Chłopi 3018 – Wiosna

Chłopi 3018:

Wiosna


Kaźmirz wyszedł z chaty. Przeciągnął się, wciągnął głęboko w płuca powietrze ze swojskim aromatem amoniaku i siarkowodoru, spojrzał na wschodzące słońce rzucił okiem na zagrodę i powiedział:
– Piękny dzionek zapowiada się dzisiaj!
Szybko wskoczył w gacie, na goły grzbiet zarzucił kufajkę z kevlaru wzmocnioną grafenem i ruszył do roboty. W drodze do obory spojrzał na stadko zielono niebieskich kur dziobiących różowo czerwone ziarenka modyfikowanej genetycznie kukurydzy.
Kaźmirz otworzył drzwi do obory. Ciągniki, kombajny, siewniki wszystko o napędzie atomowym. W głębi stara, poczciwa mućka, zmodyfikowana genetycznie i wtóry raz sklonowana, podłączona do dojarki. W drugim rogu druga krasula, cielna. Dobrze by się stało aby tym razem cielak miał tylko cztery nogi i jedną głowę. Onegdaj po poprzednim ocieleniu było za dużo zamętu. Cała wieś się zleciała by zobaczyć to dziwo. Ale popatrzyli, pokiwali głowami. Stary Michał trochę pomstował na peszczycydy, a sołtys Wojtek od Jareckich pedzioł że dziwoląg mieści się w normie. Trzy roki temu Kazikowi Kulfasowi z sąsiedniej wsi maciora dała prosiaki o czerwono zielonym futerku i pieknych niebieskich oczach. Tak naprawdę Wojtek zazdrościł, że nie było takiego przychówku w naszej wsi. Żony proboszcza tylko powiedziały zgodnie, że jeszcze pokonamy ich w takich przychówkach. To prawda że tak może być bo przecież na skraju mojego pola i łąki, Franek od Kowalików roztrzaskał ciągnik, aż cały reaktor wylał się do rowu. Od tego czasu wierzby pięknie świecą na granicy ojcowizny. Moja Zośka nawet powiedziała że teraz zrobiło się bardziej romantycznie od tej poświaty.

– Hej, krasula. Cosik mało mleka dzisiaj dałaś… – Kaźmirz pokiwał głową i popatrzył na pięknie fosforyzujący płyn w baniaku, sama śmietana. Tłuszczu sporo, będzie czym smarować łożyska.
Zostawił mleko pod domem i uruchomił siewnik. Wyjechał z rykiem silnika z obory budząc wszystkich okolicznych rolników i płosząc kury, które ze strachu pochowały się do swoich nor wygrzebanych przy płocie. Antoni wcisnął pedał gazu. Jedziemy! Reaktor, aż rozgrzał się do czerwoności. Czas na wykonanie wiosennej orki oraz siewu. Zatoczył koło wokół wsi z rykiem silników budząc co niektórych sąsiadów którzy wczoraj za długo balowali w remizie. Znowu proboszcz będzie miał temat do kazania.

Czas naglił przycisnął jeszcze bardziej pedał gazu wyduszając z reaktora całą moc jaką można było z tego rzęcha wydusić. Zabrało mu aż godzinę zaoranie pola, a potem przejechał bronami po bruzdach wygrabiając grube jak dłoń korzenie z ubiegłorocznej pszenicy. Na Anioł Pański skończył zasiew żyta podwójnie modyfikowanego genetycznie. Umęczył się bardzo, ojcowizna bądź co bądź to 2500 morgów. Kilka minut później lądował już na podwórku płosząc kury.

– Cicho Burek – krzyknął w kierunku zielonego w żółte cętki kundla uwiązanego do budy stojącej przy wygódce. Wszedł do domu i zasiadł przy komputerze chcąc poczytać wiadomości ze świata i kraju.

Znowu strajki. Pielęgniarki strajkują, lekarze strajkują. Ledwo skończył się strajk górników, pielęgniarki stoją przy budynku premiera i krzyczą że nie chcą już żadnych podwyżek i że nie chcą zarabiać więcej niż lekarze. Świat staje na głowie. Górnicy wywalczyli pozwolenie zjazdu do kopalni raz na tydzień. Rząd za bardzo się cacka z nimi. Mało im było zjeżdżać raz na miesiąc dopilnować roboty. Postulowali dwa zjazdy na tydzień bo chcieli się delektować węglem na ścianie, kaprysów im się zachciało. Przecież Kaźmirz na pole wyjedzie dopiero w żniwa. Też chciałby móc raz na tydzień jechać coś zrobić w polu, a nie nudzić się w obejściu. Dobrze że dzisiaj jest wykład w remizie, do niedzieli zostało jeszcze 4 dni i wtedy chociaż suma zajmie 2 godziny i posłucha ciekawego kazania proboszcza. Onegdaj było o konieczności stosowania antykoncepcji. Za przykład wskazywał dzisiejszą młodzież. Przeglądnął jeszcze raporty IPN, a szczególnie akta tajne współpracowników bezpieki oraz ich drzewa genologiczne do czasów teraźniejszych. Porobiło się tych wnuków, prawnuków i potomków. Rządzą nadal, co prawda nie wszyscy ale są tacy co rządzą. Potem przeczytał e-maila od Jóźka swego najstarszego syna, osadnika marsjańskiego. Powodzi mu się bardzo dobrze. Dostał pole koło wulkanu Olimpic Mons 6 000 morgów. O Jóźka był spokojny. Tylko Kryśka jego córka sprawiała mu i matce trosk…..

Z lektury wyrwało go wołanie Zośki

– Kaźmirz obiad !!

Dzisiaj była ogórkowa

W chwilę później Antoś rozkoszował się ogórkową z modyfikowanych warzyw i patrzył na podwórko po którym skakały kury, a koło budy leżał Burek. Kot Mruczuś skradał się w jego kierunku chcąc mu chyba zrobić jakiegoś psikusa. Łońskiego roku przywiązał mu do ogona sznurek z puszkami po Polococie. Nie ma co się dziwić, kiedyś zapytał Franka wiejskiego genetyka o kota.

– Krzyżówka szopa pracza i kota nie może postępować inaczej – odpowiedział. To samo z kaczkami. Dziadek opowiadał mu jak był dzieckiem, że kaczki, zresztą kury i gęsi miały dawno temu pióra jak wszystkie ptaki. A teraz kaczki mają piękne futerka i fruwają z drzewa na drzewo zdzierając korę i skubiąc liście. Prawdziwe bezużyteczne szkodniki.

Kiedy zjadł kotlety z krokodyla przyprawiane krewetkami, założył beret i udał się w odwiedziny do Zenka, który mieszkał koło pobliskiego laboratorium weterynaryjno – genetycznego.

Zapukał i wszedł do izby, wytarł nogi, pochwalił Boga i usiadł w kąciku na fotelu.
– Jakież to sprawy cię tu przysyłają, sąsiedzie drogi? – zapytał Zenek.
– Jak pewno wiesz, dziś w remizie będzie wykład na temat wyższości mieszańców miedzy gatunkowych, w porównaniu do normalnych gatunków.
– Oj, mówiło się, mówiło o tym jeszcze kilka niedziel temu. I nawet ksiądz z ambony coś prawił o tych sprawach.
– Ale ja mam problem co to są te normalne gatunki ? Już dawno temu dziadek Maciej mi opowiadał o tych zwierzętach gospodarskich ale zapomniałem już szczegółów.
– Oj, prawda… z moją pamięcią też nie tęgo
– A dziękuje bardzo. Do widzenia, sąsiedzie.
– Z Bogiem!

Wykład ani trochę nie rozjaśnił jego wątpliwości. Ni jak nie mógł pojąć korzyści krzyżowania karpia ze stawu z jego warchlakami. Ale to było ciekawe mimo, że nic prawie nie zrozumiał.

Po wykładzie była zabawa
Jadło było rozchwytywane z minuty na minutę, a wszyscy dobrze się bawili przy butelce czystej i muzyce płynącej z głośników. Rytmy techno i disco polo rozlegały się na wszystkie okoliczne wsie.
Gdy wrócił do domu zastał drzwi zawarte od wewnątrz. Zośka znowu nie wpuściła go do domu. Poszedł chwiejnym krokiem do stodoły i zaległ w sąsieku.
Kazik siedział w stodole na sianie nucąc sobie piosenkę „Oj, chmielu, chmielu”. Próbował patrzeć w gwiazdy, ale widok zasłaniała mu odległa o 250 km wieża „Wałęsa Tower”. Nie przejmował się tym, co będzie jutro. Żył chwilą i bawił się równie dobrze jak inni. Niedługo miało nadejść lato…

Nic szczególnego

Kategoria: Agora dla salonowiczów (7)
  1. McQuriosum pisze:

    Eeech, mojściewy, łza strontem opalizująca skapnęłła była na me płętwy poczwórnie karbondyzowane, albowiem przypomniało mi się ” Wesele w Atomicach’ , nieczego oczywiście futuryzie Quartza nie ujmując…
    I tak trzymać!
    😉

  2. Kfiatushek pisze:

    Stasio Lem zmartwychwstał! O cudzie…

Dodaj komentarz