To ja byłem Bolkiem

Było tak:

Zanim jeszcze powstała Solidarność, działaliśmy z Lechem w tajnym stowarzyszeniu elektryków po zawodówce, które było tak tajne, że żaden z nas nie wiedział, że w ogóle istnieje.

Spotkaliśmy się pierwszy raz późną jesienią 1970, kilka miesięcy przed wydarzeniami grudniowymi, w takim mrówkowcu na gdańskim Przymorzu. Ja byłem wtedy na gigancie, a on ćwiczył trochę w takiej zaimprowizowanej siłowni w piwnicy tego domu. To zupełnie nieznany epizod z życia Lecha, ta siłka, ale klnę się na mleko, które wtedy podkradaliśmy spod drzwi lokatorów i na jeansy marki Wrangler,  które wtedy nosiłem, że właśnie tak było. Bardzo mi wtedy Lech imponował i gdy zaproponował wstąpienie do tajnego stowarzyszenia o którym nikt nie miał zielonego pojęcia, zgodziłem się bez wahania. Z pakietem tajnej bibuły zostałem następnie wysłany do Olsztyna, gdzie niestety w środku nocy zatrzymała mnie milicja i odwiozła najpierw na komisariat, a następnie do miejscowej izby dziecka, ponieważ nie miałem jeszcze wówczas 18 lat.

Do dziś pamiętam ten metalowy, bardzo wysoki płot i furtkę, przez którą nocą wciągnięto mnie na izbę. Następnie zostałem rozebrany do naga, głowę ogolono mi na zero i kazano się wykąpać w wannie, gdzie z kranu leciała tylko zimna woda.

Potem pan oficer (chyba oficer, bo był po cywilnemu) rozpoczął przesłuchanie, ustawiając mnie w samych majtkach przy otwartych drzwiach, za którymi prószył już pierwszy śnieg. Padło pytanie o imiona rodziców, więc oczywiście zgodnie z prawdą odpowiedziałem, że Wiesław i Krystyna. Następnie zapytał, czy w domu jest telefon. Kiedy podałem numer, wykręcił go i dość długo czekał na zgłoszenie się mamy z którą mieszkałem po rozwodzie rodziców, bo przypominam, że historia działa się dobrze po północy.

Kiedy usłyszał głos w słuchawce, spytał : Pani Wiesława? Jak się domyśliłem, mama Krystyna zaprzeczyła, więc rzucił słuchawkę i strzelił mnie otwartą dłonią w twarz. Nie upadłem, ale z powodu szoku i zimna zacząłem szczękać zębami. Dostałem więc polecenie wbiegania i zbiegania po znajdujących się w pobliżu schodach, które oczywiście bez wahania wykonałem i to kilkanaście razy, co bynajmniej nie było oznaką nadgorliwości.

Kiedy już zebrał wszystkie interesujące go dane (a pytał np. o miejsce pracy rodziców i ich przynależność partyjną) zaprowadził mnie na salę, na której stało kilkanaście łóżek i paliło się słabe światło. Ponieważ wszystkie były zajęte, musiałem dołączyć do jakiegoś innego młodzieńca, który zaklął szpetnie z tej okazji pod nosem, ale na tyle cicho, że oficer go nie usłyszał.

Na izbie spędziłem tylko nieco ponad dobę  i oszczędzę Państwu szczegółów pobytu tam i historii, których się nasłuchałem od „pensjonariuszy” bo i tak mało kto by mi uwierzył. Następnie przyjechał po mnie ojciec i odwiózł do domu.

No ale to dopiero pierwsza część mojej  opowieści – taki swoisty prolog do historii upadku młodego człowieka, którego bezpieka wkręciła w swoje tryby i już nie puściła.

Ciąg dalszy być może kiedyś nastąpi, o ile nie będę miał ciekawszych zajęć, więc osoby zainteresowane jak to z Bolkiem było, mogą sobie zaglądać od czasu do czasu na to forum

Pantryś

Dawniej też Pantryjota, a więcej o mnie w stopce.

Kategoria: Różne ciekawe historie (5)
  1. Samuela pisze:

    Bolek nie chce się do tego przyznać. Proszą go usilnie, aby przedłożył próbkę swojego podpisu, a on nie i nie, a pisać przecież umie, cóż mu więc szkodzi?

    Prokuratorzy z IPN powinni chyba albo wyrwać mu paznokcie z lewej ręki, by mógł się podpisać prawą, albo uciąć mu prawą dłoń i samotrzeć podpisać. Nieważne czy żywy, czy martwy, ważne, żeby podpisał.

  2. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    Może się przecież podpisać nogą.
    Albo mną :))

  3. Samuela pisze:

    To jest prawdziwa Solidarność:

  4. Pantryjota pisze:

    Samuela,

    A gdzie to Górowo? W gminie Hanna może?

  5. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Teraz, po latach, prawie żałuję ze mnie tylko skopali, z-piąstkowali kark, i z raz na odlew w twarz…
    Mogli przypalić żelazem i miałbym co wspominać po latach z większą martyrologią/zaangażowaniem.
    Świetny tekst, arcyciekawy. Proszę o wspomnienia tych młodzieńców.

  6. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Dodam, że drugi już nie żyje.

  7. McQuriosum pisze:

    w sumie to też mógłbym sobie pomartyrolożyć, ale mi się nie chce, bo choć wtedy jakoś mało było mi do śmiechu, teraz na wspomnienie zagrożenia chce mi się tylko śmiać, że dzisiaj te ówczesne wielkie strachy są jakieś takie mizerne… głupio jakoś teraz z siebie robić gieroja, jak – nie przymierzając – jakiś ( pardon le mot ) Kaczyński, co to sam prawie wszystko obalił i z tego powodu wdzięcznie czynimy Go I Prezesem Partii i Narodu…

    PS
    nie mam wcale zamiaru obrażać kogokolwiek ani czegokolwiek komukolwiek ujmować, ja tylko tak o sobie… 😉

  8. Eva70 pisze:

    McQuriosum,

    O sobie samym do potomności! 🙂

  9. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    Oj dawaj, nie kryguj się :))

Dodaj komentarz