Rudymenty, czyli leninowska kuchta na salonach władzy…

Zacznijmy od tego, że niejaki   Gurbanguły Berdymuchamedow, taki azjatycki turbo-Kaczyński,  postanowił  – po raz kolejny – uszczęśliwić swoich Turkmenów i każdemu w wieku powyżej 40 lat  wreszcie zabronił  farbować włosy, bo jemu akurat farbowanie własnych odrostów się już znudziło. „Ojciec Turkmenów” już w przeszłości wykazywał się niepospolitą inwencją i potrafił zakazać – ze względu na możliwe przynoszenie nieszczęścia – jeżdżenia samochodami w czarnym kolorze. Zamiast tego obywatele jego kraju powinni sobie  kupować białe – te akurat przynoszą szczęście. Dochodziły też do tego kuriozalne nakazy, jak np. wystawienie sobie złotego pomnika na koniu, by nikt nie miał wątpliwości, kto rządzi w Aszchabadzie.

Niewykluczone więc, że wypadałoby się cieszyć, iż mgr Przyłębska  sprawnie gotuje prezesowi Kaczyńskiemu obiadki – może nawet potrafi ugotować nad wyraz aromatyczny rosół – i,  jak zwykle –  toczy przy stole wyrafinowaną, intelektualną rozmowę, używając przy okazji różnych mądrych słów – bo gdyby nie to, to głodny jedzenia i kultury Jarosław K. mógłby pójść w ślady Gurbanguły i kazać wszystkim Polakom np. chodzić o trzech  kulach, lub zapuścić sobie obwisłe brzuszysko, ewentualnie krzaki w nochalu, pozbyć się połowy zębów w paszczęce, albo obowiązkowo nosić łupież na przydziałowej czarnej marynarce.

Dlaczego akurat takie, a nie inne nakazy?  A dlaczego nie, bo kto prostemu posłowi zabroni?  Caryca Suski albo Jojo Brudziński?

Bliźniacze, kilometrowe, srebrne wieże i tak jeszcze każe sobie postawić i nikomu nic do tego!

Nie dziwi więc, że Prezes TK  Przyłębska nie ma czasu na jakieś sprawozdawcze fiu-bździu w Senacie, gdy najważniejsze sprawy wagi nad wyraz państwowej zaprzątają Jej blond główkę… Ile dziś kapusty na zasmażaną  na bazarku kupić, jakie mięsko dla prezesa i co na kompot?

Ostatecznie, skoro senacki „styl debaty narusza niejednokrotnie nie tylko rudymenty prawa, ale także kanon kultury rozmowy”, to  na takie naruszające Jej Prezesowską Godność  sytuacje, żadna szanująca swą wyjątkowość osoba nie może zezwolić!

Bez wątpienia taki argument ostanie się przed każdym sądem, nawet tym Ostatecznym, oczywiście, tylko wtedy, jeśli ktoś jest mocno wierzący,  zwłaszcza w to, że nie jest kompletnym idiotą…

I tego się trzymajmy…

facet któremu pozostało średnio 15-20 lat życia, ale mający to w sempiternie...

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. ViC-Thor pisze:

    No to teraz wiadomo dlaczego Azja Tuchajbejowicz ma tylu mentalnych (nie tylko mentalnych? ) potomków wśród Polaków.

    Hhhhhh

  2. McQuriosum pisze:

    ViC-Thor,

    wypowiadać się na ten temat ( Azji T. ) władna jest tylko Samuela!
    A Grenowka to chyba już nie Azja…

  3. ViC-Thor pisze:

    McQuriosum,

    Aaaaaa…

    Nie wiedziałem że monopol ma na to.

    Turkmenistan nie leży w Azji ji?$to gdzie?

  4. McQuriosum pisze:

    ViC-Thor,

    oczywiście, że ma monopol na Azję T.!
    Czyżbyś przeoczył ociekające wprost wiedzą kompletną opisy pali, nadziewania na pal itp.?
    Zaś co do Azji jako pojęcia geograficznego, to, o ile dobrze pamiętam, Samuela nigdy nie rościła sobie żadnych pretensji monopolistycznych…
    Azjatycki Turkmenistan z Bolandą powinna połączyć unia, coś tak jak Polska-Litwa i fajnie by było, nie musiałbyś się zastanawiać, gdzie co leży… wiadomo byłoby, że w najczarniejszej du…dzie!

  5. ViC-Thor pisze:

    McQuriosum,

    Tjia

    A „mnie się ” podobało jak wielki mistrz mowy polskiej pan Andrzej Waligórski tak ładnie pisał jak Stefan Batory/Czarnecki chciał nadziać Azję na swój pal.

    Gdyby nie pan Andrzej Waligórski moje życie byłoby nudniejsze przez ładny kawałek czasu…

  6. Pantryjota pisze:

    ViC-Thor,

    Nie ma to jak widok Gosiewskiego spływającego wartkim nurtem:

    BITWA POD PROSTKAMI

    Pewnego razu w lipcu Wołodyjowski, Skrzetuski, Kmicic i Zagło-
    ba siedzieli nad rzeczką, łowiąc ryby, mocząc nogi, a od czasu do
    czasu włażąc do wody, bo upał był tego dnia niezwykły. Wokół było
    słychać śpiew ptaków, a w oddali niezrozumiale pokrzykiwania
    kasztelana Czarnieckiego, który usiłował ich odnaleźć i skłonić
    do wojowania, ale na szczęście byli dobrze ukryci wśród trzcin
    i oczeretów.
    – Istny tu raj na ziemi – mruknął Skrzetuski, zakładając na
    haczyk robaka. – Słoneczko grzeje, woda pluszcze, ptacy świer-
    golą, a ryby biorą.
    Pan Wołodyjowski spojrzał w rozmarzeniu na rzekę:
    – Ważki w słonku igrają – dorzucił – a wodą trupy spływają.
    Ani chybi wielka bitwa musiała się gdzie odbyć. Hej, panie
    Zagłobo! – zawołał starego rycerza, który woził się po rzecznej
    tafli na rozdętym szwedzkim rajtarze jakoby na dmuchanym pon-
    tonie. – Więcej naszych spływa czy nieprzyjaciół?
    – Fifty – fifty – odkrzyknął Zagloba, przypatrując się
    zwłokom. – Ot, graf Waldek płynie, a tam pan Kotowicz, dalej Has-
    sun – bej, który orda dowodził… Jest i Izrael…
    – A co ma do tego Izrael? – zdenerwował się pan Kmicic. – Ci,
    to muszą się wszędy wepchać.
    – Przecie to szwedzki jenerał, major o nazwisku Izrael – mity-
    gował go pan Skrzetuski.
    – Pan podskarbi Gosiewski nadpływa! – wrzasnął Zagloba, odda-
    jąc mimowolnie honory zasłużonemu dowódcy.
    Za Gosiewskim nadpłynęli dwaj dowódcy regimentów piechoty,
    bracia Engel.
    – Zaraz nadpłyną bracia Marx! – zażartował pan Wołodyjowski,
    ale, zamiast nich nadpłynął Hassling – Ketling i dość nieoczeki-
    wanie powiedział:
    – Czołem waszmościom!
    – Ketling, żywiesz? – ucieszyli się rycerze.
    – Yes – odrzekł oszczędnie, jak na Szkota przystało.
    – No to czego z trupami pływasz? Chodź do nas i opowiadaj,
    gdzie ta bitwa się rozegrała?
    – Pod Prostkami – wyjaśnił Ketling, zdejmując i wykręcając swą
    kraciastą spódniczkę i wystawiając na słonce swą szkocka kobzę.
    – Pod Prostkami – prychnął pogardliwie Zagłoba – pod czym to
    się już ludzie nie biją! A powiedzże nam gościu miły, kto
    zwyciężył?
    – Zwyciężyła słuszna sprawa – odrzekł Szkot, co niczego nie
    wyjaśniało, gdyż dla pana Ketlinga coraz to insza sprawa stawała
    się słuszna, w zależności od tego w czyje wpadał ręce.
    – Mówiąc krotko – upierał się Skrzetuski – Polacy wygrali czy
    Szwedzi?
    – Tego nie wiem, gdyż od wielkiego upału będąc bliski apoplek-
    sji, roztropnie upadłem prosto do wody i w miłym chłodziku już
    trzy godziny dryfuje.
    Pan Wołodyjowski popatrzył na niego surowo i rzekł:
    – Nie milej ci było, taki synu, życie za wiarę prawdziwą
    postradać?
    – Milej – zgodził się Ketling – gdybym wiedział z całą
    pewnością, która prawdziwa. Po ojcu albowiem jestem luteraninem,
    jednak dla uzyskania spadku w Kurlandii musiałem przejść na ka-
    tolicyzm i już chciałem w tym wytrwać, gdy mnie pod Warszawa
    Tatarowie na arkan ucapili i właśnie głowę mi mieli toporkiem
    odrąbać, gdy wtem cudownie nawrócony, na mahometanizm nagle
    przeszedłem i przez kompanijnego mułłę na pniu zostałem ochrzczo-
    ny.
    – Obrzezany kozikiem, po muzułmańsku! – skrzywił się Kmicic.
    – Gdy nad głową toporek, tedy furda pisiorek – odrzekł filo-
    zoficznie Ketling, chociaż widać było, że boleje nad stratą.
    – Nie martw się, waszeć – pocieszał Skrzetuski – nader wielkie
    jeszcze przed tobą możliwości, gdyż skończywszy ze Szwedy uderzy-
    my najpewniej na Kozaków, wspierających Rakoczego, a w on czas
    być może znowu w niewole popadniesz i na prawosławie przejść bę-
    dzie ci dane.
    – Nie tylko – poparł Zagloba – A judaizm? A buddyzm? A Towa-
    rzystwo Krzewienia Kultury Świeckiej? Byleś tylko do luterańskiej
    wiary nie nawracał, gdyż ich ministrowie niemiecką mową się po-
    sługują, której Pan Bóg najpewniej nie znosi, zwłaszcza iż modli-
    twy też mają dziwaczne, zaczynające się przeważnie od słów: „Ich
    melde gehorsam…”
    – Takoż i przysłowia Niemcy mają nader głupie – dodał Wołody-
    jowski. – Co dziwne, gdyż przysłowia są mądrością narodów, a ja-
    każ dla przykładu może być mądrość we przesłowiu „Hände hoch”?
    – Kapitan von Rössel płynie, mój dobry znajomy! – ucieszył się
    Zagłoba, wskazujac zwłoki pozbawione głowy. – Muszę go obszukać,
    gdyż był mi winien dwieście talarów za tajną informację wojskową,
    którą przedałem mu z drugiej ręki! – co rzekłszy stary rycerz
    skoczył raźno do wody.
    – Miło tu, ale nudno – stwierdził Skrzetuski, zarzucając węd-
    kę – a i ryba jakoś przestała brać…
    – Bierze, bierze! – zwrócił mu uwagę Kmicic, ukazując tańczą-
    cy spławik. – I to jakaś duża bestia. Pewnie karp albo i sum!
    Zaczęli ciągnąć obaj, obserwując złowioną sztukę.
    – Chyba sum, bo z wąsami!
    – Z wąsami to lin. Sum natomiast bywa z jajami.
    – A ten i z wąsami, i z jajami!
    – Moim zdaniem, to jest pan Zagłoba! – zawołał Ketling.
    – Nie, to na pewno sum! – upierał się Skrzetuski.
    – No więc Zagłoba czy sum?
    Pogodził ich pan Zagłoba, który wylazłszy z wody, ze złością
    wypluł haczyk i powiedział stanowczo:
    – Zagłoba sum!

  7. McQuriosum pisze:

    Pantryś

    Piękne to czasy byli… oj piękne…
    Gdyby p. Andrzej dziś żył, to w tej opowieści na pewno pojawiłyby się jako żywe wdowy Gosiewskie, ku uciesze rycerstwa, pohańców, najmitówi i ciurów obozowych, hłe,hłe,hłe…

  8. Pantryjota pisze:

    McQuriosum,

    A to coś zamiast 500+

    Pułkownik Michał Wołodyjowski
    do
    Hetmana Wielkiego Koronnego Jana Sobieskiego.

    Wielce Miłościwy Panie Hetmanie!

    Odpowiadając na łaskawy list Waszej Miłości, w temacie zalud-
    nienia naszych ziem item obrony poczętego, stwierdzam, co
    następuje:
    Do naszej kresowej stanicy we Chreptiowie takoż dotarły wieści
    o gromkim larum, jakie podniosło się w Koronie, Wielkim Księstwie
    Litewskim, Ruskim, Ziemi Smoleńskiej, Siewierskiej, Pskowskiej,
    Kijowskiej, etc. etc., a to na okoliczność gwałtownego spadku
    pogłowia pacholąt płci obojga. Przeto mając na względzie dobro
    umiłowanej Ojczyzny zorganizowałem, nie mieszkając, kurso-konfe-
    rencyję w temacie jak wyżej. Muszę od razu zaznaczyć, iże wielce
    mnie uradowała, ale i zdziwiła niepomiernie, znajomość tego prob-
    lemu wśród tutejszego fraucymeru, rycerstwa, a nawet ciemnej
    czeladzi i plugawych Lipków pohańskiego wyznania, pozostających
    pod komendą Azji Tuhajbejowicza (to ten, któren ma na piersi sine
    ryby wykłute). Owóż białogłowy podniosły problemat, jakoby cały
    szkopuł tkwił w braku bilateralnych stosunków oraz iże rycerstwo
    zadowalnia się jeno barterem z Ukrainkami. Wielce to rozeźliło
    tego Młota, wachmistrza Srogiego Luśnię, któren, co się potem
    okazało, nijak nie mógł pojąć subtelnej różnicy, między „bilate-
    ralny” i „barter”. Wziąwszy go przeto na bok i dwa razy w pysk
    dawszy, rzecz całą akuratnie mu objaśniłem. Po tym drobnym incy-
    dencie padł wniosek konstruktywny wielce, iżby nałapać maluchów
    po multańskiej stronie i, ochrzciwszy, przywrócić ich na Ojczyzny
    łono. Tu wielebny ksiądz Kamiński mocno nosem zaczął kręcić i ju-
    żem go miał starym sposobem wziąć na stronę, kiedy podniósł się
    roztropny, jako zawsze, pan Zagłoba i wyjaśnił, że skoro pohańcy
    naszych przerabiają na eunuchów, to my możem ich na ministrantów
    przysposobić. Wielka to głowa ten nasz pan Zagłoba i pijak zawo-
    łany. Natenczas skoczył ze swoją chorągiewką niezawodny, jako
    zwykle, pan Muszalski, któren, chocia mocno ślepawy, to łucznik
    zawołany. Skoczył tedy, powiadam, Muszalski na Jurkowe Pole i już
    pode wieczór przyprowadził był spory jasyr tamtejszej drobnicy.
    Już my się, Wasza Miłość, do ceremonii szykowali, gdy, przypad-
    kowo trzeźwy, pan Motowidło odkrył, że nie są to pohańskie pa-
    cholęta, jeno plugawego wzrostu Czeremisi, Czukcze, Jakuci,
    Ewenkowie, i paru starozakonnych karłów. Dopieroż w konfuzję
    wszyscy popadli i z tej abominacji pić jeszcze srożej poczęli,
    kiedym ja, jako dowódca zawołany i forteli pełen, na koncept
    wpadłem. Owoż zważ, Mości Hetmanie, żem się dla miłości Ojczyzny
    poświęcić zgodził, a mając wzrost kurduplowaty, sam się do dys-
    pozycji Waszej Miłości oddaję, a to w celu iżby podnieść
    statystykę bachorstwa na naszych kresach.

    Pułkownik Michał Wołodyjowski,
    chocia konus mizerny,
    to jak Wierzbicki wierny.

    PS. Onemu Wierzbickiemu Piotr jest.

  9. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    Teksty pana A Waligórskiego SOM
    Z A Y E B I S T E ! ! !

  10. lchlip pisze:

    ViC-Thor,

    Wspaniałe teksty!

  11. McQuriosum pisze:

    i komu TO przeszkadzało???

  12. ViC-Thor pisze:

    McQuriosum,

    Mnie nie przeszkadzało, ale gdybym był osobistym lekarzem pana Waligórskiego , to bym zrobił wszystko aby był jak najdłużej zdrowy.

  13. ViC-Thor pisze:

    Pantryjota,

    „Po tym drobnym incy-
    dencie padł wniosek konstruktywny wielce, iżby nałapać maluchów
    po multańskiej stronie i, ochrzciwszy, przywrócić ich na Ojczyzny
    łono. Tu wielebny ksiądz Kamiński mocno nosem zaczął kręcić i ju-
    żem go miał starym sposobem wziąć na stronę, kiedy podniósł się
    roztropny, jako zawsze, pan Zagłoba i wyjaśnił, że skoro pohańcy
    naszych przerabiają na eunuchów, to my możem ich na ministrantów
    przysposobić. Wielka to głowa ten nasz pan Zagłoba i pijak zawo-
    łany. ”

    Miód malina!

    I w ten sposób powstał powstał
    Azja PAL Tu_chaj_bej_owiec!

    Coś pięknego!

    :)))

  14. McQuriosum pisze:

    Właśnie oglądam sobie, jak niejaki Nawacki udowadnia, że można być większym bucem, niż się wygląda, choć to na prawdę trudne…

  15. ViC-Thor pisze:

    McQuriosum,

    Można
    🙂

    Gdyby wybuchła wojna to taki Nawacki by dostał trochę ołowiu we wlasne plecy w ramach kuracji przed sanatoryjnej, albo nawet i przed…

  16. McQuriosum pisze:

    ViC-Thor,

    mimo wszystko, wolę sprawiedliwość czasów pokoju, spokojnie, dosięgnie każdego buca, wcześniej czy później…

  17. ViC-Thor pisze:

    McQuriosum,

    Generalnie wolę wcześniej niż później.
    A w tym kraju nie wierzę w sprawiedliwość.
    Polska jest krajem numer jeden w liczbie przegranych spraw przed TE Praw Człowieka w Strasburgu.
    Numer jeden! W całej UE!

Dodaj komentarz