Zachód

Kilka lat temu jeździłem z rodziną po Pomorzu Zachodnim rowerami. Cudowna wyprawa z bagażem w sakwach, noclegami na kempingach i smakowaniem życia. Zatrzymaliśmy się na kilka dni w Świnoujściu.

Znaliśmy to miasto sprzed kilkunastu lat i wspominaliśmy jako uroczą poniemiecką miejscowość z gustowną zabudową. Tym razem czekało nas pewne rozczarowanie. Otóż w Świnoujściu na dobre rozpleniła się plaga apartamentowców. Budynków o poprawnej, a nawet niezłej architekturze, które całkiem dobrze prezentowałyby się na warszawskim Ursynowie, ale przy wydmach kojarzyły się wyłącznie z nowotworem i trwale zepsuły wizerunek miasta.

Drugiego dnia wybraliśmy się na krótki wypad na stronę niemiecką, do miasteczka Albeck. To co nas absolutnie urzekło to przepiękna zabudowa – pensjonaty, wille i sklepiki. I jeszcze jedno – brak reklamowej pstrokacizny. Dodajmy – nie jest to region jakoś szalenie bogaty, widać to było po samochodach. A jednak estetycznie nas poraził. Oddaliliśmy się nieco od morza jadąc ścieżkami rowerowymi poprowadzonymi komfortowo wzdłuż szos.

Na polską stronę wracaliśmy trochę przygnębieni. RFN to był wciąż inny świat mimo kolosalnych postępów, jakie poczyniła Polska. Na jakimś słupie przyklejona była wlepka, zapewne autorstwa jakiegoś psychofana Kaczyńskiego. „Nie jaram się zachodem” – napisał na niej jakiś troglodyta, zapewne miłośnik zaśmiecenia, chamstwa i wschodniej bylejakości i brzydoty.

Przypomina mi się ta sytuacja, gdy Prezes Polski raczył podzielić się swoim obrzydzeniem do kultury zachodu oraz poczuciem kulturowej obcości wywołanej wizytą w Wiedniu 30 lat temu. Nie wiem, czy była to ostatnia wizyta Prezesa Polski na zachodzie Europy, ale zastanawiam się, jaka próżnia musi hulać po czaszce tego człowieka, skoro Wiedeń w sposób trwały wzmacnia u niego zamiłowanie (widoczne w niemal wszystkich jego działaniach i słowach) do tego, co w szeroko rozumianej kulturze wschodu jest najgorsze: kultu przemocy, nienawiści do mniejszości, bezprawia, pogardy i obskurantyzmu.

Nie wiem, co takiego zobaczył Prezes Polski, że napełniło go to takim poczuciem alienacji. Sex-shopy 30 lat temu w Warszawie już były, choć być może on, wiecznie odklejony od prawdziwego życia, o tym nie wiedział. Mógł zobaczyć piękne miasto, przy którym Warszawa była wtedy dość brzydka (co się na szczęście zmieniło). Mógł zobaczyć ludzi popijających wino w winiarniach zamiast alpagę w krzakach i w bramach. Zobaczył życzliwych ludzi zamiast burczących na siebie indywiduów. „Bitte schön”,  „danke sehr” i „Entschuldigung” zamiast „k…”, „je….ć” i „ch..”. No i zapewne zobaczył pary jednopłciowe, które spokojnie chodzą po mieście, choć w jego mniemaniu powinny być atakowane przez łysych prymitywów.

Oczywiście nie zamierzam idealizować Zachodu. Tam też są śmieci na ulicach, patologie i problemy. Ale trzeba mieć silne zaburzenia, żeby doszukiwać się tam czegoś, czego tam nie ma. Laicyzacja nie powoduje demoralizacji, uchodźcy nie powodują zamieszek. Akceptacja mniejszości nie powoduje erozji i upadku. Przyrodę (po dekadach błędów i eksploatacji) od dawna traktuje się z szacunkiem. Wzajemna życzliwość i poszanowanie są naprawdę postawa powszechną i widoczną na każdym kroku.

O czymś, co jest dla mnie bardzo ważne, czyli estetyce, trudno mi mówić. Boli mnie, że tzw. Wschód, nawet za duże pieniądze potrafi postawić wielgachną willę na wypasie, która na kilometr razi tandetą i kiczem, podczas gdy na francuskiej wsi przeciętny dom śmiało może konkurować z podwarszawskim Konstancinem. Mógłbym o tym pisać bardzo długo, zamiast tego polecam książkę Filipa Springera „Wanna z kolumnadą”.

Czym się różni „zachodniość” od „wschodniości”, widać wyraźnie w sytuacji katastrofy energetycznej. Zachód buduje turbiny wiatrowe, Polska przez ostatnie kilka lat je rozbierała. Zachód wprowadza normy oszczędzania energii, polski rząd je kontestuje i bredzi, że niczego nam nie zabraknie.

Brzydko – ładnie, chamsko – uprzejmie, praworządnie – bezprawnie, inkluzywnie – dyskryminująco, negocjacyjnie – siłowo, prawdziwie – kłamliwie, czysto – brudno i wreszcie, w nieco dłuższej perspektywie: zamożnie – nędznie. Tak wygląda rozłożona na czynniki pierwsze dychotomia Zachód – Wschód. Niech każdy, słuchając bredzenia Prezesa Polski o rzekomej obcości kulturowej Zachodu dobrze się zastanowi: ok, różnimy się, ale czy na pewno chcemy się jeszcze bardziej od nich różnić? Zwłaszcza że Prezes Polski całym swoim jestestwem – nieobciętymi paznokciami, brakami w uzębieniu, łupieżem na garniturze i odklejającymi się podeszwami butów, a także – przede wszystkim – deficytami poznawczymi – ilustruje, czym się kończy jego rozumienie narodowej dumy i pogardy dla osiągnięć cywilizacyjnych

Ja od zawsze wybieram Zachód i staram się do niego dążyć, starając się przynajmniej we własnej mikro-skali korzystać ze wzorców, które uważam za cywilizacyjnie bardziej zaawansowane. No i jeszcze jedno – z ogromną przyjemnością staram się co roku przynajmniej kilka dni spędzić za Odrą albo dalej.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Quartz pisze:

    Tylko kabarety będą miały materiał z PiSu

  2. Pantryjota pisze:

    I pomyśleć, że niejaki Stanisław Lem z własnej woli udał się w swoim czasie na emigrację do Austrii. Z tym, że on zajmował się pisaniem – jak na pisarza przystało i pewnie nie zwracał uwagi na fakt, że żyje w innym kręgu cywilizacyjnym.

Dodaj komentarz