Znany to fakt, że jestem miłośnikiem – wręcz fanatykiem – Puszczy Białowieskiej. Jeżdżę tam kilka razy do roku. Chodzę po lesie, przejeżdżam leśne tryby na rowerze. Zdarzyło mi się w białowieskim lesie mnóstwo dobra, spotkałem tam świetnych ludzi. Od ok. roku wyjeżdżam tam uzbrojony w lornetkę i aparat z dużym obiektywem i staram się fotografować zwierzęta.
Tak też spędziłem ostatni weekend. Tym razem wybrałem Teremiski. Ciekawa to wieś, choćby przez to, że nie ma tam swojego domu Zenek Martyniuk (a w Białowieży, ku utrapieniu bardziej światłych rezydentów – ma), również Daniej Obajtek na razie nic tam nie kupił, jego brat również nie.
Najciekawsza cecha Teremisek polega jednak na tym, że mieszkańcy tej wsi – a rozmawiałem z kilkoma osobami – zdają się mieć zabawne przeświadczenie, że jest to centrum wszechświata. Niczym nadzwyczajnym nie jest zatem, że po teremiszczańskich łąkach rano i wieczorem lubią przechadzać się królowie puszczy – żubry. Namierzywszy takiego właśnie – spokojnie przeżuwał trawę – jąłem go fotografować. W pewnym momencie pojawiły się dwie panie. Gdy zacząłem podekscytowany wskazywać ręką na obiekt mojego podziwu, pobłażliwie się uśmiechnęły. „Wie pan, my tu mieszkamy”. W domyśle – może jest gdzieś Pałac Kultury, Rysy albo Kościół Mariacki, koziołki na wieży poznańskiego ratusza mogą się trykać choćby co 5 minut, przełom Dunajca może się pienić, a zapora w Solinie może sobie porażać widzów swoim ogromem, ale my tu mamy na co dzień żubry.
Spędziłem weekend intensywnie. Trzy wyjścia do lasu (w tym dwa przed 5-ą rano), trzy wycieczki rowerowe. Dużo zwierząt, dużo zdjęć. Soczysta, jasna zieleń listków, które pojawiają się tu nieco później niż w centralnej Polsce, gdzie mieszkam. I coraz silniejsze poczucie, które starałem się wyrazić w jednym z poprzednich tekstów. Jak dobrze by było, gdyby władze dały Puszczy Białowieskiej święty spokój, a najlepiej w ogóle o niej zapomniały.
Mówić, że jest tam pięknie – to nic nie powiedzieć. Genialne jest to, że Puszcza wchłania całkiem sporą liczbę turystów, tych wyjątkowych ludzi, którzy przyjeżdżają tu, aby poczuć czystą więź z naturą. Nawet, gdy jest ich całkiem sporo, ruszamy w las i bardzo szybko jesteśmy sami. Sami – czyli z komarami, kukułkami i – jeśli szczęście dopisze – z jakimś ssakiem w polu widzenia. Idziemy przez las, który co kilkaset metrów jest inny, wąchamy rosnący tu i ówdzie czosnek niedźwiedzi.
Wspaniale byłoby mieć uzasadnioną nadzieję, że za 5, 10, 20 lat będzie tu tak samo.
„Wspaniale byłoby mieć uzasadnioną nadzieję, że za 5, 10, 20 lat będzie tu tak samo.”
Tylko się nie denerwuj ale jeszcze trochę minister leśnictwa do spółki z ojcem dyrektorem zostawią po sobie same pniaki”
Ps. Odbudowa dachu katedry Notre Dame wymaga sporo tanich belek dębowych. Jak myślisz kto sprzeda tanio na tak zbożny cel?
Dąb jest w Puszczy gatunkiem coraz rzadszym – oczywiście z powodu rabunkowej wycinki. Stanowi, z tego co znalazłem w sieci, tylko 5% drzewostanu. Ale szyszkoidalnych i rydzykoidalnych pewnie niewiele to obchodzi.