Wojny religijne

Wojny religijne to są  jeszcze przed nami. Świat polaryzuje się religijnie. Wystarczy pogłoska że Koran stał się gdzieś przedmiotem zbezczeszczenia, a już bojownicy gotowi na śmierć szlachtują przypadkowo ujętego giaura. Gdzieś w świecie ktoś podpali świątynię, natychmiast znajdują się obrońcy gotowi oddać swoje biedne podłe życie za symbol (jakoś mało słychać by jakiś immam czy inny proboszcz walczyli) zawsze giną szarzy wyznawcy. Aktualnie w świecie pod tym względem przodują muzułmanie dla których ich religia jest religią miłości. Dawniej to różnie bywało. Wyprawy krzyżowe do Ziemi Świętej czy też inne krucjaty zostawiały po sobie stosy trupów, morze krwi i swąd spalonych miast. Jeszcze niedawno na Krakowskim przedmieściu trwała pseudo wojna o krzyż. Jak się skończyła ? Ni jak. Sponsorzy zadymy stracili zainteresowanie (bo cele zostały osiągnięte)  i lud przaśny natychmiast się uspokoił. Czy to koniec ? Absolutnie nie. Co chwilę media pokazują jakiegoś  szczura szczującego na nowoczesność, na makijaże, na ubiory, muzykę. Nawet prowadzą obozy treningowe dla młodzieży na których młodzi ludzie uczą się „kochać bliźnich”. Kondycja jest potrzebna,  bo to niedopuszczalne by w trakcie zaprowadzania porządku i praw Bożych ręka omdlała z wysiłku obcinania głów i szlachtowania niepokornych. Przyszłość rysuje się czarno bo w coraz bardziej nowoczesnym świecie „bój to jest ich ostatni”.  Szczury mają do stracenia wszystko więc podsycać  niepokoje będą nieustannie.

Nic szczególnego

Kategoria: Katoholizm i inne choroby (11), Polityka, geopolityka (6)
  1. Pantryjota pisze:

    Z jednej strony chciałoby się powiedzieć: a niech się wyżynają między sobą, ale z drugiej trzeba jednak brać pod uwagę, że gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. A skoro tak, to drzazgi mogą trafić nawet niewierzących i często tak się dzieje.

  2. Quartz pisze:

    Pantryjota,

    Ręka im nie drgnie jak drzazgi będą trafiać w niewierzących. Rozgrzeszenie mają jak w banku.

Dodaj komentarz