Było naprawdę zimno; śnieg nie padał i było byle jak, wszystko toczyło się bez zwykłej gracji i zaczynało się niestety ściemniać; był to właśnie ostatni dzień prawienienormalności, wigilia Rekonkwisty.
W tym aprobowanym powszechnie chłodzie i nieuniknionej ciemności szła ulicami biedna Dziewczynka z Genderami, niosąc z gołą – acz podniesioną głową -świeży gender, ostatnie istniejące pigułki antykoncepcyjne i jeszcze nie-dziurawe prezerwatywy, szła na dodatek boso.
Miała wprawdzie kiedyś ręcznie szyte buty na nogach, miała je jeszcze kiedy wychodziła z domu, ale co to teraz znaczyło! Zaraz je skradli ci, którzy brzydzili się zwykłą nieprawością i normalnością, a, że buty jej były za duże, to mała i tak zgubiłaby je zaraz, choćby przebiegając ulicę, którą pędem mogłyby wtedy przejeżdżać na sygnale dwa radiowozy dowożące na oddaloną na drugim krańcu kraju plebanię 60% wino mszalne oraz młodocianych koncelebrantów obojga płci ; a tak przynajmniej jeden trzewik ukoił pedofilsko-fetyszystowskie zapędy pewnego Bogu i biskupowi miłemu wikaremu-katechecie, a z drugim uciekł pewien znany katolicki publicysta, wołając na odchodne, że przyda mu się on na kołyskę, kiedy już pocznie kolejne dziecko.
Szła więc dziewczynka boso, stąpała nóżkami, które czerwieniały bądź siniały z zimna, jak to biologia czasami wymaga. W starym, podwiędłym od przebrzmiałej ideologii fartuchu niosła zwiniętą niegdyś z aptek całą masę genderów, a ostatnią na wolnym rynku wiązkę prezerwatyw trzymała w ręku licząc na litość i cud tego właśnie dnia ; przez cały dzień nie sprzedała ani jednej; nikt jej nie dał przez cały dzień ani grosika; szła więc taka głodna i zmarznięta, a wyglądała taka uroczo smutna, biedactwo!
Płatki niezamarzniętego śniegu padały jej na długie, jasne włosy, które tak pięknie zwijały się na jej wytatuowanym karku, ale ona nie myślała wcale o tej ozdobie. Na wszystkich mijanych placach połyskiwały radośnie płomienie stosów i tak dziwnie znajomo pachniało na ulicy pieczonymi innowiercami i ateistami.
„To przecież dopiero wigilia Rekonkwisty” – pomyślała dziewczynka.
W kącie między dwoma domami, z których jeden był bardziej pański niż ten drugi , usiadła i skurczyła się cała; małe zmarznięte nożyny podciągnęła pod siebie, wyciągnęła spod lichej zapaski ukulele i zachęcając potencjalnych nabywców zaintonowała Hymn niezdecydowanych i wielopłciowych:
Love me gender, love me sweet, never let me go.
You have made my life complete and I love you so.
Love me gender, love me true, all my dreams fulfill.
For, my darlin’, I love you and I always will.
Marzyła bowiem coraz bardziej, choćby o tym, żeby w Domu Pana raczej się nie pokazać, bo choć przecież zawsze sprzedawała się za to, za co się sprzedawała ,a teraz nie dostawała nawet ani grzechu. Kiedyś dobry Pan Bóg przy pomocy wyznawców by ją za takie rzeczy zabił na miejscu, a teraz skoro frekwencja spadała, to nici nawet z tego.
Poza tym ,w Tym Domu i tak było zimno jak cholera. Mieszkanie bowiem było na samym strychu Jaźni, wręcz pod samą kalenicą, zaś wiatr Nieuniknionego hulał sobie po tej Izbie jak jakiś dziki, czasami lekceważąc sobie Boga po diabelsku, innymi razy wyważając jak największe szpary w dachu , zatykane prowizorycznie jakąkolwiek inną boskością, religiancką mową-trawą i doktrynalnymi gałganami. Przestała grać, gdyż jej małe ręce prawie całkiem przymarzły do oszronionego gryfu ukulele z tego chłodu.
Ach, chociaż jeden mały gender, jakby to dobrze było! Żeby tak wyciągnąć jednego gendera z wiązki, sprzedać go i kupić zapałki , zapalić je i tylko ogrzać paluszki!
Wyciągnęła jedną i oczyma wyobraźni zobaczyła jak się iskrzy, jak płonie, mały ciepły, jasny płomyczek, niby mała świeczka otoczona dłońmi! Dziwna to była świeca; dziewczynce zdawało się, że siedzi przed wielkim, żelaznym piecem o mosiężnych drzwiczkach i ozdobach; ogień palił się w nim tak łaskawie i grzał tak przyjemnie; ach, jakież to było rozkoszne! Dziewczynka wyciągnęła przed siebie nóżki, aby je rozgrzać – a tu płomień zgasł. Piec znikł – a ona siedziała z zimnym genderem w dłoni.
Wyciągnęła nowy, a on rozbłysł i błyszczał, a gdy cień padł na ścianę, stała się ona przejrzysta jak muślin; ujrzała wtedy wnętrze pokoju, gdzie stał stół przykryty białym, błyszczącym obrusem, nakryty piękną porcelaną, a na półmisku smacznie dymiła pieczona gęś o obliczu ateisty, nadziana śliwkami i jabłkami; a co jeszcze było dziwniejsze, gęsiowy ateista zeskoczył z półmiska i zaczął czołgać się po podłodze, z widelcem i nożem wbitym w grzbiet; doczołgał się aż do biednej dziewczynki; aż tu nagle zgasł gender i widać tylko było nieprzejrzystą, zimną ścianę.
Wyciągnęła nowy. I oto siedziała pod najpiękniejszą choinką; była ona jeszcze wspanialsza i piękniej ubrana niż choinka bogatego proboszcza, którą przypadkiem ujrzała podczas przedostatnich świąt; tysiące duszyczek płonęło wtedy na jej zielonych gałęziach, a kolorowe obrazki, takie, jakie zdobiły okna plebanii i banknoty spoglądały ku niej. Dziewczynka wyciągnęła do nich obie rączki; mnóstwo niewinnych duszyczek z choinki wznosiło się ku górze, coraz wyżej i wyżej, i oto ujrzała ona, że były to tylko jasne, prozaiczne gwiazdki, a jedna z nich spadła właśnie i zakreśliła na niebie długi, błyszczący ślad…Ktoś odstąpi! – pomyślała malutka, gdyż jej stara babka, jedyna która okazywała jej serce, ale już umarła, powiadała w takich chwilach, że kiedy gwiazdka spada, ktoś kolejny odstępuje od wyimaginowanego Boga i idzie sobie do Bobra!
Dziewczynka znowu wyciągnęła gender, zajaśniało dookoła i w tym blasku stanęła przed nią stara babunia, taka łagodna, taka jasna, taka błyszcząca i taka kochana.
– Babuniu! – zawołała dziewczynka – o, zabierz mnie z sobą! Kiedy gender zgaśnie, znikniesz jak ciepły piec, jak ateista pieczony i jak wspaniała olbrzymia choinka rosnąca w zapomnianym lesie!
Nagle ostatnie gendery zabłysły takim blaskiem, iż stało się jaśniej niż za dnia. Babunia nigdy przedtem nie była taka piękna i taka wielka; chwyciła dziewczynkę w ramiona i poleciały w blasku i w radości wysoko daleko, daleko; a tam już nie było ani chłodu, ani głodu, ani strachu – bowiem były z dala od jakiegokolwiek Boga.
A kiedy nastał zimny ranek, w kąciku przy domu siedziała dziewczynka z czerwonymi policzkami, z uśmiechem na twarzy – nieżywa: zamarzła na śmierć ostatniego wieczora . Ranek noworoczny oświetlił małego trupka trzymającego w ręku gendery dla wszystkich, z których garść była jakby spalona. Chciała się ogrzać, powiadano; ale nikt nie miał pojęcia o tym, jak piękne rzeczy widziała dziewczynka i w jakim blasku wstąpiła ona razem ze starą babką w szczęśliwość bezproblemowego niebytu, nie do pojęcia dla osób wierzących…
Tym wpisem przypomniałeś mi, że dokładnie rok temu opublikowałem piąty i jak na razie ostatni odcinek mojej powieści. Ciekawe, czy będą następne..
A, bym zapomniał : PM się odezwał – żyje i zapowiada powrót jak się ogarnie.
Co prawda nie wiem jak długo może to u niego trwać, ale dobre i to.
Choinka noworoczna
No i bardzo dobrze, Panie Bobrze!
McQuriosum,
Jak się domyślam, to To zapewne twój słynny ogród..
A u mnie znów walą :((
Pantryjota,
Tak, to ten ogród, dzisiaj w okowach marznącej mżawki.Jakoś to zdjęcie pasowało mi do mojego noworocznego opowiadanka-przeróbki. Jest co prawda jeszcze jedno zdjęcie, ale łacińska nazwa tego pokręconego badyla ma trochę dziwne konotacje, zgadnij jakie…;-)
McQuriosum,
Pojęcia nie mam zielonego, ani żadnego innego.
ten badyl to…….tak, nie zgadł Pan, to:
C O R Y L L U S
(C. avellana „Contorta” )
czyli leszczyna pospolita ” Contorta”.
I pomyśleć, że taki buc kala dobre imię leszczyny…
McQuriosum,
Lepiej nie wspominać o takich w starym roku, bo jeszcze się gotów na nowy przemycić, a tego bym sobie nie życzył.
Zawsze mogę go „zedytować” i po problemie, nie będzie straszył.
McQuriosum,
Coś mi się wydaje, że tylko my dwaj nie balujemy…
Gender z Tobą McQ!
wspaniały kielich opowieści podałeś mi wprost do ust, tzn do ócz 🙂
zapalam się.
Pantryjota,
biedne sunie 🙁
jeszcze chwilę i zakonczy się to „walenie”.
wytrzymajcie!
Chyba tak, gdyż:
przecz zwykłą nudą wieje gdy nudzi ktoś,
rozrywką zaś, gdy wodzirej wokół śmiechem zieje,
ktoś nie baluje, by balować mógł ktoś,
to są zwyczajne dzieje.
ps
ja mam jeszcze obowiązki domowe, naprawdę ważne.
Lukasuwka,
Dziękuję.
I Gender z Tobą, Grószeczko 😉
Co do bombastyki sylwestrowej, to obawiam się, że potrwa to jeszcze z godzinę. Trudno…:-(
Lukasuwka,
Dopiero się zacznie !!
Jesteś w innej strefie czasowej ?
Dostały usypiacza, więc trochę je ścieło:
McQuriosum,
mężczyzna znający rodzaje gruszek? … fiu fiu!
Pantryjota,
Ty to lubisz szafować usypiaczami :))
ale wiem, że to dla ich dobra
Ja też, ja też!! :-))
Lukasuwka,
Że jak już mężczyzna, to niby co, nie może jeść gruszek ( jeśli lubi, a lubi ) i nie czyta co kupił, jeśli już kupił. Koleżanka Grószeczka z Nowym z lekka dokazuje i swawoli. Domyślam się dlaczego, choć zdecydowanie niczego nie sugeruję…takie życie…;-)
Lukasuwka,
oto dowód:
McQuriosum,
McQ! szczęka opadła mi na kolana.
normalnie masz lukasówkę! szok!
McQuriosum,
za niespodziankę gruszkową
Lukasuwka,
No już po Grawitacji.
Taka sobie. Nagromadzenie nieprawdopodobieństw kosmiczne.
Ale brak grawitacji ładnie pokazany i Sandra po pozbyciu się kombinezonu jeszcze całkiem apetyczna.
Lukasuwka,
No i dobrze, bąbelki w Sylwestra zdecydowanie należą Ci się, grzecznieć też nie musisz, bo po to się przecież bąbelkuje, aby choć o jotę zniegrzecznieć.
Miło się gawędzi, ale dostaję wyraźne sygnały, że należałoby iść już spać…
Dobranoc. 🙂
Lukasuwka,
To ta z 4 Non Blonds ?
McQuriosum,
Wyraźnych sygnałów nie należy nigdy lekceważyć.
Lukasuwka Ci w smak :))
Dobranoc.
Pantryjota,
tak Pantrysiu, to onaż :))
co do Grawitacji, to wspominałam, że mnie z letka wynudziło w tym kosmosie
McQuriosum,
spoko, sygnały ważna rzecz, ja mam dziś wyjątkowo wolną noc,
tak bywa gdy się zbyt głęboko zanurzy w bomblach :))
dobronocnych snów
Lukasuwka,
No właśnie, widziałem już lepsze kino w tym gatunku.
Pantryjota,
po wypiciu słusznej porcji słusznego noworocznego napitku mogę obejrzeć coś co bardzo lubiam, rzecz również dzieje się w kosmosie :))
cała seria Obcego.
coś mnie krwiożercze instynkta nachodzą w tę noc przedziwną
Mnie się np bardzo podobał Pitch Black.
https://www.cda.pl/video/92654f8/Pitch-Black-online-2000-Lektor-PL-HD
Bardzo klimatyczny był. I te ptaki wylatujące z wulkanów – boskie plastycznie.
I Van Diesel jeszcze coś tam grał, podobnie jak kilku innych aktorów w początkach swoich karier, np. Rutger Hauer.
Pantryjota,
o tak! świetny film :))
dzięki za przypomnienie
Lukasuwka,
Albo Krew Bohaterów, z wymienionym Rutgerem.
Ciekawa wizja przyszłości. Też bardzo sugestywna, choć bez akcentów „kosmicznych”.
McQuriosum,
Alez tu byla rozmowa na całego.
Atom,
oczywiście, że na całego!
Na pół gwizdka przednie brednie poobiednie raczej nie wychodzą. Siedzą sobie osowiałe w kąciku i patrzą melancholicznie po bobrzym świecie, myśląc, co by tu…
McQuriosum,
Smutna to historia, zwłaszcza, że wczoraj przeczytałam o takiej dziewczynce…może też babcia ja zabrała ;( ?
krawcowa,
Wreszcie ktoś zauważył, że to naprawdę przygnębiająca opowieść. Zerżnięta bezczelnie z Andersena antycypuje świat takim, jaki nastąpi niewątpliwie po potencjalnie niewątpliwie wygranych przez PiS w 2015 wszelkich możliwych wyborów, czyli musi być zayebiście smutna i dołująca.
Jak to fikcja, może ( ale nie musi ) być we fragmentach zbieżna z rzeczywistością.Może, ale, powtarzam, niekoniecznie…
McQuriosum,
Krawcowa jest bardzo bystra, dlatego zauważyła.
McQuriosum,
Żeby PIS wygrało wybory, to kolejny raz musiałyby być sfałszowane, a chyba to już nie przejdzie, przynajmniej trzeba mieć taką nadzieję 😛
Pantryjota,
Mam wmontowane gdzieś,,głęboko” poczucie sprawiedliwości i jakoś nie potrafię go relatywizować ogólnym prawem, chyba, że jest to prawo do owej sprawiedliwości, po mojemu 😛
A to wizja której się obawia McQuriosum 🙂
https://wyborcza.pl/1,75515,17204043,Polska__w_ktorej_Kosciol_nie_ma_o_co_walczyc__CO_BY.html#CukGW
krawcowa,
Relatywizowanie poczucia sprawiedliwości ogólnym prawem nie brzmi dobrze :))
krawcowa,
Co do tych obaw, to już dawno pisałem o nich w mojej słynnej powieści.
Oto fragmenty na temat :
Nie interesowała się w ogóle polityką, bo rodzice zawsze jej powtarzali, że polityka to bagno i trzeba się od niej trzymać jak najdalej. Co prawda spełniała swój obywatelski obowiązek i chodziła zawsze na wybory, ale decyzję na kogo ma głosować powierzała swojej papudze, która po prostu ciągnęła losy. Los tak chciał, że na ostatnich wyborach zagłosowała na tego, którego naród z wielkim hukiem wysadził ze stanowiska, kiedy okazało się, że zdradził.
Spacerując po galerii Złote Tarasy Danusia natknęła się w pewnym momencie na kaplicę pod wezwaniem św. Homobonusa z Kremony, która niewiedzieć czemu od razu skojarzyła się jej z bonusami dla homosiów, panoszących się od pewnego czasu wszem i wobec, mimo zdecydownych działań władz i kościoła. Wobec faktu panoszenia się nie pozostawała obojętna, podobnie jak wobec słynnej, wielokrotnie palonej tęczy na Placu Zbawiciela, co już samo w sobie wydawalo się jej lekką przesadą. Tzn. zarówno palenie, jak i symbolika, bo rodzice od małej uczulali ją na znaczenie różnych symboli tłumacząc, że niektóre uczulenia bywają nawet śmiertelnie groźne.
Nie mogła jednak wiedzieć, że św. Homobonus jest patronem kupców, podobnie jak kilku innych świętych, choć przecież nie święci garnki lepią, tylko chińczycy, a nasi je tylko sprzedają, jak wiele innych towarów. Obecność kaplicy w galerii handlowej niespecjalnie zdziwiła Danusię, bo niewiele było ją w stanie zadziwić od momentu, w którym rozpowszechniły się msze autobusowe i tramwajowe i obowiązkowe modlitwy na rozpoczęcie i zakończenie pracy w fabrykach i innych zakładach. Tylko prywatni taksowkarze opierali się jeszcze tu i ówdzie obowiązkowi instalacji specjalnych modułów do odbioru Radia Maryja i TV Trwam, choć przecież nie musieli za nie płacić, w przeciwieństwie do obowiązkowego haraczu na rzecz Zaiksu, w przypadku puszczania pasażerom jakiejś muzyki. Od pewnego czasu przeboje reanimowanego disco-polo zastąpiła w wielu miejscach muzyka zmarlego niedawno Wojciecha Kilara, która jawi się niektórym ludziom kultury jako symbol kiczu i złego gustu, choć z drugiej strony ci ludzie jawią się z kolei innym jako symbol beztalencia i żenady, no ale o gustach się nie dyskutuje, podobnie jak o golonce.
Wiedziała, że nową, religijną tradycję instalowania kaplic w centrach handlowych zapoczątkowały Katowice i że maczał w tym palce pewien lokalny pisarz, który oprócz kilku innych nałogów był również uzależniony od rodzinnych zakupów w takich miejscach. A ponieważ wiele osób po niedzielnej mszy kierowało się tradycyjnie do galerii (a bywało również, że poranne nabożeństwo wiele osób przesypiało) niszowy pisarz zasugerował oczywiste rozwiązanie. Za pomysł nic nie wziął, jedynie zażyczył sobie, żeby galerie sprzedawały jego książki w dowolnie wybranym przez dyrekcję miejscu, o czym zresztą jeszcze będzie mowa.
Również za prawie naturalną uznawała nasza bohaterka konieczność zdejmowania nakrycia glowy w czasie przechodzenia obok pomników poległego prezydenta, co w zasadzie sprowadzalo się do konieczności chodzenia bez czapki, bo obelisków była taka ilość, że ludzie musieliby nieustannie czapkować, co niektorym mogłoby brzydko kojarzyć się z czasami feudalizmu. Na szczęscie z tego obowiązku zwolnione były dzieci do lat 15, co przy okazji ograniczyło ilość gwałtów, bo przecież wiadomo, że dziewczynka (a nawet chłopiec) bez nakrycia głowy zawsze wzbudza większe żądze, niż okutana w czapkę, czy choćby skromnie zasłaniająca czubek głowy beretem.
A skoro o religii mowa, to na Danusi nie zrobiła prawie żadnego wrażenia stalowa klatka, w której na parterze galerii przetrzymywano na pokaz kilkoro zwoleników filozofii Gender, który to pomysł miał jakoby służyć ostrzeżeniu społeczeństwa przed zgubnymi skutkami laicyzacji i równouprawnienia. Od czasu gdy prymas dzierżył jednocześnie tekę wicepremiera (zgodnie z kosmetycznymi zmianami w konstytucji, przeforsowanymi po usunuięciu żałosnego potomka żołnierza Wehrmahtu) wszystko stało się proste jak budowa cepa, który to cep wisiał od pewnego czasu na sali sejmowej obok krzyża, a zapach kota prezydentoprezesopremiera capił wokół i sprawiał, że posiedzenia wysokiej izby nigdy nie trwały zbyt długo, co miało zbawienny wpływ na działalność legislacyjną tego szacownego gremium. Cep stał się od pewnego czasu symbolem przemian i był noszony w klapie przez członków frakcji Antoniego Macierewicza, uznawanego powszechnie za ikonę odnowy i człowieka, dzięki któremu słynny wrak Tupolewa cały czas stał ością w gardle Putinowi, zamiast spoczywać w pokoju na rodzimej ziemi, która od czasu do czasu ryta była przez kolejne ekshsumacje bohatersko poległych w zamachu.
Kiedy przez głośniki w pociągu podano, że nowy parlament przez aklamację uchwalił ustawę o wprowadzeniu kary śmierci za aborcję zarówno dla matki, jak i dla wykonującego ten zabieg, to pomyślała sobie, że urodziła się trochę za wcześnie. Mogła mieć przecież liczną rodzinę, a zawsze marzyła o starszym bracie, który mógłby pomóc jej wejść w relacje męsko-damskie, lub każde inne.
Pantryjota,
,,Relatywizowanie poczucia sprawiedliwości ogólnym prawem nie brzmi dobrze :))”
Dlatego właśnie tego nie robię 😛
krawcowa,
A co z prawem naturalnym ?
Pantryjota,
No właśnie to moje jest naturalne, naturalnie dla mnie 😛
krawcowa,
„Dziewczynkaz genderami” w ogólnym zarysie miałem napisane już ponad rok temu, ale ten wieczór sylwestrowy był akurat idealnym momentem na to, aby o katokaczyźmie przypomnieć.
McQuriosum,
Myślałam, że się tu świetnie pod moją nieobecność bawiliście, niepomni zagrożeń jakie niesie ze sobą ten NR 🙂
krawcowa,
Naturalny to może być np. zarost :))
Pantryjota,
Mój mnie przerasta więc go usuwam, bezwzględnie 😛
krawcowa,
Nawet nie chcę pytać, w jakim sensie Cię przerasta.
krawcowa,
Oczywiście, że bawiliśmy się świetnie, nawet pod nieobecność.
Dziwi tylko,skąd taki pomysł, że my kiedykolwiek mogliśmy bawić się nieświetnie, nawet pomni – zniesionych jak jaja – zagrożeń. To nie w naszym stylu!
😉
McQuriosum,
No wiem, bawiliście się w świetnym stylu 😉 ale skoro dopisałeś tę smutną historię do końca, pomyślałam, że jednak nie było aż tak bardzo wesoło 😛
Pantryjota,
Słusznie czynisz…
krawcowa,
Szukasz dziury w całym moście. Weselić się należy zawsze, niezależnie od okoliczności, inaczej mentalnie grzybieje się i zostaje pisowcem albo czymś gorszym…
McQuriosum,
Właśnie.
McQuriosum,
Od pisowca gorszy jest tylko katopisowiec.
Pantryjota,
to nie jest to samo?
Jak już kogoś kompletnie porąbie i zupełnie odjedzie, to może zostać np. polskim biskupem katolickim albo jego i pisim wyznawcą. Tu przykłady
******************************************
Maria pisze:
11 listopada 2014 o 09:08
Płakałam rzewnymi łzami ze wzruszenia słuchając słów księdza biskupa Zawitkowskiego. On powiedział nam to wszystko, o czym myślą i czują prawdziwie wierzący Polacy. Mam wielką nadzieję, że te słowa staną się drogą przewodnią dla naszego Narodu i wstrząsną tymi, którzy zatracili swój honor, patriotyzm, wiarę i stali się wyrobnikami okupantów. Księże Biskupie, Polska jest w nas, w tych, którzy Ją kochają i którzy pokładają nadzieję w Panu i Jego Najświętszej Matce – Maryi – Polski Królowej, Częstochowskiej, Wołomińskiej, Licheńskiej i wielu innych Jej wcieleniach. Bóg zapłać Księże Biskupie za te słowa prawdy, wstrząsu, ale i pokrzepienia!
Odpowiedz
Tomek pisze:
11 listopada 2014 o 16:46
….nic tu dodać, tylko łzy płyną i płyną…
Odpowiedz
Anna pisze:
11 listopada 2014 o 09:46
Bóg niech będzie uwielbiony w naszym Kochanym Kapłanie Biskupie Józefie i we wszystkich, Którzy jak Ksiądz Biskup jest Prorokiem – Polakiem – Ojcem Narodu Polskiego. Niech Go Matka Boża, Królowa Polski, strzeże, a Pani Fatimska, Oborska i Łowicka prowadzi. Bóg zapłać!
Odpowiedz
Irena pisze:
11 listopada 2014 o 13:55
Bóg zapłać za tę prawdę…
Odpowiedz
Maria pisze:
11 listopada 2014 o 14:59
Dziękujemy Ci wspaniały kapłanie, biskupie Józefie, za ten głos patriotycznej i zatroskanej o Ojczyznę części narodu polskiego. Jak zwykle Twoje kazanie jest niepowtarzalne i poruszające ludzi do głębi.Oby tylko Twój głos mógł dotrzeć w porę do milionów, półki jeszcze Polska nie zginęła! Żyj nam długo w zdrowiu, bo jesteś nam bardzo potrzebny !Bóg zapłać!
Odpowiedz
o. Stanislaw OMI pisze:
11 listopada 2014 o 15:21
Bog zaplac ks. Biskupie Jozefie, Poeto, wspolczesny Wieszczu…
Odpowiedz
Mieczysław pisze:
11 listopada 2014 o 16:52
Ks.Biskupie dziękuje za prawdę o naszej Kochanej Ojczyźnie to jest prawda o naszych elitach pozdrawiam.
***********************************************
a tu sam biskup i na zachętę cytata:
” Bolszewickie zagrożenia to mały pikuś wobec dzisiejszych zagrożeń. To już nie dzika horda bolszewicka. To wykształcone politycznie bestie. Nic już nie mamy własnego. Ani bogactwa, ani majątku, ani uznania, ani wzięcia. Decydenci uwłaszczyli siebie. To owoc okrągłego stołu. Brawo bohaterowie! Naród umiera! Naród wymiera. Odbierzcie jeszcze dzieciom miłość, a młodzieży rozum i zostanie nam Polska ugorem pachnąca!“
Straszny dziadunio odjechał na całego…
McQuriosum,
Oskarowa rola !!
krawcowa,
myślisz, że gra?
Jeśli tak, to szacun!!!
McQuriosum,
wprowadził się w stan innej świadomości…widziałam takiego gościa, był jakby zahipnotyzowany, jakbyś mu wsadził szpilkę w tyłek, to by nie poczuł…mógłby chodzić po rozżarzonych węglach …i nic 😛
krawcowa,
to się leczy czy już jest za późno?
McQuriosum,
To nie wiesz, że trzeba chcieć się leczyć, żeby się wyleczyć…jemu przechodzi przy obiedzie,…tak przynajmniej wygląda 😛
McQuriosum,
Myślałem, że się pośmieję z tego biskupa, a ogarnęła mnie czarna rozpacz, gdy patrzyłem na te zasłuchane twarze, na których widać było katopatriotyczne emocje.
Niby tylko circa podobno jakieś 20-25% społeczeństwa tak ma, ale czy to mało ?
Przecież przeciętne wino ma dużo mniej, a też uderza do głowy.
Pantryjota,
właśnie o tym tutaj teraz rzecz: skąd się biorą tacy fanatycy i co ( oraz czy ) my możemy na to cokolwiek poradzić.
I tu małe pendant:
https://img1.demotywatoryfb.pl//uploads/201501/1420092494_zausez_600.jpg
Ale z cerkwią żyje dobrze.
Ja nasz rząd z kościołem.
I pomyśleć, że kiedyś cerkwie zamieniano na magazyny i takie tam różne.
Gdyby nie zburzyli tej cerkwi w W-wie po odzyskaniu niepodległości, też by ją można było na coś zamienić, np na lupanar, albo lunapark.
no tak, ale u Rosjan ona jest swojska, jak osobista gangrena, a nie jak trąd który toczy ciało, ale którym zaraziło się od kogoś innego.
McQuriosum,
22::25
O Qrva
Atom,
w tym roku to co chwilę trzeba będzie wzywać Bobra ku pomocy albo powtarzać za Tobą ” O Qrva „, choćby dla higieny psychicznej!
Pantryjota,
> ogarnęła mnie czarna rozpacz, gdy patrzyłem na te zasłuchane twarze, na których widać było katopatriotyczne emocje. <
Nie jest chyba aż tak groźnie; jeśli się przyjrzeć, nawet niezbyt uważnie, to widać, że publika wiekowo to ca 70+, podobnie jak zdemenciały biskup, rocznik '38. Biologia zrobi więc swoje. Problemem może być jedynie to, gdy np.każdy Polak/Polka po 70-tce ( albo i wcześniej ) z automatu dostanie katopierdolca i myk z naturalnym wymieraniem takich psycholi nie wypali, bo to akurat dzieje się w Polsce, Ojczyźnie Wiadomokogo czyli Jedynym Prawdziwym Zadupiu Europy . No, to wtedy trzeba chyba będzie spędzić resztę życia w jakimś innym kraju, kraju o wyższym poziomie cywilizacyjnym.
Kochana Lukasuwko,
oddałaś go w całej krasie…czy te oczy mogą kłamać…na pewno nie!!
I ten błąkający się na ustach tajemniczy uśmiech…
Toż to cały on…nasz prezydent 😉
krawcowa,
miła moja,
Nasz prezydent? cudownie wiedzieć, że też zdecydowałaś się być
obywatelką McQuriozalnego państwa 🙂
ten uśmiech zauroczył mnie od pierwszego zapalonego gendera,
ciekawe co McQ powie ?
;D
Lukasuwka,
Ogrom karabeli poraża, ale McQ jak żywy, a może nawet bardziej :))
Grósia,
Żywymcija jak sam nie wiem co!
Te budzące respekt mocarne ręce, jakby we wrażej krwi skąpane, ten sokoli ( ledwie -1.5 D ) wzrok czujny i przenikliwy, dziwny spokój i mądrość z lica bijąca… normalnie wzruszyłem się … Jeno przyodziewek coś jakiś taki dziwny, jakbym go z ubitego czarnosecinnego rezuna zdarł i przyodział, ale widać taka Twa wizja artystyczna McQuusa Carabellusa Starszego była…
Dziękuję!
🙂
Pantryjota,
taka wielkość karabeli pasowała mi do McQ 🙂
Twoja aprobata Pantrysiu miodem na rany.
Lukasuwka,
Moja to nic, ważna jest prezydencka :))
Masz szansę, aby Twoje obrazy przyozdobiły pokój z żyrandolem :))
McQuriosum,
dzięki McQ, że przyjąłeś ze spokojem na klatę moje wizje 🙂
wszelakie niedoskonałości wybacz Grószce, bo akwarelką nie da się poprawić raz maźniętej plamy,
a ręce?…to temat na inną razę, zawsze mam z nimi problem.
Lukasuwko,
skoro mojej kandydatury nikt nie poparł, to nie pozostaje mi nic innego jak poprzeć McQ, bo z ogórków to tylko korniszony… a na dudach nie gram 😉
Tylko szkoda, że sam kandydat tego nie docenił 🙁
Obszarniczko Droga,
co nie docenił, co nie docenił. Ty byś zaraz chciała adres dziękczynny i expressis verbis, że to, tamto, siamto i owo. A kto tak dzisiaj w polityce pisze, moja Droga? Tu trzeba ostrożnie i dyplomatycznie, ważąc słowa, żeby nie wyjść na co najmniej ciężkiego idiotę, na jakiego wyszedł właśnie nasz ulubieniec, prezes dożywotni…
Drogi kandydacie, lepiej też nie wychodzić na mądrzejszego niż się jest, bo chyba nie ma nic gorszego niż rozczarowanie 😉
krawcowa,
ale, chyba lepiej wyjść z ukrycia na ludzi, niż na przyczajonego przygłupa, czyż nie?
Kandydacie, najlepiej wyjść do ludzi jako przygłup a potem okazać się mędrcem… 🙂
Kochanieńka,
pokaż mi choć jeden przypadek, gdy przygłup okazał się mędrcem…w bajkach, to i owszem, ale życie to niejebajka… 😉
Mój miły kandydacie,
mógłbyś na początku trochę poudawać i być pierwszym takim przypadkiem w realu 😛
Krawcowa,
w sekrecie powiem Ci, że ja nie musiałbym wcale udawać, no, może później to tak, ale z początku, na pewno nie…;-)
McQuriosum,
A…udajesz kiedy piszesz kochana, czy krawcowa?
K.,
czyżbym pisząc do Ciebie „kochana krawcowo” musiał pisać to wyłącznie łącznie, po to, abyś nie musiała się zastanawiać nad szczerością mej wypowiedzi?
ps
zgadnij co to „K” oznacza i czy jest na pewno nieudawane…
McQ,
zawsze wierzę w Twoje dobre intencje, i w to, że szczere masz zamiary 🙂
Pantryjota,
Homobonus z Cremony- faktycznie mało spopularyzowany w Polsce patron kupców. Chyba jako pierwszy kontestował średniowieczną strukturę społeczną nie ceniącą postawy typu „mieć” .
Nie za bardzo przeciwstawiałbym estetyki Kilara estetyce disco-polo: w obu przypadkach mamy schlebianie istniejącym gustom , zamiast ich kształtowania. Kilar jest tylko warsztatowo lepszy, bo wykształcony. Jednak i on i disco-polo programowo unikają nowatorstw, eksplorując obiegowe środki wyrazu.
Dziewczynką z genedrami była zaś także i Hildegarda von Bingen ( pierwsza znana z imienia kompozytorka płci odmiennej, łamiąca zasadę ” kobieta niech milczy w kościele”) i Joanna d’ Arc, w męskiej zbroi rycerza…Interesujące byłoby poznać opinie x. Oko o tych średniowiecznych i katolickich przykładach przekraczania granic genederowych…
Warto może tu przypomnieć, że w Polsce prof. Gwizdalanka tworzyła muzykologię genderową w czasach, gdy słowo to było równie mało znane, jak ów średniowieczny Homobonus….
deda,
To miłe, że zaglądasz też do starych wpisów, bo niektóre są tego warte.
deda,
A cóż to za genderowe imię: Homobonus, w dodatku z Cremony. Jako święty zupełnie nie na miejscu.
Kfiatushek,
Tutaj wyjaśnienie odnośnie Homobonusa:
Kfiatushek,
Niektórzy używają formy Homobon. Wkleję trochę informacji :
„Homobon z Cremony (Omobono Tucenghi).
Imię łacińskie pochodzenia chrześcijańskiego, złożone z członów: homo- ‚człowiek’ i –bonus ‚dobry’. Odpowiedniki obcojęz.: łac. Homobonus, wł. Omobono , niem. Gutmann
Był, jak jego ojciec, bogobojnym kupcem. Codziennie uczestniczył we mszy św. i w oficjach brewiarzowych. W parze z tą pobożnością szła jego praktyka miłosierdzia i wielkoduszność względem ubogich. Jak wielu innych w ówczesnych miastach Italii, dążył do odnowienia życia religijnego przy udziale laikatu i przy pełnym dochowaniu posłuszeństwa Kościołowi. Zmarł 13 listopada 1197 r. w kościele, w czasie gdy odśpiewywano Gloria.
https://wlokienniczy.icech.pl/strona,historia-cechu.html”
A Cremona to zacna miejscowość- tam powstawały najlepsze barokowe skrzypce, nawet jeden z organowych rejestrów smyczkujących nazywa się w związku z tym właśnie Cremona.