazało się,  że co za dużo, to i świnia nie zje,

ZUS przestał wypłacać renty i emerytury, gdyż po wejściu w życie nowych przepisów emerytalnych okazało się, że z pustego i Szydło nie naleje.

Dealerzy „Mocarza” rośli w siłę i żyli coraz dostatniej, mimo rozpaczliwych prób przekonywania społeczeństwa przez pana prezesa, żeby brać przykład z niego, gdyż on nigdy jakoby nie używał dopalaczy, a mimo to cały czas sprawia przecież wrażenie, jakby był permanentnie dopalony, a może nawet upalony.

Obowiązkowa modlitwa na rozpoczęcie i zakończenie każdej sesji Sejmu powodowała, że czas na podejmowanie ważnych decyzji był jeszcze krótszy, za to czas na refleksje wydłużał się, co w konsekwencji doprowadziło do ogromnej popularności refleksoterapii i nikogo już nie dziwiły widoki posłów i posłanek, wzajemnie uciskających sobie punkty na stopach w trakcie obrad. Historycy nazwali ten sejm po latach sejmem „skarpetowym” a to w związku z faktem, że w celu skuteczniejszego dopływu bodźców wielu posłów zdejmowało przed zabiegiem skarpety i wieszało je na oparciach foteli sejmowych. Niektórzy wręcz przychodzili bez skarpet, ale za to w sandałach, więc nie było obciachu.

Kiedy za jednego dolara trzeba było płacić już 7 zł, próbował interweniować NBP, ale rynki finansowe nie wzięły na poważnie deklaracji prezesa Mastelarka i agencje ratingowe  latem obniżyły nam poziom do niemal śmieciowego, na co ostro zareagował Episkopat oraz wicepremier Ziobro, który stwierdził, że to krzycząca niesprawiedliwość i że jego zdaniem to prowokacja. Potem co prawda ugryzł się w język, gdyż sam był przecież wielkim orędownikiem takich metod, ale było już za późno i nikogo nie interesował krwawiący język Ziobry, podobnie zresztą jak niemal gołe piersi posłanki Pawłowicz, która polegiwała w poprzek jednego z wejść do sali obrad, ubrana tylko w koszulkę z napisem „no pasaran”. I trzeba przyznać, że faktycznie przez te drzwi w tym czasie nikt nie przechodził, a na sutkach pani profesor oko zawieszał tylko poseł Oko, oczywiście to środkowe, czyli trzecie.

Nikogo nie interesowało również krwawiące serce Jezusa, Króla Polski, gdy odkryto,  że Jezus urodził się dzięki metodzie in-vitro i że był dzieckiem kosmity o imieniu Biber.

Kiedy we wrześniu 2016 roku nastąpiło gwałtowne tąpnięcie na naszej giełdzie okazało, się, że była to od jakiegoś czasu giełda papierów przewartościowanych, a w dużej mierze wręcz bezwartościowych, co spowodowało gwałtowną ucieczkę z rynku większości zagranicznych banków i w grze pozostał tylko SKOK i PKO BP, przy czym ten pierwszy wykupił większą część akcji tego drugiego, aby móc łatwiej transferować środki na wyspy Bergamuty i do podobnych rajów podatkowych, gdzie nie sięga karząca ręka Tuska i jego popleczników z UE.

Mimo ogromnych wysiłków naszego człowieka w Brukseli okazało się, że Polska stanęła w obliczu bankructwa i postanowiono zastosować tę samą metodę ratunkową, jaką w swoim czasie wypróbowano wobec Grecji, czyli zmuszono nas do zastawienia majątku narodowego, na rzecz niespłaconych wierzytelności.

Wybuchła ogólnonarodowa dyskusja na temat, czy wolno nam np. dopuścić do oddania w zastaw Wawelu, a jeśli tak, to na ile ten zabytek powinien być wyceniony, zważywszy na fakt, że leży tam nasza relikwia bez nogi, w dodatku z małżonką.

Podobnie zresztą dyskutowano o Zamościu znanym ze złotych dziewann i Kazimierzu znanym m.innymi z białych sadów, a już do białej gorączki doprowadzała naszych katokiboli informacja o możliwości  oddania w zastaw stadionu Legii, wraz z cała tzw Żyletą i pomnikiem Kazimierza Deyny.

Miliony przerażonych obywateli kraju nad Wisłą przekraczało wszystkie granice państwa w panicznej ucieczce i proces ten przybrał tak zatrważające rozmiary, że nawet Ukraina wprowadziła dla nas wizy, a Szwedzi zorganizowali na swoim wybrzeżu specjalne obozy, w których koczowali wyłowieni z Bałtyku uciekinierzy, których desperacja była tak wielka, że pokonywali morze na czym tylko mogli, w tym również na chińskich, dmuchanych kaczkach, co z lotu ptaka wyglądało zabawnie, ale w istocie wcale zabawnym nie było, gdyż wszyscy wiedzą, że chińskie kaczki są bardzo marnej jakości i przeważnie po jakimś czasie toną.

Tonęła też koalicja PiSKukiz, a zdesperowany wokalista publicznie ogłosił, że idea jowów się nie sprawdziła i że on w związku z tym wycofuje się z polityki i wraca do śpiewania. Tyle, że nikt już nie przychodził na jego koncerty i głód zajrzał artyście w oczy, co spowodowało powrót dawnych koszmarów i nawrót choroby alkoholowej. Ponieważ przy bramkach wejściowych do Sejmu zainstalowano alkomaty, zazwyczaj nie wpuszczano posła Kukiza na obrady, co miało ten plus, że nikt nie musiał wąchać jego skarpet. Niestety, nadal nie pił prezes Kaczyński i na plotkarskich portalach ukazywały się zdjęcia tych intymnych części jego garderoby, na których niektórzy jakoby widzieli ślady cerowania, zapewne wykonywanego jeszcze rękoma matki sanitariuszki. Być może były to nawet skarpety brata, bo wszyscy wiemy, że braci łączyła silna więź emocjonalna.

W tej sytuacji rząd poprosił, żeby ostatni nie zapomniał zgasić światła, a za resztki pozostałe w kasie państwowej sfinansowano huczny pogrzeb prezesa, który umarł jak stał, czyli na siedząco.

Od razu zapowiedziano, że grób nie będzie miał charakteru stałego, ze względu na względy bezpieczeństwa.

Pomysł „migrującego” grobu wzbudził co prawda wątpliwości w stolicy Piotrowej, ale w końcu Papież wyraził zgodę, przekonany argumentem o wyjątkowości naszego nadzbawiciela.

I wówczas, gdy wszyscy byli przekonani, że to już koniec, pojawiał się na firmamencie naszych dziejów nowy zbawiciel i krzewiąc wiarę w Łysego Bobra Pantryjotę, wyprowadził kraj na prostą i wszystko można było zacząć od nowa.

Zaczęto oczywiście od usuwania pomników rodziny Kaczyńskich i rodziny Radia Maryja, a potem było już z górki i Polska znów rosła w siłę, a ludzie żyli dostatnio, co było o tyle łatwiejsze, że po spieniężeniu mienia kościelnego okazało się, że spłaciliśmy długi z nawiązką, a nawet jeszcze trochę zostało na drobne wydatki.

Łysy Bóbr Pantryjota święcił triumf woli i rozumu, nie zgadzając się jednak na stawianie sobie pomników za życia.

Koniec, a właściwie to dopiero początek…..

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Jacek pisze:

    No no, tak się to qźwa może skończyć.
    A nie mógł by ten Łysy Bóbr Pantriota „nastać” z pominięciem tych debili?

  2. Pantryjota pisze:

    Czeka na swój czas :))

  3. Lukasuwka pisze:

    ja pier….ę!!!
    wyszedł Ci lepszy horror niż „TO” -Kinga !
    idę zakupić gumową chińską kaczkę 🙁

  4. krawcowa pisze:

    Lukasuwka,
    zaraz jadę do chińskiego centrum po energooszczędne żarówki, może jednak lepiej jak kupię chiński katamaran i razem popłyniemy do tej Szwecji?

  5. Lukasuwka pisze:

    Krawcowa,
    jasne, że kupuj.
    z Tobą popłynę nawet do Honolulu 🙂
    tylko dokup maluśką łódeczkę dla kiciaków i Gorillasa

  6. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Najlepiej kup taką z dziubkiem, dopasowanym do Twoich miejsc intymnych.

  7. krawcowa pisze:

    Pantryjoto!
    Co Ty radzisz Lukasuwce! Widać, że nas nie znasz, będziemy miały narzeczonych w każdym porcie, dopasowanych idealnie do naszych intymnych miejsc 😛

  8. Pantryjota pisze:

    Trochę Wam zazdroszczę, ale muszę trzymać fason.

  9. krawcowa pisze:

    Pantryjoto,
    możesz też kupić sobie jakiś ponton i popłynąć za nami, będziesz się opiekował zwierzyną jak będziemy szły do tancbudy …
    😛

  10. Eva70 pisze:

    Ten tekst, który z właściwą sobie skromnością Pantryjota nazwał felietonem, to prawdziwie apokaliptyczna wizja. Może się ona niestety spełnić już 25 października tego roku i rzeczywiście przyjdzie nam salwować się ucieczką.
    Ja niestety jestem w gorszej sytuacji niż Krawcowa i Lukasuwka, bo jako nieumiejąca pływać – nie mogę nawet myśleć o ucieczce do Szwecji na chińskiej gumowej kaczce czy katamaranie. Będę więc musiała pomyśleć o jakiejś innej drodze ewakuacyjnej i chętnie skorzystam z jakiejś praktycznej porady. Zaznaczam, że paralotnia też nie wchodzi w grę, bo mam lęk wysokości. 🙂

  11. krawcowa pisze:

    Ewo,
    mogłabyś założyć kapok i popłynąć z nami, ale skoro nie chcesz..to może wykop sobie tunel, jak ten meksykański mafiozo 😛

  12. Pantryjota pisze:

    Eva70,

    Przyznam się, że tylko raz i to przed stanem wojennym miałem mgliste plany, żeby porzucić ten kraj. Mieliśmy już nawet z moją panią złożone papiery w ambasadzie Australii w Paryżu i wystarczyło poczekać 2 tygodnie na decyzję ambasady ( a wiele wskazywało na to, że chętnie nas wezmą z naszymi zawodami ) albo poczekać kilka miesięcy i doczekać się tam stanu wojennego, który wiele spraw tego typu uprościł. Niestety albo stety nie poczekaliśmy i ruszyliśmy do Holandii na cebulki.
    Teraz, gdybym był młodszy, pewnie znów bym się zaczął zastanawiać, co tutaj po mnie….
    Można przecież ewakuować się drogą lądową, nie ma przeszkód.

  13. Pantryjota pisze:

    Zauważyłem pewną prawidłowość:
    Otóż jest często tak, że im lepszy felieton zamieszczę, tym ma mniej komentarzy.
    Tłumaczę sobie to w ten sposób, że wysoki poziom niektórych onieśmiela.
    Dlatego jasne jest dla mnie, że dla podtrzymania aktywności komentatorów nie mogę cały czas pisać na najwyższym poziomie. Tyle, że nie za bardzo potrafię inaczej :((

  14. krawcowa pisze:

    Pantryjoto,
    nie wydaje mi się, bo komentarze nie biorą się z niskiego czy wysokiego poziomu felietonu, tylko tematu, który albo jest lotny…albo nie 🙁
    Nie pompuj zatem swojego ego brakiem komentarzy, tylko zauważ, że i aura ma wpływ …
    Jak gdzieś przeczytałam ,,choćbyś miał wielu znajomych, to i tak ilu z nich przyjdzie na twój pogrzeb, uzależnione będzie od pogody”
    😛

  15. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    A co mam pompować, jak nie ego ??

  16. krawcowa pisze:

    Pantryjoto,
    dmuchaj w co chcesz, byleby Ci to sprawiło przyjemność
    🙂

  17. Pantryjota pisze:

    W Ciebie nie będę :))

  18. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    We mnie?!
    Upał Ci zaszkodził?

  19. Lukasuwka pisze:

    przyznaję, tworzysz wspaniałe teksty i notki, na bardzo wysokim poziomie,
    niestety co do Twoich komentarzy…poziom spada gwałtownie na łeb.

  20. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Chodzi Ci o moje komentarze w sensie personalnym ?

  21. Pantryjota pisze:

    krawcowa,

    W piwnicy mam przyjemny chłodek.

  22. krawcowa pisze:

    Pantryjota,

    Może jednak powinieneś się ochłodzić w Bałtyku, ale lepiej zaplanuj przeprawę… 😉
    https://deser.pl/deser/1,111858,18357596,ahoj-panie-bobrze-zwierzak-chcial-poplywac-ale-przesadzil.html#BoxDesCz

  23. Pantryjota pisze:

    Po niedawnej burzy nie mamy prądu :((

  24. Lukasuwka pisze:

    Pantryś,
    już Ty dobrze wiesz o które :))

    ps. a tak wogle to zazdroszczę Ci tej chłodnej piwnicy

  25. Pantryjota pisze:

    Lukasuwka,

    Wcale że nie wiem :((
    Możesz wpaść i się wychłodzić.
    Kiedyś miałem tam łóżko, jak remontowałem górę.

Dodaj komentarz