Takiego wała jak Polski kawałek i kilka pantryjotycznych sugestii

Sprofanowanie przez skazanego posła Kamińskiego słynnego gestu Kozakiewicza doskonale wpisuje się w klimaty od lat obecne w działaniach PiS. Pokazywali ten gest wszystkim, ze szczególnym uwzględnieniem instytucji państwowych, z założenia mających stać na straży prawa i sprawiedliwości. Teraz, gdy źródła i źródełka finansowania i możliwości bezczelnej propagandy zostają odcięte albo powoli wysychają, pisiaki rozpaczliwie chwytają się różnych brzytew, łącznie z zaczepianiem na korytarzu ważnych urzędników unijnych i skarżeniu na demokratycznie wybrane władze. Na sali sejmowej dochodzi do gorszących przedstawień z udziałem znanych posłów PiS, którym co prawda świetny odpór daje Marszałek Hołownia, ale nawet jemu może przecież w końcu zabraknąć cierpliwości. Dlatego w tym miejscu chciałbym złożyć pewien oficjalny, obywatelski „wniosek formalny”

Wniosek Pantryjoty w kwestii rejestrowania i udostępniania publicznie wystąpień posłów poza oficjalnym trybem.

Jak wielokrotnie można było zaobserwować, wielu posłów podchodzi do mównicy i „dyskutuje” z marszałkiem Sejmu, będąc w tej sytuacji odwróconymi plecami do kamer i mikrofonów co powoduje, że ciężko jest usłyszeć co mówią, a także nie ma możliwości obserwacji przybieranych przez nich  wyrazów twarzy w trakcie tych oralnych wynurzeń. W związku z tym postuluję zamontować zarówno kamerę skierowaną od stołu prezydialnego w kierunku mównicy, jak i mikrofon, które to urządzenia będą rejestrowały zarówno wizję jak i fonię. Dzięki takiemu rozwiązaniu każdy kto śledzi obrady parlamentu będzie mógł osobiście (bez pośrednictwa dziennikarzy) przekonać się o poziomie naszego parlamentaryzmu, ze szczególnym uwzględnieniem posłów opozycji. Można by również przemyśleć opcję całkowitego zakazu tego typu aktywności, która zazwyczaj zakłóca obrady. Wystarczyłoby uchwalić punkt regulaminu, który określałby, że każdy wniosek musi być składany z miejsca przypisanego danemu posłowi na sali, oczywiście „publicznie” bo przecież to żaden wstyd porównać marszałka do generała, skoro on sam spokojnie godzi się na taką „degradację”. W związku z powyższym straż marszałkowska nie dopuszczałaby do mównicy nikogo, kto nie uzyskałby pozwolenia na wystąpienie, a co za tym idzie, nie dopuszczałaby do kontaktu „twarzą w twarz” szeregowych posłów i członków prezydium.

A teraz słów kilka o rzekomo „wrogim” przejęciu mediów publicznych przez siepaczy Tuska z pomocą policji i prywatnych firm ochroniarskich.

W przestrzeni publicystycznej pojawiają się liczne głosy poddające w wątpliwość sposoby i metody tego „małego zamachu stanu” (by J.Kaczyński). Na pozycjach wciąż jeszcze trwają kolesie typu Samuela Pereiry, który o ile mnie pamięć nie myli, zapisał również swoją kartę na niesławnej pamięci Salonie 24 z końcówką pl. Stara ekipa z Pl. Powstańców prowadzi dywersję techniczną, a w siedzibie TVP na Woronicza i w gmachu PAP pełnią dyżury posłanki i posłowie PiS, a widuje się tam również byłego premiera i wicepremiera w randze prezesa. Gdy PiS 8 lat temu przejmował władzę i systematycznie niszczył instytucje państwa, opozycji jakoś nie przychodziły do głowy tego typu akcje, choć przecież równie dobrze można było okupować np. Trybunał Konstytucyjny jak i TVP i to w sposób „permanentny”, przez 8 długich lat. Dlatego uważam, że w tym wypadku cel uświęca środki, bo trudno sobie wyobrazić, żeby nowe władze mogły zgodzić się na sytuację, w której media publiczne będą ją szkalowały i obrażały w sposób, jaki miał miejsce dotychczas. Posłanka PiS której nazwiska nie zapamiętałem, dała w swoim wystąpieniu doskonałą wykładnię mentalności tego środowiska wypowiadając zdanie, że opozycja powinna mieć prawo do posiadana „swoich” mediów, przy czym w tym wypadku „swoje” oznacza wg pani poseł „publiczne”. Oczywiście to prawo działać ma tylko w jedną stronę, czyli w sytuacji, gdy w opozycji jest PiS.

A mnie się wydaje, że jeśli PiS chce mieć swoje media, to niech je sobie stworzy. Można by np. uzyskać spore fundusze likwidując prywatną ochronę prezesa, albo prosząc byłego premiera i jego małżonkę o spieniężenie części nieruchomości nabytych np. od kościoła. W ten sposób kościół (choć pośrednio) mógłby przyczynić się do odbudowy swoich pozycji, a w przypadku powrotu PiS do władzy mógłby zrekompensować państwu Morawieckim poniesione nakłady, oddając jakieś inne nieruchomości za bezcen. Prezes zaś mógłby sprzedać swoją część willi na Żoliborzu, skoro Polska jest dla niego najważniejsza. Rozbawił mnie ten jego nocny telefon do byłego prezesa TVP:

Zadzwoniłem, żeby się dowiedzieć czy to już i czy nastąpiło to w sposób, który został zastosowany w stanie wojennym – opisał Jarosław Kaczyński swoją nocną rozmowę z odwołanym już przez ministra Sienkiewicza prezesem TVP Mateuszem Matyszkowiczem. Telefon prezes PiS wykonał jeszcze przed rewolucją w mediach publicznych, bo w swoim odbiorniku nie znalazł sygnału TVP. – Ale okazało się, że to mój błąd, nie dokonałem odpowiednich zmian w telewizorze – wyjaśnił. Zdaniem Kaczyńskiego to, co dzisiaj się dzieje, nie jest bardzo dalekie od zdarzeń w stanie wojennym. Zdradził też, co zrobiłby, gdyby to on był prezydentem.

https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-nocny-telefon-jaroslawa-kaczynskiego-do-prezesa-tvp-czy-to-j,nId,7225269

Najwyraźniej zamarzył mu się nowy stan wojenny, w którym mógłby zapisać nową kartę opozycyjną i być może nawet zostać wreszcie internowanym. A tu klops… Ostatnią być może nadzieją jest zapowiadany na styczeń masowy protest środowisk związanych z PiS w obronie mediów publicznych. Pewnie liczą na udział choć części z tego elektoratu który na nich głosował i któremu bardzo brakuje twarzy i pasków z TVP.  Obywatelskie bojówki mogą przecież w odruchu patriotyzmu próbować odbić telewizję czy PAP,  więc mam nadzieję, że władze odpowiednio zabezpieczą te instytucje, mając na uwadze choćby wydarzenia z USA z czasów, gdy Trump przestał być prezydentem, z czym nie chciał się pogodzić.

A póki co czekamy na doprowadzenie do aresztu obu skazanych posłów i następnie na ich ponowne ułaskawienie. No chyba, że Sąd Najwyższy orzeknie na ich korzyść na modłę swojej przewodniczącej, ale wówczas ten gmach mogłyby zacząć okupować delegacje posłów obecnej koalicji z ministrem sprawiedliwości na czele. Z pewnym takim zaciekawieniem śledzę dyskusje różnych autorytetów prawniczych w przedmiotowej kwestii i przyznam szczerze, że jestem lekko skonfundowany. Jak bowiem można w ogóle sugerować, że jeśli ktoś popełnił czyn z paragrafów kodeksu karnego i został uznany za winnego przez sąd, to fakt ułaskawienia zdejmuje z takiego kogoś wszelkie przewiny? I że taki ktoś może np. nadal pełnić funkcje publiczne, skoro prawo mu tego zabrania. Przecież ułaskawienie nie oznacza braku winy, tylko „dobrą wolę” ułaskawiającego, a w tym wypadku nawet nie chodzi o kwestie moralne ( jak np. ułaskawienie żony, która zabiła męża sadystę gnębiącego rodzinę)  tylko o obronę „swoich” na wyraźne zlecenie czynników nadrzędnych, czyli nadprezesa, który wyniósł nikomu nieznanego Dudę na najwyższe stanowisko w państwie PiS. Ci kolesie po prostu byli potrzebni władzy do sprawowania nierządu i potem wielokrotnie dawali dowody na to, że nie zawiedli pokładanych w nich oczekiwań. Dla mnie to totalna żenada i dowód na to, że należy zmienić prawo i być może konstytucję w taki sposób, żeby w przyszłości podobne „aberracje” nie były już nigdy możliwe. Żeby już nigdy żaden Duda nie mógł sugerować, że ułaskawia skazanych za zamach na demokrację dlatego, że skazani są potrzebni państwu do obrony demokracji. Być może warto by było ograniczyć prerogatywy możliwości ułaskawiania, wyłączając z nich np. przestępstwa popełniane przeciwko istotnym interesom państwa, ścigane z oskarżenia publicznego. No ale nie jestem prawnikiem, więc nie będę rozwijał tego tematu.

I to by było na tyle na dziś i na jutro, a potem się zobaczy.

Pantryjota

 

 

 

 

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Polityka, geopolityka (6), Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Pantryjota pisze:

    Polecam ten artykuł w kontekście wątków z mojego wpisu:

    https://wydarzenia.interia.pl/felietony/news-czy-polskie-panstwo-ma-swoich-ochroniarzy,nId,7225640

    Już na samy początku jest ciekawie, bo pani z kancelarii PAD-a twierdzi, że nie ma sądu, który miałby prawo oceniać prerogatywy ułaskawień prezydenta. I zdaje się, że oni naprawdę tak myślą.

  2. Pantryjota pisze:

    Ostatnie 5 minut Macierewicza:

    – Doszło do sytuacji, która – w naszej ocenie – była nie tylko przekroczeniem wszelkich ram tego, co osoby przebywające w budynku PAP nazywają interwencją poselską, ale także złamaniem prawa i zagrożeniem dla bezpieczeństwa oraz ciągłości pracy Agencji – podkreślił Błoński. Jak przekazał, przebywający na parterze siedziby PAP poseł PiS fizycznie zablokował wejście do budynku pracownikowi biura informatyki i telekomunikacji PAP, uniemożliwiając zmianę pracownika kończącego nocny dyżur.

    https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-prezes-pap-o-zachowaniu-macierewicza-realne-zagrozenie-dla-p,nId,7229010

    Słuchałem właśnie w telewizji Bosaka, z którym nie sposób się nie zgodzić. Powiedział, że władze zachowały się po amatorsku, nie potrafiąc zabezpieczyć działania ważnej instytucji jaką jest PAP. A to, że Macierewicz samozwańczo pełni rolę ciecia też powinno dać do myślenia.

  3. Wito pisze:

    A mnie już naprawdę obrzydło, że przemożny wpływ na polskie życie publiczne ma zezłoszczony typek, który słynie z: nieposiadania konta, nieumiejętności obsługi telewizora, zakładania 2 różnych butów oraz braku kontroli nad łupieżem i długością paznokci.

Dodaj komentarz