Leczenie czkawki

Mam taki ulubiony dowcip angielski „z brodą, który brzmi mniej więcej tak:

W poczekalni u lekarza czeka pacjent. W pewnym momencie drzwi gabinetu się otwierają i wybiega zeń rozhisteryzowana , szlochająca młoda dziewczyna. Po wejściu do gabinetu zestresowany sytuacją pacjent pyta lekarza: ” Co jej Pan powiedział , doktorze, że tak strasznie się zdenerwowała?” „Nic takiego,” mówi doktor,” tylko skłamałem, że jest w ciąży.” ” A po co pan to zrobił??,” pyta oburzony pacjent. A doktor na to: „Żeby wyleczyć ją z czkawki”

Głupie, może ktoś powiedzieć. Ale, czy na pewno?

Od dawna obserwuję, jak los sprzyja prawicowym zbójom. Mało, że władzę zdobyli w szczycie koniunktury gospodarczej, Europa pogrążona była w kryzysie migracyjnym, a opozycja osłabiona po decyzji Tuska o odejściu z polityki krajowej, to co jakiś czas zdarza się coś co , gdyby nie to, że nie wierzę z nadprzyrodzoną moc niebios , nazwałabym darem zesłanym bandziorom z PiS właśnie z nieba. Jak dołożymy do tego nieudolność poszatkowanej i ciągle jeszcze stosującej zasadę „warto być przyzwoitym” Bartoszewskiego opozycji, to wynik łatwy jest do przewidzenia. oczywiście mam w tym wypadku na myśli zjadliwego wirusa.

Przez kilka tygodni była nadzieja, że prawica straciła przysłowiową piłkę i się pogubiła na boisku. Kiwanie się z opozycją wyraźnie przeniosło grę pod pisiorskie pole karne, i wydawało się, że jeszcze jeden celny strzał i… po przysłowiowej zupie. a tu nagle pojawia się wirus, który w decydującym momencie przerywa mecz. Opozycja karnie wyraża na to zgodę i wszyscy schodzą z boiska, poza jednym zawodnikiem – trzeciorzędną ofermą, który wkopuje piłkę w pustą bramkę opozycji.

„Onkologiczna” szarża Grodzkiego, po której wszystkim się wydawało, że PiS nie będzie się w stanie pozbierać, była najlepszą akcją opozycji w ostatnich czterech latach. Mało, że skierowała oczy opinii publicznej na jeden z rzeczywistych problemów Polaków to  kazała wielu niezdecydowanym  opowiedzieć się po którejś stronie sporu. I wydawało się, że już tak niewiele brakuje, żeby…

E, tam!!! Wirus , zupełnie jak deus ex machina, potraktował naród, jak ową pacjentkę z czkawką…

Krakowianka Jedna

PS. Mam w rodzinie w tej chwili dwóch pacjentów ze zdiagnozowanym rakiem. Czekają na przyjęcie do szpitala ale „chwilowo” nie będą przyjęci.

 

Wielbicielka SuperRedaktora, niepoprawna pesymistka, nieobliczalna "rycząca -tka", filolożka, ale w przeciwieństwie do Samueli, nie z zamiłowania, a z przypadku.

Kategoria: Różności niesklasyfikowane (8)
  1. Pantryjota pisze:

    Albo ten, o pacjencie, który z widelcem wbitym w brzuch zgłasza się do chirurga, gdy ten właśnie kończy dyżur. Na pytanie pacjenta co ma zrobić w tej sytuacji, chirurg wyciąga mu widelec z brzucha, wbija w oko i mówi – idź pan do okulisty.

    A tak na marginesie: nie działają 3 różne infolinie państwowe, które powinny działać z racji tego, że nie działają urzędy. Osobiście sprawdziłem, bo miałem kilka spraw. Najzabawniejsze jest to, że infolinie nie działają rzekomo dlatego, że nie ma kto ich obsługiwać. I w ten sposób kółko się zamyka, a obywatele są w dudzie.
    Jak tak dalej pójdzie (a pójdzie), to wybory mogą okazać się zupełnie nieznaczącym epizodem, choć słyszałem, że jest pomysł, aby wszyscy kandydaci zrezygnowali, co spowoduje konieczność nowych wyborów, gdyż pozostanie tylko jeden kandydat. Ciekawe co by było, gdyby i on zrezygnował. Wtedy być może z dziupli na Żoliborzu wylezie Jarosław Samozwaniec i ogłosi się naczelnikiem państwa, oczywiście teoretycznym.
    Pożyjemy, zobaczymy (albo i nie).

  2. ViC-Thor pisze:

    Onkologiczna” szarża Grodzkiego, po której wszystkim się wydawało, że PiS nie będzie się w stanie pozbierać, była najlepszą akcją opozycji w ostatnich czterech latach.

    _________________________

    8
    Coś mnie ominęło.

    (?)

  3. Quartz pisze:

    Nie ma co rozpaczać nad tym, że prawica ma ciąg „sukcesów”. Spokojnie , bo za to lądowanie będą mieli bardzo bolesne.

  4. Samuela pisze:

    Ja mam też taki stary dowcip, którym opadają lekarze atrakcyjnym pielęgniarkom na nocnych dyżurach: Kobita wyszła z gabinetu, zamknęła za sobie drzwi, ale jeszcze sobie przytomniała, wcisnęła w szparę i zapytała: „Panie doktorze, co pan powiem, że ja mam: żabę, rybę?” „Nie! To rak, proszę pani! Rak!”

    Ja sam też w rodzinie jedną osobę ze zdiagnozowanym rakiem, ale leczenie jego chorej głowy nie zostało przerwane, aczkolwiek w moim przypadku lekarstwo zachowało ostrożność. Nie mogło też stać się inaczej, gdyż chyba całkowicie trupowi jest obojętne, na cało zszedł, chyba, że za życia był bytem rybią siną barwą na piersi wykłutą.

Dodaj komentarz